Publikacje członków OŁ KSD

BOŻE NARODZENIE 2011 ROKU

Kolejne święta upamiętniające przyjście na świat Jezusa Chrystusa. I kolejna okazja do wniknięcia w istotę tych świąt. W trakcie pisania tych kilku zdań, które pragnę dołączyć do życzeń świątecznych, przenoszę się w myślach tym razem nie do Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem, lecz na Pole Pasterzy, do Bet Sahur. Są tam dwa sanktuaria, jedno franciszkańskie, gdzie pielgrzymi z całego świata często odprawiają w tamtejszych grotach msze święte. Drugie, położone w niedalekim sąsiedztwie, tyle że nie na skalistym zboczu jak u franciszkanów, lecz na równinie, należy  do Greków prawosławnych. Lubię oba te miejsca, bo tak w jednym, jak i w drugim, można niejako dotknąć tamtego czasu, bo zachowały się tam autentyczne groty pasterzy. Można fizycznie znaleźć się w środowisku sprzed dwóch tysiącleci, czego nie doświadczy się w betlejemskiej bazylice, kryjącej pod ołtarzem grotę narodzenia. I jakże wiarygodnie brzmi tam głos ewangelistów,  Łukasza i Mateusza, przybliżający nam okoliczności narodzenie Jezusa.

Chciałbym zatrzymać się właśnie na owych okolicznościach. Łukasz Ewangelista podaje pewien  szczegół chronologiczny, który miast wyjaśniać, raczej zaciemnia całą sprawę. Chodzi o ten spis ludności nakazany dekretem cesarza Oktawiana Augusta. I sugeruje, że jakoby posłuszny prawu rzymskiemu Józef – a przecież nie był obywatelem rzymskim -  wybiera się w drogę do Betlejem, by się tam dać zapisać wraz ze swą małżonką, Maryją, bo pochodził z królewskiego rodu Dawida, a jak wiadomo, pasterz Dawid został namaszczony na króla judzkiego właśnie w Betlejem, w swym rodzinnym mieście. Bazując na argumencie spisu ludności, można by dojść do wniosku, że to przypadek kierował okolicznościami narodzin Jezusa. A tak przecież nie było. Prawo rzymskie było realistyczne, więc do cesarskich rejestrów podatkowych – bo o to tu chodziło – można się było zapisać w miejscu zamieszkania, w miejscu urodzenia lub w miejscu, skąd wywodził się ród danej osoby. By dopełnić przepisów rzymskich, Józef wcale nie musiał udawać się do Betlejem. Mógł tego dokonać w Nazarecie, gdzie mieszkał z Maryją. A jednak nie, wyruszył do Betlejem. Dlaczego?

Zwróćmy uwagę, jakiej odpowiedzi udzielają arcykapłani i uczeni w Piśmie królowi Judy, Herodowi, kiedy ten dopytuje się o miejsce narodzenia Mesjasza, zaniepokojony tą wieścią zasłyszaną z ust trzech mędrców: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: (…) z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela (Mt 2,5-6). Skoro wiedziały o tym religijne elity Izraela, to Józef by nie wiedział, że Mesjasz ma się narodzić w Betlejem? Musiał wiedzieć. Miał pełną świadomość, że Dziecko, które nosi w swoim łonie jego małżonka, jest zapowiedzianym Mesjaszem. Po to udawał się do Betlejem, świadomie i z rozmysłem, by w tym mieście biblijnego króla Dawida mógł przyjść na świat Jezus.

I wybrał się w podróż z Galilei do Judei nie w ostatniej chwili, tuż przed spodziewanym porodem, ale dużo wcześniej, by nie narażać swej ciężarnej małżonki na niebezpieczeństwa i niewygody podróży. Przecież Łukasz wyraźnie pisze, że kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania (Łk 2,6). Nie pisze, że stało się to w chwili, gdy dopiero co weszli do miasta, jak najczęściej słyszymy to z ust kaznodziejów w homilii bożonarodzeniowej (Factum est autem, cum essent ibi; Pendant qu’ils étaient la; While they were there; Que estando ellos allí). Tak zatem na tym kolejnym etapie wchodzenia Boga w dzieje człowieka Józef z pełną odpowiedzialnością realizował zamysł Boga, jakkolwiek ani on sam, ani Maryja, nie mogli znać wszystkich elementów odwiecznego Planu. Oni do tego planu dopiero dorastali.

Jan Gać