Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Okrzyki z Mordoru i czy warto być agentem.

Od razu wyjaśniam, że pierwsza część tytułu to jeno kondensat opisu lęków pewnego środowiska mordowanego przez pisowskich siepaczy, tudzież pewnej aktorki, która gra (?) przerażoną możliwymi zmianami przy okienku tantiem za słuszną bieżączkę. A przecie trud właściwego towarzysko nadążania - szczególnie w pewnym wieku - graniczy z heroizmem. Tak jak i sensownego uzasadnianie nastroju grozy.



Cóż, można rzec – każdy ma takie koszmary na jakie zasłużył życiorysem. I jest nimi nękany. Tudzież histerią.

Przejdźmy jednak do konkretnych rozważań do których mnie przymuszasz. Tym razem problem został postawiony jasno: Czy warto być agentem?
W podtekście zapewne chodzi o ludzi powiązanych różnymi niciami, czy nawet powrozami, z władzami i uzyskami tzw. minionego ustroju.

Tu znowu dygresja z wyjaśnieniem: Napisałem „tzw.” ponieważ wiele „ustrojów” zmieniając nazwy, zapisy, nazwiska zarządzających, dźwięki, barwy w taktyce, nic a nic nie koryguje w strategii. A ona – strategia -  jest bardzo prosta, można rzec okrutnie (dla wielu) prosta: Albo wiesz co to znaczy człowieczeństwo i czym się kończy tutejszy pobyt, albo nadal robisz - pardon – za jołopa i niuchacza praktycznego sensiku. Tego na wyciągnięcie ręki. Tu i teraz. Wielu tak myślało, jeno przy końcu- zwracałem Ci już uwagę – jakby trzeźwiało z gorączki bieżączki i wyciągało rękę (mam nadzieje nie na wszelki wypadek…) w stronę Stwórcy Wieczności.
 
Ale ad rem. Żebyś nie opowiadał, że dostajesz odpowiedzi od rzeczy, o różnym stopniu abstrakcji dla ludu bieżączki. Otóż agentem być warto. A nawet należy! Ale agentem dobrej sprawy Kolego. Jeżeli masz wątpliwości zobacz definicję.
Np. w https://sjp.pwn.pl/slowniki/Agent.html na pierwszym miejscu figuruje określenie: «przedstawiciel jakiejś firmy».

Niby proste. Problem jednak leży w znalezieniu dojścia do dobrej Firmy, która zagwarantuje (wiem, że to trudne, ale po koleżeńsku muszę), zagwarantuje Ci Wieczność.
Agent Nieba – to brzmi nieźle, prawda?Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Okrzyki z Mordoru i czy warto być agentem.

Od razu wyjaśniam, że pierwsza część tytułu to jeno kondensat opisu lęków pewnego środowiska mordowanego przez pisowskich siepaczy, tudzież pewnej aktorki, która gra (?) przerażoną możliwymi zmianami przy okienku tantiem za słuszną bieżączkę. A przecie trud właściwego towarzysko nadążania - szczególnie w pewnym wieku - graniczy z heroizmem. Tak jak i sensownego uzasadnianie nastroju grozy.

Cóż, można rzec – każdy ma takie koszmary na jakie zasłużył życiorysem. I jest nimi nękany. Tudzież histerią.

Przejdźmy jednak do konkretnych rozważań do których mnie przymuszasz. Tym razem problem został postawiony jasno: Czy warto być agentem?
W podtekście zapewne chodzi o ludzi powiązanych różnymi niciami, czy nawet powrozami, z władzami i uzyskami tzw. minionego ustroju.

Tu znowu dygresja z wyjaśnieniem: Napisałem „tzw.” ponieważ wiele „ustrojów” zmieniając nazwy, zapisy, nazwiska zarządzających, dźwięki, barwy w taktyce, nic a nic nie koryguje w strategii. A ona – strategia -  jest bardzo prosta, można rzec okrutnie (dla wielu) prosta: Albo wiesz co to znaczy człowieczeństwo i czym się kończy tutejszy pobyt, albo nadal robisz - pardon – za jołopa i niuchacza praktycznego sensiku. Tego na wyciągnięcie ręki. Tu i teraz. Wielu tak myślało, jeno przy końcu- zwracałem Ci już uwagę – jakby trzeźwiało z gorączki bieżączki i wyciągało rękę (mam nadzieje nie na wszelki wypadek…) w stronę Stwórcy Wieczności.
 
Ale ad rem. Żebyś nie opowiadał, że dostajesz odpowiedzi od rzeczy, o różnym stopniu abstrakcji dla ludu bieżączki. Otóż agentem być warto. A nawet należy! Ale agentem dobrej sprawy Kolego. Jeżeli masz wątpliwości zobacz definicję.
Np. w https://sjp.pwn.pl/slowniki/Agent.html na pierwszym miejscu figuruje określenie: «przedstawiciel jakiejś firmy».

Niby proste. Problem jednak leży w znalezieniu dojścia do dobrej Firmy, która zagwarantuje (wiem, że to trudne, ale po koleżeńsku muszę), zagwarantuje Ci Wieczność.


Agent Nieba – to brzmi nieźle, prawda?