Publikacje członków OŁ KSD

Prof. Tadeusz Gerstenkorn - Obyś nie był niepełnosprawnym !

Trzeba mieć poniekąd trochę odwagi, aby w okresie świątecznym, nastrajającym do radości i pozbywania się zmartwień, poruszyć problem  niesprawności, nazywanej u nas eufemistycznie (łagodząco) niepełnosprawnością, chyba dlatego, by nie używać słowa poprzednio wymienionego, które może działać na niektóre osoby drażniąco.
    
Nie wiem dlaczego jesteśmy tacy wrażliwi językowo (może mi to ktoś wytłumaczy), bo w innych językach mówi się często bez ogródek, na przykład w angielskim jest disabled, a w niemieckim behindert. Próbuję to sobie trochę wytłumaczyć, choć to tłumaczenie nie odnosi się tylko do środowiska polskiego. Pisałem już wcześniej, że jesteśmy obciążenie tak zwanym prawem normalnym, które działa także w przyrodzie żywej, a które charakteryzuje się (opisując je krótko) dążeniem wszelkiej populacji (zbiorowości) do przeciętności, tj. cech niewybijających się, których jest, średnio biorąc, najwięcej. Zgodnie z tą regułą osób niepełnosprawnych jest w społeczeństwie, procentowo biorąc, stosunkowo nie za wiele.
    
Trzeba jednak wpierw ustalić, co się przez tę niepełnosprawność rozumie. Mam wątpliwość, czy osób z pełną sprawnością fizyczną (zdrowiem) i umysłową jest dominująco dużo. Gdyby tak  każdego zapytać, to zapewne dowiedzielibyśmy się, że niemal każdemu coś tam doskwiera i na jakieś niedoskonałości swego organizmu mógłby wskazać. Tyle, że nie narzeka, działa, nie potrzebuje pomocy ani lekarskiej, ani postronnej. Są jednak pewne niedoskonałości w funkcjonowaniu naszego organizmu, że nawet poddajemy się pewnej urzędowej kwalifikacji tej wadliwości u nas zaobserwowanej i wiele osób otrzymuje takie orzeczenie, które w Polsce ma od lat trzy kategorie, dawniej nazywane inwalidztwem III, II i I grupy, a obecnie nazywa się niepełnosprawnością lekką, umiarkowaną i wreszcie znaczną. Trzeba jednak zaznaczyć, że w ramach każdej wymienionej tu grupy jest pewna skala różnych niesprawności i, na przykład, osoba z orzeczeniem 1. grupy niesprawności nie musi być osobą kwalifikującą się tylko do grupy bliskich nieboszczykom, a wręcz przeciwnie, może to być osoba jakoś funkcjonująca w życiu, ale często przy pomocy innych, gdyż  pewne znaczne ułomności fizyczne lub umysłowe (psychiczne) nie pozwalają jej działać sprawnie w społeczeństwie. Wiele schorzeń powodujących zanik świadomości, np. Alzheimer i braku możliwości podejmowania decyzji kwalifikuje standardowo osoby z tą przypadłością do I grupy niesprawności (znacznej), w tym także osoby urzędowo ubezwłasnowolnione.  Według Spisu Powszechnego z 2011 r. liczba osób niepełnosprawnych w Polsce wynosiła 4 mln 697 tys., czyli 12,2% ludności kraju (średnio co ósmy Polak był niepełnosprawny), a w 2002 r. było 5,5 mln tych osób, czyli 14,3% ludności kraju, mężczyzn 46,1%, a kobiet 53,9%.  Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło rezolucję (konwencję) nr 61/106 o prawach osób niepełnosprawnych dnia 13 grudnia 2006 r. Bronisław Komorowski, ówczesny prezydent Polski podpisał tę Konwencję w imieniu Polski 6 grudnia 2012 r.
    
