Buddyzm religią pokoju?

Powszechnie uważa się, że buddyzm jest religią pokoju. Jeśli mówimy „buddyzm”, to zazwyczaj przychodzi nam na myśl wędrujący po świecie dalajlama, promujący się i promowany jako orędownik powszechnej tolerancji i dobroci, buddyjscy mnisi zawieszeni w medytacji, figurki uśmiechniętego, grubaśnego Buddy w wielu polskich domach, także katolickich, kolorowe obrazki z Tybetu.
W dalszej kolejności skojarzymy tę religię z jej ideologią nirwany, karmy, kwiatem lotosu, historią założyciela Siddharthą, ćwiczeniami jogi, walką mnichów z Tybetu o wolność z Komunistyczną Partią Chin, ale już bardzo rzadko albo w ogóle nie kojarzymy buddyzmu z agresją, prześladowaniami, atakami na mniejszości religijne, dręczeniem, torturami, wysiedleniami. Niestety, to również odsłona, ta mroczniejsza, buddyzmu. Warto o tym pamiętać, najlepiej zainteresować się tym na poważnie, zanim otworzy się ciałem, umysłem i duchem na jego działanie, prowadzące w szybkim tempie do zniewolenia.

Buddyzm religią państwową

W co najmniej czterech państwach buddyzm jako religia państwowa albo nieoficjalnie posiadająca ten status jest istotnym źródłem prześladowań chrześcijan. Za pomocą aparatu państwowego wspomagającego większość, domagając się pełnego prymatu nad wyznawcami innych religii, duchowni buddyjscy pełnią funkcję rządzącej elity. Ponadto w świecie buddyzmu wzrósł w ostatnich latach ekstremizm religijny, którego dopuszczają się nacjonaliści spod sztandaru buddyzmu Therawady. W czołówce są tutaj: Laos, Birma, Sri Lanka oraz Bhutan.

To, co łączy te kraje, to fakt, że buddyzm jest religią uprzywilejowaną wobec innych światopoglądów religijnych, mnisi buddyjscy należą do kasty władzy, szczególnie na terenach wiejskich, państwo wspiera ich poczynania i dominację, szerzy się nacjonalizm buddyjski niemający żadnego związku z tolerancją i pokojem, chrześcijanie są prześladowani – od dyskryminacji na obszarze rodzinnym, społecznym, publicznym, zawodowym, po fizyczne nękanie, pobicia, aresztowania, wysiedlenia, a także mordy.

W Laosie rządzą komuniści, a oficjalną doktryną jest marksizm, zatem motorem napędzającym prześladowania chrześcijan jest tu komunistyczny ucisk. W mniejszym stopniu przemoc wobec wyznawców Chrystusa jest rezultatem wrogich działań ze strony wyznawców buddyzmu, jednak niezależnie od represji komunistycznej chrześcijanie cierpią wskutek zorganizowanej działalności mnichów buddyjskich, szczególnie na obszarach wiejskich.

Buddyzm jest głęboko zakorzeniony i ugruntowany w kraju i w społeczeństwie. Istnieje powszechne przekonanie, że Laos i buddyzm są ze sobą nierozerwalnie złączone, a buddyzm powinien zawsze zajmować w kraju najwyższą pozycję. Każda osoba odbiegająca od głównego nurtu jest ściśle obserwowana. Celem lokalnych przywódców religijnych jest utrzymanie swojego kraju „w czystości”, a celem przywódców politycznych – utrzymanie kontroli.

Współpracują buddyści i komuniści


Cele te są ze sobą zbieżne, bo obie siły chcą kontrolować społeczeństwo i likwidować wszelkie możliwe odchylenia, dlatego komuniści i buddyści współpracują w zwalczaniu wszelkich ruchów oddolnych, czyli chrześcijaństwa, postrzeganego jako zagrożenie imperialne i wrogie tradycji oraz historii państwa.

Większość mieszkańców Myanmaru (Birmy) należy do etnicznej grupy Bama. Przynależność do niej jest tożsama z wyznawaniem buddyzmu. Wszyscy, którzy próbują zmienić swoją przynależność religijną, są postrzegani jako potencjalnie niebezpieczni. Presję na wyznawców Chrystusa wywiera szczególnie nowy ruch buddyjskich ekstremistów, określany mianem „969”, a także rząd, który milcząco popiera ich działania.

