Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Sprawa prof. Budzyńskiej to niejedyny przypadek naruszenia wolności akademickiej w ostatnich miesiącach.

/.../
przed nowym rokiem akademickim Uniwersytet Śląski promuje się spotem „Uniwersytet to dobre miejsce. Dla każdego” z charakterystycznymi postaciami m.in. brodatego mężczyzny mówiącego o swoim homoseksualizmie i całkowicie pokrytej tatuażami oraz piercingiem dziewczyny określającej się jako „tatuażystka”. Reklamówka nie zawiera żadnych informacji na temat badań naukowych, oferty dydaktycznej i perspektyw zawodowych studentów.

Hasło spotu może zaskakiwać, bo to właśnie na tej uczelni toczy się postępowanie dyscyplinarne w sprawie prof. Ewy Budzyńskiej. Minęły już blisko dwa lata od kiedy grupka studentów zarzuciła Pani Profesor „homofobię” oraz opieranie się „na tylko jednej definicji rodziny”. W rzeczywistości socjolog podczas kursu przeglądowego dotyczącego różnych cywilizacji przedstawiła pozycję rodziny w kulturze chrześcijańskiej pokazując małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, a człowieka na pierwszym etapie życia jako dziecko.

W reakcji na treść wykładu, rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Śląskiego prof. Wojciech Popiołek zażądał ukarania prof. Ewy Budzyńskiej dyscyplinarną karą nagany. Pani Profesor w geście protestu zakończyła współpracę z uczelnią, ale postępowanie dyscyplinarne trwa dalej. Na uniwersytecie, który zgodnie ze sloganem ma stanowić „dobre miejsce dla każdego”, z dotkliwymi konsekwencjami spotkała się wykładowczyni prezentująca rzetelną wiedzę i nawiązująca do chrześcijańskiego systemu wartości.

Nie mieliśmy wątpliwości, że Pani Profesor trzeba udzielić pomocy prawnej – chociaż spodziewaliśmy się, że także dla naszych prawników może się to wiązać z konsekwencjami. Szybko okazało się, że nie myliliśmy się – przed kilkoma tygodniami uczelniany rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek złożył pozew przeciwko Instytutowi Ordo Iuris twierdząc, że poprzez podanie podstawowych informacji na temat nieprawidłowości podczas postępowania naruszyliśmy jego dobra osobiste. W odpowiedzi napisaliśmy wprost, że ujawnienie prawdy i obrona pokrzywdzonego nigdy nie mogą być bezprawiem. Niebawem czeka nas pierwsza rozprawa.

Sprawą nieprawidłowości w postępowaniu dyscyplinarnym przeciwko prof. Budzyńskiej zainteresowała się zresztą już prokuratura. Oczywisty sprzeciw budzi choćby „wspomaganie pamięci” świadków, co miało miejsce, gdy rzecznik dyscyplinarny ujawnił im zeznania innych przesłuchiwanych.

Tymczasem zgłaszają się do nas kolejni naukowcy eliminowani z uczelni bezpodstawnymi zarzutami „fanatyzmu religijnego” czy „homofobii”… W większości żyli dotąd w przekonaniu, że nie mogą liczyć na jakąkolwiek pomoc. W efekcie uniwersytety traciły niezależnie myślących ekspertów.

Jednym z nich jest lubiany przez studentów Uniwersytetu Śląskiego dr Tadeusz Kania, który został bezpodstawnie oskarżony między innymi o „homofobię”. Szybkie postępowanie wszczęte przez tego samego rzecznika dyscyplinarnego, prof. Wojciecha Popiołka, doprowadziło do ukarania naukowca. Komisja Dyscyplinarna dopuściła się jednak szeregu nieprawidłowości. Wniosek o ukaranie nie zawierał podstawowych elementów, jak czas, miejsce i precyzyjny opis zarzucanego czynu wykraczający poza zdawkowy zarzut zachowania nielicującego z powagą pracownika naukowego Uniwersytetu Śląskiego i sprzecznego z dobrymi obyczajami. Jedynym przesłuchanym studentem była skarżąca. Dlatego po zapoznaniu się z materiałami włączyliśmy się w obronę dra Kani w postępowaniu odwoławczym.

