Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Miłosne niespełnienienia

Opery Purcella i Bartoka w Teatrze Wielkim Na afisz Teatru Wielkiego w Łodzi trafili jednocześnie dwaj twórcy - Henry Purcell, działający w drugiej połowie XVII wieku kompozytor angielski (najwybitniejszy przed Brittenem) wraz z Belą Bartokiem, węgierskim koryfeuszem dwudziestowiecznego modernizmu, zaliczanym do grupy głównych klasyków współczesności. To, oczywiście, dwa zupełnie odrębne światy kompozytorskich konwencji i środków warsztatowych. Światy nieprzystające do siebie, a zarazem stanowiące dotąd nieomal „sferę zaświatów” dla placówki operowej preferującej repertuarowe stereotypy, czyli takiej, jaką jest w gruncie rzeczy łódzki Teatr Wielki.
Czymś zgoła niezwykłym stała się więc decyzja odchodzącego już ponoć z Łodzi dyrektora Marka Szyjko dotycząca wystawienia opery Purcella Dydona i Eneasz oraz -  w ramach tego samego wieczoru – Zamku Sinobrodego Bartoka. Wiadomo, że łódzka opera „nie zauważała” dotąd baroku (Händlowskiego Juliusza Cezara przygotowała przecież ostatnio na tej scenie łódzka Akademia Muzyczna), a pozycje reprezentujące muzykę nową też pojawiały się w repertuarze raczej sporadycznie.
Sama więc decyzja nie mogła nie zadowolić i nie zaciekawić tych przynajmniej bywalców operowych, którym nie wystarcza oglądanie i słuchanie rzeczy dobrze znanych. Wspomniane dzieła, zestawione na zasadzie ostrego kontrastu, mają tylko jeden element sugerujący „jedność w różnorodności”. Chodzi o podobny pod pewnymi względami wątek treściowy, dotyczący niespełnionej, tragicznej, miłości.
Purcell Dydonę i Eneasza - swą jedyną operę sensu stricto - skomponował w 1687(?) roku z myślą o wykonaniu szkolnym, a więc z przeznaczeniem dla amatorów. Libretto Nahuma Tate’a czerpie po trosze z Eneidy Wergiliusza. Eneasz, uchodząc ze zburzonej Troi, przybija do Kartaginy; gdzie rządzi owdowiała Dydona. Rodzi się namiętność, ale bogowie są przeciwni ich związkowi. Trojańczyk, „stawiając na obowiązek”, żegluje do Italii.
Zamek Sinobrodego też jest jedyną operą Bartoka. Powstała ona w roku 1918 roku na kanwie nasyconego symboliką dramatu Beli Balázsa, inspirowanego baśnią Perraulta oraz Arianą i Sinobrodym Maeterlincka. Zamek z jego tajemniczymi drzwiami, które Sinobrody wzdraga się otworzyć przed ukochaną, symbolizować ma duszę mężczyzny. Judyta chce poznać wszystkie tajemnice, co w efekcie prowadzi do zniszczenia związku.
Przy całej stylistycznej odmienności oba dzieła różnią się także aparatem wykonawczym. Purcell posłużył się niewielkim zespołem z wydzieloną grupą basso continuo, poza główną parą bohaterów wprowadził postaci Czarownicy, Wiedźm, wykorzystał chór i balet. Bartok ograniczył się do dwu partii solowych, bazując zarazem na kolorystycznych i ekspresyjnych możliwościach orkiestry symfonicznej.
Warstwa muzyczna, nad którą pieczę sprawował ceniony dyrygent młodego pokolenia, Łukasz Borowicz, stała się mocną stroną premierowej prezentacji (5.III). Udało się przygotować muzyków orkiestry zarówno do stylowego pod względem artykulacji, dynamiki i kształtowania frazy, wykonania muzyki dawnej, jak i - w drugiej części wieczoru - modernistycznej, kiedy to poza precyzją współdziałania poszczególnych sekcji liczyły się kolorystyczne niuanse i odpowiednie nasycenie brzmienia. W Dydonie i Eneaszu znakomicie spisało się troje usytuowanych na proscenium instrumentalistów realizujących, nie bez uwzględnienia elementów improwizacyjnych, basso continuo.
Wykonawcza „unia personalna” obu oper polegała na powierzeniu głównych ról tym samym śpiewakom. Dydoną i Judytą była mezzosopranistka Agnieszka Rehlis, natomiast Eneaszem a potem księciem Sinobrodym – baryton Adam Szerszeń. Oboje wywiązali się bardzo dobrze z powierzonych im zadań tak wokalnych - głosy to wszak niepospolite - jak i aktorskich. Nie zawiodły też w pozostałych rolach w dziele Purcella m.in. Bernardetta Grabias, Patrycja Krzeszowska, Małgorzata Kustosik, Dorota Wójcik. Nieźle śpiewał chór, wątpliwości można mieć natomiast co do estetycznej rangi choreografii Alexandra Azarkevitcha.
Obie pozycje wyreżyserował debiutujący podobno na gruncie opery (a zajmujący się dotąd filmem) Jacek Gąsiorowski. Jego wkład reżyserski nie za bardzo był zauważalny, np. w„ujęciach” statycznych, a wzajemne relacje między bohaterami wydały się nie dość pod względem emocjonalnym pogłębione, nie na miarę psychologicznych komplikacji zawartych w librettach. Za pomysł ciekawy wypada uznać wprowadzenie przed obu częściami sekwencji prologu (Przemysław Rezner jako Śmierć a później Bard). „Multimedialna” (modne, lecz nadużywane słowo) scenografia Anny Wunderlich cokolwiek była …osobliwa, zdominowana została przez potężne odwzorowania głów (?) oraz projekcje na wielkim, tworzącym, tło sceny, ekranie. Kompromitacją w pierwszej części dyptyku stało się zakończenie projekcji falującego morza przed końcem akcji i wyświetlenie …kolekcji komputerowych ikon.
Obu oper, mających w Łodzi piąte z rzędu realizacje krajowe, wcześniej w naszym mieście nie pokazywano. Warto się na nie wybrać przede wszystkim dla samej muzyki.

Janusz Janyst 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.