Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-Kościół w Boguszycach galerią sztuki sakralnej

W samym środku Polski leży Rawa Mazowiecka, spokojne miasteczko z kilkoma ciekawymi zabytkami, w średniowieczu pełniące rolę jednej ze stolic księstwa mazowieckiego. Kilka kilometrów na południowy zachód od centrum, pośród łąk rzeczki Rawki,  usadowił się na lekkim wzniesieniu, otoczony niewysokim murem kamiennym i zacieniony wiekowymi drzewami, bardzo niepozorny kościółek drewniany. Swą skromną sylwetką prawie nie zwraca na siebie uwagi. Tymczasem

w środku, niczym w pospolitej muszli perłopława, znajdują się perły najszlachetniejszej próby - zachwycające dzieła sztuki sakralnej. To one plasują kościół św. Stanisława Biskupa w rzędzie najcenniejszych obiektów drewnianego budownictwa w skali kraju.

Wpierw kilka dat. Pierwszy drewniany kościół stanął na tym miejscu w roku 1521, jak się przypuszcza z fundacji prymasa Jana Łaskiego. Niebawem uległ zniszczeniu na skutek pożaru. Odczekano ćwierć wieku, kiedy znalazł się kolejny fundator, był nim podskarbi mazowieckich majątków królowej Bony, niejaki Wojciech Bogusławski. Data ukończenia budowy – rok 1558 – widnieje nad belką w łuku tęczowym. Podskarbi wystawił kościółek skromny, niemniej mierzył ambitnie, przydając mu trzy nawy, boczne od środkowej oddzielone prostymi słupami. Zwrócone ku wschodowi prezbiterium cieśle zamknęli w pięciobok, nad wejściem od strony zachodniej, poprzedzonym kruchtą, wygospodarowali miejsce na miniaturowy balkonik dla chóru. Druga przybudówka,  dostawiona do prezbiterium, miała służyć za zakrystię. Zrezygnowano z dzwonnicy, musiała wystarczyć sygnaturka na kalenicy w obrębie prezbiterium. To wszystko. Żadnej ekstrawagancji.

Tymczasem  w środku świątynia odbiera mowę z podziwu. Wszędzie malowidła - na ścianach i na płaskim stropie, dookoła ołtarze, aż trzy przecież w skromnej przestrzeni świątynnej. Malowidła kładziono bezpośrednio na gołych deskach, jako tako zagruntowanych, nie przejmując się, że ich łączenia wyzierają spod malatury. Woń starego, żywicznego  drewna, przesyconego energią modłów miejscowego ludu, który od pokoleń wypełnia wnętrze  parafialnego kościółka, przenika nie tylko zmysł powonienia,  głęboko wnika w podświadomość. Tu nie wolno się spieszyć, koniecznie należy usiąść w ławie i całą swoją estetyczną wrażliwość otworzyć na mowę przewspaniałych dzieł, to nic że miejscami może i naiwnych, wykonanych w dwóch manierach, gotyckiej i renesansowej.

Polichromie zachowały się w dobrym stanie, a blasku przydały im jeszcze prace konserwatorskie prowadzone w ostatnich czasach. Spójrzmy na strop. Pokrywa go na całej długości i szerokości kościoła kolorowy dywan utkany na deskach barwami żywymi, ale stonowanymi, z dominantą brązów i zieleni. Występują koła i ośmioboki splecione w rodzaj siatki, w środku wypełnione wiązankami i bukietami kwiatów różnorakich gatunków o niepowtarzających się motywach. W polach pomiędzy figurami geometrycznymi pojawia się fantazyjne bogactwo groteski:  kielichy, wazy, ludzkie główki, a nawet drobne postaci o prześmiewczych gestach, ironicznych grymasach twarzy, zabawnych zachowaniach, kiedy zajączek wygrywa melodie na  mandolinie, jakiś inny zwierzak o oślich uszach wystukuje takt na bębenku, ktoś pęta pochwyconego w sidła jelonka, ktoś inny ujeżdża konika. To już pełny renesans z całą fantazją ornamentyki.  Jedyną sceną o rozpoznawalnym znaczeniu jest półpostać Chrystusa Pantokratora w kręgu niebiańskim, wypełniająca plafon w przestrzeni ołtarzowej.

