Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki - Z listów do przyjaciół. I znajomych. Na barani skok


Kolego, jeżeli nie zaczniesz w końcu konstruktywnie reagować na moje wysiłki, będę zmuszony machnąć ręką i uznać za najprawdziwszą prawdę twierdzenie, iż Was nie da się podnieść po chrześcijańsku z uwikłania w pewne antycywilizacyjne schematy. I co pozostanie?...

Nawet szklaneczki nie da się zgodnie wznieść pod „tradycyjnego śledzika”, bo nie zdołamy ustalić czy wchodzimy w zwyczajowy „proletariacki” zaśpiew, czy jednak potrafimy zanucić szczerze chrześcijańską kolędę?...

A, właśnie - kto przyszedł do Ciebie w tym roku z prezentem pod choinkę?
- Dziadek Mróz, Śnieżynka, Reniferek, tow. ob. Mikołaj?
A może już – zgodnie z mądrością etapu - wpuszczacie Świętego Mikołaja?  Laughing

***
„Na Nowy Rok przybywa na barani skok...”

...Komu przybywa, temu przybywa - ale ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, zatem jeżeli przybywa, przódy gdzieś musi ubyć. I odwrotnie. Np. pewnej prof. dr postępowej filozofii ( i nie tylko jej, w oddziałach postępu) ubyło mądrości, ale za to przybyło natchnienia bez skostniałej dyscypliny intelektualnej. Tak jak i innym paniom i panom z tego kręgu. Niezależnie od stanu. Nawet duchowego. W związku z tym ubywa jakoś jednym, aby przybyć – jak sądzą badacze - u nowych aktywistów prawdziwej lewości. Chociaż prawa stron czyha...

Dużo towarzyszy odgraża się jednak, że władzy z takim trudem wykombinowanej, konkurencji łatwo nie odda, ponieważ kto wie, czy nie potraktuje długofalowo i poważnie potrzeby naprawy kasy i obyczajów.

Zatem musi nastąpić kolejne przegrupowanie na platformach, konsolidacja i nowoczesny zakodowany marsz ku przyszłości. Albo nawet skok. Jak zwykle, gdy ma lewiźnie przybyć.

Tężeje tedy globalna stanowczość, aby przeciwdziałać ciemnogrodowi. Ubywa zatem wstecznych kart i życzeń z jątrzącymi sugestiami, jak dajmy na to: „Merry Christmas”, „The blessing of Christmas”, ze Świętą Rodziną i Dzieciątkiem Jezus, ubywa krzyży na wieżach, szopek i jasełek. Mnożą się natomiast jakże miłe lewactwu „Happy Holidays” z saniami zaprzężonymi w reniferki, pędzące ku „magicznie” ośnieżonym chałupkom.

Zatem - po prostu „Season Greetings”, czy „Wesołych świąt”. W tzw. Wigilię, pod tradycyjnego karpika można strzelić tradycyjną wódeczkę.  Na Pasterce można ostatecznie się pokazać. Ale niekoniecznie. Kościół, hostia, „Lulajże Jezuniu...” – to może razić uczucia różnych braci w wierze i niewierze. A przeżywać można przecież np. w barze. W parlamencie. Czy w lesie. Ekologicznie, ekumenicznie, postępowo.

No, to do wiosennego święta zajączków z jajeczkami. Skokami! Baranimi!

***

PS. Cobyś jednak nie myślał, że lekce ważę sobie nasze rozmowy, wrócę w innym nieco tonie do ostatniej. Zaskoczyła mnie nieco Twoja „strategiczna” ateistyczna deklaracja, iż traktujesz Boga i Boże Narodzenie jedynie jako element, nawet akceptowalnego, folkloru, mitu. Chciałem nawet napisać ,,zasmuciła”, ale się rozmyśliłem.  Boć ona świadczy o trwaniu nadal w stadium wczesnej młodości.  Po tylu latach dorastania…
*
Dojrzałość MUSI prowadzić do zrozumienia, iż materia nie może stworzyć sama siebie. (Problemy tzw. ewolucji - którą próbują lansować niektóre, nawet ogłaszające się jako super prawicowe media - pomijam, jako tu zbędne. Pisałem o tym nie raz. Nauka nie udowodniła ewolucji MIĘDZY GATUNKAMI.)

Wobec tego - niezależnie od wielu znanych i udokumentowanych FAKTÓW działania ponad czy poza ,,naukowego,,, pozostaje pytanie kluczowe:
Kto stworzył owe pierwsze cząstki - wszystko jedno jak elementarne - ale MATERIALNE?

Przyznasz, iż istnienie owego CZYNNIKA jest bardziej frapujące, niż irracjonalna ufność w urodziny materii z niczego. Bo w istocie do tego sprowadza się ten Twój. ateizm, który może kierować do antyteizmu z jego tragicznym skutkami.

Nie tylko dla jego nosicieli - wszak naszych braci w człowieczeństwie.
*
W czasach, gdy wielu tzw. humanistów piękno trudu umiłowania mądrości - filosophię - zamienia na świecidełka mędrkowania, być może technicy, wdrożeni do dyscypliny intelektualnej, podniosą z pyłu dróg wyścigu ku materialnej pustce okruchy prawdy, aby z nich współtworzyć obraz Absolutu, obraz Boga.
To jednak dopiero początek niekończącego się wysiłku na innym szlaku, wiodącym przez ujarzmianie zakusów codzienności, przez okiełznywanie zniecierpliwień i zniechęceń, do radości wyzwolenia.
Trakt od rozumu do serca może być bardzo trudny...
Ale nie leń się. Jeszcze mamy szanse.
Nie wiadomo tylko jak długo…
Wszak to już A.D. 2017!