Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Dziennikarze, jak szpiedzy

Z Yuriyem Lukanovom o tym, jak media ukraińskie opisują wojnę rozmawia Błażej Torański.

Yuriy Lukanov, lat 55. Jako dziennikarz pracuje od 1982 roku, po studiach dziennikarskich na Uniwersytecie Kijowskim . Od prawie dwóch lat stoi na czele Związku Zawodowego Niezależnych Mediów na Ukrainie. Jest autorem czterech książek. Napisał m.in. pierwszą w historii niepodległej Ukrainy książkę na temat ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy . Opublikował też książkę podróżniczą. Napisał scenariusze do kilkunastu filmów dokumentalnych . Zajmuje się dziennikarstwem śledczym. Dotyka tematów praw człowieka , ale najbardziej znany jest z serii artykułów pod tytułem "Zabójcy, którzy nie zostali zabici” ( o ludziach niesłusznie skazanych za morderstwo). Jest dumny z tego, że dwóch niesłusznie skazanych młodych ludzi wyciągnął z więzienia. Na swoim blogu prezentuje się jako „poważny dziennikarz, który często udaje durnia”.

Powiadasz, że wojna zaskoczyła ukraińskich dziennikarzy. Że na jej początku byliście bezradni. Wobec czego?

Tego, że separatyści, którzy walczą o tzw. Doniecką Republikę Ludową nie przestrzegają zasad konwencji genewskiej. Zatrzymują dziennikarzy, niejednokrotnie ich katują, łamią ręce i nogi. Dzięki  Bogu jeszcze żaden z nich nie zginął, choć giną ich koledzy powołani do wojska. Są jednak ranni.

Separatyści aresztowali już 54 dziennikarzy.


Nie jednocześnie. Wielu dziennikarzy, którzy jadą w rejony walk nie wie podstawowych rzeczy, na przykład: że trzeba zabrać ze sobą apteczkę. Nie mają kasków ani kamizelek kuloodpornych. Największe  media ukraińskie kupują je swoim korespondentom, ale te mniejsze nie mają na to pieniędzy.

Jak dziennikarze pracują w rejonach walk?


Dla separatystów są wrogami, więc muszą wykazać się sprytem i chytrością. Nie mogą się przyznać, że pracują dla ukraińskich mediów. Pracują, jak szpiedzy. Na terenach zajętych przez separatystów są nieliczni, ale na froncie po stronie ukraińskiej jest ich wielokrotnie więcej.

Ukraińskie Ministerstwo Obrony Narodowej nie ułatwia im jednak pracy. Wręcz przeciwnie: ogranicza dostęp do informacji.

Wojna zaskoczyła dziennikarzy, ale i … Ministerstwo Obrony Narodowej. Dlatego ciągle czegoś nam zakazują, przesadzają z tym. Doskonale rozumiemy, że muszą zachować tajemnice wojskowe, wojenne, ale z drugiej strony chcielibyśmy dostać jak najwięcej informacji, aby je upowszechniać. Trzeba jednak przyznać, że z każdym miesiącem jest coraz lepiej. Wszyscy uczymy się żyć w warunkach wojny.

Nie masz poczucia, ze relacje mediów ukraińskich są jednostronne, skoro głównie bazują one na informacjach z MON i od dowódców batalionów? Brakuje drugiej strony.

Media uzupełniają te informacje relacjami dziennikarzy z frontu, ale jednak z ukraińskiej strony, więc przeważa jednostronność przekazu. Obiektywizującym źródłem są dziennikarze zagraniczni.  

Dziennikarze zachodni nie są dla separatystów wrogami?


Też traktowani są, jak wrogowie, ale separatom trudniej sprawdzić, co piszą. Dziennikarzy rosyjskich - rzecz jasna mam na myśli dziennikarzy liberalnych, nie reżimowych -  łatwiej im czytać i przy wydawaniu akredytacji spytać: „dlaczego tak piszesz?”. Bywa, że ich aresztują. Zresztą podobny los spotkał amerykańskiego dziennikarza Simona Ostrovsky ’ ego, który pracował dla strony internetowej Vice News. Mówił potem, że bito go i związano taśmą.

