Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Szałowski - Czy powinniśmy dziękować Lutrowi (cz.2)

Siedemnasty wiek ukazał w całej rozciągłości negatywne skutki istnienia protestantyzmu dla chrześcijaństwa, Europy i cywilizacji łacińskiej.

Cofnijmy się jednakże do połowy XVI wieku. W roku 1555 w Augsburgu w pokoju religijnym dotyczącym obszaru Cesarstwa, znanego w Polsce bardziej jako Rzesza Niemiecka, przyjęto kontrowersyjną zasadę cuius regio eius religio, która pozostawiała lokalnemu władcy terytorialnemu wolną rękę w zakresie decydowania o wyznawanej religii swoich poddanych. W tym samym roku w Genewie, najważniejszym ideowym gnieździe europejskiego kalwinizmu, odbyła się przed tamtejszą gminą kalwińską, rozprawa przeciwko hiszpańskiemu medykowi, który dla bezpieczeństwa własnego – jak sądził – opuścił własny kraj i przybył do tego protestanckiego miasta. Miguel Servet miał dość oryginalny pogląd łączący krążącą krew z ludzką duszą. Na domiar złego posiadał także własny pogląd na Trójcę Świętą. W Hiszpanii zapewne by ocalał, ale nie w mieście Jana Kalwina i przy jego osobistej obecności w trakcie procesu. Gmina skazała go na śmierć przez spalenie na stosie. Rzec można jednostkowy przypadek, ale konsekwencje były znaczne. Kościół Kalwina rozpadł się zaraz na Zbór Większy (nadal kalwiński) i Zbór Mniejszy o niejasnej doktrynie religijnej, który znany jest w Polsce bardziej pod nazwą arianizmu, ze względu na ideowe podobieństwo do ariańskiej herezji z czasów przełomu starożytności i średniowiecza. Arianizm odrzucając boskość Jezusa nie był już wspólnotą chrześcijańską. Co więcej u schyłku XVI pojawiły się – tak w przestrzeni dawnego katolicyzmu, jak i prawosławia, tendencje judaistyczne. Tak zwany judeizantyzm – mimo pozorów pozostawania w łonie chrześcijaństwa – był w rzeczywistości religią żydowską w pozornie chrześcijańskim opakowaniu, i z tego względu zdecydowanie tępiony był we wszystkich państwach bez względu na wyznawaną w nich religię.

Koncentruję się na kalwinizmie, gdyż odegrał on znacznie większą rolę, niż nam się potocznie wydaje. Zdominował połowę Szwajcarii, opanował wiele miast we Francji, Niderlandach, dotarł do Szkocji oraz przenikał do Anglii, pomimo tego, że Tudorowie ogłosili jako państwową religię o nazwie Kościół Anglii.

W siedemnastym wieku protestanci przenieśli nienawiść do katolików i katolicyzmu poza Europę. Holendrzy na celownik wzięli imperium morskie Portugalii, która w tym czasie była w unii personalnej z Hiszpanią. Najbliżej leżała cukrodajna Brazylia. Opanowali więc Holendrzy trzecią część wybrzeży brazylijskich, przejmując leżące na tym terenie plantacje i młyny cukrowe. Nie przewidzieli jednego – tego że gospodarka plantacyjna Brazylii funkcjonuje w ścisłych związkach z Afryką, która systematycznie dostarczała nowych niewolników na plantacje. Dość krótkie panowanie holenderskich kalwinistów w Brazylii zasłynęło m.in. wymordowaniem w trzech miejscowościach katolików uczestniczących w mszach świętych. Holendrzy opanowali w Afryce Kraj Przylądkowy – w którym wolno było się osiedlać wyłącznie protestantom. Wyrzucili Portugalczyków z Cejlonu i Tajwanu oraz odegrali wyjątkowo złowieszczą rolę w nakłanianiu szoguna i feudałów japońskich do rozprawiania się z upowszechniającym się już w Japonii katolicyzmem. Szerzone przez Holendrów kłamstwa o rzekomym zagrożeniu katolickim doprowadziły do krwawych prześladowań chrześcijan w Japonii. Doprowadzili poniekąd Holendrzy także do samoizolacji Japonii na świat zewnętrzny, ale sobie zapewnili wcześniej wyłączność na kontakty handlowe tego kraju odnośnie wyrobów i produktów europejskich.

Powróćmy do Europy, aby przyjrzeć się wybranym luterańskim władcom i protestanckim środowiskom. Do Szwecji, w której od 1617 roku katolicyzm karany był śmiercią, oraz do krajów Rzeszy Niemieckiej, w których dominował protestantyzm. Otóż w 1618 roku doszło do słynnej praskiej defenestracji, gdy katoliccy czescy magnaci, reprezentujący własnego króla, którym był cesarz, zostali wyrzuceni przez okno z zamku na Hradczanach przez protestantów. To co dalej potoczyło się, było złamaniem pokoju religijnego z 1555 roku i początkiem wielkiego nieszczęścia, jakim dla Europy była wojna trzydziestoletnia. Wojna, która wymaga głębszej a nie tylko powierzchownej oceny. Wojna, która była największym nieszczęściem od czasu wielkiej zarazy w połowie XIV wieku. Otóż wielce negatywną rolę w przebiegu tej wojny odegrali niemieccy, duńscy i szwedzcy protestanci. Największym grabarzem okazała się Szwecja, która weszła do wojny w roku 1630.

