Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

W polskim Sejmie rządzą lobbyści?

/.../ W listopadzie ubiegłego roku do Sejmu RP wpłynął projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Natychmiast rozgorzała dyskusja. I wcale nikt sobie nie przypomniał, że przykazanie „Nie zabijaj!” dotyczy człowieka. Nie, nie. Posłów porwało zagadnienie zwierząt futerkowych. Bo obrońcy praw zwierząt zapowiedzieli, że

po zaostrzeniu przepisów Kodeksu Karnego w kwestii nękania bydlątek, ukrócą też hodowlę zwierząt futerkowych. Strach pomyśleć, że mogą wziąć w obronę trzodę chlewną…

Dyskusję sprowadzono do zagadnienia, czy mamy chronić zwierzęta kosztem interesów polskich rolników i producentów? Ponieważ Czesi ustanowili prawo zakazujące hodowli zwierząt futerkowych, począwszy od 2019 r., to zanosiło się Polacy związani z tą działalnością zwiększą dochody. W Polsce działa obecnie 1144 ferm, z czego 750 to fermy zwierząt mięsożernych – norek, lisów, jenotów. Jesteśmy drugim w Europie i trzecim na świecie producentem skór zwierząt futerkowych. Ale znów ujawnił wpływy tajemniczy „nikt”, który zażądał praw dla zwierząt.

Już w grudniu pod gmachem Sejmu zgromadziło się kilka tysięcy osób. Protestowali pracownicy ferm, ubojni oraz przedstawiciele firm drobiarskich i przetwórstwa rybnego – ci, których dotkną zapisy tej ustawy. Protestujący uświadamiali: Jak zamkniemy nasze fermy, to przejmie je Dania, bo to największy rynek. Zwierząt to nie uratuje, a my nie będziemy mieli za co wyżywić dzieci. Na transparentach można było przeczytać: „Dzisiaj norka, jutro świnia i hodowli w Polsce ni ma”, „Nie dla niemieckich i duńskich lobbystów”.

Ustawa zakłada, m.in., zakaz hodowli zwierząt futerkowych oraz uboju rytualnego. Te dwa zagadnienia budzą najwięcej emocji. Ale to przecież tylko element problemu. Od teraz nie będzie można trzymać zwierząt na uwięzi, wszczepiać psom czipów czy tresować zwierząt w cyrkach.

Wnioskodawcą są posłowie z PiS, których reprezentuje poseł Krzysztof Czabański – przewodniczący Rady Mediów Narodowych. Słuchając jego argumentów włosy się jeżą na głowie: norki, których jest najwięcej w fermach futerkowych, to zwierzęta wodno-ziemne… Fakt, że są odcięte od przyrody powoduje, że cierpią jak człowiek uwięziony w straszliwych warunkach.

Projekt ustawy z pobudek ideologicznych nie wzbudza krytyki ze strony PO i Nowoczesnej, dlatego w mediach mało się o niej słyszy. Sza! Frakcja obrońców zwierząt w polskim Sejmie jest mocna; działa Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. Wymienione dwie partie mają jedynie zastrzeżenia co do vacatio legis, bo PiS chciał pięciu lat na wejście w życie zakazu hodowli zwierząt futerkowych.

Poseł Jarosław Sachajko (Kukiz`15) poprosił ABW o zbadanie działalności lobbystów – organizacji prozwierzęcych. Do nich należą m.in. stowarzyszenia: „Otwarte Klatki”, „Viva”, „Basta”. Inicjatywa na rzecz zwierząt „Basta” przyjęła za cel swojego działania: zmniejszanie nierówności między człowiekiem i innymi zwierzętami. Na naszych oczach robią z Polaków zwyrodnialców. Niech się ktoś wreszcie obudzi! W ramach kampanii emitowane są spoty telewizyjne i billboardy popierające zakaz hodowli na futra. Zasmuca postawa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który na początku ubiegłego roku wypowiedział się na temat hodowli na futra na antenie Radia Łódź, że: Trzeba z tym skończyć. Obecnie projekt ustawy wchodzi pod obrady Sejmu.

