Gazowe zaplecze Polski

Szczelinowanie przy wydobyciu gazu łupkowego nie zagraża zasobom wody? Tak twierdzą Amerykanie


Szczelinowania hydrauliczne w procesie wydobycia gazu z łupków nie pochłaniają więcej wody, niż inne procesy – przekonują przedstawiciele władz stanu Pensylwania. Podkreślają, że dzięki regulacjom coraz powszechniejsze jest wielokrotne użycie tej samej wody.



Leżąca na północnym wschodzie USA Pensylwania jest od kilku lat areną niezwykle intensywnego wydobycia gazu z łupków Marcellus Shale. Ta leżąca w czterech stanach formacja jest uważana za największy basen gazu niekonwencjonalnego w całych Stanach Zjednoczonych. Produkcja surowca z Marcellus Shale szybko rośnie, ale i tak ocenia się, że zawiera ona jeszcze 2,5 bln m sześc. gazu. W samej Pensylwanii liczba odwiertów i szczelinowań to prawie 7 tys. 900.

Szczelinowanie, czyli wtłoczenie pod wysokim ciśnieniem wody do odwiertu w celu pokruszenia łupków w pokładzie i uwolnienia gazu ma na świecie licznych przeciwników. Wskazują oni m.in. na niewiadome efekty stosowania tej technologii, możliwość pojawienia się skażeń itp., oraz na fakt, że szczelinowanie wymaga bardzo dużych ilości wody, w którą wiele regionów nie jest zasobnych.

Pojedyncze szczelinowanie wymaga ok. 5 mln galonów (ok. 17 mln litrów) wody i w powszechnym odbiorze to bardzo dużo, jednak w porównaniu z innymi procesami, niekoniecznie przemysłowymi, wcale nie jest do duża ilość – powiedział Scott R. Perry, wiceszef departamentu ochrony środowiska stanu Pensylwania.

– Jedna instalacja do mokrego odsiarczania spalin z elektrowni węglowej potrzebuje takiej ilości wody każdego dnia, a w typowej siłowni jest ich więcej. Elektrownia jądrowa potrzebuje do chłodzenia dziennie osiem razy więcej wody – wskazał Perry. Podkreślił, że służby ochrony środowiska badają efekty poboru wody do szczelinowania w różnych rejonach Pensylwanii i okazało się, że pochłania ono mniej wody niż np. podlewanie pól golfowych czy sztuczne naśnieżanie stoków narciarskich.

Perry wskazał, że samo gromadzenie wody do szczelinowania nie jest wielkim problemem, ale zaczyna nim być, jeśli np. operator pobiera ją wody z małego potoku. – Opracowaliśmy specjalne regulacje, żeby być pewnym, że nie będzie miało negatywnego wpływu dla takiego strumyka. Są odpowiednie ograniczenia poboru w czasie, wodę można pobierać tylko wtedy, jeśli przepływ w cieku jest powyżej ustalonego przez nas – wyjaśnił.

Wiercenia w Pensylwanii koncentrują się w dwóch rejonach stanu: centralno-północno-wschodnim oraz na południowym zachodzie. Obszary te mają odmiennych charakter, pierwszy to teren typowo rolniczy, drugi to Pittsburgh i okolice, gdzie zaludnienie jest wyższe, a oprócz rolnictwa od XIX w. prowadzone tak jest wydobycie węgla kamiennego. – Węgiel to dodatkowe wyzwanie dla nas, musimy koordynować plany wydobycia tych dwóch surowców – podkreślił Perry.

Kopalnie węgla, zarówno używane jak i zamknięte borykają się z zalewającą wyrobiska wodą. Najnowszy pomysł służb ochrony środowiska stanu to użycie tej wody do szczelinowania.

Okazało się, że do szczelinowania można użyć niskiej jakości wody kopalnianej, wcześniej ją oczyszczając i odkwaszając – powiedział dyrektor w stanowym departamencie ochrony środowiska Kurt Klapkowski. Władze stanowe opracowały już projekt postępowania w takim przypadku i – jak zaznaczył Klapkowski – będą zachęcać firmy wydobywcze do jego stosowania.

Podkreślił, że proceder taki ma jednoznacznie pozytywny wpływ na środowisko. Wody te to potencjalne źródło zanieczyszczenia środowiska i jeżeli pobierają je operatorzy, ryzyko to spada – wskazał.

