Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki -- Katolicyzm fakultatywny

/../
Nieustraszony redemptorysta, twórca i dyrektor Radia Maryja - o. Tadeusz Rydzyk - upadającym na duchu dodaje odwagi: „Informacja, formacja, organizacja, akcja! - Alleluja! i do przodu!” Nie jest naszym celem dogłębna analiza poszczególnych elementów tej niezwykle treściwej syntezy – padło już tyle słów i wylano morze tuszu, aby skonkretyzować i przełożyć hasła na język codziennej praktyki. Będą podejmowane następne, pełne determinacji i kompetencji starania, aby umacniać Wiarę, rozbudzać patriotyzm, siać wiedzę. Źródeł alternatywnych informacji jest sporo; czasami wystarczy niewielki wysiłek przekręcenia gałki w radiu, wysupłanie złotówki na odpowiedni tytuł prasowy, chwila refleksji nad doniesieniami...

Dlaczego zatem efekt, przynajmniej na razie, bywa tak mizerny? Dlaczego poszerza się obszar kultu łatwej pleple kolorowizny, bożka telewizora, pośpiesznych i hałaśliwych medialnych wzorców kreowanej „rzeczywistości”? Skąd tyle nonszalanckiej, powierzchownej, a nawet aroganckiej i nienawistnej interpretacji solidnych praw danych przez Stwórcę? Wskazówek jak budować solidny gmach ludzkiej wspólnoty...

Można rzec – nic nowego pod słońcem. Jak świat światem, od prawieków, od kiedy człowiek mógł dokonywać wyborów, był zwodzony na manowce i ulegał podszeptom Zła. Więc dlaczego miałoby być inaczej w czasach, o których kardynał Karol Wojtyła mówił:

„ Stoimy obecnie w obliczu największej historycznej konfrontacji, przez jaką ludzkość kiedykolwiek przechodziła Nie sądzę, żeby (...) szerokie koła społeczności chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy obecnie w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem i anty-Kościołem, Ewangelią i anty – Ewangelią. (...) Jest to próba nie tylko naszego narodu i Kościoła, ale jest to w pewnym sensie próba tycząca się dwu tysięcy lat kultury i cywilizacji chrześcijańskiej, ze wszystkimi konsekwencjami dla ludzkiej godności, indywidualnych praw, praw ludzkich i praw narodów”. ( Kardynał Karol Wojtyła do Polonii w Stanach Zjednoczonych w 1976r.)

A jako Papież kontynuował z mocą ostrzeżenia swego poprzednika Pawła VI:

„Antychryst jest wśród nas /.../ nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia na świecie rozprzestrzenia się inna cywilizacja – cywilizacja śmierci, będąca pod wpływem bezpośredniego działania szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się apokalipsy” ( Z kazania Jana Pawła II w kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie, w grudniu 1993r. )

(...) zło, które jest w świecie, nieład, który spotyka się w społeczeństwie, sprzeczności, które są w człowieku, wewnętrzne rozdarcie, którego jest ofiarą, nie są tylko konsekwencjami grzechu pierworodnego, ale również wynikiem atakującego i niegodziwego działania Szatana, tego zdrajcy moralnej równowagi człowieka, którego święty Paweł nie wahał się nazywać bogiem tego świata, gdyż jawi się jako przebiegły zwodziciel, który umie wślizgnąć się w tok naszego działania, aby wprowadzić tam odchylenia na tyle szkodliwe, że na pozór zgodne z naszymi naturalnymi pragnieniami.” (Słowa Papieża Jana Pawła II wygłoszone 24 maja 1987r. w sanktuarium Św. Michała Archanioła w Monte S. Angelo w Pugli)

Tak, to są ostrzeżenia, które wymagają wyjątkowej powagi. Dla wielu bój to może być ostatni. O piękno Ziemi – Ojczyzny ludzi. O kształt Polski – naszej Ojczyzny. O wymiar narodu, nawet o jego istnienie. O zdrowie chrześcijaństwa, katolicyzmu. O jakość relacji między ludźmi. O wymiar człowieczeństwa. O kierunek docelowej podróży: ku Bogu? Czy wręcz odwrotnie - ku temu, który sieje zamęt na upadek wielu...

