Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Temida Stankiewicz-Podhorecka: Chaos, nuda, bezsens

"Ferdydurke" Witolda Gombrowicza w reż. Magdaleny Miklasz, koprodukcja Teatru Malabar Hotel i Teatru Dramatycznego w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Witold Gombrowicz, pisząc w 1937 roku powieść "Ferdydurke", pewnie nawet przez chwilę nie pomyślał, że utwór ten dostąpi kiedyś niebywałego i całkowicie niezasłużonego zaszczytu, mianowicie, że znajdzie się w lekturach w polskiej szkole. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i miałkiej wartości, jaką ta powieść prezentuje. Ostatnie wystawienie "Ferdydurke" przez warszawski Teatr Dramatyczny (Scena na Woli) w reżyserii Magdaleny Miklasz tym bardziej podważa jakąkolwiek zasadność umieszczania utworu w lekturach szkolnych i katowania nim uczniów.

Główny bohater spektaklu, Józio (Waldemar Barwiński), jest trzydziestoletnim mężczyzną, początkującym pisarzem, który ma problemy z tożsamością egzystencjalną. Mimo dojrzałego wieku tak naprawdę ucieka od dorosłości i w ogóle od konkretnego samookreślenia się. Główną przyczyną jest ucieczka od narzuconej przez cywilizację i kulturę formy, która, według Gombrowicza, zniewala człowieka, odbiera mu wolność, jest zjawiskiem sztucznym, negatywnie wpływającym na relacje międzyludzkie, bo jakoby wywiera presję na sposób zachowań, narzuca styl wychowania w szkole i rodzinie, formuje postawy, nakazuje przyjmowanie sztucznych póz, powoduje słynne gombrowiczowskie "robienie gęby" i "upupianie" jednostki, od czego Józio chce się uchronić. Ale ucieczka od formy okazuje się niemożliwa. Józio chce być wolny i nowoczesny. Tymczasem, jak mówi Gombrowicz, "nie ma ucieczki od formy jak tylko w inną formę".

Pojawienie się ni stąd, ni zowąd w mieszkaniu Józia jego niegdysiejszego nauczyciela, profesora Pimki, powoduje, że bohater zostaje na powrót umieszczony w szkolnej ławce, ponieważ profesor uznał, iż Józio ma duże braki w wiedzy i zachowuje się zbyt infantylnie. Profesor Pimko to tradycjonalista, strażnik polskiej obyczajowości, miłośnik naszych romantyków (to stąd pochodzą słynne słowa: "Słowacki wielkim poetą był" ośmieszające polski romantyzm jako ideę narodowowyzwoleńczą). Postać sparodiowana u Gombrowicza, groteskowa, karykaturalna. Tak zresztą jak skarykaturowane jest ziemiaństwo, Kościół itd. Jak wiadomo, Gombrowicz krytycznie pisał o polskiej tradycji, o polskiej tożsamości, o naszej katolickiej wierze.

Wszystko to mieści się w założonej przez pisarza formie groteski i parodii, która ma wystarczająco silnie zakreśloną formę, by na niej jeszcze dodatkowo tworzyć nadbudowę formy. A właśnie taką nadbudowę zaproponowała reżyser spektaklu Magdalena Miklasz. Zupełnie bez sensu. Przedstawienie budowane jest na silnym przerysowaniu postaci i karykaturze. Można powiedzieć, że owo wyolbrzymienie groteskowości i parodii postaci oraz zdarzeń tworzy karykaturę tychże postaci i zdarzeń. Sceny oderwane od siebie nie tworzą żadnego ciągu logicznego, lecz zamęt prowadzący donikąd. Do tego ta okropna scenografia. Chaos, nuda, bezsens.

A już nachalność pani reżyser w narzucaniu ideologicznej interpretacji lewicowo-liberalnej w uwspółcześnianiu na siłę tekstu poprzez dopisanie Gombrowiczowi kwestii dotyczących bieżących spraw (m.in. temat aborcji i opowiedzenie się za nią) jest zabiegiem poniżej wszelkiej krytyki. Owszem, "Ferdydurke" traktował Gombrowicz jako rodzaj zamanifestowania swojego negatywnego stanowiska względem władz sanacyjnych propagujących w celach patriotycznych polską literaturę (w tym romantyków, ale i Sienkiewicza, Orzeszkową czy Konopnicką i innych). Scena w szkole, lekcja prowadzona przez profesora Pimkę pokazuje młodzież prześmiewającą "ideały" nauczyciela. Gombrowicz zarysował tu niejako ideologię buntu wobec polskiej tradycji. I pewnie dlatego tak bardzo powieść podoba się dzisiejszym środowiskom lewacko-liberalnym.

Takie przerysowywanie, wygłupy, prymitywne figle, niesmaczne żarty, obrzydliwe sceny wynaturzenia seksualnego, pornografia, jak na przykład erotyczne sceny nagiego aktora (Łukasz Wójcik) z manekinem w oprawie czerwonych świateł), odejmuje spektaklowi jakikolwiek artyzm i umiejscawia przedstawienie gdzieś na marginesie pozateatralnym. To koprodukcja z Teatrem Malabar Hotel. Dziwi mnie ta decyzja ponownej współpracy dyrekcji Teatru Dramatycznego z Teatrem Malabar Hotel. Zwłaszcza po nieudanym, fatalnym przedstawieniu "Mistrza i Małgorzaty" według Michaiła Bułhakowa w reżyserii tejże samej Magdaleny Miklasz i w tej samej koprodukcji Dramatycznego z Malabar Hotel.

Cóż powiedzieć, kiedy taką ponadczterogodzinną miernotą Teatr Dramatyczny czci stulecie odzyskania niepodległości naszej Ojczyzny. Smutek i brak słów.

"Chaos, nuda, bezsens"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik nr 202
01-09-2018

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/263220.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.