Podobne sygnały docierają także z innych uczelni. Przed kilkoma dniami stanowisko kierownika katedry na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Torunia stracił prof. Wojciech Polak, od lat zaangażowany w prace IPN. Pretekstem stała się zmiana nazwy „Katedry Bezpieczeństwa Wewnętrznego” na „Katedrę Bezpieczeństwa Narodowego”. Ponieważ działanie władz uczelni może nosić znamiona niedozwolonej dyskryminacji w zatrudnieniu, już zwróciliśmy się do profesora z propozycją zbadania sprawy i pomocy prawnej.

Niewiele wcześniej Instytut Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego wpisał w mediach społecznościowych swój znak w sześciobarwny logotyp aktywistów LGBT. Gdy część studentów i pracowników zaprotestowała, posypały się pod ich adresem wulgarne komentarze, wyrazy nienawiści. Każda z tych osób może liczyć na naszą pomoc prawną.

Jednak nawet najskuteczniejsze interwencje w indywidualnych sprawach wykładowców to jedynie objawowe leczenie choroby, która dotyka polską naukę. Znacznie ważniejsze jest wyeliminowanie przyczyn tego stanu. Z tego powodu opracowaliśmy systemowe rozwiązania, które pozwolą uzdrowić system szkolnictwa wyższego. Jeszcze w październiku chcemy uruchomić kampanię społeczną na rzecz ich przyjęcia.

Odzyskujemy wolność akademicką

Rozwija się postępowanie w sprawie prof. Ewy BudzyńskiejJak pisałem, dwa lata temu Pani Profesor Ewa Budzyńska zaprezentowała na swoich zajęciach modele rodziny w różnych kulturach i religiach. Wskutek donosu grupki studentów władze uczelni wszczęły przeciwko niej postępowanie dyscyplinarne. Zarzuty dotyczące rzekomego antysemityzmu oraz prezentowania poglądów niezgodnych z wiedzą naukową zostały uznane za bezzasadne. Mimo to, rzecznik dyscyplinarny uczelni prof. Popiołek, zażądał dla prof. Ewy Budzyńskiej kary dyscyplinarnej nagany.

Pomoc prawna udzielona przez Instytut Ordo Iuris w postępowaniu dyscyplinarnym szybko została uzupełniona przez działania prokuratury. Szybko wszczęte zostało dochodzenie w związku z podejrzeniem „tworzenia fałszywych dowodów lub innych podstępnych zabiegów” w toku uniwersyteckiego postępowania dyscyplinarnego. Także w tej sprawie reprezentujemy Panią Profesor jako osobę pokrzywdzoną możliwym fabrykowaniem dowodów.

W czerwcu umorzono dochodzenie, chociaż wciąż nie przesłuchano kluczowych świadków i nie przeprowadzono ważnych dowodów. Po naszym zażaleniu prokurator podjął natychmiastową decyzję o wszczęciu postępowania na nowo. Już są prowadzone dalsze czynności dowodowe z udziałem prawników Ordo Iuris reprezentujących interesy pokrzywdzonej prof. Ewy Budzyńskiej. Doprowadzimy tę sprawę do końca.

/.../


Prof. Popiołek pozywa Ordo Iuris

Zgodnie ze swoimi głośnymi medialnymi zapowiedziami rzecznik dyscyplinarny UŚ, prof. Wojciech Popiołek, pozwał Instytut Ordo Iuris w związku z rzekomym naruszeniem jego dóbr osobistych. Poczuł się urażony, bo podaliśmy informacje o oczywistych i rażących uchybieniach proceduralnych w toku postępowania wyjaśniającego, za które jako rzecznik dyscyplinarny ponosi odpowiedzialność. Nie podaliśmy przy tym niczego, co wykraczałoby poza określenie przedmiotu toczącego się w prokuraturze postępowania karnego.

