Publikacje członków OŁ KSD

W trosce o formację kapłanów

Z ks. Arnoldem Zawadzkim, wykładowcą Nauk Biblijnych w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz WSD w  Łodzi rozmawia ks. Waldemar Kulbat: Księże Doktorze, kilkanaście swojego życia spędził  ks. Doktor na studiach w wyższych uczelniach Rzymu, przez kilka lat ks. Doktor pełnił funkcję wychowawcy kleryków w Wyższym Seminarium Duchownym  w Rzymie. Obecnie jest ks. Doktor wykładowcą  w WSD w Łodzi oraz w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Czy, w świetle  doświadczeń ks. Doktora, istnieją różnice w formacji  młodzieży u nas i  we Włoszech?

Uogólnienia prowadzą do spłaszczenia rzeczywistości. Dlatego w odpowiedzi na pytanie Księdza Redaktora zwrócę uwagę tylko na jeden aspekt. Młodzież włoska w odróżnieniu od polskiej wychowywana jest w niechęci do wszelkiego formalizmu. Odbija się to także w formacji kapłańskiej. We włoskich seminariach ważne jest zatem, żeby na roku propedeutycznym, czy nawet jeszcze w szeroko pojętym duszpasterstwie powołaniowym, umotywować formację przede wszystkim jako wychowanie do jedności z całym Kościołem. Człowiek poddany formacji kapłańskiej musi zawierzyć Kościołowi i pozwolić, żeby to Kościół w osobach przełożonych rozpoznał, czy głos powołania pochodzi rzeczywiście od Boga. Bez tej ufności Kościołowi, nie ma rzetelnej formacji. Nie chodzi więc o uniformizację zachowań, ale o życie i myślenie z Kościołem. Przyszły kapłan musi czuć się częścią tej wielkiej rodziny wierzących, jaką jest Kościół. Tak umotywowana formacja jest bardziej zrozumiała i pomaga klerykom we Włoszech wniknąć w istotę kapłaństwa.

Czy młodzi ludzie nadal są zdolni usłyszeć wezwanie Pana?

Oczywiście, że są zdolni je usłyszeć, ale często nie są zdolni je rozpoznać. Podobnie jak młody Samuel, choć usłyszał głos Boga, potrzebował doświadczonego przewodnika, który pomógł mu zrozumieć głos Boga (zob. 1Sam 3,1-19), tak samo dzisiaj młody człowiek zastanawiający się nad swoim życiem potrzebuje ludzi, którzy pomogą mu rozpoznać Boże wezwanie. Odpowiedzialność całej wspólnoty wierzącej jest tutaj oczywista i nie może ograniczać się tylko do modlitwy. Powstaje pytanie, czy nasze wspólnoty są tego świadome?

Młodzi ludzie dzisiaj wyrastają w atmosferze innej niż tradycyjna kultura, znajdują się pod presją standardów i kryteriów kształtowanych przez media, często nieprzyjazne. Jak ta sytuacja  wpływa na osobowość kandydatów do kapłaństwa?

Na pewno otrzeźwiająco. Pozwalając im spojrzeć na swoje kapłaństwo w perspektywie misji i wyzwania. Misją jest uniwersalna wola Boga zbawienia wszystkich ludzi: „Bóg pragnie, żeby wszyscy ludzie zostali zbawieni” (zob. 1Tm 2,4), a kapłan żywo uczestniczy w realizacji tego Bożego pragnienia. Wyzwaniem natomiast jest to, żeby nieustannie ukazywać współczesnemu światu, że jego jedynym Zbawicielem jest Jezus. Paweł VI mawiał, że tak jak Chrystus poprzez swoje Wcielenie stał się współczesny ludziom żyjącym 2000 lat temu, tak kapłani powinni swoim słowem i czynem sprawić, żeby stał się On współczesny i bliski ludziom żyjącym dzisiaj. Owszem, świadomość narastającej wrogości wobec Kościoła może doprowadzić do zniekształcenia idei kapłaństwa. Może, na przykład, spowodować, że przyszli kapłani zaczną postrzegać swoje powołanie jako walkę z dominującą kulturą postchrześcijańską, a gorliwość kapłańską zamienią na agresywną postawę wobec tych, którzy tę kulturę propagują. Żeby nie wpaść w tę pułapkę, warto przypomnieć to szczególne spojrzenie Jezusa, przepełnione litością na widok tłumów, które były zagubione „jak owce nie mające pasterza”. Właśnie ta niezliczona rzesza ludzi zagubionych stanowi to obfite żniwo, na które Jezus wysyła swoich robotników (zob. Mt 9,36-38). Jeżeli przyszły kapłan w taki sposób, wzrokiem Jezusa, spojrzy na ludzi, nawet mu nieprzychylnych, zrozumie czym jest kapłaństwo i doświadczy tej Chrystusowej radości, która jest udziałem Jego wiernych sług. Oczywiście sama misja kapłańska może być zilustrowana biblijnym obrazem i retoryką walki ze złem, ale dla nas chrześcijan ta walka musi mieć twarz Jezusa konającego na krzyżu. Żeby była zwycięska.

