Materiały nadesłane

ks. Marek Dziewiecki - Refleksje po lekturze

Radosław Mysior: SUBKULTURA EMO. W KRĘGU FASCYNACJI, DOŚWIADCZEŃ I PRZEKONAŃ Radosław Mysior jest autorem ponad stu stronnicowego opracowania na temat subkultury Emo. Tekst ten składa się z dwóch rozdziałów. Rozdział pierwszy nosi tytuł Subkultury młodzieżowe - teoretyczny zarys problematyki. Rozdział ten zawiera obszerną i czytelnie zaprezentowaną syntezę definicji i najważniejszych aspektów kultury, a także tego wszystkiego, co dotyczy jej obrzeży: subkultury, kontrkultury, kultury alternatywnej i kontestacji. R. Mysior dotyka takich aktualnych i ważnych zagadnień, jak rola grup rówieśniczych w rozwoju nastolatków czy różnice między subkulturą a sektą. Autor prezentuje różne teorie na temat genezy oraz podziału subkultur młodzieżowych, skupiając się w sposób szczególny na genezie oraz cechach rozpoznawczych subkultury Emo. Rozdział ten zawiera na tyle obszerne dane, dotyczące powyższych zagadnień, że może stanowić solidne źródło dla zainteresowanych tymi zagadnieniami autorów czy instytucji. Bardzo cennym elementem jest też obszerna i aktualna literatura przedmiotu, odnosząca się do omawianej problematyki.
W mojej ocenie problemem wszystkich cytowanych przez R. Mysiora autorów jest to, że nie odróżniają oni w dostateczny sposób kultury od ideologii, a w konsekwencji unikają jakichkolwiek konfrontacji subkultur czy kontrkultur z rzeczywistością, w której żyje człowiek oraz z naturą człowieka. Cytowani autorzy podkreślają to, że subkultury młodzieżowe są tworzone głównie po to, by wyrazić odmienność danej grupy oraz niepowtarzalność każdego z jej członków. Tymczasem już samo istnienie kultury stawia w centrum świadomość i wolność człowieka, a nie jego niepowtarzalność czy jego emocje. Przecież zwierzęta też są niepowtarzalne i też przeżywają emocje, a mimo to nie tworzą przez to kultury, lecz poddają się biernie prawom natury. W moim odczuciu wszystkie ideologie – także ideologie (sub)kulturowe powstają po to, by usprawiedliwić czyjeś problematyczne postępowanie, albo po to, by realizować czyjeś cele polityczne, ekonomiczne czy społeczne. To właśnie dlatego większość intelektualistów – zwłaszcza tych „poprawnych” politycznie – w sposób bezkrytycznie życzliwy i aprobujący odnosi się nawet do tych subkultur, które prezentują wewnętrznie sprzeczne postulaty, gdyż - na przykład – wzywają do „wolnej” miłości, a jednocześnie walczą z rodziną, której fundamentem jest przecież wolna decyzja o pokochaniu tej drugiej osoby na zawsze.
Teoretycy subkultur nie dostrzegają – a może nie chcą dostrzegać - oczywistego faktu, że czysto ideologiczne jest przekonanie o tym, iż swoją niepowtarzalność młody człowiek może podkreślać i chronić tylko w subkulturach, kontrkulturach czy w kulturach alternatywnych. W rzeczywistości członkowie subkultur raczej rezygnują ze swojej odmienności i niepowtarzalności, gdyż wchodzą w takie grupy, w których – nieformalnie, a przez to wyjątkowo skutecznie – obowiązuje bardzo podobny wygląd czy słuchanie niemal wyłącznie jednego rodzaju muzyki. To raczej przejawy podporządkowania się grupie i mentalności kolektywu, a nie wyraz respektowania własnej niepowtarzalności. W moim przekonaniu subkultury powstają wtedy, gdy jakaś grupa społeczna ma podobne problemy i nie radzi sobie z osiąganiem życiowych celów i sukcesów. Winę za taką sytuację przypisuje wtedy dominującej kulturze. To prawda, że żadna kultura nie jest dziełem doskonałym, gdyż jest wytworem niedoskonałego człowieka. Jednak ci, którzy są dojrzali, potrafią zastaną kulturę modyfikować i poprawiać, zamiast wycofywać się na jej obrzeża czy izolować od społeczeństwa.