W naszej odpowiedzi na pozew nie tylko bronimy prawa do ujawniania prawdy o nieprawidłowościach, ale wskazujemy też, że zgodnie z kodeksem etyki zawodowej obowiązkiem adwokatów zapewnionych prof. Budzyńskiej przez Ordo Iuris jest rzetelne prezentowanie jej sprawy w mediach.

Czekamy na pierwszą rozprawę, na której będziemy odpierać żądanie ocenzurowania Ordo Iuris sformułowane przez naukowca, który na Uniwersytecie Śląskim pracuje nieprzerwanie od 1971 r., gdy pierwszym komunistycznym rektorem uczelni został jego ojciec, prof. Kazimierz Popiołek. Ze względu na pozycję prof. Popiołka w środowisku prawniczym wiemy, że proces będzie stanowił wyzwanie nie tylko z przyczyn merytorycznych…

Sędziowie się wyłączają, składamy wniosek do Sądu NajwyższegoKolejni sędziowie Sądu Okręgowego w Katowicach wyłączali się z orzekania w sprawie pozwu prof. Popiołka przeciwko Ordo Iuris z powodu znajomości z rzecznikiem dyscyplinarnym uniwersytetu od lat kształcącym studentów prawa w Katowicach, a także jego pełnomocnikiem – wcześniej pełniącym funkcję sędziego w tymże Sądzie Okręgowym.

Sędzia ostatecznie wyznaczona do rozpoznania sprawy jest członkiem „Stowarzyszenia Iustitia”. To budzi nasze oczywiste obawy o bezstronność, bo duża część sędziów z „Iustitii” ostentacyjnie wyrażała niechęć do Ordo Iuris, a prof. Popiołek jest przewodniczącym Społecznej Komisji Kodyfikacyjnej powołanej między innymi przez to stowarzyszenie. Co więcej, pełnomocnik prof. Wojciecha Popiołka przez lata był kolegą pani sędzi orzekającym wraz z nią w tym samym sądzie. W tych okolicznościach musieliśmy wystąpić o wyłączenie sędzi ze sprawy. Nie mieliśmy też innego wyjścia niż zwrócić się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o przekazanie sprawy zupełnie innemu sądowi.

Jak widać, już od początku ten proces wymaga nadzwyczajnej uwagi ze strony całego zespołu prawników. A przecież chodzi nam tylko o to, by potwierdzić oczywiste prawo do publicznej obrony oczernionej w postępowaniu dyscyplinarnym prof. Ewy Budzyńskiej.

/.../
Komisja nie jest pewna, ale i tak nakłada karyKolejne sprawy, z którymi zgłaszają się do nas wykładowcy, wskazują coraz bardziej dobitnie, że oskarżenie o rzekomą „homofobię” lub „fundamentalizm” jest wygodnym uzasadnieniem dla zwolnienia lub usunięcia z uczelni niechcianego pracownika.

Doktor Tadeusz Kania, wykładowca Wydziału Pedagogiki na Uniwersytecie Śląskim, cieszył się na uczelni nieposzlakowaną opinią. Zdobył nawet kilkukrotnie nagrodę studentów dla najlepszego wykładowcy. Po skardze jednej ze studentek na jego rzekome „seksistowskie, rasistowskie, ksenofobiczne, polityczne oraz religijne” poglądy przeprowadzono na zajęciach pedagoga kontrolę, która stała się pretekstem do sporządzenia stronniczego i nierzetelnego protokołu. W efekcie władze uczelni poleciły rzecznikowi dyscyplinarnemu wszczęcie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie.

Jak tłumaczył wykładowca, część zarzucanych mu wypowiedzi była całkowicia wyrwana z kontekstu, inne wprost zmyślono. Przeprowadzona na żądanie wykładowcy kolejna kontrola nie potwierdziła wcześniejszych zastrzeżeń. W związku z tym postępowanie wyjaśniające powinno zakończyć się umorzeniem. Jednak rzecznik dyscyplinarny, prof. Wojciech Popiołek, skierował wniosek o ukaranie wykładowcy karą nagany.