Po szczelinowaniu część wody wraca na powierzchnię i – jak podkreślił – Klapkowski, jeśli operator chce ją po prostu wylać, to musi ją oczyścić do standardu wody pitnej. W sumie więc usuwamy źródło potencjalnego zanieczyszczenia, jakim są wody kopalniane – ocenił Klapkowski.

Zauważył też, że regulacje w Pensylwanii zakazują wlewania zużytej wody do starych odwiertów, co jest powszechne np. w sąsiednim Ohio. Natomiast w Pensylwanii w efekcie nakazu oczyszczania i zakazu wlewania do starych odwiertów operatorom zaczęło się opłacać wielokrotnie używać tej samej wody do szczelinowań na jednym tzw. padzie.

Dziś typowy pad zajmuje 2 hektary, a można wywiercić z niego nawet 20 otworów, które są potem szczelinowane – zauważył z kolei Perry. W jego ocenie, w ostatnich latach zarówno regulacje jak i technologie wydobycia gazu z łupków zostały znacząco udoskonalone dzięki masowym wierceniom. – Tylko w działaniu można potwierdzić teorie i opracowywać innowacje – powiedział. W ocenie wicesekretarza, w Pensylwanii mogą jeszcze powstać "dziesiątki" tysięcy odwiertów.

– Rozwiązania, minimalizujące wpływ na środowisko, a nawet pozwalające go uniknąć są już gotowe, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je zastosować w Polsce – dodał Perry.

http://telewizjarepublika.pl/szczelinowanie-przy-wydobyciu-gazu-lupkowego-nie-zagraza-zasobom-wody-tak-twierdza-amerykanie,7522.html#.U4oJy_l_t5A

***

Gazowe zaplecze Polski



W ostatnich miesiącach Tusk przekonywał Polaków, że nie zabraknie gazu, bo magazyny są pełne, a port LNG (gaz sprężony do fazy ciekłej w celu przewożenia go specjalnymi tankowcami) będzie gotowy najpóźniej w grudniu. Gaz z łupków miał według niego być wydobywany rok temu. Jak wygląda realizacja zapowiedzi?

Gaz w łupkach


Uregulowanie wydobycia gazu w łupkach w Polsce to kompletna kompromitacja. Mające regulować te kwestie projekty ustaw, które ostatnio wpłynęły do Sejmu, liczą prawie 1100 stron (wraz z uwagami etc.), tymczasem projekt zapisów regulujących sprawy wydobycia i poszukiwania wszystkich surowców w wersji z 2007 roku liczył ok. 10 linijek (reszta znajdowała się w drobnych aktach wykonawczych).

Jeśli proponowane przez rząd zapisy będą przyjęte w tym kształcie, to spowodują rabunkową eksploatację i poważne problemy.

Ale na razie inwestorzy wstrzymują się z poszukiwaniami ze względu na duże ryzyko, a to czynnik istotny. W USA każe ono wartość inwestycji mnożyć razy trzy i jest to głównie ryzyko geologiczne. Oznacza to, że gorsze złoża w USA mają większą wartość niż lepsze w Polsce, bo u nas rząd PO – PSL wywindował ryzyko na wartość dwucyfrową. Do tego dochodzi ryzyko nadregulacji UE blokującej poszukiwania – w tym przypadku Tusk też wykazał totalną bierność. Na konferencji w Parlamencie Europejskim wyprzedzającej pojawienie się projektu dyrektywy blokującej poszukiwania gazu i ropy w łupkach nie było nikogo z rządu i ani jednego europosła z Polski – byłem tam sam, bez najmniejszego wsparcia ze strony Sejmu. Ostatecznie projekt dyrektywy antyłupkowej, który pojawił się w końcu września ubiegłego roku, czasowo zablokował David Cameron, premier Wielkiej Brytanii. W tej chwili Brytyjczycy już nas wyprzedzają w kwestii poszukiwania gazu w łupkach. Mają organ państwa, jaki chciałem utworzyć, będąc w rządzie PiS (w 2007 r. był gotowy projekt ustawy powołujący Polską Służbę Geologiczną). Anglicy byli wówczas 6 lat za nami, a dziś są przed nami, robią pierwsze wiercenia ze szczelinowaniem. Bardzo prawdopodobne jest też, że kiedy Brytyjczycy rozpoznają złoża, to zgodzą się, żeby dyrektywa weszła w życie, bowiem niewiążące dziś zalecenia Komisji Europejskiej z 24 stycznia 2014 r., które zastąpiły dyrektywę, mają klauzulę rewizji, która uprawnia KE do sprawdzania państw członkowskich w zakresie wdrażania postanowień wyżej wymienionych zaleceń do swoich systemów prawnych. Po 18 miesiącach obowiązywania wspomniana dyrektywa będzie przedmiotem prac nowo wybranego Parlamentu Europejskiego.

