Spośród współcześnie żyjących polskich aktorek Halina Łabonarska jest artystką największą, najwybitniejszą. I, co jeszcze ważniejsze, jest artystką niezwykle uduchowioną, która swoją sztuką aktorską unosi przedstawienie, tworząc między widzem a sceną niewidzialny most duchowego porozumienia.
A z postaci, które gra, nierzadko emanuje jakaś dodatkowa aura niebywale wypełniająca i wzbogacająca osobowość tejże postaci, czasem nawet ponad jej strukturę zawartą w tekście. Dlatego każda rola wymagałaby oddzielnej analizy, bo każda rola Haliny Łabonarskiej, nawet drugoplanowa, to wielka kreacja i zarazem głębokie studium postaci, gdzie publiczność często ma wrażenie, że zarówno postać napisana przez autora sztuki, a więc postać przecież fikcyjna, jak i realnie istniejąca osoba Haliny Łabonarskiej na scenie stanowią jedno. To powoduje, iż w jakiś niemal tajemniczy, niezauważalny sposób następuje - można powiedzieć - utożsamienie się widza z losem granej przez aktorkę postaci, dzięki czemu widz przeżywa wraz z postacią sceniczną jej dramat, radość, smutek i wchodzi w strukturę tej fikcyjnej w końcu opowieści. To się nazywa współodczuwalność widza z postacią sceniczną, co jest marzeniem każdego aktora, ale niezmiernie rzadko komuś to się udaje. Halinie Łabonarskiej udaje się to w każdej roli.
Siedząc na widowni jako widz, wielokrotnie zastanawiałam się, z czego to wynika, w jaki sposób aktorka tworzy tę niezwykłą więź granej przez siebie roli z publicznością. Przecież na scenie mamy do czynienia ze światem fikcyjnym. Myślę, że wystarczająca odpowiedź zawarta jest w tym, co mówi sama artystka. Oto w niezwykle interesującej rozmowie z Jolantą Sosnowską opublikowaną w miesięczniku "WPIS" Halina Łabonarska, ubolewając nad kondycją moralną dzisiejszego teatru, w dużej mierze opowiadającego się poprzez dyrektorów i reżyserów za opcją zła, mówi: "Skoro świat sceniczny jest teraz tak realnie brutalny i ohydny, nieprawdopodobnie niszczący i narysowany grubą kreską, to co ja w nim robię? Co robię w nim ja, która szukam Boga wszędzie - w każdym człowieku, w każdym zaułku, w każdej chwili dnia. Po przemyśleniach doszłam do wniosku, że widocznie Pan Bóg postawił mnie tam z tym wszystkim, co mam i czym mnie obdarzył, żebym właśnie w teatrze dawała świadectwo i żebym grała jak gram".
Te znamienne słowa obrazujące życie wewnętrzne tej wielkiej artystki i ukazujące priorytety, jakie założyła sobie w życiu zawodowym, w dużej mierze tłumaczą owo pełne niewypowiedzialnej głębi przenikanie granych przez nią postaci wprost do widza i nasycanie owej więzi z publicznością aurą duchowości. Przez to role Haliny Łabonarskiej nasycone są prawdą postaci, które gra. A ten aspekt wiarygodności postaci jest niezwykle istotny w relacji z widzem.
Ponadto w warstwie tzw. technicznej budowania postaci artystka dysponuje ogromnym bogactwem i różnorodnością środków wyrazu. Dość prześledzić kolejne role, gdzie każda budowana jest innymi środkami. Na przykład w jednej z ostatnich ról, carycy w "Listach z Rosji" w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego (przedstawienie Teatru TVP, nagrodzone parę dni temu na sopockim festiwalu "Dwa Teatry"), aktorka, aby ukazać stan ducha swojej bohaterki, zmienia sposób mówienia. Zupełnie inne środki wykorzystuje w przedstawieniu "Wszyscy moi synowie" czy "Kobiety bez znieczulenia", a jeszcze inne stosowała w "Zwiastowaniu" według Claudela. Każda rola aktorki, począwszy od Szekspira i Czechowa, po sztuki współczesne, napełniona jest życiem, emocją i duchowym bogactwem.
Niezwykle ważny rozdział w życiu Haliny Łabonarskiej to lata współpracy z Radiem Maryja. Zarówno pod względem duchowym, jak i artystycznym. Bo wykorzystywana tu przez aktorkę literatura, nie tylko piękna polska klasyka, ale i dzieła wielkich mistyków, w tym "Dzienniczek" św. Faustyny czytany codzienne w Radiu Maryja, nieustająco kształtuje i umacnia w formowaniu wnętrza tak artystkę, jak i słuchaczy. Ale ta piękna i niezwykle owocna współpraca z Radiem Maryja przez lata była powodem zastosowanego wobec artystki ostracyzmu ze strony środowiska artystycznego. Zresztą Radio Maryja od samego początku było i nadal jest nieustannym obiektem ataków z różnych stron. Bez względu na to, jaka "opcja" jest u władzy.
Wreszcie, po latach, wielki talent Haliny Łabonarskiej powiązany z nieustającą obroną przez artystkę najwyższych wartości został doceniony. Niedawno aktorka otrzymała złoty medal "Gloria Artis", a za kilka dni, 30 czerwca, odbędą się uroczystości, podczas których odbierze nagrodę przyznaną jej przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Cieszymy się i serdecznie gratulujemy.
"Łabonarskiej wielowymiarowość artystyczna"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik nr 144
24-06-2017
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/244230.html