Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Lewacki lament z terenu. Upadek „kultury radosnej konsumpcji”

„Lewica opuściła polską prowincję” – to tytuł wpisu blogera podpisanego jako „mathias_faber”, który 22 kwietnia 2014 r. promowano na stronie głównej portalu Tokfm.pl. Warto się nad tym wpisem pochylić - pisze Andrzej Zybertowicz w „Gazecie Polskiej”.

Najpierw przytoczę obszerne fragmenty tekstu, potem je skomentuję. Czytamy (interpunkcja oryginału):

„Przed świętami Wielkiej Nocy miałem okazję na dłużej odwiedzić tereny Polski wschodniej. Kilka miast i zupełnie małe miejscowości. A jako że mam tam rodzinę i znajomych, oprócz fasady, mogłem dowiedzieć się, co dzieje się na co dzień i niewidoczne jest dla przejeżdżającego turysty.

W małych miasteczkach życie obywatelskie kwitnie głównie w organizacjach przyparafialnych. OSP czy zespół ludowy to też ostoja konserwatyzmu. O szkole już nie mówiąc. Kiedy parafię wizytuje biskup w szkole na tydzień przed panuje takie poruszenie jakby sam prezydent miał zawitać. Spotkania z wszystkimi pracownikami Urzędu Gminy i wszystkich podległych instytucji. Dzieci przygotowują teatrzyki, nauczyciele jak jeden mąż robią składki i pieką ciasta. Czegoś takiego jeszcze kilka lat temu nie było.

To samo dzieje się w większych miastach. Na nieszczęście wszedłem też na stronę swojej szkoły. W galerii zdjęć mogłem oglądać procesje z wielkim krzyżem, obchody dnia żołnierzy wyklętych, obchody 13 grudnia, kiedy to przebrani za ZOMO uczniowie odgrywają sceny pałowania opozycji. Niczego takiego nie pamiętam z lat 90. (…)

Co liberałowie i lewica mają do zaoferowania prowincji? Raz na jakiś czas tuskobus czy palikotobus? Nikt tam nie słyszał o żadnym klubie Krytyki Politycznej czy czymś w tym rodzaju.

Lewica i liberałowie opuścili prowincję oddając ją w ręce konserwatystów. Krytyka Polityczna może i wydała dziesiątki ciekawych książek, ale to Zybertowicz, który wydał dwie (publicystyczne), zagląda tu często i »utwardza« swój przekaz.

Jeżeli nie wierzycie, to porównajcie aktywność klubów Gazety Polskiej i klubów KP, której twórcy wolą zagraniczne stypendia niż spotkania w prowincjonalnych miastach. Widział tam kto młodzieżówkę SLD? Poczytajcie sobie lokalne media: posłowie od lewa do prawa przy każdej uroczystości ścigają się w cytowaniu papieża-polaka. Jak w spożywczaku w weekend rzucą dwa egzemplarze Wyborczej, to jeszcze dobrze. Króluje Nasz Dziennik, Do Rzeczy, WSieci. (…)

Już jedenastego listopada będę z gorzkim śmiechem patrzyć na publicystów dumających w telewizji skąd się wzięła ta »brunatna fala« na ulicach Warszawy. Od razu mówię: to będzie zjazd aktywnych i sfrustrowanych, których gniew z powodzeniem zagospodarowała prawica”.

Sukces?

Wygląda zatem na to, że obóz patriotyczny, że media drugiego obiegu odniosły sukces. Że nasza mozolna praca – wbrew usiłowaniom mediów głównego nurtu – przynosi owoce. Bo przecież nie tylko niżej podpisany zagląda na polską prowincję. To samo od dawna czynią prof. Zdzisław Krasnodębski, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, red. Joanna Lichocka i sporo innych osób. Dlaczego jeździmy? Jednym – nie najmniej ważnym z powodów – jest to, że nas zapraszają. Że nie są bierną masą, że zorganizowali się w kluby „Gazety Polskiej”. Że chcą słuchać naszych diagnoz i rozmawiać o swoim kraju.

A dlaczego tak się dzieje? Bo sprzeciw wobec patologii systemu III RP, którego wynaturzenia przez rządy PO–PSL zostały doprowadzone do poziomu normy, swe źródła znajduje w głęboko religijnie zakorzenionym, ludowym kodzie polskości.

A lewica?

W małych miasteczkach, w salkach parafialnych spotykać się z ludźmi niemodnie ubranymi? Wsłuchać się w opowieści środowisk, dla których kod tradycyjnych wartości to naturalna forma komunikacji? Nocować u kogoś kątem lub w skromnym hoteliku? Jeść po wykładzie kolację w skromnych restauracjach lub mieszkaniach? Niedoczekanie.