Dla scen religijnych przeznaczono boczne ściany, północną i południową. Niektóre swym artyzmem zachwycają, taką jest scena naigrywania się z Jezusa przez plugawą zgraję po Jego aresztowaniu. Posadzony na jakimś pniu Chrystus o niezwykle wyrazistym, przejmującym obliczu, to odmiana Chrystusa Frasobliwego, podjęta tym razem nie przez rzeźbiarza, lecz malarza, który, mając szersze pole do wypowiedzi pędzlem aniżeli artysta pracujący dłutem, umieścił tę scenę gdzieś w polu, poza murami pałacu Piłata, pod drzewami, w scenerii jakby ze świata impresjonistów. Twórcą tej sceny nie był pierwszy lepszy malarz wioskowy, lecz prawdziwy artysta, któremu nie obca była technika operowania światłem i cieniem, umiejętność oddania ruchu, stworzenia głębi obrazu. Gesty oprawców są naturalne, dynamiczne, wyrażające nienawiść, zabiegi te kontrastują z przyzwoleńczym  spokojem Zbawiciela. Wszystko to odbywa się na powierzchni surowych desek, jako tako zagruntowanych. Wybitne dzieło!  
Scen malarskich w kościele są dziesiątki, ich malowanie nie jest równe, jedne realizacje wskazują na twórców wybitnych, inne  przedstawienia sugerują rękę domorosłych artystów. Jedna scena, położona na północnej ścianie w rejonie prezbiterium, przebija wszystkie swym monumentalizmem, rozmachem, barwnością i stylistyką, scena, jakiej darmo szukać w innych kościołach. Przedstawia nawrócenie Szawła pod murami Damaszku. Oczywiście, scen o podobnej tematyce są setki w malarstwie sztalugowym, trudno natomiast znaleźć podobną, tym bardziej że wymalowana została na ścianie z desek w podrzędnym, ubogim kościółku. Scena ta to unikat. Zdarzenie zostało przedstawione w konwencji batalistycznej, tym bardziej że zaprezentowane osoby są żywcem wzięte ze świata XVI-wiecznego rycerstwa.

Przyszłego apostoła narodów, zaopatrzonego w listy od żydowskiego Sanhedrynu upoważniające go do aresztowania wyznawców Jezusa nawet w syryjskim Damaszku, pozostającym przecież poza zasięgiem żydowskiej administracji, dosięga promień z nieba: Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz? Na ten głos wypowiedziany po łacinie, odziany w rycerską zbroję Szaweł, z mizerykordią za pasem, w konfuzji zasłania ręką oczy przed niebiańskim promieniem, jego białej maści koń upada na ziemię, piękny hart o białej sierści, towarzyszący jeźdźcom, umyka w popłochu, na ziemi wala się otwarta torba podróżna, z której wypadają żydowskie listy.  

Towarzysze Szawła, stanowiący jego zbrojną eskortę, okuci w zbroje z żelaza,  spadają ze swych spłoszonych wierzchowców, upadkom próbują zaradzić giermkowie, chwytając za uzdę spłoszone zwierzęta. A w polu widzenia wyłania się już  Damaszek, miasto zamożne, wspaniałe, otoczone murami, pełne wysokich budowli z wieżami, jedna przypomina katedralną.  I krajobraz - sielankowy, iście włoski. Wszystko to odbywa się jak gdyby w wirze walki, panuje zupełne zamieszanie, ruch nie do opanowania. Wielka szkoda, że autor arcydzieła nie wyjawił nam swojego imienia. Chciałoby się w nim widzieć kogoś z kręgu sztuki włoskiej, człowieka dobrze obeznanego z nowymi prądami artystycznymi, a te, jak widać, szerokim nurtem docierały nawet na polską, odległą prowincję.   