W jaki sposób rodzice, wychowawcy oraz wspólnoty ludzi wierzących mogą pomóc młodym uchronić rodzące się w nich powołanie do służby Bożej?
Obok modlitwy i zawierzenia Chrystusowi, przede wszystkim częste rozmowy, które prowadzą młodego człowieka do poznania wewnętrznego świata duchowych doświadczeń i myśli. Nie chodzi tu oczywiście o kierownictwo duchowe, które jest domeną odpowiednio do tego przygotowanych księży. Chodzi raczej o nawiązanie z nim takiej relacji, która naturalnie otwiera się na Boga. I nie pozostaje tylko w sferze gestów i  wrażeń, czy ogólnie pojętej sympatii osobistej, ale znajduje wyraz właśnie w wypowiedziach na określone tematy i sytuacje. W rozmowie z bliskimi mu osobami przyszły kapłan podejmuje intelektualny i duchowy wysiłek wypracowania osobistych przekonań w odniesieniu do kapłaństwa, Kościoła i swojej misji we współczesnym świecie. Zaczyna uświadamiać sobie wagę znajomości Słowa Bożego, w świetle którego powinien interpretować przeżywaną rzeczywistość. Nic tak nie wzmacnia rodzącego się powołania kapłańskiego, jak szczera rozmowa z bliskim człowiekiem, rozmowa, która musi być otwarta na Boga. Nieumiejętność podjęcia takiej rozmowy, czy chęć zepchnięcia tego, co duchowe do sfery prywatności, byłaby oznaką powierzchowności, a może i nie do końca ugruntowanych motywacji, które sprawiły, że wybrało się tę, a nie inną drogę powołania.  

Jakie wartości i cele są szczególnie istotne w wychowaniu gorliwego, dobrego księdza na dzisiejsze czasy?

Wartości i cele na dzisiejsze czasy wyznaczyło nauczanie Soboru Watykańskiego II: „kapłaństwo jest konfiguracją, upodobnieniem człowieka mężczyzny na obraz i podobieństwo Chrystusa Głowy i Pasterza Kościoła”. Wszystkie inne określenia kapłaństwa, nawet to św. Jana Vianneya – „kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego” -, które stało się hasłem Roku Kapłańskiego, znajdują wspólny mianownik i wyjaśnienie w tej krótkiej definicji soborowej. Warto o tym pamiętać, bo pięknych i ujmujących definicji kapłaństwa jest tak wiele, że czasem na proste pytanie „czym jest kapłaństwo”, niektórzy mają problem z jasną odpowiedzią. Ukierunkowując formację na tę wartość, jaką jest podobieństwo do Chrystusa oddającego życie za Kościół, przyszły kapłan łatwiej może przeżywać bardzo długi, bo sześcioletni pobyt w seminarium w perspektywie wiary. Nabycie i rozwijanie w sobie Chrystusowej świadomości i postawy (zob. 1Kor 2,16) uzdalnia kapłanów do właściwego odnalezienia się w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Gotowych recept po prostu nie ma.

Jakie elementy formacji seminaryjnej, które są praktykowane w seminariach na Zachodzie, mogłyby ubogacić formację seminaryjną w naszych seminariach duchownych?

Byłbym daleki od dawania pouczeń, co z doświadczeń Kościoła na Zachodzie mogłoby ubogacić polskie seminaria. Dlatego w odpowiedzi na pytanie Księdza Redaktora, powiem tylko, co w moim odczuciu było cenne w Seminarium Rzymskim.
Na poziomie relacji przełożony-kleryk na pewno rada, którą rzymski poeta Juwenalis kierował do wychowawców młodzieży. „Maxima debetur puero reverentia”, czyli parafrazując „klerykowi należy się największy szacunek”. Ciekawe jest, że właśnie to łacińskie zdanie widniało na wielu gimnazjach w przedwojennej Polsce.  Hasło to  przekazywało ważną prawdę o pracy formacyjnej, w której należało z całą powagą i respektem traktować tych, którzy formacji byli poddani.
Na poziomie formacji duchowej, z pewnością codzienna godzinna adoracja eucharystyczna, która wraz z poranną Mszą Świętą tworzyła ramę każdego dnia w seminarium. Proszę sobie wyobrazić, jaką siłę oddziaływania miał widok wszystkich przełożonych, którzy codziennie przez sześć lat klękali na godzinę w pierwszym rzędzie w kaplicy, przerywając swoją pracę. Takiego widoku się nie zapomina. We Włoszech zabiegani ludzie wchodząc na chwilę do pustego kościoła mogą jeszcze spotkać, gdzieś w półmroku, samotnie modlącego się księdza. Takie spotkanie jest często dla nich początkiem pogłębionej refleksji nad własnym życiem.
Na poziomie życia wspólnotowego bez wątpienia adhortacja Jana Pawła II Pastores dabo vobis, dowartościowała seminarium jako „kontynuację wspólnoty Apostołów zgromadzonych wokół Jezusa” (zob. Pastores dabo vobis, 60). Ukazała też inne podejście do dyscypliny seminaryjnej. Już nie dyscyplina, która poprzez reguły zastępowała rozum i poczucie odpowiedzialności za siebie i za swoje zachowania, ale dyscyplina, która w odniesieniu do Chrystusa i posłuszeństwa Kościołowi ustalała podstawową hierarchię wartości w życiu kapłańskim, pozwalając na rozwijanie własnych talentów i indywidualności.
Ale najważniejsze było to, że każdy z księży przełożonych chciał dać nam to, co miał najlepszego ze swojego kapłaństwa. I za to jestem im wdzięczny. Chyba tu tkwi sekret dobrej formacji kapłańskiej.

Dziękuję za rozmowę.