Kiedy nastąpi kres tej masakry?

Podczas ostatniego orędzia wielkanocnego Ojciec Święty Franciszek przypomniał nam o niszczących świat wojnach i konfliktach. Modlił się wraz z całym Kościołem o pokój w Syrii, Iraku i na Ukrainie, w Republice Środkowoafrykańskiej, w Nigerii, w Sudanie Południowym czy w Wenezueli. O każdym z tych konfliktów „Nasz Dziennik” właściwie nieprzerwanie informuje opinię publiczną w Polsce.

Wielką raną na tej tragicznej mapie światowych konfliktów jest nadal Syria, w której wojna trwa już ponad trzy lata, codziennie zabierając życie kolejnych ludzi, w tym, co najbardziej bolesne, dzieci. 150 tys. zabitych, 7 mln uchodźców – oto straszliwy bilans tej rzezi, w epoce wielkich słów i światowych organizacji wciąż brakuje pomysłu na jej zakończenie. Żadna ze stron nie wykazuje się jakąkolwiek dobrą wolą w poszukiwaniu porozumienia i pokoju, a cierpią, jak zawsze, niewinni cywile.

Nie można przy tym nie zauważyć, że reżim syryjski próbuje w jakiejś mierze wywiązywać się z politycznej umowy (Syria – USA – Rosja) o zniszczeniu broni chemicznej. Tak przynajmniej informuje nie tyle ministerstwo propagandy al-Asada, ale sam szef Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) Ahmet Uzumcu, który pochwalił w ostatnich dniach władze w Damaszku za skuteczność działań w tej sprawie. OPCW, która wezwała Damaszek do przyspieszenia wywozu broni masowego rażenia, poinformowała, że z portu w Latakii, gdzie gromadzono broń, wywieziono już 65,1 proc. całej syryjskiej broni chemicznej, w tym 57,4 proc. najbardziej niebezpiecznych substancji chemicznych.
Ofiary wojny

Nie idealizuję oczywiście reżimu al-Asada, bo to władza represji i wielkich zbrodni. 25 kwietnia br. lotnictwo rządowe ostrzelało targ w Atareb, w miasteczku położonym w pobliżu Aleppo na północy Syrii, zabijając co najmniej 30 osób. Samoloty zrzuciły bomby beczkowe. Zginęło dziewięć osób. Niestety, druga strona konfliktu, reprezentowana przez Wolną Armię Syrii (WAS), także dokonuje straszliwych zbrodni. Skłóceni liderzy, hordy tysięcy najemników przybyłych spoza Syrii, zajmują się głównie niszczeniem kraju, jego dziedzictwa kulturowego i eksterminacją bezbronnych ludzi. Islamscy rebelianci nie liczą się z nikim. Mordują cywilów, w tym dzieci. 15 kwietnia na katolicką szkołę ormiańską w stolicy Syrii, Damaszku, spadł o poranku pocisk, który zabił jedno dziecko, a ranił 61 osób. Atak nie był przypadkowy, ponieważ szkoła jest położona w historycznej części miasta, w dzielnicy Bab Tuma, gdzie znajduje się wiele chrześcijańskich kościołów i szkół. Siostra zakonna Raghida Al Khuri, była dyrektor katolickiej szkoły w Damaszku, opowiedziała w Radiu Watykańskim o straszliwym bestialstwie islamistów. Chrześcijanie w okupowanych przez islamistów miastach i wioskach mają do wyboru albo wyznać, że Allah jest Bogiem, a Mahomet Jego prorokiem, albo zginąć, jeżeli nie mogą się wykupić. W ten sposób każdego dnia przybywa męczenników, ponieważ chrześcijanie nie wypierają się swojej wiary. Brakuje im środków do życia, a co dopiero mówić o wysokich okupach, aby przekazać pieniądze. Dodatkowym problemem jest to, że islamiści dopuszczają się bestialskich mordów. W słynnym chrześcijańskim miasteczku Maalula dżihadyści ukrzyżowali dwóch młodych chrześcijan, ponieważ nie chcieli złożyć wyznania szahady (wyznanie wiary muzułmańskiej). Jeden z męczenników został ukrzyżowany na oczach własnego ojca, którego potem także zabito. W dzielnicy Abra, na przedmieściach Damaszku, islamiści, którzy wkroczyli do miasta, zabijali mężczyzn, kobiety i dzieci, a potem grali ich głowami jak w piłkę. – Ciężarnym kobietom wyrywano z łona dzieci i wieszano na drzewach za pępowinę – powiedziała siostra al Khuri. Tych bestialstw jest więcej, o czym nie chcę pisać, bo to trudny temat. Powiem tylko, że jeden z moich przyjaciół z tego regionu powiedział mi, że nie wie, z którego piekła wyszły te hordy.
Świadek Prawdy