A jak traktują dziennikarzy ukraińskich?

Są różne techniki postępowania. Z ochraniarzami aresztowanych dziennikarz powinien się zaprzyjaźnić. Przekonać ich, że jest takim samym człowiekiem, jak oni. Że wprawdzie znalazł się po drugiej stronie, ale też chce zarabiać na życie. Wtedy taki ochroniarz może przynieść więcej chleba. Serhij Szapował, dziennikarz z Wołynia, po wyjściu z aresztu opowiadał, że kiedy go bito, upadał na prawy bok, aby mu nie odbito wątroby i przeraźliwie krzyczał, jak wariat. Jeśli z nim rozmawiano normalnie, spokojnie odpowiadał na pytania.  Po miesiącu wyszedł. Od pewnego czasu szkolimy dziennikarzy, jak mają się zachowywać, jeśli trafia do aresztu. Szapował brał udział w naszych treningach.   

Skoro dziennikarze ukraińscy po tamtej stronie frontu pracują, jak szpiedzy, redakcje korzystają z doniesień dziennikarzy obywatelskich. Jak jest z weryfikacją tych materiałów?


Rzeczywiście dziennikarstwo obywatelskie teraz kwitnie i problem weryfikacji informacji istnieje. Na przykład Olena Stepowa z obwodu Ługańskiego opisuje wydarzenia na swoim profilu na Facebooku i ma tam wielu czytelników. Nie znaczy to jednak, że tradycyjne media ją przedrukowują. Wielu ludzi publikuje filmy video na YouTubie. Nie ma jednak gotowej recepty na weryfikację tych materiałów. Każda redakcja dochodzi do tego na swój sposób.

Na ile liczą się w opisywaniu wojny media społecznościowe: Facebook czy Twitter? Czy są to ważne źródła informacji dla Ukraińców?

To też są media obywatelskie! Pewnie, że odgrywają ważną rolę. Facebook stał się dla intelektualistów platformą dyskusji i wymiany informacji. Ale na swoim przykładzie przekonałem się, jak bardzo może to być i niebezpieczne. Moje wypowiedzi na FB przeczytał jeden z separatystów i ogłosił, że jestem szpiegiem Prawego Sektora. Każdego, kto jest pro ukraiński separatyści przypisują Prawemu Sektorowi, gdzie są nacjonaliści i neofaszyści. To ugrupowanie opozycyjne jest nieliczne, ale straszy się nim Ukraińców i Rosjan. Przeczytałem na jednym z czatów internetowych, że należy mnie odnaleźć i połamać mi ręce, nogi. Najpierw się z tego śmiałem, pomyślałem: idiotyczne. Ale za jakiś czas dostałem od kolegi z Danii zdjęcie, jakie zrobił w administracji donieckiej. Wywieszono tam moje zdjęcie, a z podpisu wynikało, ze jestem prowokatorem i trzeba mnie złapać. Uznałem, że to poważna sprawa, więc zmieniłem nieco swoje nazwisko w profilu Facebooka i usunąłem swoje zdjęcia. Dlatego ci, którzy publikują opinie na Facebooku ryzykują, jeśli ich złapią.

Jak walczycie z rosyjską propagandą?

Mieszkańcom Krymu, Doniecka, Ługańska wyprano mózgi, ale przecież ta sama propaganda była i w Dniepropietrowsku, i w Kijowie, a jednak nie osiągnęła skutku. Na wschodniej Ukrainie są bardziej podatni, chcą w to wierzyć, mają sowiecką mentalność. Sąd zakazał nadawania 15 rosyjskim kanałom telewizji kablowej, ale zakazami wojny propagandowej się nie wygra. Na szczęście mamy pluralizm masowej informacji.  

Publ. również http://www.sdp.pl/wywiady/10183,dziennikarze-jak-szpiedzy,1410686142

Copyright © 2017. All Rights Reserved.