Przy tworzeniu ustawy w mediach wybrzmiewał tylko głos nieśmiertelnych autorytetów nowej moralności. Można odnieść wrażenie, że wszyscy oni są weganami, a my – zwyrodnialcami. Zadziwia, że autorzy ustawy nie konsultowali swojego projektu z polskimi naukowcami, którzy od lat zajmują się tą branżą. O tym zaniechaniu można się było dowiedzieć z „Naszego Dziennika”. Na jego łamach profesor Marian Brzozowski z Wydziału Nauk o Zwierzętach, Katedry Szczegółowej Hodowli Zwierząt w warszawskiej SGGW poinformował, że blisko 500 naukowców podpisało się pod listem wzywającym parlamentarzystów i Prezydenta RP, by wycofali się z pomysłu likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. W liście tym naukowcy napisali: Mamy wrażenie, że w pracach nad projektem ustawy sugerowano się tylko opinią środowisk niezwiązanych z nauką, hodowlą i rolnictwem, kierujących się emocjami, a nie rzetelną wiedzą dotyczącą faktycznego stanu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. W Polsce aż na siedmiu uczelniach prowadzi się badania naukowe dotyczące hodowli zwierząt futerkowych – norek, lisów, królików.

Dlaczego Sejm RP chce zmienić przepisy dotyczące hodowli zwierząt futerkowych? Przecież to jest dzisiaj bardzo prężnie działająca w Polsce gałąź gospodarki! Dla zobrazowania wielkości polskiej branży futerkowej, warto przywołać dane statystyczne. W Polsce hoduje się na cele futerkowe ok. 8 mln norek, 75 tys. lisów, 60 tys. szynszyli i 10 tys. jenotów. Polskie skóry są w 95 proc. sprzedawane na rynkach zagranicznych, bo słyną ze świetnej jakości! Obrót skórami zwierząt futerkowych odbywa się za pośrednictwem wyspecjalizowanych domów aukcyjnych. Czołowe domy zlokalizowane są w Kopenhadze, Helsinkach, Toronto, Seattle i Moskwie. Znawcy tematu podkreślają, że jakość polskich skór wynika z dobrych warunków hodowli zwierząt. Gdyby zwierzęta były męczone, jak to sugerują „obrońcy”, futro nie byłoby tak świetnej jakości i nie znajdowałoby tylu nabywców.

To, że polscy rolnicy z branży futerkowej osiągnęli międzynarodowy sukces, zawdzięczają między innymi współpracy z naukowcami polskich uczelni. Są oni wysoko cenieni w świecie, o czym świadczy powierzenie Polsce organizacji Światowego Kongresu Hodowli Zwierząt Futerkowych w 2020 r. Nikogo nie dziwi paradoks, że zapraszamy do Polski światową elitę branży futrzarskiej i zarazem likwidujemy własną pozycję? Aż nadto widać tu wpływ lobbystów. To grupa działająca w imieniu chętnych do przejęcia polskiego rynku futer, choćby firm z Danii. Inną grupą lobbystów są lewaccy aktywiści realizujących ideologię „humanizacji zwierząt”. Te środowiska twierdzą, że hodowla zwierząt futerkowych zagraża ekosystemowi, bo według nich „uciekające z gospodarstw norki sieją spustoszenie w ekosystemie”. Wreszcie kolejną grupą, której nie podoba się nasz rozwijający się rynek futerkowy są biznesmeni z Niemiec, którzy chcą w Polsce budować zakłady utylizacji odpadów. Fermy zwierząt futerkowych wykorzystują odpady z ferm kurzych i zakładów przemysłu rybnego do żywienia swoich futrzaków. W ten sposób zmniejszają popyt na niemieckie zakłady utylizacyjne.

