Cisza jak makiem zasiał

Jak to się wszystko dziwnie układa. Sebastian K., mężczyzna, który podpalił biuro poselskie minister Beaty Kempy, został zwolniony przez sąd z zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Wcześniej mimo zarzutów o charakterze terrorystycznym nie został zamknięty w zakładzie karnym, bo stwierdzono, że jest niepoczytalny.

A jak bardzo? Ano tak, że jak donosi TVP Info, po wszystkim mówił bez ogródek: „Chciałem tę partię (PiS) upokorzyć, chciałem upokorzyć Kempę. Chciałem doprowadzić do tego, by ta partia się rozpadła” – bredził. Co więcej, szaleniec zdawał sobie sprawę, że może dojść do tragedii. „Do tego stopnia nie lubię polityków PiS i Solidarnej Polski” – wyjaśniał. Opowiadał przy tym, że szanuje Borysa Budkę i lubi oglądać komercyjne telewizje. „Nie miałem przed tym podpaleniem żadnych oporów” – zeznawał. Cóż, nie ma co się wyzłośliwiać i przypominać, jak „totalni” usiłowali z zabójcy Pawła Adamowicza zrobić fanatyka PiS, a winą za mord obarczali TVP. Uważnie jednak słuchajmy, co dziś mówią ci, którzy dość łatwo ferowali takie wyroki. Uważnie, bo na razie nie słychać za wiele.

Wojciech Mucha

za:niezalezna.pl