Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Bajer

Kilka tygodni temu uczestniczyłem w konferencji poświęconej mediom. Dowiedziałem się tam, że obecnie – według badań socjologicznych – największe wzięcie u odbiorców mass-mediów mają trzy tematy:
1) Wielkie kataklizmy.
2) Plotki z życia znanych gwiazd.
3) Zdrowie i uroda.
Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta: Media pokazują nam to, co najbardziej lubimy oglądać, a my najbardziej lubimy oglądać to, co pokazują nam media. Potem jest długo, długo nic i na koniec, u dołu rankingu, pojawiają się mniej ważne tematy, takie jak: sens życia, poczucie indywidualnej wolności, problem – czy będę miał co włożyć do garnka za dwa tygodnie oraz – co będzie ze mną po śmierci... 
Widać wyraźnie, w jak dogłębny sposób masowe media przeorały dotychczasową mentalność. Nie ma tu już miejsca na dylematy Rolanda, Hamleta, Aloszy Karamazowa, czy choćby Froda. Zamiast nich jest czadowy koktajl, mieszanka: strachu (katastrofy i epidemie), iluzji (marzenia o statusie gwiazdy) i narcyzmu (chorobliwe zainteresowanie własnym ciałem). Ambitny postulat Lenina („Prasa ma budować świadomość klasową proletariatu!”) przegrywa w konfrontacji z siłą rażenia telewizyjnych obrazów tsunami, tornad i ruin, z widokiem zwłok setek krów, wrzucanych do masowego grobu, lub z wyznaniami znanej anorektyczki…
Oczywiście, efektowne epidemie, rozwody sławnych piosenkarek i powodzie (na co najmniej kilkaset ofiar) nie trafiają się mediom co dzień. Dlatego za chleb powszedni musi nam – niestety! – wystarczyć świńska grypa. Jednak i ona potrafi zwiększyć sprzedaż gazet o dobrych parę milionów sztuk w skali globu. Potrzebny jest tylko odpowiedni bajer, np.: „68-letnia mieszkanka Kolbuszowej, która właśnie wróciła z USA z objawami świńskiej grypy, została hospitalizowana! Samolot, którym leciała, musiano dwukrotnie odkażać! Kobieta okazała się zdrowa!”
Wystarczy drżący głos spikera i czerwony pasek u dołu ekranu, byśmy zapomnieli o codziennych kłopotach i poczuli się lepiej. Historia piętnastu nowozelandzkich licealistów, którym – po powrocie z Meksyku – kazano zażyć podwójną dawkę aspiryny, staje się nam bliższa, niż los kilkuset stoczniowców pozbawionych z dnia na dzień środków utrzymania! Tak oto przereklamowana grypa z Meksyku przykrywa bezrobocie w Gdańsku – łagodnie i nie przerywając snu. Reszty dokonają Paris Hilton i Kasia Ścichapęk – zdradzane przez mężów na okładce tabloidu.
Czasem odnoszę niepokojące wrażenie: Że oto widzę kolejną próbę stworzenia globalnej „szarej masy”: anonimowej, bezrefleksyjnej i doskonale plastycznej. Siłą nie zdołali jej stworzyć Robespierre, Mussolini i Breżniew. A ona znowu powstaje, tym razem w wersji medium soft.
Jeszcze jest czas, by to przerwać…