Jak łatwo zauważyć, ten scenariusz jest niemal identyczny ze sprawą prof. Ewy Budzyńskiej.

Jednak dr Kania nie miał przy sobie początkowo obrońców z Ordo Iuris. Chociaż sformułowany przez rzecznika dyscyplinarnego wniosek o ukaranie nie zawierał obowiązkowych w świetle Prawa o szkolnictwie wyższym elementów: określenia czasu, miejsca oraz dokładnego opisu zarzucanego zachowania – Komisja orzekła o winie i ukarała dr. Kanię. Jednocześnie w uzasadnieniu swego orzeczenia Komisja napisała, że nie jest pewna, czy wypowiedzi, które stały się podstawą ukarania, miały w ogóle miejsce.

Podobnie jak prof. Ewa Budzyńska, dr Kania podjął decyzję o przejściu na emeryturę i odszedł z uczelni.

W postępowaniu odwoławczym musimy doprowadzić do jego uniewinnienia. Nie można tolerować sytuacji, w której fałszywe oskarżenia stają się przyczyną odchodzenia z uczelni kolejnych niezależnych naukowców.

/.../
Tęczowe logo na Uniwersytecie JagiellońskimKolejny przykład narzucania pracownikom naukowym i studentom ideologicznego dyktatu dał Instytut Socjologii UJ, który przyłączył się do kontrowersyjnej akcji solidarności z chuliganem Michałem Sz. „Margot”. Znak Instytutu Socjologii w mediach społecznościowych przyozdobiono sześciobarwnym znakiem aktywistów LGBT. Wywołało to burzliwą dyskusję, która toczyła się na publicznym profilu Instytutu Socjologii UJ. Oburzeni byli nie tylko studenci, ale również pracownicy naukowi. Odpowiedziała im fala nienawiści, wulgaryzmów i bardzo agresywnie sformułowanych gróźb. W dyskusję włączył się nawet sam Dyrektor Instytutu, prof. Marcin Lubaś, stanowczo broniąc decyzji o „ubogaceniu” logo Instytutu tęczowymi barwami. „Tęczowe” barwy nadal zamieszczone są na oficjalny profilu Instytutu.

Również w tym wypadku zaoferowaliśmy pomoc studentom i naukowcom, którzy ze względu na sprzeciw wobec ideologizacji uniwersytetu spotkali się z groźbami i aktami dyskryminacji.

Opracowujemy kolejny raport o naruszeniach wolności akademickiejPodobne przypadki można mnożyć – właściwie nie ma tygodnia, w którym nie docierałby do nas sygnał o naruszeniu wolności akademickiej. Dotyczy to zarówno ponawiających się gróźb wobec studentów, jak i dotkliwych materialnie i prestiżowo represji wobec wykładowców. Nagłośnione przez nas sprawy to jedynie część podejmowanych interwencji. O niektórych z nich nie możemy na razie wspominać z uwagi na dobro naszych beneficjentów. W ostatnich miesiącach dotarło do nas zgłoszenie pracownika naukowego, któremu przełożony nakazał zdjęcie krzyża w indywidualnym pokoju, a także zgłoszenie od studentów, którym grożono najpierw oblaniem egzaminu ze względu na ich konserwatywne poglądy a następnie „problemami” za próbę organizacji na uczelni spotkania o pozycji rodziny i małżeństwa w polskim prawie.

Wyraźnie widać, że mamy do czynienia z systemowym problemem ideologicznej presji, która stała się jedną z głównych barier dla rozwoju polskiego szkolnictwa wyższego. Dlatego postanowiliśmy, że opublikowany w zeszłym roku raport o naruszeniach wolności akademickiej będziemy aktualizować co pół roku prezentując jego kolejne wersje opinii publicznej. Najbliższą edycję chcemy zaprezentować bezpośrednio po rozpoczęciu kolejnego roku akademickiego.