Hodowla zwierząt futerkowych to dział rolnictwa, który w Polsce mógł liczyć tylko na własną aktywność hodowców. Państwo nigdy nie wspierało tej działalności. Hodowcy nie dostają dotacji, tak jak wiele innych branż. Są więc niezależni, a swój sukces zawdzięczają tylko sobie. Polska ma duże tradycje w dziedzinie hodowli zwierząt futerkowych. Pierwszy związek hodowców powstał w 1928 r. Przed wojną hodowaliśmy lisy, norki, nutrie, a po wojnie jenoty i szynszyle. Obecnie branża ta zapewnia 13 tys. miejsc pracy bezpośrednio przy hodowli zwierząt, głównie na terenach wiejskich narażonych na wysokie bezrobocie. Do tego dochodzi 40 tys. miejsc pracy w sektorach z nią powiązanych – w firmach zajmujących się obróbką surowych skór, zakładach kuśnierskich, w tartakach, ubojniach bydła, świń i drobiu, w przetwórniach ryb, w mleczarniach oraz w firmach budowlanych, stolarskich i produkujących specjalistyczny sprzęt do hodowli. Prezes Instytutu Gospodarki Rolnej i Fundacji Wsparcia Rolnika „Polska Ziemia”, a zarazem hodowca – Szczepan Wójcik mówi, że fermy futerkowe z uwagi na to, że są mało wymagające, mogą być zakładane tam gdzie gleba jest słaba. Ferma potrzebuje paszy, słomy i odpadów mięsnych. A z tym nie ma nigdzie problemu. Roczne przychody rolników pochodzące z hodowli zwierząt futerkowych, w zależności od koniunktury, wynoszą od 400 do 600 mln euro!

W imię jakiej ideologii polscy politycy chcą zniszczyć coś, co jest jednym z przebojów eksportowych Polski? Dlaczego chcą zniszczyć działalność będącą przykładem sukcesów polskiego rolnictwa? Zupełnie nie przekonuje przecież argument, że inne państwa już wprowadziły zakaz takiej hodowli. Zróbmy wreszcie coś dobrego po swojemu!

Zadziwia mobilizacja członków PiS w „obronie” zwierząt. Świadczy o tym wystawa zorganizowana w Parlamencie Europejskim w styczniu tego roku, wzywająca do walki z lobby futrzarskim. Nie była to tylko inicjatywa wrażliwego na cierpienie zwierząt posła Czabańskiego. Przy otwarciu wystawy uczestniczyła mocna grupa z PiS, wśród której pojawiła się Beata Mazurek, Janusz Wojciechowski, Zbigniew Kuźmiuk i Jadwiga Wiśniewska. Szkoda, że nienarodzone i zagrożone aborcją dzieci nie mają takiego wsparcia.

Poseł RP Krzysztof Czabański wypowiedział tam takie słowa: projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt dotyczy nie tylko zwierząt futerkowych. Ma doprowadzić do tego, by Yli ludzie nie zarabiali brudnych pieniędzy na cierpieniu zwierząt. Mocne słowa! Co na to powiedzą hodowcy zwierząt futerkowych, którzy założyli rodzinne firmy. Dobrze prosperują, ale zaciągnęli kredyty na kilkanaście lat. Co się z nimi stanie? Ci pracowici ludzie odnaleźli niszę, w której mogą odnosić sukcesy.

Już mieliśmy takie rządy, które złymi decyzjami doprowadziły do likwidacji polskiego przemysłu cukrowego, tytoniowego i wielu innych. Oby prawdą nie okazała się pogłoska, jakoby istniał plan przeniesienia produkcji norek na Ukrainę. Takie zachęty pojawiły się już ze strony Ukraińców. Proponują przeniesienie produkcji do ich kraju z zastrzeżeniem, by zyski pozostały na Ukrainie. Warto więc śledzić losy tej ustawy, bo projektodawcy już zostali wezwani na dywanik przez środowiska sprzeciwiające się zakazowi uboju rytualnemu. Pan Czabański właśnie prowadzi negocjacje z naczelnym rabinem Polski Michaelem Schudrichem. Ciekawe, czy ten punkt zniknie z ustawy?

MIROSŁAW ORZECHOWSKI

Copyright © 2017. All Rights Reserved.