- Cóż zatem czynić? Walczyć. Skoro jesteśmy dywizjami papieskimi – według głośnej, ironicznej uwagi Stalina. Naszą twierdzą jest nasz Kościół, naszą bronią Miłość, Nadzieja i Wiara. Ale nie ta, składana z gestów i czynności powierzchownych, oscylująca w kierunku obyczaju, czasami rozrywki; przy głębszych potrzebach uruchamiająca skomplikowane – by nie rzec „pogmatwane” - spekulacje intelektualne; nie ta wiara. Znane określenie: wierzący, ale nie praktykujący, można odwrócić: praktykujący, ale nie(zbyt) wierzący.

W co wierzymy, skoro jesteśmy znieczuleni na fałsz, nieprzyzwoitość, brutalność, wulgarność, sexizm, „mamonizm”, zabijanie ciał, zabijanie sumień - na grzech po prostu? Cóż to za solidarność ludzka, która przyzwala, aby będący obok nas, na wyciągnięcie ręki, bliźni: brat, siostra, krewny, przyjaciel, znajomy, nieznajomy, zagoniony do niewolniczej harówki lub wyrzucony na bruk, ogarnięty indoktrynacją środków masowego kształtowania, tonął w zrelatywizowanej, zredukowanej do najprostszych obrazów „pomroczności jasnej”. Cóż to za dziwne nasze chrześcijaństwo - bezobowiązkowe, bezwolne, niemrawe, spasione wygodą łatwych alibi, usypiane standardami jak z filmu Rosemary`s baby ?
Cóż to za dziwny nasz katolicyzm - wystraszany, przytłaczany pychą, arogancją, a nawet herezją, przyzwalający na zakuwanie w dyby relatywizmu – religii zła? Cóż to za dziwni wierni Kościoła Chrystusowego, z dobrowolnego przecież wyboru, piszący własne „katechizmy”, własne „ewangelie”, i cóż to za nauczyciele, których życie, których mowa nie jest wyraźna: „tak, tak; nie, nie” – nawet kosztem dąsów nauczanych?

- Niektórzy pójdą sobie? Niech idą, wyposażeni na drogę w świadomość konsekwencji decyzji świadomego igrania ze Złem, z grzechem. Niech idą.... otaczani z dala naszą życzliwością i modlitwę. Część, poobijana, wróci z wiedzą, że wabił miraż.

Czy nie nadszedł czas misji tu i teraz, pilnie? Czas niesienia ożywczego: „dlaczego? ”, poza krąg już przekonanych, na place, ulice, do manufaktur, gdzie wciąż wyrabia się gorączkowe: „jak? ”. Misjonarzem zaś musi być każdy z prawdziwych „żołnierzy” Chrystusa, każdy ochotnik z „dywizji” papieskich, wolny od lęku, a więc wolny od agresji.
Czy nie nadszedł już czas, aby ludzie Kościoła, media Kościoła, i te, które uznają wartości chrześcijańskie za swoje, głosiły wiernie, konsekwentnie i lojalnie wobec siebie, to samo, chociaż niekoniecznie tak samo? A idąc szeroko i odważnie, nie przekraczały granicy herezji, zamętu, nonszalancji, znieczulenia „pragmatyzmem”. Żeby okrzyk: „Chodźcie z nami!”, miał siłę radości i dumy z głębokiego przekonania o wspaniałości perspektyw na pewnym, choć trudnym szlaku.
A gdy się zdarzy, że nie uratujemy całego świata, uratowanie jego cząstki, tej tuż, obok, uratuje i nas...
***

Obecna publikacja jest skrócona wersją tekstu z tygodnika Niedziela nr 46/2000. Czy nieaktualną?...

Copyright © 2017. All Rights Reserved.