/.../
Najwyższy czas na konkretne rozwiązania systemoweNa uniwersytetach coraz częściej brakuje przestrzeni dla wiedzy, rozwoju, badań naukowych i rzetelnej debaty. Młodzi ludzie bardzo często są poddawani na uczelni indoktrynacji ze strony osób, które lubią mówić o tolerancji, ale w istocie w ogóle nie tolerują otwartości i dialogu. Wykładowcy, którzy nie wprowadzają do swoich programów neomarksistowskich elementów ideologii gender, coraz częściej stają się ofiarami represji ze strony władz akademickich. Mamy do czynienia z głębokim kryzysem systemu, który nadal opiera się na postkomunistycznych kadrach i metodach pracy.

Dlatego, jak pisałem przed dwoma tygodniami, potrzebujemy szerokich reform, które zapewnią ochronę wolności głoszenia poglądów i gruntownie przebudują system finansowania badań naukowych.

W ogłoszonym w zeszłym roku projekcie nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce, który tworzy klarowną procedurę odwoławczą w przypadku naruszenia wolności akademickiej, Ministerstwo Nauki w lutym przedstawiło wzorowaną na tym dokumencie propozycję ustawy, ale od tego czasu nic się w tym obszarze nie zadziało.

Jak pisałem, jesteśmy jednak zdania, że potrzeba głębszej reformy, która obejmie też system finansowania badań naukowych – publiczne środki niestety zbyt często służą dotowaniu wymierzonej w człowieka i rodzinę ideologii. Przygotowaliśmy już projekt zmian prawnych, a obecnie opracowujemy założenia kampanii społecznej, która zwróci uwagę na potrzebę ich przyjęcia. Jej elementem będzie publikacja raportu podsumowującego nasz program monitoringu wydatkowania środków państwowych na badania naukowe.

Musimy działać razemTylko stanowcze i konsekwentne działanie może zatrzymać cenzurę prowadzącą do dominacji neomarksizmu na uczelniach. Poza wsparciem konkretnych wykładowców i przygotowaniem założeń reformy szkolnictwa wyższego, aktywnie formujemy młode pokolenie prawników i przedstawicieli nauk społecznych. Temu służyła także tegoroczna Akademia Ordo Iuris, która w pięciu ośrodkach uniwersyteckich zgromadziła ponad 160 studentów i młodych naukowców wzmacniając w nich determinację do odważnego poszukiwania prawdy i służby dobru wspólnemu bez względu na ideologiczne naciski.

Te działania oznaczają dla naszego Instytutu poważne koszty. Każde postępowanie w obronie prześladowanego za poglądy naukowca to godziny pracy, sięganie po pomoc ekspertów, a często też wielodniowe przesłuchania. Za każdym razem musimy liczyć się z kosztami sięgającymi 5 000 zł. To oznacza, że już dzisiaj musimy zgromadzić kilkakrotność tej kwoty. Jeszcze większe koszty wiążą się z obroną Instytutu Ordo Iuris przed pozwem prof. Wojciecha Popiołka. Prace ekspertów, gromadzenie dowodów i długotrwały proces to nie mniej niż 12 000 zł. Do tego musimy liczyć się z poważnymi kosztami profesjonalnych prac analitycznych nad raportami dotyczącymi sytuacji szkolnictwa wyższego, które kosztować nas będą nie mniej niż 8 000 zł.

Wiem, że przyszłość naszej Ojczyzny wymaga od nas podjęcia tych zdecydowanych działań i wierzę, że nasi Przyjaciele i Darczyńcy włączą się w to wspólne dzieło.

/.../
Z wyrazami szacunku

adw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
P.S. Polityczne postulaty aktywistów LGBT nie mogą być doktryną narzucaną polskim uczelniom wyższym. Przestrzeń akademicka powinna być miejscem swobodnej i racjonalnej wymiany poglądów. Dzięki naszym Darczyńcom możemy stawać w obronie wykładowców oraz prowadzić monitoring naruszeń wolności akademickiej w naszym kraju. Wychodzimy też z inicjatywą systemowych zmian, które mogą pomóc w przywróceniu uczelniom ich właściwej roli.


-----------------------------------------------------------------

Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.
 
 
 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.