Dziwna jest natura ludzka. Osoby obciążone jakąś cechą odbiegającą od przeciętnie spotykanej mają często pewne kłopoty środowiskowe, trudności adaptacji w społeczeństwie lub ryzyko pewnej formy napiętnowania. Nie wiem dlaczego satyrycy uwzięli się, na przykład, na blondynki, to jest panie o jasnych włosach, co ma rzekomo wskazywać na brak inteligencji (a mówiąc dosadnie na głupotę) osób o takiej powierzchowności. Podobnie było z rudowłosymi (teraz już mniej, bo wiele pań zmienia kolor włosów przez ufarbowanie). Przykładem może służyć niezwykle miła Ania z Zielonego Wzgórza (z powieści Lucy Maud Montgomery), która jednak dzięki swej dużej inteligencji i osobowości, cennych cech charakteru, uporała się dość łatwo z trudnościami stawianymi przez otoczenie. Gorzej mają jednostki słabsze fizycznie lub umysłowo, w tym także ludzie starsi. Szacunek dla ludzi starszych oraz kobiet (zwłaszcza w ciąży), który nasze społeczeństwo na szczęście jeszcze oddaje tym osobom, należy cenić, bo nie wszędzie jest to ze zrozumieniem akceptowane. Niedawno przeżywaliśmy zarzuty nam stawiane przez władze Unii Europejskiej za pewne „faworyzowanie” kobiet, na przykład przy uwzględnianiu wieku emerytalnego (niższy wiek emerytalny dla kobiet niż dla mężczyzn). Gdy byłem w Danii kilkanaście lat temu i wyraziłem tam zdziwienie, że dzieci i młodzież nie ustępują miejsca siedzącego osobom starszym  w komunikacji miejskiej, to otrzymałem zamykającą sprawę (?) odpowiedź: przecież oni też płacą za bilet, więc dlaczego mają ustępować miejsca, skoro ono im się przez opłacenie należy. Formalnie biorąc niby wszystko w porządku, ale poza formalnymi przepisami w dobrze zorganizowanym społeczeństwie funkcjonuje także empatia (umiejętność wczuwania się w położenie innej osoby), a poza tym większość z nas widzi potrzebę udzielenia słabszym pomocy w każdym przypadku i w możliwie szerokim zakresie. Jest to naturalne uczucie (współczucie), którym dysponuje – jeśli nie jest zdegenerowane – każdy człowiek.

Wigilia niepełnosprawnych

Aby mieć możliwość działania w społeczeństwie składającym się w większości z osób – nazwijmy to – sprawnych, osoby z różnymi dysfunkcjami, np. wzroku, słuchu, kalectwa, przypadłości fizjologicznej, chociażby genetycznej, organizują się w stowarzyszenia, które jako organizacje pozarządowe starają się ulżyć swym członkom życie w oparciu zarówno o przepisy prawne jak i zwykłą ludzką solidarność.

Nie wiem dlaczego, ale tak jest, że szczególnie dotkliwie napiętnowane są przez pewne środowiska osoby ze schorzeniami (odchyleniami) genetycznymi. Dotyczy to głównie osób z tak zwanym zespołem Downa, inaczej nazywanym trisomią 21. Przypadłość taka, wcale nie taka rzadka (ok. 1 na 700 urodzeń) jest tak ujemnie postrzegana w obecnych społeczeństwach, że dąży się przez aborcję do usunięcia  tych osób w populacji. W Polsce nie jest ten problem tak jaskrawo widoczny jak w wielu krajach zachodnich i można  u nas pokazywać okazujące szczęście i zadowolenie z życia osoby tą przypadłością dotknięte, gdy tymczasem we Francji urzędowo zabroniono pokazywania, na przykład w telewizji, takich dzieci czy osób dorosłych zadowolonych z życia.

