Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać, Na szlaki do Santiago de Compostela. To już Kastylia ! Część XII

Na pożegnanie zrobiliśmy sobie przed katedrą zdjęcia, wkładając głowę w otwór manekina ucharakteryzowanego na średniowiecznego mnicha z nieodłączną kurą pod pachą. Ciekawe, że te kury z katedralnego kurnika tak ludziom namieszały w głowach. Nawet u dorosłych jest coś z dziecka. I jest to piękne! A zatem ruszamy w drogę.

Minąłem resztki baszt i murów, którymi to miasto było opasywane od 1364 roku, bo to wtedy toczyły się na tych terenach krwawe wojny pomiędzy dwoma pretendentami do tronu, Piotrem Okrutnym i Enrique de Trastámare, założycielem nowej dynastii. A oto i rzeka Oja, gdzie św. Dominik przerzucił pierwszy most. Jest dość szeroka, ale mało w niej wody. Po szuwarach nie ma już śladu, podobnie jak i po lasach, bo wokół miasta same tylko uprawy pszenicy. Winnice na dobre zeszły już z pola widzenia.  Będzie nam trochę brakowało do kolacji wina z La Rioja.

Coraz więcej pojawia się bocianów, bo żywią się gryzoniami z pobliskich pól. Gnieżdżą się wszędzie, najchętniej na wieżach kościołów, na zwieńczeniach dachów, na sterczynach. Wzdłuż autostrad zakłada się dla nich metalowe kosze na wysokich słupach, niestety z rzadka zasiedlane. Widać, że i ptactwo nie ceni sobie sztuczności, woli naturalne siedliska. Sądząc po wysokości gniazd niektóre mogą liczyć nawet setki lat. Tutejsze bociany, inaczej aniżeli nasze, odlatują nie nad Nil, lecz do Maroka. Jeszcze w lipcu opiekują się małymi, które dopiero uczą się fruwać.

Szlak jakubowy biegnie w terenie dość już monotonnym, zaledwie znaczonym lekkimi wzdęciami pagórków. Wyższe partie gór rysują się na dalekim horyzoncie. Za Granon, drobną wioską o rzymskich początkach, rozpoczyna się właściwa Kastylia. Informuje o tym dużych rozmiarów tablica. Pierwszą miejscowością w Kastylii jest Redecilla del Camino, maleńka, typowa ulicówka z kilkoma szlacheckimi kamienicami, o czym dumnie głoszą okazałe tarcze herbowe przytwierdzone na frontonach ponad bramami. Zaglądnąłem  do maleńkiego kościółka, pysznie ozdobionego retabulum, którego wykonawca był zaznajomiony z niedaleką katedrą w Santo Domingo de la Calzada, co znalazło odbicie w zapożyczeniach. Rzecz oczywista, w niczym nie mógł jej dorównać, ale artysta miał ambicje. Kościółek ten posiada coś, czego w innych nie znajdziemy - unikatową chrzcielnicę z XII wieku fantastycznie rzeźbioną. Na kamiennej stopce naśladującej wiązkę ośmiu kolumn osadzony jest kielich chrzcielnicy, pokryty dookoła rzeźbą miasta o niezliczonych oknach. Ma to symbolizować niebiańskie Jeruzalem z Apokalipsy, miasto święte w niebie, do którego podwoi wprowadza wiernych woda chrzcielna. A ta gładzi grzech pierworodny, czego symbolem są z kolei sploty węża, oplatające przy ziemi stopkę chrzcielnicy.

                                                          
                                                                             BELORADO

Mijając kolejne wioski znaczone różnej wartości zabytkami, tak się dochodzi do Belorado, rozwleczonego wzdłuż wysokiej skarpy miasteczka o odległej historii, za czym przemawiają jego liczne kościoły, jakkolwiek pozbawione wartościowszych dzieł sztuki.

Z tych stron miał pochodzić św. Witores, kapłan i pustelnik, który około 850 roku, po uprzednich torturach, został ścięty przez muzułmanów za próbę nawracania niewiernych na  wiarę chrześcijańską. Po zadanym mu mieczem ciosie męczennik miał wstać, zabrać swoją odrąbaną głowę i niosąc ją w dłoniak, tak powrócić do swej wsi ku przerażeniu i panice sąsiadów. W takiej to konwencji jest przedstawiany w niezliczonych figurach wielu kościołów na pograniczu La Riojy i Kastylii, chociaż męczeństwo dokonało się nie tu, lecz w Quintanilla de las Duenas. I również tu, w Belorado, czci się jego pamięć w kościele św. Piotra, skąd po półrocznym pobycie, przenosi się jego figurę na drugą połowę roku do kaplicy Matki Bożej Betlejemskiej. Takie przenosiny – z łacińska zwane translatio - przypadające na dzień obchodów śmierci męczennika, stanowią okazję do urządzenia po uroczystej procesji radosnego festynu, połączonego ze śpiewami,  piknikiem, zawodami i zapasami.

Mniej hucznie obchodzi się pamięć innego świętego, który w jednej z tutejszych grot miał spędzić sporą część swojego żywota. Chodzi o św. Kaprasia – San Caprasio – swego czasu biskupa z francuskiego Agen, który poniósł śmierć męczeńską podczas prześladowań za Dioklecjana. Ale skąd takie rozbieżności co do miejsc i okresów historycznych? Wiele kościołów w Hiszpanii i Francji jednakowo dedykowano temu samemu świętemu. Kult francuskich świętych w Hiszpanii dowodnie świadczy o dużej liczbie pątników na Camino pochodzących zza Pirenejów.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.