Gdyby powodem powstawania subkultur naprawdę było pragnienie zaznaczenia własnej odrębności i niepowtarzalności przez daną jednostkę, a także dążenie do integracji z osobami, które cenią i chronią swoją odrębność oraz niepowtarzalność, to nie byłoby potrzeby tworzenia subkultur, gdyż takie możliwości w bardzo wysokim stopniu stwarza kultura chrześcijańska, oparta na personalistycznej koncepcji człowieka jako bezcennej i niepowtarzalnej osoby, której rozwój nie polega ani na egoistycznej indywidualizacji, ani na niszczącej niepowtarzalność kolektywizacji, lecz na personalizacji, czyli na stawaniu się niepowtarzalnym „ja” w bliskich i harmonijnych więziach z innymi niepowtarzalnymi i zdolnymi do miłości osobami.
Drugi rozdział analizowanej publikacji dotyczy coraz bardziej modnej obecnie subkultury Emo. R. Mysior prezentuje w tym rozdziale tę właśnie subkulturę w jej podstawowych aspektach. Ukazuje w kolejności: subiektywne rozumienie tej subkultury przez jej członków, sposób postrzegania Emo przez innych ludzi, metody reagowania członków Emo na krytykę i komentarze innych ludzi, sposoby kreowania wizerunku uczestników subkultury Emo, motywy autoagresji członków subkultury Emo, relacje uczestników subkultury Emo wobec swoich rodziców, hierarchię wartości uczestników subkultury Emo. Powyższe aspekty opisane zostały w oparciu o analizę internetowych wypowiedzi członków Emo oraz osób ich oceniających.
Ze zdobytych tą drogą informacji wynika, że członkowie subkultury Emo to „młodzi ludzie, najczęściej w wieku dorastania, dla których priorytetowe miejsce w życiu zajmuje wyrażanie własnych uczuć i emocji (s. 59). Tego typu jednostronne i wybiórcze definiowanie własnej tożsamości oznacza zwykle nadmierne skupianie się na jednym tylko wymiarze człowieczeństwa – w tym przypadku na uczuciach i emocjach. Tak zawężona tożsamość jest typowa dla ludzi z poważnymi problemami emocjonalnymi, za którymi kryją się zwykle równie poważne trudności egzystencjalne, zwłaszcza w kontakcie z rodzicami oraz w życiu osobistym. Analizy R. Mysiora zdają się ten fakt potwierdzać, gdyż wielu członków subkultury Emo charakteryzuje autoagresja, samotność, brak chęci do życia, brak wsparcia ze strony rodziców i przyjaciół, pogarszający się stan psychiczny, narastające problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić, a w domu rodzinnym - odrzucenie ze strony rodziców, brak miłości i komunikacji, przemoc psychiczna w domu rodzinnym (por s. 73 ns).
Autor odnotowuje znaczne różnice co do aspiracji i wartości, którymi kierują się członkowie Emo: „dla jednych najważniejsze miejsce zajmuje edukacja, dobre wykształcenie, dla innych rodzina, przyjaciele, szczęście i dobro, własne marzenia, samorealizacja oraz muzyka jako sposób wyrażenia własnych emocji” (s. 84). Nie dysponujemy jednak żadnymi danymi na temat tego, jaki procent młodzieży z Emo stawia na pierwszym miejscu określone wartości czy aspiracje.