Buddyzm przez reżim eksgenerałów jest wykorzystywany jako główne narzędzie do zjednoczenia birmańskiego narodu, który jest silnie podzielony na różne małe grupy etniczne. Pod sztandarem większości, która tworzyłaby jeden naród, jedną religię, jedno państwo, dokonuje się fizycznej eksterminacji katolików i protestantów jako tych gorszych i zbędnych. Skąd my to znamy?

Na chrześcijańskich ludach Karenów, Kaczinów i Czinów birmańscy zbrodniarze w rządowych mundurach, którym prezydent Thein Sein zezwolił na to, dokonują dziś ludobójstwa. Gwałty na kobietach i dzieciach stanowią broń w rozprawie z ruchem oporu walczących o godność i wolność partyzantów.

Buddyjscy talibowie

Na Sri Lance chrześcijanie wszystkich denominacji są poddawani presji ze strony buddystów, którzy rządzą krajem (wyznawcy tej religii jako większość są faworyzowani prawnie i ekonomicznie). Ponadto rosnącemu zainteresowaniu chrześcijaństwem wśród społeczeństwa buddyjskiego sprzeciwiają się mnisi, którzy – szczególnie na prowincji – są elitą władzy.

W ciągu kilku ostatnich miesięcy znacznie wzrosła liczba ataków na mniejszości religijne na Sri Lance. O eskalacji przemocy buddyjskich fundamentalistów już w ubiegłym roku poinformował Radio Watykańskie biskup południowej diecezji Galle Raymond Wickramasinghe. Ekstremiści, nazywani przez prasę „buddyjskimi talibami”, są odpowiedzialni m.in. za napady na chrześcijańskich duchownych czy grabieże kościołów.

W minionym roku odnotowano ok. 50 takich przypadków. Ksiądz biskup Raymond Wickramasinghe obawiał się, że w kilka lat po zakończeniu wojny domowej społeczeństwo sparaliżuje nowa fala przemocy. Nie pomylił się. Trwają ataki nacjonalistów buddyjskich na wspólnoty i Kościoły, zła sytuacja gospodarcza promieniuje na społeczeństwo, które jest coraz bardziej sfrustrowane, radykalne, co prowadzi często do kierowania nienawiści w stronę mniejszości etnicznych i religijnych pod sztandarem buddyzmu.

W Bhutanie, Królestwie Smoka, buddyzm jest religią państwową. Silny nacisk na buddyzm jako duchowe dziedzictwo kraju w znacznym stopniu nie pozwala chrześcijańskiej mniejszości żądać przestrzeni dla wyznawania swojej wiary. Chrześcijanie są pozbawieni możliwości awansu społecznego, posiadania dobrej pracy, zmusza się ich także do wyrzeczenia się wiary, szantażując wydaleniem ze szkoły, uczelni wyższej lub blokowaniem rozwoju edukacyjnego dzieci. Chrześcijanie próbują, o ile sytuacja materialna im na to pozwala, wysłać dzieci za granicę, by mogły się tam kształcić. Rejestracja czy budowanie kościołów jest zabronione, rząd ogranicza również możliwość obchodzenia innych niż buddyjskie świąt i uroczystości.

Na Światowym Indeksie Prześladowań 2014 międzynarodowego dzieła chrześcijańskiego Open Doors wszystkie wspomniane kraje nie znajdują się w ścisłej czołówce, ale, niestety, zostały wpisane na listę hańby, czyli ulokowane wśród państw, które dopuszczają się prześladowań chrześcijan.

Fakt, że w takich krajach buddyjskich, jak Laos (pozycja 21.), Birma (23.), Sri Lanka (29.), Bhutan (31.), los wyznawców Chrystusa jest trudny, powinien uświadomić nam, że skoro nawet w imię religii pokoju, jak określa się dziś buddyzm, dopuszcza się deptania godności ludzkiej, to co dopiero musi się dziać z naszymi siostrami i braćmi w takich krajach, jak: Korea Północna, Somalia, Syria, Irak, Afganistan, Arabia Saudyjska, Malediwy, Pakistan, Iran czy Jemen, które reprezentują top listę dziesięciu najgroźniejszych państw dla wyznawców Chrystusa w XXI wieku?

Dr Tomasz M. Korczyński

Autor jest socjologiem, publicystą, ekspertem ds. zjawiska prześladowań chrześcijan.

za: www.naszdziennik.pl/wp/66708,buddyzm-religia-pokoju.html