Osoby obciążone trisomią (mają dodatkowy (trzeci) chromozom zwykle na 21 miejscu) są u nas zorganizowane w stowarzyszeniach, których jest w Polsce kilka. W Łodzi działa Stowarzyszenie Rodziców i Opiekunów Osób z Zespołem Downa o nazwie Trisomia, które od lat przychodzi z pomocą w dość szerokim zakresie wszystkim potrzebującym, organizując, na przykład, różne formy rehabilitacji poprzez taniec, muzykę, pomoc w dostępie do fachowej opieki medycznej oraz wspólne spędzanie czasu.
    
Bardzo ważną formą integracji środowiska jest spotkanie opłatkowo-wigilijne organizowane przez Stowarzyszenie od paru lat w dużej Sali Jagiellońskiego Ośrodka Kultury w Łodzi przy ulicy Wspólnej 6. Stowarzyszenie wysłało do uczestników spotkania piękne zaproszenia prześlicznie graficznie opracowane  i artystycznie ozdobione. Koperty zaadresowano z dużym pietyzmem. Trudno dziś spotkać taką dbałość o piękno charakteru pisma. To wszystko świadczy o dużej kulturze ludzi, którzy podjęli się tak poważnego zadania. Jestem pełen podziwu i uznania dla sposobu  zorganizowania tegoż spotkania rodziców, opiekunów oraz dzieci i młodzieży dotkniętej trisomią. To niełatwe zadanie pomieścić ponad 100 osób i pomyśleć o ciekawym spędzeniu wieczoru świątecznego. W uroczystości wzięły udział także osoby urzędowe, co świadczy o zainteresowaniu władz samorządowych sprawami osób niepełnosprawnych. Uhonorowano je wystąpieniem z przemówieniem oraz obdarowaniem symbolicznym podarkiem. Stowarzyszenie dało możliwość prezentacji swym podopiecznym w zespołowych numerach śpiewu i elementach ruchu scenicznego.

Ta niepełnosprawna młodzież sprawiła nam słuchaczom, rodzicom i opiekunom tej młodzieży dużą radość umiejętnością zaśpiewania kolęd, a nawet zagrania pewnych melodii na instrumentach przez niektóre osoby tego zespołu. Oczywiście wszystkie dzieci zostały obdarowane dużymi torbami zawierającymi wiele pysznych słodkości oraz wartościowych medycznie odżywek zdobytych przez Stowarzyszenie, jak się domyślam, od darczyńców, którzy, na szczęście, jeszcze istnieją.

Przyjęcie wigilijne było naprawdę polskie. Był śledź, ryba, kapusta z grochem i grzybami, chleb oraz przeróżne ciasta i oczywiście herbata, kawa lub napój owocowy. Zdumiewające było to, że udało się zdobyć wielką ilość nakryć i obsłużyć z należnym uszanowaniem także osoby downowskie. Obsługiwali bardzo młodzi ludzie, którzy zręcznie uwijali się między stołami i czuwali, aby na stołach było wszystko, co przewidziano. Duże podziękowanie także temu zespołowi. Wieczerza poprzedzona była opłatkiem i składaniem sobie życzeń. Czyniono to spontanicznie, nawet nie znając się dobrze wzajemnie, a przy tym okazując naprawdę dużo serdeczności, niemal rodzinnego ciepła i przyjaźni. Zatroszczono się (już indywidualnie) o to, by starsze osoby mogły być zabrane środkiem lokomocji do domu, bo pora jest już taka, że wcześnie robi się ciemno. Objawem dużej kurtuazji ze strony zarządu Stowarzyszenia była forma grzecznościowego pożegnania wychodzących ze spotkania, obdarowując ich piękną książeczką pt. Mała Księga Patrioty. Bóg, Honor, Ojczyzna – Historia, Teksty, Nuty (Wyd. Sfinks, Częstochowa).  I pomyśleć, że to wszystko można było urządzić dzięki ofiarności zespołu  zarządu i jego współpracowników. Okazuje się, że jeszcze znajdują się ludzie ofiarni, pełni zapału, poświecenia, ale także ożywieni duchem tradycji polskiej i religijnej. Chwała im za to !