Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Rzecz o polskim bezprawiu

W ubiegłym roku wydana została nakładem „Frondy” książka Wojciecha  Sumlińskiego: "Z mocy bezprawia. Thriller, który napisało życie."
Wojciech Sumliński, gdy oddawał tę książkę do druku, był zastraszany. Ale ukazała się. Wydaje się, że pozycję tę powinien przeczytać każdy Polak, jeśli chce o swoim kraju wiedzieć trochę więcej, niż podają np. mainstreamowe media, szczególnie te najmocniej zaangażowane po stronie partii obecnie rządzącej.

Wojciech Sumliński to dziennikarz śledczy. Interesuje się m.in. zabójstwem księdza Popiełuszki, gromadził na ten temat materiały. W swojej autobiograficznej w dużym stopniu książce pisze o jednej z największych afer politycznych ze służbami specjalnymi w tle po roku 1989. Chodzi o prowokację z 2008 roku, w którą zaangażowany był bezpośrednio Bronisław Komorowski (wówczas marszałek sejmu), a której cel stanowiło zdyskredytowanie będącej organem państwowym a kierowanej przez Antoniego Macierewicza Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych.

Wiedziano, że w dyspozycji Komisji są materiały (głównie zaś tzw. Aneks) kompromitujące m.in. Komorowskiego, powiązanego z WSI i ochraniającego te – współdecydujące o polskiej polityce - służby, choć zajmowały się np. takimi operacjami przestępczymi, jak handel bronią, dostarczanie jej mafii, także, na polecenie służb sowieckich terrorystom antyamerykańskim itp. Cytuję: Komorowski przez dwa miesiące, najpierw jako poseł, potem jako marszałek sejmu „kuglował” z oficerami tajnych służb, w jaki sposób zdobyć opatrzony klauzulą najwyższej tajności dokument. To powinien być koniec jego politycznej kariery, ale dostał medialne wsparcie i wybroniono go.

Wymierzona w Komisję prowokacja, mająca podważyć jej wiarygodność i sparaliżować ją poprzez wykazanie w jej łonie korupcji (prowokacja, której Komorowski był koordynatorem), polegała w pierwszym etapie na oszczerczym oskarżeniu o płatną protekcję Sumlińskiego i aresztowaniu go - a „przy okazji” skazaniu na ruinę materialną i śmierć zawodową (zrozumiałem, że mam przeciwko sobie ludzi z WSI, ABW, prokuratury i Bóg wie kogo jeszcze, kto stoi za ich plecami. Wszyscy grali do jednej bramki, którą była Komisja Weryfikacyjna WSI Antoniego Macierewicza, a ja byłem piłką, którą trzeba było kopnąć na tyle mocno, by nie tylko wpadła do bramki, ale wręcz rozerwała siatkę).

Na skutek bezwzględnych, nikczemnych działań i całkowitego osaczenia Sumliński doprowadzony został do próby samobójczej. Z jego opowieści, na swój sposób pasjonującej, ale przede wszystkim przerażającej bezmiarem ujawnianego bezprawia, wiele się można dowiedzieć nie tylko o prowadzonej w stosunku do niego i jego bliskich inwigilacji i całym mechanizmie tej prowokacji (w Polsce zamiecionej pod dywan, zignorowanej przez dziennikarzy mediów głównego nurtu, podczas gdy w Ameryce przez prasę przeszłoby tsunami), lecz także o mafijnych interesach z udziałem najważniejszych osób w państwie (prawdziwa mafia jest tam, gdzie z interesami zwyczajnych gangsterów krzyżują się interesy polityków, biznesmenów i służ specjalnych), o wielkich korporacjach i fundacjach, wyłudzających z kasy publicznej setki milionów złotych, o ukraińskich i polskich zabójcach spotykających się w polskim sejmie.

Jest też mowa o morderstwie księdza Popiełuszki.

Na wyjaśnienie tej zbrodni nigdy nie było zgody (Sumlińskiemu zresztą materiały skonfiskowano). Prowadzący w 1991 roku śledztwo w tej sprawie prokurator Andrzej Witkowski wiedział już dużo (zbyt dużo) i musiał zostać odsunięty. Na podstawie ściśle tajnych dokumentów w zasobach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ustalił, ze mordercy już na miesiąc przed zbrodnią i w momencie zbrodni byli pod ścisłą obserwacją szóstki funkcjonariuszy Wojskowych Służb Wewnętrznych w Bydgoszczy, a wiec wszystko, co się wydarzyło, było misterną grą przez kogoś reżyserowaną (podkr. kn). Dotarł do tych nieznanych nikomu świadków i w tym momencie został odstawiony na boczny tor (świadków do dziś nie przesłuchano). Dodajmy, że inni, którzy zbliżyli się do prawdy, musieli zapłacić za to życiem
Wojciech Sumliński, gdy oddawał tę książkę do druku, był zastraszany. Ale ukazała się.

Janusz Janyst