Znamy natomiast  rzeźbiarza, który wykonał główny ołtarz w formie czteropolowego poliptyku. Jest nim Jan Jantas, warszawski mieszczanin, najmowany do prac rzeźbiarskich w  kościołach Mazowsza. Na rewersie ołtarza widnieje sygnatura: Jantas fecit, i data – 1558 rok. Ta sama data pojawia się na belce tęczowej nad głową figury Chrystusa, która też wyszła z pracowni warszawskiego mistrza. Centralną część środkowej kwatery poliptyku wypełnia postać Chrystusa rozpiętego na delikatnie zarysowanym krzyżu, który, prawie niewidoczny, zlewa się z ciemnym tłem nocy usłanej gwiazdami. Pod krzyżem stoją Maryja i Jan Ewangelista, Maria Magdalena w pozycji klęczącej zwyczajowo zajmuje miejsce u stóp martwego już Jezusa. Boczne kwatery ołtarza podejmują wątek pasyjny: Modlitwę w Ogrójcu, Biczowanie, Cierniem ukoronowanie, Ecce Homo. W tym wypadku Piłat nosi sułtański turban w miejsce rzymskich insygniów władzy. Od spodu doczepiona została do ołtarza wielopostaciowa predella - barwna scena Ostatniej Wieczerzy. Mistrz Jantas pracował jeszcze w manierze gotyckiej.

W nawie, przy prawej ścianie prezbiterium, stoi piękny ołtarz tryptykowy o nieczęstej w sztuce sakralnej tematyce: Rodzina Maryi, wykonany przez niezidentyfikowanego mistrza podpisującego się monogramem P.S. (I.S.?). Środkowa kwatera jest rzeźbiona i pokazuje w części centralnej Maryję z otwartą książką w lewej ręce, prawą ręką karmi jak gdyby z butelki golutkiego Jezusa, który siedzi na kolanach babki, św. Anny. A dookoła cały wieniec postaci, u góry sześciu mężczyzn, jedni brodaci, inni o wygolonej twarzy, w dolnej części dwie niewiasty piastują na kolanach swoje dzieci, też golutkie, między nimi gromadka sporych już chłopców, bardzo aktywnych. W rodzinie Maryi boguszycki rzeźbiarz doliczył się osiemnastu postaci. Wzruszająca kompozycja!

Boczne kwatery tryptyku są już malowane, przedstawiają Ofiarowanie, Ucieczkę do Egiptu, Nauczanie w świątyni i Chrzest Jezusa w Jordanie. Zwieńczeniem tryptyku jest barwna scena Przemienienia na Górze Tabor. Bosy Jezus w otoku z chmur, z których wyłaniają się popiersia Mojżesza i Eliasza, u stóp skały zupełnie pogubieni nadzwyczajną wizją, kłębią się o przesadnie powykręcanych korpusach apostołowie, Piotr, Jakub i Jan.
 „Rodzina Maryi” jest intrygującym tematem, który pojawił się w XV wieku na ziemiach niemieckich i opanował inne kraje, szybko też dotarł  do Polski. Sobór Trydencki, który w połowie XVI wieku starał się uporządkować sakralną twórczość artystyczną, zakazał tej tematyki będącej owocem naiwnego i swobodnego fantazjowania w oparciu o niedomówienia Ewangelii. W konsekwencji sztuka renesansowa, a po niej i barokowa, całkowicie zarzuciły ten temat, przez co boguszycki tryptyk stanowi niezwykłej wartości, prawie że unikatowy w skali Polski zabytek.

Ustawiony po przeciwległej stronie nawy ołtarz jest już spokojniejszy w swym przesłaniu, mniej dynamiczny, a bardziej statyczny. Kwaterę środkową tryptyku zajmuje postać św. Stanisława Biskupa, patrona kościoła. Miejsce na skrzydłach zajmują apostołowie, Piotr i Paweł. Warto wiedzieć, że wszystkie trzy ołtarze nastawowe są pokryte malowidłami także od tylu, można je oglądać tylko przy zamkniętych skrzydłach tryptyków.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.