LNG z USA

Na przełomie kwietnia i maja odbyło się ważne spotkanie w Radzie Atlantyckiej w Waszyngtonie. Szkoda, że znowu byłem tam sam – nikogo z Polski – podobno miała być wiceminister spraw zagranicznych – ale jej nie było. Z dyskusji wynikało, że przez kilka najbliższych lat gaz LNG z USA do nas nie przypłynie. Po pierwsze dlatego, że Stany Zjednoczone nie podjęły jeszcze decyzji o zgodzie na eksport, a nawet jeśli by ją podjęto, to najpewniej gaz popłynie do Azji, ponieważ tam ten surowiec jest droższy. Po drugie, Stany Zjednoczone nie są infrastrukturalnie gotowe do tego, aby gaz wysyłać. Wszystko to wynikało z wypowiedzi trzech kongresmanów i ekspertów.

Zresztą, gdyby dziś wypłynął do nas statek z LNG, to nie ma po co płynąć, bo mamy 2-letnie opóźnienia, jeśli chodzi o budowę gazoportu. Na terenie Europy Środkowej i Wschodniej nie ma żadnego gazoportu. Pierwszy statek będzie mógł oddać gaz zapewne wiosną w przyszłym roku. Co prawda w tej chwili budowany jest także gazoport na Litwie, ale nie ma połączeń rurociągami. Wszystkie 23 działające gazoporty znajdują się na terenie zachodniej części Unii Europejskiej, a kilkanaście jest tam jeszcze w budowie. Co ważne, nie ma odpowiednich połączeń z Europy Zachodniej do Europy Środkowej i Wschodniej.

Obecnie Polska ma możliwość przesyłu rzędu 2 mld m sześc. z Zachodu, który jest już częściowo wykorzystywany do przesyłu gazu z Niemiec na Dolny Śląsk i oczywiście to jest głównie gaz rosyjski z Nordstreamu. Zresztą Rosjanie przejęli część rurociągów i magazynów w Niemczech.

Magazyny gazu

Tusk opowiadał ze trzy miesiące temu, że Polska ma bardzo dużą pojemność magazynową, a magazyny są pełne. To bezczeln2014-06-04 23:29:50e bzdury: Polska ma bardzo trudną sytuację – trudniejszą niż którykolwiek naród UE. Dlaczego? Proszę spojrzeć na załączony wykres, na którym widać, że Polska ma w dyspozycji najmniejszą pojemność magazynową per capita (także w stosunku do własnego zużycia). Jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie, w lepszej sytuacji są nawet Serbowie, ale oni i tak mają specjalne relacje z Rosją, która nie zakręci im kurka z gazem. Nasze relacje z Rosją bezpieczeństwa gazowego nam nie gwarantują. W każdej chwili kurek z gazem może zostać zakręcony.

Kluczowe będzie kilka następnych miesięcy napełniania naszych magazynów, ale i tak będziemy niemal bezbronni. Co prawda Łotwa ma przeogromne możliwości magazynowe, ale nie mamy połączeń gazociągowych umożliwiających przesył. Co zrobił Tusk przez ostatnie 7 lat? Jeśli mamy zawierzać deklaratywnej unii energetycznej, o której bębni, to niech taka wiara grzeje rząd. Polacy muszą się sami przygotować do zimy.

Prof. Mariusz-Orion Jędrysek

Autor jest posłem PiS. W latach 2005-2007 był wiceministrem środowiska i głównym geologiem kraju – inicjatorem poszukiwań gazu i ropy naftowej w łupkach w Polsce (i Europie). Jest także kierownikiem Zakładu Geologii Stosowanej i Geochemii na Uniwersytecie Wrocławskim.

za:www.naszdziennik.pl/wp/79125,gazowe-zaplecze-polski.html