Jest europejsko!

Projekt podatku reklamowego jest ledwie na etapie konsultacji, a już wzbudził dramatyczny protest niektórych mediów. Swoim zwyczajem tytuły te wprowadzają opinię publiczną w błąd – wmawiają odbiorcom, że to zamach na niezależne media. Z przekazu tego wynika, że TVN, Axel Springer czy Agora jak nic upadną, jeśli podatek wejdzie w życie. Tymczasem podobny wprowadzony jest w Belgii, Czechach i na Węgrzech.

W Austrii podatek taki funkcjonuje od 2000 r.: jest odprowadzany od reklam w telewizji, radiu, prasie i na plakatach. We Francji opodatkowana jest reklama w radiu i telewizji, a w Grecji − reklama telewizyjna. Polskie rozwiązanie ma zmienić sytuację, w której cyfrowi giganci unikają opodatkowania – nie udało się to uregulować na poziomie całej Unii i podobnie jak inne kraje rząd chce wprowadzić to rozwiązanie na poziomie prawa krajowego. Stawka składki internetowej wyniesie 5 proc. i będą nią objęte wyłącznie wielkie koncerny o przychodach 750 mln zł. Składka od reklam konwencjonalnych będzie zaś na poziomie, jaki jest w Czechach i na Węgrzech – pomiędzy 2 i 15 proc. przychodu w zależności od wielkości nadawcy, rodzaju reklamy. Nikt nie lubi podatków, ale mieszanie niechęci do ich płacenia z hasłami o wolności mediów jest nadużyciem.

Joanna Lichocka

za:niezalezna.pl