Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Jedyni w Łodzi

Tradycje jazzowe naszego miasta – opisane nie tak dawno wnikliwie przez Jerzego „Krzywika” Kaźmierczyka w książce Jazz w mieście Łodzi – są bogate. Także i dziś działa tu kilka zespołów związanych z różnymi orientacjami stylistycznymi, a wypełnione po brzegi sale na corocznych „Oscarach Jazzowych” i koncertach „Letniej Akademii Jazzu” świadczyć mogą, że jazzfanów nadal w grodzie nad Łódką nie brakuje. Czy jednak słucha się tu chętnie każdego rodzaju muzyki jazzowej? I czy jako ośrodek rzeczywiście potrafimy cenić to, co posiadamy? A może coś nam jednak umyka, jakąś cześć artystycznego potencjału zaprzepaszczamy?
Być może nie wszyscy orientują się, że w Łodzi nadal kultywowany jest jazz tradycyjny, a to za sprawą związanej organizacyjnie z Ośrodkiem Kultury „Górna” formacji „Sweet & Hot Jazzband”.
Kierownika tej muzycznej grupy, pianistę Krzysztofa Rajpolda, poprosiliśmy o krótką rozmowę.

- Jak narodził się „Sweet & Hot Jazzband”?


- Wszystko zaczęło się we wrześniu 2003 roku, kiedy to wraz z tubistą Januszem Dzikowskim i gającym na banjo Irkiem Krześlakiem postanowiłem zaryzykować założenie zespołu jazzu tradycyjnego. Próbowaliśmy zakotwiczyć nasz pomysł kolejno w kilku placówkach kulturalnych, ale nie było zainteresowania. Dopiero dyrektor Ośrodka Kultury „Górna”, Jacek Szlęzak, potraktował nas życzliwie. Zaczęliśmy więc wydzwaniać po starych znajomych, którzy muzykowali jeszcze w latach 60-tych i 70-tych. Pytaliśmy, namawialiśmy, kusiliśmy. Koledzy jednak najczęściej odpowiadali, że albo wiek już nie ten i raczej wnuki trzeba niańczyć, ewentualnie na działce kopać, albo że coś takiego w ogóle już w Łodzi nie ma szans powodzenia.

- Trzeba było zatem szukać wśród młodszych muzyków?

- Właśnie. Okazało się, że jest na szczęście kilku amatorów zainteresowanych graniem. Zmontowaliśmy skład i rozpoczęliśmy próby. Dźwięki popłynęły ...i tak trwa to już prawie osiem lat. Trochę ludzi przewinęło się przez zespół, ale taka jest kolej rzeczy. Zostali najwięksi zapaleńcy. Jest nas obecnie dziesięciu facetów zabawiających się wesołą, jazzową muzyką z lat 20-tych, 30-tych: trochę dixielandem, troszkę swingiem. Kołyszemy się i pulsujemy wraz z naszą kochaną widownią, z wielbicielami tego gatunku muzyki. Wspólnie wracamy do grania, słuchania i tańczenia dawnych standardów. Staramy się zarazem przywrócić Łodzi kawałek historii.

- Czujecie się Panowie duchowymi spadkobiercami legendarnych „Melomanów” i „Tiger Ragu”?


- Zapewne, choć było w Łodzi jeszcze kilka innych zespołów, które „rozkręcały” jazz tradycyjny na całą Polskę. W latach 1975-1976 „Basin Street Band” promował Łódź na „Old Jazz Meeting” - największej imprezie poświęconej tego typu muzyce w Europie, połączonej z konkursem o „Złotą Tarkę”. Niestety, jakiś czas potem dixieland miał w naszym mieście zamilknąć na długie lata. Teraz jesteśmy tu jedynymi, którzy takiemu „gorącemu” stylowi hołdują.

- Jazz tradycyjny nie jest dziś w Polsce na topie?


- Zespołów faktycznie jest bardzo mało, kiedyś w samej Warszawie było pięć, we Wrocławiu cztery, właściwie każde miasto miało się czym pochwalić. A przecież za granicą -
w Czechach, Francji, Niemczech, w krajach skandynawskich, nadal wieczorami aż głośno jest w klubach od swingu, dixielandu i wszyscy są z tego powodu szczęśliwi. Muzycy za dnia pracują w różnych zawodach, a wieczory spędzają na wspólnym muzykowaniu. U nas tak się nie dzieje. Stary jazz wciąż wielu się podoba, tyle że grać nie bardzo jest komu. Bo też kto za takie granie mógłby zapłacić?

- Gdyby nie to, że bywam nieraz w Domu Kultury przy ul. Siedleckiej, gdzie „Sweet & Hot Jazzband” ma próby i czasem koncertuje, nie wiem, czy miałbym okazję Panów posłuchać
.

- Nie grywamy prawie w naszym mieście, bo nie ma takiego zapotrzebowania. Bo …„dziesięciu muzyków to za dużo, zbyt wiele miejsca zajmą w pubie czy klubie”. Przez cztery sezony wiosenne organizowaliśmy na Stawach Jana w Łodzi „Swingowe majówki” - zainteresowanie mediów było prawie żadne. Gramy więc w innych ośrodkach. Jeździmy na spotkania z podobnymi zespołami, np. na Spotkania Tradycjonalistów Jazzowych w Wieluniu. Sala na czterysta miejsc zapełniona z dostawkami. Zdarza się nam otwierać sezon muzyczny w Sokolnikach i jest tam wspaniała zabawa do nocy. W ubiegłym roku byliśmy na dwóch festiwalach jazzu tradycyjnego w Czechach. Mamy kolejne zaproszenia. Swego czasu chodziło nam po głowie uruchomienie w Łodzi klubu jazzowego z prawdziwego zdarzenia, ale zrezygnowaliśmy. Powoli nauczyliśmy się, że musimy sobie sami radzić. Jeździmy na koncerty za własne pieniądze, z własnym transportem. Wszystko, co ma służyć popularyzacji tej muzyki załatwiamy sami. Bezinteresownie pomaga nam tylko kilkoro przyjaciół - dziennikarzy, fotografów, właścicieli firm poligraficznych. Staramy się podtrzymać płomyczek nadziei, że coś się w omawianej kwestii w Łodzi zmieni...

- Życzę, aby się zmieniło. Proponuję wymienić jeszcze członków „Sweet & Hot Jazzband”.

- Aktualny skład zespołu jest następujący: Maksymilian Jasiak – śpiew, Mariusz Grzonek – trąbka, Piotr Tetera - klarnet, Dariusz Piekara – puzon, Ryszard Łuczak - sax tenor, Tomasz Lulek - sax alt i sax tenor, Ireneusz Krześlak – banjo, gitara, Pawel Wojda – tuba, Zbigniew Piwoński – perkusja oraz moja skromna osoba – fortepian i kierownictwo artystyczne.

Z Krzysztofem Rajpoldem rozmawiał Janusz Janyst


Na zdjęciu: „Sweet & Hot Jazzband”. W pierwszym szeregu z tarką - Krzysztof Rajpold. Fot. Marek Klimczak



Copyright © 2017. All Rights Reserved.