Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-Wiktoria chocimska: 10 października 1621 roku

24 września 1621 roku, dwudziesty drugi dzień walk wojsk koalicji polsko-kozackiej z Turkami pod Chocimiem,  był dniem krytycznym. Umierał w obozie Jan Karol Chodkiewicz. W ostatniej chwili zdążył skinął w kierunku stojącego  u wezgłowia Stanisława Lubomirskiego i słabnącą ręką wręczył rycerzowi buławę hetmańską, znak przekazania dowodzenia. Nastąpiła konsternacja,

wielki litewski wojownik przekazywał władzę nad wojskiem koroniarzowi! Szemranie w gronie Litwinów uspokoił obecny przy śmierci hetmana królewicz Władysław, cieszący się powszechnym uznaniem i autorytetem. Zatajoną przed wojskiem polskim tragiczną wieść niebawem wykryli szpiedzy tureccy i otwarcie ją rozgłosili, co skutkowało ze strony Turków kilkoma potężnymi  uderzeniami na pozycje polsko-kozackie, dzielnie odparte przez obrońców.

Dochodzący czterdziestki Stanisław Lubomirski, podówczas wojewoda krakowski, jeden z najbogatszych magnatów w Polsce, zdążył już nabyć wojenne doświadczenie w wojnie z Moskwą. Obie walczące strony były już wyczerpane przedłużającą się walką pozycyjną. W gorszej sytuacji znajdowały się oddziały polsko-kozackie przyparte do Dniestru bez możliwości ucieczki przez rzekę w przypadku porażki. Panował nieopisany głód, w chocimskim zamku prawie że wyczerpały się zapasy żywności i paszy dla koni, w zamkowych komnatach twierdzy umierali ciężko ranni żołnierze.

Jednego, czego nie brakowało, to woli walki do końca, bez względu na to, jaki to miałby być koniec. W 38 dniu walk obie strony konfliktu wyraziły gotowość do pokojowych negocjacji. 9 października 1621 roku do obozu sułtana Osmana II udali się polscy komisarze, Jakub Sobieski, ojciec przyszłego króla i kasztelan bełski Stanisław Żórawiński. Pertraktacje ze strony tureckiej prowadził wielki wezyr Dilaver Pasza. Traktat pokojowy na warunkach honorowych dla obu stron konfliktu został podpisany.

Polacy udali się jeszcze do namiotu padyszacha oddać osiemnastoletniemu sułtanowi uszanowanie, ale, jak podkreślają kronikarze, bez zdejmowania nakryć głowy.
Nieopisana radość zapanowała w polskim obozie, tym bardziej że na wyposażeniu wojska pozostała tylko jedna beczka prochu i w ostatnich dniach strzelano na pozycje tureckie prochem przemieszanym z wiechciami trawy.

Tymczasem w Polsce nie ustawały modły na intencję jeśli już nie zwycięstwa, to przynajmniej ocalenia chrześcijańskich wojsk. Zdawano sobie sprawę z najmniej trzykrotnej przewagi wojsk tureckich nad koalicją polsko-kozacką i nad fatalnym wyborem pola walki u granic Rzeczypospolitej.  Ulicami polskich miast księża prowadzili procesje eucharystyczne, zakony podejmowały czuwania, wielu pościło, dzień i noc lud trwał po kościołach na modłach.

Na wieść o śmierci hetmana, która do Polski doszła po kilku dniach z frontu walk, biskup Marcin Szyszkowski poprowadził ulicami Krakowa procesję błagalną. Niesiono chorągwie i słynący łaskami obraz Matki Bożej Różańcowej od dominikanów. Na ulice wyległo całe miasto. Błagano o wstawiennictwo św. Michała Archanioła, którego wielkim czcicielem przez całe życie pozostawał zmarły hetman i któremu polecał każdą wyprawę wojenną.

Rzecz ciekawa, dokładnie w dniu wspomnienia św. Michała Archanioła, czyli 29 września, rozpoczęły życie klauzurowe dominikanki, których matka Stanisława Lubomirskiego, Anna z Branickich,  osadziła w zakupionym dla nich klasztorku na „Gródku” w murach Krakowa. A jednym z charyzmatów zakonnic była nieustanna modlitwa w intencji ojczyzny, w tych dniach wypraszających Bożego miłosierdzia dla walczących pod Chocimiem.

