Publikacje członków OŁ KSD

Prof.Tadeusz Gerstenkorn-Czy tylko obraz?

Podczas uroczystości „opłatka” dziennikarzy (28 stycznia 2019 r.) ks. bp senior Adam Lepa obdarował  uczestników swą nową książką (mały format) o tytule Ikonosfera, podtytuł: Środowisko obrazu. Pozycja została wydana przez Archidiecezjalne Wydawnictwo Łódzkie w 2017 roku. Książka jest wymiarowo i objętościowo nieduża (62 strony), ale bardzo starannie opracowana, zawiera dużą ilość przypisów oraz bibliografię.

Literatura przedmiotu dotyczy  pozycji w języku polskim, francuskim oraz włoskim. W języku angielskim zauważyłem tylko 3 prace, z czego dwie  jako tłumaczenie na język polski. Opracowanie tematu jest minirozprawą, więc zawiera także wstęp, zakończenie i spis treści. Autor zaznacza, że poruszony  problem wymaga dalszych, wnikliwych rozważań i refleksji, ale ”jest pierwszą próbą szerszego ujęcia problematyki ikonosfery. Dziś obraz staje się coraz bardziej widocznym i liczącym się elementem współczesnej kultury. Mówi się nawet, że w tej kulturze dominuje on nad słowem mówionym i drukowanym”. (s. 55)

O staranności opracowania świadczy także fakt, że znalazłem tylko kilka błędów literowych (ss. 6,8,35,40). W opracowaniu zastosowano język i styl dostępny  dla każdego odbiorcy. Omawiając treść książeczki posłużę się w dużej części sformułowaniami z jej tekstu, gdyż bardzo wyraziście oddają sens omawianego tematu Autor użył w tytule  pracy  słowo  ikonosfera  pochodzenia greckiego, bo ikona to obraz, a sfera to środowisko. Gdyby kogoś nie zadowalał ten termin, to może także posłużyć się określeniem cywilizacja obrazu, także obszernie omówionym w rozprawie.

Sam termin obraz może budzić różne skojarzenia, dlatego autor słusznie zaznacza (s.33), że „słowo obraz wykazuje wiele znaczeń. Mówi się np. o obrazie  w znaczeniu filmu (obraz pt. Potop), dzieła malarskiego (obraz Jana Matejki) czy w odniesieniu do opisu sytuacji miasta lub instytucji (obraz miasta, młodzieży, obraz Kościoła itp.).

Autor zwraca uwagę na bardzo niepokojące zjawisko, na które i ja chciałbym bardzo zwrócić uwagę. „W różny sposób sygnalizuje się dziś negatywny wpływ obrazu na słowo. Mówi się nawet o jego  konkurencyjności, o rosnącym zagrożeniu dla słowa czy o „uwięzieniu słowa w obrazie”. Pedagodzy i psychologowie widzą w dominacji obrazu zagrożenie dla rozwoju osobowego i duchowego człowieka. Dlatego przestrzegają przed negatywnym wpływem filmu pokazywanego w kinie i telewizji. Podkreśla się, że w przeciwieństwie do formacji umysłowej, film rozbudza w człowieku namiętności. Sztuka filmowa przyczynia się do dominacji elementów irracjonalnych, jak np. reaktywność i nadmierna emocjonalność. Z kolei komiks, który jest produktem reklamy i filmu, prowadzi do infantylizmu umysłowego (s. 11), m.in. dlatego, że usiłuje dowieść, iż słowo w obecnej cywilizacji gubi prawo obywatelstwa”. „Telewizja z kolei sprawia, żę obraz staje się prawdą. On uwiarygodnia fakty  („w telewizji powiedzieli, to tak musiało być” – dopisek TG; często słyszane stwierdzenie) nawet te nie istniejące w rzeczywistości. Dlatego tak ważne z jakimi obrazami człowiek obcuje”. (s.35) Ponadto „żywiołowy rozwój techniki ułatwia dziś coraz szybsze i doskonalsze upowszechnienie obrazu. (s.32)

Dość łatwo zauważyć, choćby na podanych przykładach, że nie chodzi  tu o wyłączność  oddziaływania obrazu na człowieka, lecz jego dominację w stosunku do słowa (i dźwięku), bo „z reguły  obraz trafia do świadomości jednostki  o wiele szybciej niż słowo”(s.35), a  przecież widać  wyraźnie, że zarówno film, jak i komiks, posługują się także  słowem, niestety najczęściej bardzo zubożonym, ograniczonym do  dość prymitywnego stylu oraz kiepskiej treści znaczeniowej. Film zrobił furorę w kulturze dzięki wzbogaceniu go przez słowo, dźwięk  i muzykę. ”Wychowanie do prawidłowego odbioru obrazu stało się dziś postulatem nie cierpiącym zwłoki”. (s. 56). Postulat księdza biskupa Lepy bardzo słuszny, ale  trzeba zadbać o to, by chociaż nauczanie rysunku i malarstwa było powszechne w szkole, jak to kiedyś bywało  (w szkole powszechnej i w gimnazjum). Wszelkiego rodzaju obraz trzeba umieć „odczytywać”, a tego trzeba się nauczyć, najlepiej już w szkole. Ja miałem szczęście mieć tak wspaniałego nauczyciela w „Koperniku” jak prof. Wipel. Był uwielbiany przez uczniów, bo znał  się na malarstwie i umiał tę sztukę przekazać. Jest u nas w domu namalowany przez niego obraz. I tu dodam ważną uwagę  z tekstu książki: „Należy podkreślić, że obraz nie tylko się  ogląda, ale także przeżywa” (s.34; podkr. TG). Niestety często zapominamy o tym fakcie,np. w manipulowanych audycjach lub reportażach.

Nasuwa mi się taka refleksja. Chyba zawsze jest lepiej, gdy w działaniu człowieka, także społecznym, zamiast dążyć do dominacji, należy starać się o współpracę wszystkich możliwych dostępnych środków. Człowiek i całe społeczeństwo wychodzi na tym lepiej, nie ma konfliktów i doskonali się działanie twórcze. Mamy, co prawda, obecnie dwie cywilizacje: słowa i obrazu. Czy musi być tylko jedna ?

A przy tym wszystkim bardzo mi żal słowa, zwłaszcza polskiego słowa. Zaczynamy się go wstydzić i zastępować obcym nam dźwiękowo i często znaczeniowo terminem. Karierę robi ostatnio słowo  hejt jako wierna kopia angielskiego hate-nienawiść. W reklamie prawie nie używa się języka ojczystego.  Czemu to ma służyć ? I kto na to zezwala ? Szanujmy nasz język, naszą kulturę i piękne,  związane  z tradycją, obyczaje. Bardzo bym pragnął, aby  możliwie dużo osób, zwłaszcza z dziedziny sztuki, zapoznało się z rozważaniami ks. bp. dr. A. Lepy. Może zaistnieje dyskusja, także na łamach naszego czasopisma i dylemat obraz czy słowo przestanie nas niepokoić.