Na chwilę warto powrócić do Holandii. Kraj ten o nazwie Zjednoczone Prowincje powstał właściwie przypadkowo, jako produkt uboczny ruchów religijnych w XVI wieku oraz buntu przeciwko wprowadzonemu w Niderlandach podatkowi. Protestanccy buntownicy pokonani na bogatym  południu przez wojska hiszpańskie, zbiegli na płasko położony teren Niderlandów Północnych i tam okopali się, budując nowoczesne na owe czasy fortyfikacje niewiele wystające ponad ziemią. Hiszpania zajęta sprawami własnego imperium kolonialnego a także słynną wyprawą przeciwko Anglii w roku 1588, zlekceważyła powstanie nowego tworu politycznego w północnej rolniczej części Niderlandów. Nie uznawała go aż do roku 1648, uważając za zbuntowane prowincje. Kalwiniści – pochodzący w większości z południa – stanowili tylko trzecią część ludności w tych tak zwanych Zjednoczonych Prowincjach. Żeby przetrwać, musieli rozwinąć sztukę fortyfikacji, handel zamorski i myśl wojskową. To właśnie w Holandii u schyłku XVI wieku zastanawiano się, jak zastosować współcześnie sztukę wojenną starożytnych Rzymian. Jak wygrywać bitwę z dystansu, nie ponosząc samemu większych strat. Te wieści docierały do luterańskiej Szwecji Gustawa Adolfa, którego wojska w 1630 roku wkroczyły w granice Rzeszy. Rok później w bitwie pod Breitenfeld Gustaw Adolf pokazał Europie, jak w ciągu 120 minut można położyć trupem lub ranić  tysiące przeciwników, stosując umiejętnie artylerię i ogień piechoty. Salwy muszkietowe, zastosowane po raz pierwszy na taką skalę, okazały się niezwykle zabójcze dla przeciwnika. Wojny brutalizowały się od tego czasu coraz bardziej, chociaż same straty bojowe w okresie wojny trzydziestoletniej wyniosły najwyżej 325 tys. osób. Straty niebojowe – wywołane epidemiami i masowym zaborem zboża, nawet tego na zasiewy – były wielokrotnie większe i przyjmuje się, że w ciągu 30 lat zmarło w Niemczech z powodu zarazy i głodu około 7 milionów osób. Ten wielki społeczny i demograficzny dramat mógł dokonać się tylko dlatego, iż sto lat wcześniej zostały Niemcy dotknięte religijnym podziałem, którego zresztą nie przezwyciężyły do dnia dzisiejszego.

Gustaw Adolf – pochodzący z uzurpatorskiej linii Wazów – snuł plany powstania szwedzko-protestanckiego imperium w północnej Europie. Był oczytany i znał wiele języków, w tym polski. Potrafił wprowadzać innowacje w wojsku. W czasie wspomnianej bitwy pod Breitenfeld doskonale wyszkolone oddziały szwedzkich muszkieterów ustanowiły rekord szybkości oddawania kolejnych salw, którego nie pobiła żadna armia do końca XVII wieku. Szwedzki król zginął rok później w czasie bitwy pod Lutzen w okolicach Lipska, ale nie oznaczało to kresu okupacji znacznych terenów Niemiec. I jak wspomniano – ta okupacja – w olbrzymiej mierze przyczyniła się do wielkich strat demograficznych na terenie Rzeszy. Wyludniły się szczególnie północne tereny, ale także część środkowa poniosła wielkie straty.

Szwedzki najazd na Polskę, zwany potocznie ‘potopem szwedzkim’, był w pewnym sensie kontynuacją grabieżczej i okupacyjnej polityki szwedzkiej z okresu wojny trzydziestoletniej. Właściwie – mimo powszechnie ponoć znanego „Potopu” – niewiele wiemy o dramacie tamtych lat. Protestancki najazd, sojusz Karola Gustawa z luterańskim władcą Brandenburgii a później także z kalwińskim władcą Siedmiogrodu. Próby trwałego rozbioru Rzeczypospolitej. Mamienie społeczeństwa ‘zamianą Szweda na Szweda’. Nawet obiegowa wiedza, że broniła się tylko Jasna Góra, gdy Szwedzi zalali Polskę, nie jest prawdą.