Nie od dziś wiadomo, iż współczesna lewica jest bardziej obyczajowa niż socjalna. Bardziej chce wyzwalać z tradycyjnych ról rodzinnych i płciowych, z koszul zapiętych na wszystkie guziki, niż spod wpływu wielkiego kapitału. A dlaczego jest bardziej obyczajowa niż socjalna? Bo nie-obyczajność jest bardziej „sexy” od kwestii socjalnych. Propagowanie wyzwolenia obyczajowego (płeć zmień co najmniej raz w życiu!) jest bardziej atrakcyjne i dla lewicowych aktywistów, i dla „konsumentów” ofert owej lewicy.

Nie starcza zdrowia na klasyczne hasła lewicowe: wolności, równości i sprawiedliwości społecznej.

„Lewicowa” schizofrenia


Najpierw środowisko „mathiasa fabera” lansuje hiperindywidualizm, powtarzając: nikt, państwo, Kościół, rodzice, szkoła, nikt nie będzie mi mówić, jak mam żyć; nikt nie będzie mi zaglądał do łóżka i brzucha. Egoizm, hedonizm, don’t worry, be happy. „Kulturę radosnej konsumpcji” – by użyć określenia, którym posłużył się Jacek Żakowski, wyszyto na sztandarach post-politycznego (rzekomo) świata. Uczyniwszy to wszystko, lamentują, że twórcy klubów Krytyki Politycznej „wolą zagraniczne stypendia niż spotkania w prowincjonalnych miastach”.

Wkładacie ludziom do głów gnój, a potem się dziwicie, że w głowach mają gnój? Przecież tzw. lewica chce się załapać do „lepszego” świata, a nie podjąć trud wydźwignięcia świata zaniedbanego. Ten trud każdego dnia podejmują tak przez was pogardzani kapłani.

Niezdolni do długiego marszu


Bloger pokazuje faktyczny kryzys Krytyki Politycznej, a może środowisk lewackich w ogóle. Przez lata nie wypracowali skutecznego narzędzia społecznego oddziaływania, które opierałoby się nie na kasie, lecz po prostu na ludziach; na oddolnie i pracowicie gromadzonych zasobach wspólnotowości. Nie jest sztuką propagować idee, gdy ma się gdzie (darmowe sale, przychylne instytucje akademickie i artystyczne) i gdy jeszcze za to płacą (rozmaite granty i dotacje na działalność).

Więźniowie stereotypów

Jak na tak światłe, uważające się za intelektualnie wyrafinowane środowisko cytowany bloger wpada w nader wyświechtane stereotypy. Sięga po sprawdzone (jedyne działające?) narzędzie straszenia: prawicą, konserwatyzmem, katolicyzmem, faszyzmem, ba, Zybertowiczem, który swój przekaz „utwardza”. Ale te stereotypy to jedynie dowód bezradności i pogubienia.

Czyż, paradoksalnie, środowisko lewackie, mimo wykształcenia, obycia w świecie, lepszego, jak sądzi, stylu, a przede wszystkim światlejszego spojrzenia na rzeczywistość – tym wszystkim się chwalą – nie widzi świata o wiele bardziej na czarno-biało niż prawica?

Lewacki dyskurs zasadza się nie tylko na podziale my–oni. Panuje w nim wyższościowy schemat lepsi–gorsi. Gorsi to oczywiście ci zacofani z prowincji – motłoch, którym, jak się okazało, z powodzeniem zarządza prawica.

Ale owa światła lewica nie widzi na prowincji partnerów do debaty, gardzi ludem prostym, słabiej wykształconym. Zacytujmy ponownie: „Kiedy parafię wizytuje biskup w szkole na tydzień przed panuje takie poruszenie jakby sam prezydent miał zawitać”. Ta aspirująca do nauczycielskiej roli lewica nie ma chyba pojęcia, że w osobie biskupa można widzieć następcę apostołów Chrystusa.

Polacy z prowincji są sfrustrowani, ale nie szukają ujścia dla swego gniewu w rozróbach ulicznych. Może nie zawsze dostatecznie sprawnie, może czasem naiwnie, a nawet w kiczowatej formie, lecz ten gniew zamieniają w podtrzymywanie polskiej tożsamości, pielęgnowanie tradycji, uczenie młodych ludzi historii i szacunku dla niej.

Po rozróby chętniej sięgają znudzeni, wyzbyci zahamowań i ograniczeń lewacy.

Andrzej Zybertowicz

za:niezalezna.pl/54841-lewacki-lament-z-terenu-upadek-kultury-radosnej-konsumpcji

Copyright © 2017. All Rights Reserved.