Los ich polecano czterem patronom Polski, w tym wstawiennictwu św. Wacława, czeskiego księcia zamordowanego przez brata w X wieku, którego biskup Zbigniew Oleśnicki dołączył do grona głównych orędowników Królestwa Polskiego i dedykował mu, obok św. Stanisława, katedrę na Wawelu. Przywoływano pomocy Stanisława Kostki, dopiero co beatyfikowanego w roku 1606 przez Pawła V.

Wielkim rozgłosem przetoczyły się po kraju zwierzenia jezuity Mikołaja Oborskiego, który z 9 na 10 października podczas nocnej adoracji Najświętszego Sakramentu w kaliskim klasztorze ujrzał w widzeniu na niebie Matkę Bożą z Dzieciątkiem na świetlistym rydwanie z klęczącym u Jej stóp Stanisławem Kostką. Błogosławiony młodzian wyciągniętą ręką wskazywał na pozycje walczących Polaków. Dzieciątko Jezus gestem ręki jakby chciało podnieść z klęczek proszącego o zmiłowanie. Opowieść ta rozeszła się po Polsce zanim gońcy dotarli do kraju z wieścią o podpisaniu traktatu pokojowego.
Co więcej, w tę samą noc z 9 na 10 października 1621 roku przekraczał polską granicę powracający z Rzymu ksiądz Achacy Grochowski z relikwią czaszki Stanisława Kostki, wyproszoną u Grzegorza XV.

Kiedy po kilku dniach od podpisania traktatów gońcy dotarli do Polski z radosną wieścią o zawartym pokoju, we wszystkich kościołach zagrały dzwony, śpiewano „Te Deum”, ludzi ogarnął jeden wielki hołd wdzięczności za ocalenie ojczyzny.

Wielu kojarzyło opowieści związane z św. Stanisławem Kostką i jemu przypisywano wyproszenie łaski uratowania Polski przed inwazją muzułmanów. Nastąpił okres upamiętniania wiktorii chocimskiej na różne sposoby. Regina Żółkiewska, wdowa po porąbanym rok wcześniej pod Cecorą Stanisławie Żółkiewskim ufundowała co piątkową mszę świętą za dusze żołnierzy poległych w wojnach z Turkami i Tatarami oraz tych, którzy zmarli w niewoli.

W obliczu wydawało się beznadziejnej sytuacji, w jakiej znaleźli się pod Chocimiem obrońcy, Stanisław Lubomirski uroczyście ślubował, że jeśli tylko oblężeni wyjdą z opresji, wystawi kościół Chrystusowi Zbawicielowi. Po powrocie do kraju Lubomirski natychmiast przystąpił do budowy kościoła, zlecając prace swemu nadwornemu architektowi, Maciejowi Trapoli.

Ten, na sąsiednim wzgórzu obok zamku w Wiśniczu, wzniósł jeden z najpiękniejszych barokowych kościołów w Polsce. A przy nim ogromny klasztor dla Karmelitów Bosych. Wielki wódz nie sobie przypisywał tę wiktorię, lecz Bogu: non manus nostra excelsa sed manus Domini fecit omnia, miał się wyrazić, przywołując frazę z Księgi Powtórzonego Prawa. Tak też odczytali to potomni, rozgłaszając, że skasowany jest dekret na zgubę Królestwa Polskiego w konsystorze Boskim napisany.

Król Zygmunt III Waza wyjednał u Stolicy Apostolskiej specjalne nabożeństwo dziękczynne, na które składała się uroczysta, śpiewana msza święta, procesja i oficjum: Officium gratiarum actionis pro victoria ex Turcis obtenta - nabożeństwo przyjęte na synodzie piotrkowskim w roku 1628 i zatwierdzone rok później przez Urbana VIII.

Pokolenia Polaków wiktorię chocimską z 1621 roku stawiały na równi z wiktorią grunwaldzką, z bitwą pod Wiedniem w 1683 roku, z zatrzymaniem marszu bolszewików przez Polskę na Zachód w 1920 roku. Gdyby pod Chocimiem Turcy przełamali pozycje wojsk polsko-kozackich, nasza klęska byłaby całkowita. Wojsko miało za plecami Dniestr, rzekę szeroką, nie do pokonania w warunkach paniki, jaka by się wywiązała. Upojony zwycięstwem Osman II, młodzian o niezwykłych ambicjach, ruszyłby na ogołocone z wojska Podole i dalej na północ.

Książę Krzysztof Zbarski, który jakiś czas później przewodził polskiemu poselstwu do Stambułu dla ratyfikowania chocimskiego układu pokojowego, oglądał w Adrianopolu gigantyczne, świeżo ociosane słupy kamienne, gotowe do ustawienia na nowej granicy tureckiego imperium – nad Bałtykiem.