Ksiądz Kryża: Kościół na Wschodzie nie jest już „ciałem obcym”

Pomoc katolikom na Wschodzie nie jest wystarczająca, ponieważ potrzeby rosną wraz z rozwojem tamtejszego Kościoła , a sytuacja społeczno-gospodarcza wiemy, jak wygląda – mówi ks. Leszek Kryża SChr, przewodniczący Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie Konferencji Episkopatu Polski, w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.

Jak obecnie wygląda sytuacja Polaków w Donbasie? Czy opuszczą teren wojny i przyjadą wreszcie do Polski?

Mieszkańcy Donbasu polskiego pochodzenia zdecydowali się na przyjazd do Polski i to nie na jakiś czas, ale na stałe. To jest bardzo ważna i niewątpliwie trudna dla nich decyzja, bo trzeba zostawić wszystko, czym dotychczas się żyło – domy, pracę, przyjaciół czy nawet dalszą rodzinę. Skoro już taką decyzję podjęli, mamy wielką nadzieję, że do Polski przyjadą i tutaj zaczną nowe życie. Ważne jest też, żeby wiedzieli, jakie warunki na nich czekają, co Polska może im zaproponować. Wtedy decyzja jest bardziej świadoma i łatwiej pokonać trudności, które niewątpliwie z przesiedleniem się wiążą. Musimy też pamiętać, że nie wszyscy zdecydowali się wyjechać i to z różnych powodów; o nich też należy pamiętać i pomóc, choćby doraźnie, przetrwać zimę. Jestem w stałym kontakcie z moim współbratem chrystusowcem, proboszczem parafii rzymsko-katolickiej w Doniecku, z ks. Mikołajem Pileckim, i poprzez niego staramy się pomagać tym, którzy potrzebują pieniędzy na lekarstwa, wyżywienie czy opłaty. Do tej pomocy w ramach wspólnej akcji „Pomóż rodakom przetrwać zimę” włączyli się również Polacy żyjący na emigracji. Jest to wyraz narodowej solidarności, której sami kiedyś doświadczyliśmy i doświadczamy.

Czy nasza pomoc polskim katolikom na Białorusi, Litwie, Ukrainie, Łotwie czy w Rosji jest wystarczająca? Z jakimi borykają się problemami?

Problemy, z jakimi borykają się katolicy za wschodnią granicą, są zróżnicowane w zależności od kraju. Są to problemy z pobytem czy pozwoleniem na pracę dla osób duchownych z Polski, zdarzają się jeszcze kłopoty z odzyskaniem obiektów sakralnych, które należały do Kościoła katolickiego, a zostały zabrane przez komunistów. Często te obiekty są już zdewastowane i ich odbudowa wymaga ogromnego nakładu. Ciągle jeszcze tamtejszy Kościół potrzebuje wsparcia materialnego. Ta pomoc finansowa jest wykorzystywana na wiele sposobów – od prac remontowo-budowlanych po działalność formacyjną i charytatywną. Można powiedzieć, że obok głoszenia ewangelii, co jest podstawową misją Kościoła, znakiem rozpoznawczym Kościoła katolickiego jest szeroko rozumiana działalność charytatywna. Księża, siostry zakonne i bracia prowadzą domy samotnej matki, domy dziecka, domy opieki dla starszych, hospicja, angażują się w dokarmianie i opiekę nad bezdomnymi czy nawet inicjują powstanie „okna życia”, co jest dosyć rewolucyjne na tamtym terenie. Pomoc katolikom na Wschodzie nie jest wystarczająca, ponieważ potrzeby rosną wraz z rozwojem tamtejszego Kościoła, a sytuacja społeczno-gospodarcza raczej tam się pogarsza, a nie poprawia. Jednak wierni stanowiący tamtejszy Kościół, wraz ze swoimi duszpasterzami, są ogromnie wdzięczni wszystkim, którzy im pomagają. To jest cały szereg fundacji i stowarzyszeń z Polski i zagranicy, a do tego pomoc poszczególnych parafii czy osób indywidualnych. Mając świadomość, że bez tej pomocy odrodzenie się Kościoła katolickiego na tamtym terenie byłoby prawie niemożliwe, biskupi ustanowili II niedzielę Adwentu dniem wdzięczności i modlitwy za tych, którzy pomagają. Jest to niedziela, podczas której również nasz zespół przeprowadza zbiórkę we wszystkich parafiach w Polsce i na placówkach polonijnych.

Kościół katolicki w Polsce po 1989 r. mocno zaangażował się w pomoc katolikom na Wschodzie. Jak ksiądz podsumowałby to dzieło po 25 latach?