Rankiem 7 kwietnia dwóch uzbrojonych mężczyzn wyprowadziło 75-letniego holenderskiego jezuitę o. Francisa van der Lugta z klasztoru znajdującego się w starej części miasta Homs. Przedtem został przez nich pobity. Na zewnątrz budynku zabito go dwoma strzałami w głowę. Ksiądz Francis był znakiem nadziei dla chrześcijan i muzułmanów, którzy cierpieli traumę z powodu wojny. Pozostał z nimi do końca. Oczekiwał, że oblężenie Homs zakończy się w ciągu kilku nadchodzących tygodni.

Jan Stuyt, również jezuita z Holandii, tuż przed męczeńską śmiercią przyjaciela rozmawiał z nim przez telefon. Jego głos, jak opowiadał jezuita międzynarodowemu dziełu chrześcijańskiemu Open Doors, „brzmiał bardzo pewnie, oczekiwał nadchodzącego wyzwolenia Homs. Dlatego chciał przedłużyć swoje zezwolenie na pobyt”. Już wiele lat temu o. Francis postanowił wstawiać się za najsłabszymi i najbardziej zagrożonymi ludźmi w Syrii. Mieszkańcy Homs nazywają go „Abuna (tata) Francis”, ponieważ jak ojciec opiekował się osobami starszymi, niedołężnymi i niepełnosprawnymi, nawet w czasie nieustających walk na terenie kraju. „Nie widzę w potrzebujących chrześcijan czy muzułmanów, ale widzę w nich istoty ludzkie”, mawiał. Ksiądz Francis zaopatrywał cywilów w jedzenie, pomoc medyczną oraz miłość, nie patrząc na wiarę, religię czy denominację, służył.

Chociaż w lutym zezwolono mu oraz setkom innych Syryjczyków na opuszczenie oblężonego miasta, ks. Francis trwał na swoim odcinku. Mówił wtedy: „Nie chcę opuścić 28 chrześcijan pozostających jeszcze w tym mieście. Chcę służyć mieszkańcom Syrii i temu krajowi. Kocham ten kraj”. Warto zaznaczyć, że przed wojną w Homs żyło około 60 tys. chrześcijan. Islamiści wygnali wszystkich, a muzułmanie zajęli ich domy. Dziś wyznawcy Chrystusa nie mają do czego wracać.
Sprawa uchodźców

Jak informował ostatnio „Nasz Dziennik”, w Turcji przebywa już prawie milion uchodźców z Syrii. Władze w Ankarze zapewniły, że Turcja nie zamknie granic przed Syryjczykami uciekającymi z pogrążonego w wojnie domowej kraju. – Liczba naszych syryjskich braci, którzy dotarli do Turcji, osiągnęła prawie milion – powiedział szef tureckiego rządu Recep Tayyip Erdoğan na cotygodniowym spotkaniu w parlamencie z członkami swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Nie dajmy się jednak zwieść „polityce otwartych drzwi”, którą prowadzi islamska Turcja. To propaganda. Ten islamski fundamentalista miał oczywiście na myśli braci muzułmanów. Granica otwarta jest, po pierwsze, dla sunnitów, po drugie, reżim turecki demonstruje dobroć przeciwko „straszliwemu reżimowi” w Damaszku, po trzecie, główni poszkodowani, chrześcijanie, nie uciekają do Turcji, bo nie są samobójcami, to kraj prześladowań wyznawców Chrystusa, nie oddadzą się pod dyktat reżimu wspierającego islamskich terrorystów i bandytów, którzy atakują przede wszystkim szyitów i chrześcijan na terytorium Syrii. Chrześcijanie jako ofiary wojny wolą się skryć w okolicach pozostających pod kontrolą armii al-Asada niż szukać schronienia u wspaniałomyślnego Erdoğana, który mając kłopoty z demonstrantami i opozycją wewnątrz Turcji, gra tragedią milionów ludzi, aby poprawić swoje public relations.

Dr Tomasz M. Korczyński

Autor jest socjologiem, publicystą, ekspertem ds. zjawiska prześladowań chrześcijan.

za:www.naszdziennik.pl/wp/75868,kiedy-nastapi-kres-tej-masakry.html