Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać -TRZEMESZNO ŚWIĘTEGO WOJCIECHA

Z Gniezna do Trzemeszna można przejść pieszo w jeden dzień, do czego zachęca przeurocza okolica. W większej już liczbie pojawiają się tam ciche, krystalicznie czyste jeziorka, towarzyszą im lekkie wzgórza morenowe, owoc pracy ustępującego przed tysiącleciami lodowca.

Rzeźbił on głęboko powierzchnię gruntu, by i nam nie było przykro, że tylko Finowie i Szwedzi mogą chełpić się urodą polodowcowego krajobrazu.  Gall Anonim, z którego „Kroniką Polską”  nie rozstaję się podczas kulturowej podróży po obszarach, gdzie przed wiekami wykuwała swój niezawisły byt chrześcijańska Polska, też był zachwycony malowniczością i dobrodziejstwami ziemi, która go przygarnęła:  kraj, gdzie powietrze zdrowe, rola żyzna, las miodopłynny, wody rybne, rycerze wojowniczy, wieśniacy pracowici, konie wytrzymałe, woły chętne do orki, krowy mleczne, owce wełniste. Czegóż zatem jeszcze potrzeba?

Trzemeszno zobaczyć wypada. Przecież to prastary gród, a zatem przynajmniej jakieś ślady romanizmu powinny były być tam jeszcze widoczne. Przecież sam Bolesław Krzywousty ufundował kamienny kościół i oddał go w opiekę kanonikom reguły św. Augustyna, a wszystko to w akcie ekspiacji za oślepienie i spowodowanie śmierci swego przyrodniego brata, Zbigniewa. Niestety, starodawny klasztor nie obronił się przed pożarami, a w końcu i agresywną inwazją baroku. Żyjący w XVIII wieku bardzo energiczny opat, Michał Kosmowski, prawie że wzniósł od podstaw nowy kościół na miejscu starszego odwoławszy się do triumfalnego baroku, pozostawiając w jego korpusie znikome ślady romańskiej i gotyckiej świątyni. W 1791 roku powierzył go w opiekę Matce Bożej wziętej do nieba i Michałowi Archaniołowi.

Kiedy przekracza się próg kościoła, rodzi się wątpliwość, czy znajdujemy się na właściwym miejscu, na piastowskim szlaku?  Dostojeństwo, świeżość, biel ścian, przy nich pilastry zwieńczone buchającymi od ślimacznic i kwiatonów kapitelami, mnogość okien, z których spływa obfitość światła, barwne sklepienia ze scenami biblijnymi. I ta gigantyczna kopuła! Przecież to Rzym! W podobnym duchu utrzymany jest rzymski barok. A tu, w niewielkim, sennym Trzemesznie takie cudo? Jeden z ostatnich egzemplarzy przechodzącego już w architektoniczny niebyt radosnego stylu kontrreformacji.

Niemcy podczas wojny sprofanowali tę dostojną świątynię, zamieniając ją na skład kożuchów, wojskowych mundurów i butów. Na wychodnym z Trzemeszna w styczniu 45. zdążyli jeszcze z zemsty podpalić ten piękny kościół. Pożar był tak gwałtowny, iż od wysokiej temperatury stopiły się nawet cegły w ścianach, co po wojnie, w trakcie jego odbudowy, pozwoliło na odkrycie zamurowanych w XVIII wieku  romańskich kolumn i innych  detali. A więc jednak znajdujemy się na właściwym miejscu. Co więcej, pod mensą głównego ołtarza, wysuniętego z prezbiterium ku nawie, jak najbliżej wiernych, w przeszklonym sarkofagu spoczywa współczesna figura św. Wojciecha w szatach liturgicznych. W XV wieku, kiedy po pożarze miasta kościół odbudowano w stylu gotyckim, naturalnej wielkości odkuta w kamieniu figura świętego znajdowała się w obrębie konfesji w formie baldachimu wspartego na czterech kolumnach nad ołtarzem w nawiązaniu do wczesnochrześcijańskich martyriów.


Niedoszły apostoł Prusów w Trzemesznie, a nie w Gnieźnie? Wedle bardzo wczesnej tradycji zwłoki zamordowanego w 997 roku przez Prusów Wojciecha, wykupione na wagę złota przez Bolesława Chrobrego, w drodze do Gniezna miały spocząć na jakiś czas nie gdzie indziej, jak właśnie w Trzemesznie, w kościele ponoć fundowanym przez samego biskupa. To na miejscu tegoż kościółka z X wieku, jeśli w ogóle takowy mógł tam istnieć, miał Bolesław Krzywousty postawić ponad wiek później własną świątynię. Tradycja łączenia św. Wojciecha z Trzemesznem musi mieć mocne podstawy historyczne, skoro jego postać od samego początku pojawia się w herbie miasta i z powodu jego tam obecności przez wieki pielgrzymowali do relikwii liczni pątnicy, w tym niektórzy nasi monarchowie.

Gall Anonim, piewca walecznych czynów swego książęcego bohatera, sugeruje przy okazji pokutniczego żywota Bolesława Krzywoustego, jak ów władca, po powrocie z pokutnej pielgrzymki na Węgry, udał się właśnie do grobu św. Wojciecha, podpowiadając nam, że ów grób znajdował się podówczas w jakimś klasztorze, a nie w biskupim mieście, którym od początku dla Polski obok Poznania było i Gniezno. W te słowa pisze nasz kronikarz: Bolesław wytrwał w tym samym zamiarze pielgrzymowania aż do chwili przybycia do grobu św. Wojciecha męczennika, gdzie miał obchodzić uroczystość Wielkiejnocy. A im bardziej z dniem każdym zbliżał się do klasztoru świętego męczennika, tym pobożniej wśród łez i modlitw wędrował boso. I właśnie ta pielgrzymka miała zaowocować wzniesieniem w Trzemesznie okazałej bazyliki z kamienia na miejscu skromniejszego kościółka przy istniejącym już klasztorze zapewne konstrukcji drewnianej.

W sprawie prochów św. Wojciecha odwołajmy się raz jeszcze do Galla Anonima, który przywołuje nam okoliczności najazdu na Wielkopolskę Brzetysława z Czech w 1039 roku. W końcu zaś zarówno od obcych, jak i od własnych mieszkańców Polska doznała takiego spustoszenia, że w zupełności niemal obraną została z bogactw i ludzi. Wtedy to Czesi zniszczyli Gniezno i Poznań i zabrali ciało św. Wojciecha. (…) A wspomniane miasta tak długo pozostały w opuszczeniu, że w kościele św. Wojciecha męczennika i św. Piotra Apostoła dzikie zwierzęta założyły swe legowiska.

Można przypuszczać, że grabiąc i paląc Gniezno i Poznań, książę czeski zaspokoił już tym aktem wandalizmu swą chciwość i oszczędził położone nieco na uboczu od tych miast Trzemeszno, przez co mogła zachować się w granicach Polski jakaś przeoczona przezeń cząstka relikwii św. Wojciecha. Bo nie po co innego podjął on łupieżczą wyprawę na oba miasta polskich biskupów, jak tylko dla zagrabienia relikwii męczennika rodem z Pragi. Ta bowiem nie posiadała podówczas tak wielkiego i powszechnie uznawanego świętego, a miasto bez relikwii w wiekach średnich nie liczyło się na mapie chrześcijańskiej Europy.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.