W tej niezwykłej historii odradzania się Kościoła katolickiego za wschodnią granicą od 25 lat uczestniczy Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Konferencji Episkopatu Polski, powołany w 1989 r. z inicjatywy ówczesnego prymasa Polski kard. Józefa Glempa jako odpowiedź na znaki czasu i wyraz chrześcijańskiej solidarności. Jak mówią tamtejsi hierarchowie, największą pomocą, jaką dał im Kościół z Polski, są kapłani, siostry zakonne, bracia i misjonarze świeccy. Jak tylko pojawiła się taka możliwość, ponad tysięczna „armia” ochotników ruszyła za wschodnią granicę. Początki były bardzo trudne – niepewność, brak warunków do życia, zrujnowane świątynie itd. Ale ile wtedy było w tych ludziach entuzjazmu! Ile zapału i zaufania do Pana Boga, że to ma sens i że ten trud przyniesie owoce! Od pierestrojki zmieniła się sytuacja Kościoła na Wschodzie. Wystarczy wspomnieć takie fakty, jak utworzenie nowych diecezji i nominacje nowych księży biskupów, otwarcie seminariów duchownych i uczelni katolickich. W tym czasie wybudowano wiele nowych kościołów, wyremontowano zniszczone świątynie, a gorliwa praca kapłanów, sióstr i braci zakonnych zaczęła wydawać pozytywne owoce w postaci powołań rodzimych. Rozwija się formacja chrześcijańska poprzez działalność ruchów kościelnych i wspólnot wiernych świeckich, organizowane są rekolekcje i dni skupienia. Dodać należy jeszcze coraz bogatszą ofertę wydawniczą tamtejszego Kościoła. Książki i czasopisma wydawane w miejscowych językach informują i formują w duchu chrześcijańskim. Każdego roku do Zespołu napływa kilkaset próśb z różnych parafii i ośrodków na Wschodzie – na miarę naszych możliwości staramy się przekazać pomoc wszystkim. Ponadto staramy się też reagować na różne bieżące potrzeby i sytuacje, jak choćby kijowski majdan czy kwestia Polaków w Donbasie. Ciekawą inicjatywą jest też akcja, którą na Ukrainie nazwano „Polska gościnność”. Polega ona na zapraszaniu do Polski przez polskie rodziny rodzin z rejonu wojny na Ukrainie. Kiedy inicjowaliśmy tę akcję, a było to w lipcu, chodziło o to, żeby szczególnie matki z dziećmi na jakiś czas odpoczęły od wojennej traumy. Mieliśmy nadzieję, że potem będą mogły wrócić do siebie, bo wojna wkrótce się skończy. Wiele polskich rodzin zdecydowało się udzielić takiej gościny, niektórzy są tutaj do dziś, bo wojna ciągle trwa. To spojrzenie na minione 25 lat napełnia radością i wdzięcznością Bogu i ludziom, tym, którzy tam oddali swoje talenty i siły i tym, którzy chcą i potrafią się dzielić.

Czy według księdza katolicyzm na Wschodzie jest silny? Na nim głównie opiera się tam polskość?

„Siła” katolicyzmu na Wschodzie jest zróżnicowana, a powodem są geopolityczne zawirowania, jakie przyniosła historia. Inaczej wygląda katolicyzm choćby na Grodzieńszczyźnie, a inaczej w Rosji czy Azji Środkowej. W tym pierwszym miejscu dominuje, a w tych drugich stanowi niewielki procent. Wspólne dla wszystkich krajów jest to, że Kościół katolicki ma tam już swoje miejsce, nie jest „ciałem obcym”. Ta pozycja może być mocniejsza czy słabsza w zależności od polityki wyznaniowej danego państwa, ale jest już stała. Niewątpliwie sporą część wiernych stanowią ludzie polskiego pochodzenia i dzięki Kościołowi często nie tylko odnaleźli swoją tożsamość, ale mogą ją też rozwijać. Zdarza się jeszcze proste zestawienie: katolik = Polak, a Kościół katolicki bywa nazywany polskim, ale coraz częściej wiernymi Kościoła są ludzie różnych nacji i to jest katolickość, czyli powszechność Kościoła.

Jak możemy włączyć się w pomoc katolikom, aby była ona skuteczna? Czego najbardziej im potrzeba od nas i ze strony polskich władz?

Odpowiedź na to pytanie może być bardzo krótka – pamiętajmy o naszych siostrach i braciach, którym przyszło żyć w trudniejszych niż nasze okolicznościach i to nie z własnego wyboru. Pamiętajmy o nich w modlitwie i w miarę możliwości wspierajmy materialnie. Chcę na koniec podzielić się pewnym trudnym stwierdzeniem, wypowiedzianym przez Polaków żyjących za wschodnią granicą: kiedy jesteśmy tam, to mówią na nas „Polak”, a kiedy przyjedziemy do Polski, mówią „Ruski”. Wielu za wiarę i polskość oddało życie, cierpiało na zesłaniu. Pamiętajmy o tym.

za:niezalezna.pl/62904-ksiadz-kryza-kosciol-na-wschodzie-nie-jest-juz-cialem-obcym