Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Czy znamy ks. dr Waldemara Kulbata?- głos na Jubileusz 40-lecia kapłaństwa

   Ten wspaniały wizjoner i kaznodzieja, przenikliwy adwersarz, subtelny ironista, całym swym naukowym i publicystycznym dorobkiem, zwraca się do nas dobitnie i wyraziście, niczym współczesny ks. Skarga: wysychają nasze serca, brak im życiodajnej wody-wiary, obudźcie się poczujcie na nowo smak Boga. Zdumiewające, jak u niego metafora, pokrywa się z rzeczywistym problemem dzisiejszego i jutrzejszego świata, brak nam wody – wiary, przecież bez niej nie ma życia. Ks. Kulbat chce ludziom pomóc, aby potrafili na nowo odczuwać smak Boga, aby nie usychali za Nim z pragnienia, co nie zawsze sobie uświadamiają.

 

   Przy czym przez pragnienie serca, On, intelektualista rozumie emocjonalny zwrot człowieka ku Bogu, aby odczuwał Jego obecność wśród nas, jak potrafią wietrzyć swojego pana moje psy z odległości kilkuset metrów ( przepraszam za metaforę). Posługuje się argumentami opartymi na dowodach, co w moim rzemiośle nazywa się EBM ( medycynie opartej na faktach).  Posługuje się szyfrem, powszechnie zrozumiałym i akceptowanym, mówi o sercu jako siedlisku duszy, a myśli o psychice człowieka, jego mentalnym i emocjonalnym przygotowaniu na przyjęcie Boga. Mówiąc językiem żeglarskim, od 40 lat nie zbacza z tego raz obranego kursu i chociaż czasami musi halsować ostro pod wiatr, to nigdy nie zwątpił w celowość utrzymywania raz obranego kursu. Chwała mu za to.

     Z tego, co wiem, kosztowało to naszego Jubilata drogo: nękanie przez bezpiekę, konieczność walki z uknutą szatańską intrygą, która miała go zniszczyć, choroby, ból po utracie najbliższych, poczucie krzywdy, osamotnienie. Przy czym, mimo wyrazistości poglądów, niestrudzonego ich krzewienia i umiejętności ich obrony, pozostaje w gruncie rzeczy człowiekiem nieśmiałym, niewymagającym i niedbającym o dobra doczesne, poza jedną słabością- miłością do książek. Jego pasja bibliofilska, pozwoliła szukającym światła wiedzy, znaleźć to, co szukają w Jego zasobach. Co więcej, potrafi wskazać szukającym na właściwe źródło i sposób interpretacji. Ubolewa, że ludzka słabość pozbawia go nieraz cennych pozycji w księgozbiorze. No cóż pamięć ludzka jest zawodna, a ksiądz Jubilat nie nauczył się fachu bibliotekarza. Mianowicie, że są rewersy i podpisy.

     On jak Don Kichot, a jest nim w istocie ( mimo szaleństwa współczesnego świata, nadal wierzy w lepszą stronę egzystencji ludzkiej ), wierzy ludziom ex definitione, dopóki się do nich nie zrazi, wówczas po krótkotrwałej burzy jest skłonny te uchybienia wybaczać, o ile ktoś wyrazi skruchę i „nie rżnie głupa”, jak mówi młodzież. Jest konkretny, „nie ściemnia”( znowu kolokwializm), jego teksty i żywa mowa znamionują wewnętrzną dyscyplinę, bez nadmiernego dydaktyzmu. Chce naprowadzić, słuchaczy, adwersarza, czytelników na właściwy trop, aby dalej podążali ku zagubionemu przez nich Bogu-sami. W myśl sentencji: można konia doprowadzić do wodopoju, ale wodę już musi pić sam. Zdaje się swym dorobkiem krzyczeć: pijcie ze źródła wody żywej wiary, miejcie ufność i nadzieję w Panu, nie trwóżcie się i nie dawajcie posłuchu osobistym wrogom Boga i Kościoła. Prawda zawsze obroni się sama. Zgłębiajcie problemy i prawdziwa naturę współczesnego świata, nie upadajcie na duchu, mimo ogromu zła. Pomaga nam odczytywać znaki czasu wyprowadzać z nich wnioski i gotować się do obrony chrześcijańskiej duchowości, przeciw doktrynie zła, śmierci i relatywizmu. Czyni to dyskretnie, w sposób niemal przysłowiowy. Mianowicie, że trzeba błądzącym i zagubionym dać wędkę i nauczyć jak się łowi, a będą mieli pod dostatkiem strawy duchowej do końca doczesnego życia.

     Ma wielu wrogów, ale przez lata bezkompromisowej dysputy z rzecznikami zepsucia i pseudo-postępu wyrobił sobie, swój niepowtarzalny sposób dowodzenie swoich racji, oparty na demaskowaniu ludzkiej naiwności, nieraz głupoty, owczemu pędowi, manipulacji. Nigdy nie obraża, cierpliwie tłumaczy, językiem prostym i powszechnie zrozumiałym, jak to ocenili słuchacze Radia Maryja w licznych audycjach z Jego udziałem. Nie waha się jednak używać słów potępienia, tam gdzie dostrzega cynizm, hipokryzję i obłudę. Odwołuje się do podstawowych chrześcijańskich wartości i cnót. Chce, aby, jak napisał poeta: „Słowo niech zawsze słowo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”. Najbardziej jednak stara się przywrócić wrażliwość na Boga, chce dobra dla każdego, także dla nieprzejednanych wrogów. Wie, że prawda sama się obroni, im bardziej nienawidzą dzisiaj, tym bardziej będą wierzyć jutro – tak mówi do nas całym swoim dorobkiem. „Aby nasze serce nie skamieniało. Ale jego odnowienie, też jest darem Chrystusa.”