R. Mysior stwierdza, że światopogląd uczestników subkultury Emo „wyraża się przede wszystkim w krytycznej ocenie konsumpcjonizmu i materializmu. Przedstawiciele tejże subkultury są negatywnie nastawieni do wszelkich form agresji i przemocy. Dodatkowymi elementami, ukazującymi ich stosunek do świata, są abstynencja alkoholowa, nieużywanie narkotyków oraz wegetarianizm. Osoby te cenią także wszelkie starania na rzecz pokoju na świecie. Szczególnie ważnym elementem jest również szeroko rozumiany indywidualizm,  wyrażający się w wolności, mówieniu o swoich przekonaniach i poglądach, a także swoistego rodzaju rozumienie siebie jako osoby wyjątkowej, niepowtarzalnej” (s. 87). Gdy czytam powyższe cechy rozpoznawcze członków Emo, to staje się dla mnie jasne, że jeśli ci młodzi ludzie poważnie traktują swoje własne deklaracje, to nie muszą tworzyć subkultury, by realizować powyższe cele, gdyż wszystkie one – poza wegetarianizmem – głosi kultura judeo-chrześcijańska.
R. Mysior stwierdza, iż „warto także podkreślić, że przedstawiciele tej subkultury to osoby, które bardzo łatwo można zranić, skrzywdzić poprzez wypowiedzenie jakichś przykrych słów pod ich adresem. Może to powodować u nich zamknięcie się w sobie, przygnębienie, smutek, a nawet depresję” (88). W moim odczuciu znacznie ważniejszą sprawą jest to, w jaki sposób członkowie subkultury Emo odnoszą się do samych siebie oraz do siebie nawzajem. Obecnie w Unii Europejskiej z największą wrogością, agresywnością i nietolerancją spotykają się chrześcijanie, a zwłaszcza katolicy. Już nie tylko - z reguły całkiem bezkarnie - ranione są ich uczucia religijne, ale wielu artystów, pisarzy czy przedstawicieli mediów kpi sobie z ich największej świętości, jaką jest Jezus i Jego krzyż – znak nieodwołalnej miłości Boga do człowieka. Mimo to katolicy nie wpadają z tego powodu w rozpacz czy zniechęcenie. Przeciwnie, mają świadomość tego, że z największą agresją odnoszą się do nich ci, którzy mają największe kompleksy, a za to najmniejsze ideały, wartości i aspiracje.
Najbardziej dla mnie problematycznym aspektem omawianej pracy są źródła, na których praca ta się opiera. Źródłami tymi są bowiem subiektywne deklaracje członków subkultury Emo, w dodatku komunikowane za pomocą Internetu, czyli takiego środka komunikacji, w którym każdy może pisać dowolne rzeczy i nie zostaje poddany żadnej weryfikacji w tym względzie. Odbiorca nie jest przecież w stanie, by choćby w minimalnym stopniu zweryfikować, jak się mają wpisy i deklaracje co do własnych cech, aspiracji czy wyznawanych wartości członków Emo, do ich faktycznej postawy w realnym życiu.
Od czasów Freuda wiemy, że im większe ma ktoś trudności z własnym życiem i emocjami, tym mniej jest świadomy własnej sytuacji egzystencjalnej i własnych przeżyć, a zwłaszcza motywów własnych zachowań. Miarodajna i realistyczna prezentacja subkultury Emo wymagałaby zestawienia subiektywnych deklaracji jej członków z obiektywnymi danymi na ich temat. Takimi danymi chyba jeszcze nie dysponujemy. Brakuje, na przykład, danych na temat odsetka członków subkultury Emo, którzy odnoszą sukcesy szkolne i zawodowe, mają satysfakcjonujące więzi z rodzicami i rodzeństwem, zakładają małżeństwo i rodzinę. Z drugiej strony brakuje danych na temat odsetka członków Emo, którzy są uzależnieni od substancji psychotropowych, wchodzą w konflikt z prawem czy podejmując próby samobójcze. Bez tego typu danych obiektywnych, subiektywne deklaracje członków subkultury Emo mają znikomą wartość poznawczą. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości podejmie ktoś badania w tym względzie, a wtedy łatwiej będzie opisać według obiektywnych faktów i kryteriów środowisko młodych ludzi, którzy utożsamiają się z subkulturą Emo. Łatwiej też będzie wtedy ocenić, w jakich aspektach warto udzielać im wsparcia, a w jakich potrzebują oni pomocy czy konfrontacji z twardą rzeczywistością.