Dzisiaj możemy powiedzieć, że Karol Gustaw zachowywał się w Polsce, jak współcześnie ISIS w Iraku i Syrii. I nie będzie w tym żadnej przesady. Szwedzki najeźdźca nie posiadał żadnej konkretnej koncepcji odnośnie Polski. Zająć kraj, szerzyć dezinformację, badać na ile Polacy mu pozwolą, myśleć o koronacji, ale nikt nie przybył na nielegalnie zwołaną elekcję, obsadzać miasta i fortece, wywozić z kraju wszelakie dobra kultury i dobra materialne oraz niszczyć infrastrukturę. Gdy kilka lat później podpisano pokój ze Szwecją, to kraj był zrujnowany i ograbiony, zamki, rezydencje i wioski spalone, nawet w Krakowie zniszczono wodociągi miejskie, których nie udało się odtworzyć aż do XIX wieku. Dramat!

Rozumiał ten dramat Jan Kazimierz, gdy wraz ze stanami Rzeczypospolitej ślubował m.in.: „Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym Królestwa mego stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego Rzymskiego Kościoła. A ponieważ największymi dobrodziejstwy Twymi zobowiązany, czuję w sobie gorącą żądzę służenia Ci gorliwie z narodem, przyrzekam więc, rządców i ludu imieniem Tobie i Twemu Synowi, Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi, że cześć Twoją wszędzie po krajach mego Królestwa rozszerzać będę.

Przyrzekam wreszcie i ślubuję wyjednać u Stolicy Apostolskiej, skoro tylko za przemożnym Twoim pośrednictwem i wielkim Syna Twego miłosierdziem zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi        a szczególnie nad Szwedami odniosę, aby dzień ten corocznie dla Ciebie i Syna Twego, za zawdzięczenie łask wiecznymi czasy obchodzono i święcono, i dołożę z Biskupami Królestwa starania, ażeby moje obietnice przez ludy moje wypełnione były.”

Zastanawiająca jest obojętność protestantów na turecką ekspansję w Europie. Prawdą jest, że państwa i władztwa protestanckie zasadniczo nie sąsiadowały z imperium tureckim, aczkolwiek należy pamiętać, że lenno siedmiogrodzkie rządzone było przez wyznawców kalwinizmu, zaś wojska siedmiogrodzkie stanęły w obozie tureckim w roku 1683.  A więc przeciwko chrześcijańskiej Europie! Odepchnięcie Turków od Wiednia spoczęło więc na Austriakach, Polakach i tych książętach niemieckich, którzy wytrwali przy katolicyzmie. Sojusz austriacko-polski w marcu  1684 roku rozszerzony został – jako odrębny traktat – o Wenecję i papiestwo w traktacie powołującym Ligę Świętą. Traktat ten w punkcie 13.ym stanowił, iż „Zaproszeni będą do tego przymierza inni panowie chrześcijańscy, mianowicie wielki książę moskiewski, ale tylko za wspólną zgodą przyjęci być mogą.” To bardzo znamienne, że twórcy porozumienia bardziej liczyli na Moskwę, niż na protestanckich władców Europy. Moskwę, która w XVII wieku ulegała silnym wpływom cywilizacyjnym płynącym z Rzeczypospolitej. Dwa lata później prawosławna Moskwa stała się piątym uczestnikiem Ligi Świętej.

Istotne są zmiany religijne, zwłaszcza w Brandenburgii i Rosji u schyłku XVII wielu i na początku następnego stulecia. Niewiele osób w Polsce ma świadomość o wielkim napływie francuskich kalwinistów do Brandenburgii po odwołaniu edyktu nantejskiego w roku 1685 przez Ludwika XIV. Jeszcze mniej osób ma świadomość, że panujący w Brandenburgii Hohenzollernowie dokonali konwersji na kalwinizm. Nieco później w latach 1697-1698 odbyła się dwuletnia podróż Piotra I – udającego w jej trakcie zwykłego członka Wielkiego Poselstwa moskiewskiego, jako Piotr Michajłow – przez kilka krajów europejskich: Inflanty, Prusy, Niemcy, Holandię, Anglię, Austrię i Polskę. Ta podróż, to była nie tylko chęć poznania Europy, ale także zdobycia wiedzy, pozyskania specjalistów w różnych rzemiosłach, zwłaszcza tych związanych z flotą wojenną i produkcją na potrzeby armii. Wielkie Poselstwo w Holandii i Anglii pozyskało 160 specjalistów, głównie w dziedzinie przemysłu stoczniowego. Radykalne reformy rozpoczęte po powrocie do kraju dotknęły niemal każdej dziedziny życia, w tym religii. Podróż przez głównie protestanckie kraje – Niemcy, Holandię i Anglię odcisnęła się nieodwracalnie na rosyjskim prawosławiu, które już nigdy nie będzie takie samo, jak niegdyś. Społeczeństwo było, niczym glina przed wypaleniem, w rękach reformatora, który mógł z nim zrobić, co tylko chciał. Cerkiew rosyjska straciła na początku XVIII wieku niezależność i od tego czasu mogła być dowolnie kształtowana przez panującego, niczym Kościół Anglii. I to nie zmieniło się do dzisiaj.

Jan Szałowski

Copyright © 2017. All Rights Reserved.