     Co to znaczy dla ks. Kulbata odnowić swoje serce?

     W każdym człowieku można uruchomić pokłady duchowości, pokłady wiary. Trzeba tylko dla każdego znaleźć odpowiednie dojście, jego indywidualną drogę poznania i zrozumienia pragnień Boga względem człowieka. W swych przesłaniach wierzy głęboko i wielokrotnie się to sprawdziło, że człowiek ma naturalną tęsknotę do Boga, nieraz zakrytą, obleczoną strachem i lękiem przed karą, co wywołuje agresje i negację Boga.

     Ks. Kulbat stara się to przełamywać i jak mi kiedyś powiedział za słowami Św. Faustyny- ”bezmiar boskiego miłosierdzia, jest jak przepaść nie do zasypania”. Ten dar powrotu do Kościoła naszych przodków i zadość uczynienia Bogu za jego miłosierdzie, można w człowieku rozbudzić. Nasz Jubilat mimo chłodnego chrześcijańskiego racjonalizmu, jawi się rzecznikiem tezy, że nie ma ludzi z gruntu złych, są ludzie źle ukształtowani, błądzący, wątpiący, nieznający Kościoła i Jego prawdziwych intencji. Dający posłuch krzywdzącym i nieprawdziwym opiniom o wierze, o Bogu, o Kościele. Znam, co najmniej kilku uprzednio zagorzałych ateistów i agnostyków, którzy pod wpływem lektury publicystyki Kulbata i słowa mówionego ( jest znakomitym kaznodzieją) inaczej spojrzeli na swoje życie i odnaleźli w Bogu jego sens i źródło.

     Piszący te słowa, może nie był agnostykiem, ale na pewno przechodził gdzieś mimo, bez pogłębionej refleksji, odczuwający boleśnie mimo pięknego zawodu, poczucie ograniczonego sensu swojego życia. Odkąd przyjaźnię się z ks.  Kulbatem, niezauważenie stałem się innym człowiekiem. Mimo nadmiaru obowiązków wynikających z pracy twórczej, znajduje czas, aby podsunąć, jakby od niechcenia „coś do przejrzenia”. Trafia w dziesiątkę, dał mi busolę, nauczył mnie trzymać kurs ku światłu, ku wierze i czerpania z obfitości tej skarbnicy. Osobiście jestem za to głęboko wdzięczny Jubilatowi, nigdy już nie będę taki sam jak kiedyś, bez wyrazu, bez ostrości spojrzenia na sferę wiary. Ciągłe pogłębianie tej sfery, jawi mi się obowiązkiem, aby umieć w każdej chwili w racjonalny sposób dać odpór pseudonaukowemu bełkotowi postmodernizmu. On to we mnie zaszczepił.

     Słowem nauczyłem się oddzielać ziarno od plew: niewiary, relatywizmu, przyzwolenia na zło, abstrakcyjnej, bo zgubnej wszelkiej wolności od i do. Mentalna przebudowa, wyjście z zagubienia, ostrość spojrzenia na dobro i zło, chłodny racjonalizm, nieodrzucający idealizmu człowieka wierzącego, używającego rozumu, dla utwierdzenia się w wierze, bo z tego wynika dobro dla i innych ludzi i świat staje się lepszy. Te, rzekłbym banalne prawdy o naturze człowieka, jego marzeniach i ukrytych tęsknotach, ta fascynująca podróż w głąb siebie, nie byłyby możliwe, bez Jego pracy ze mną i nie mogłem z tej okazji nie wypowiedzieć tych słów, które tylko z pozoru są egzaltowane i odświętne. On czyni to jakby mimochodem ze wszystkimi, którzy chcą na chwilę zatrzymać się i zainteresować tym, co ma do powiedzenia o wszechświecie, o Ziemi, o nas samych i naszego usytuowania względem Boga. Czy mu się to udaje? Oceńcie sami, zróbcie krok w tym kierunku a za tak niewielką cenę ( wysiłku serca i umysłu), otrzymacie tak wiele. Tego Wam wszystkim życzę, antycypując życzenia Jubilata dla nas wszystkich, jako dar wdzięczności za pamięć o nim, o Jego dokonaniach i tym wszystkim, co z miłości do ludzi i Kościoła chciał nam uczynić.

     Ad multos annos - kochany nasz duchowy Przewodniku, chcemy jak dotychczas cieszyć się z nowych Twoich twórczych dokonań. Osobiście przepadam za Twoimi krótkimi komentarzami na bieżące tematy w formie felietonowych perełek na tytułowej stronie łódzkiej „Niedzieli”. Nie ukrywam zdumienia i dzisiaj pragnę to wyrazić jak wiele treści można przekazać w tak lapidarnej formie. Prosimy więcej i nie ustawaj w tak olbrzymiej pracy organicznej, jaką sobie, dla naszego dobra, wyznaczyłeś. Niech Dobry Bóg da Ci zdrowie i siły do końca Twoich dni pielgrzymki na tej Ziemi. Bądź wydajny i twórczy a myśl Twoja i rozpoznanie znaków dzisiejszego świata niech będą dla nas busolą, na której wyznaczasz nam niestrudzenie i niezmordowanie kurs ku Bogu, na burzliwych odmętach, rafach i mieliznach współczesnego świata.

 

Wdzięczny Zygmunt Trojanowski
(dr nauk med.)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.