Szlak na Giewont został zamknięty. Jednak turyści cały czas tam wchodzą, nawet kiedy zbiera się burza – wykorzystali to, że na miejscu nie było strażników
– informuje "Gazeta Krakowska". Komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego podkreśla, że takie zachowanie jest nierozsądne.
Wyjątkowa postawa księdza podczas burzy w Tatrach. Zdążył udzielić rozgrzeszenia
Podczas czwartkowej burzy w Tatrach poszkodowanych zostało około 160 turystów przebywających w okolicach Giewontu i Czerwonych Wierchów. Gwałtowne wyładowania atmosferyczne spowodowały śmierć czterech osób, w tym dwojga dzieci.
Poszkodowani mają poparzenia ciała spowodowane wyładowaniami atmosferycznymi oraz obrażenia i urazy powstałe w wyniku upadku bądź uderzeń odłamkami skał. Tuż po zdarzeniu część z tych osób była operowana.
Lekkomyślność i brawura
– Od piątku w rejonie przełęczy pojawiają się nasze patrole strażników. Są do wieczora. Ale np. w weekend odwołałem ludzi, bo zbliżała się burza. Wszystko wskazuje na to, że gdy nasi strażnicy zeszli, bo robiło się niebezpiecznie, inni turyści wykorzystali to i ruszyli na szczyt – powiedział Edward Wlazło, komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Abp Jędraszewski odwiedził rannych, którzy ucierpieli w Tatrach
Przypomnijmy, że w nocy z czwartku na piątek na szczyt Giewontu wspięło się dwóch młodych turystów. Podpisali się na krzyżu, a ponadto zrobili sobie przy nim zdjęcie. Następnie wrzucili zdjęcia na jeden z portali społecznościowych. Sprawą zajęła się już straż parku.
>>> [CZYTAJ WIĘCEJ] Burze w Tatrach: służby ratunkowe nie dały się zaskoczyć. Naczelnik TOPR przyznaje - skala akcji nigdy niespotykana
gazetakrakowska.pl/tvp.info/pb
za: https://polskieradio24.pl
***
Są również doniesienia o hienach rabujących przedmioty zostawione w górach.
To już jakby inne czasy, od tych, kiedy chodziliśmy po wysokich Tatrach. Bez brawury, w stosownym przybraniu i z zapasem potrzebnych środków na wypadek zaskoczeń losowych - o co w górach nie jest trudno.
Czymś naturalnym było, iż mijaliśmy się - szczególnie hen na grani - z uśmiechem, pozdrowieniem, kilkoma słowami, a gdy było trzeba - pytaniem o ew. wsparcie. Hołoty wówczas w górach nie było. Za wysoko, za daleko, za męczące...
kn