Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Dreptanie codzienne.

Cieszę się z naszego spotkania po latach. W końcu byliśmy dobrymi kolegami, może nawet przyjaciółmi, zanim odległość, codzienne obowiązki, różne środowiska i doświadczenia, nie zróżnicowały postrzegania - ongiś, przyznaję, prostego, nawet bardzo prostego, jak to często na dynamicznych młodzieńczych szlakach bywa. Cóż, każdy wiek ma swoje przywileje.
I obowiązki.
Nasze wówczas bywały niezbyt skomplikowane: Wein, Weib, Gesang, no i niezbędne wyrzeczenia przedegzaminacyjne na politechnice.

Czas – to oczywista oczywistość - robi swoje nie tylko w możliwościach fizycznych, ale psychicznych i intelektualnych. To piękna szansa równoważenia pro-porcji: coraz mniej mięśni i odruchów…. hmmm…. bezwarunkowych, a więcej wiedzy, intelektualnych poszukiwań, refleksji. I odkryć. Również tych determi-nujących ważne i najważniejsze wybory życiowe.

Jakie są nasze? - Znużonych nieco latami doświadczeń. Wszak mamy szansę, nieuwikłani już zbytnio w gonitwy codzienności, na pewien dystans, refleksję.

Odczuwam w Tobie pewien niepokój. Wchodzisz jakby - wybacz – niezbyt świadomie w rejony zmuszające do postawiania pytania o co w końcu chodzi, dokąd ostatecznie dążymy (co zresztą jest, czy powinno być, naturalne w naszym wieku), aby za chwilę – jakby pod wpływem innego impulsu – kategorycznie żądać zaniechania rozważań.

I ta standardowo syntetyzująca pewność:„Cudów nie ma”!

- Hmm…. jak to nie ma, kiedy są?

Nic nie wiesz np. o Guadalupe, Fatimie, Lourdes, o Całunie Turyńskim, o Chuście z Manoppello, o Lanciano, o naszym – na wyciągnięcie ręki Gietrzwałdzie – czy ostatnio - Sokółce? Nie wiesz? Naprawdę!?
Czy nie chcesz wiedzieć?...

A przy tej okazji: Jestem przekonany, iż każdy z nas doświadczył jakiegoś „dziwnego” zjawiska, które niosło szansę dogłębnej refleksji. Zostawialiśmy je, pędząc, drepcząc, uwikłani w codziennych pragmatyzmach.

Zaproponowałem Ci zatem – przyznasz, że raczej łagodnie - lekturę niezwykle klarownie podanego opisów faktu, który być może uruchomi potrzebę reorientacji w fundamentalnych ocenach i wyborach.

„Cud” Vittorio Messoriego, znanego włoskiego dziennikarza, publicysty, pisarza jest opisem swego rodzaju śledztwa i weryfikacji zdarzenia wcale dobrze udokumentowanego, które powinno zachwiać pewnością inżynierskiego umysłu, formułowaną z zadziwiającą nonszalancją przed zbadaniem „konstrukcji”.

Kolejnymi propozycjami ( też autorstwa Messoriego) byłyby: „Opinie o Jezusie”, „Pod Ponckim Piłatem”, „Mówią, że zmartwychwstał”. Dobry język,
znajomość źródeł, logika, wspaniałe dowodzenie.

A potem?
Cóż, wybór drogi zazwyczaj zależy od nas samych…
A może być trudny. Nawet bardzo.

Czyż nie dlatego wolimy nie dotykać tej sprawdzonej mapy i doskonałego kompasu. Wolimy krzątać się wokół spraw i sprawek zagłuszających niepokoje a i – bywa - intelekt.

Po weryfikacji fundamentalnej kwestii o wiele łatwiej (co nie znaczy, że łatwo - bez złudzeń!) przychodzi analiza bieżączki, od której mimo wszysko trudno uciec w spokojną starość. Póki co wolną od krańcowego zidiocenia bądź usprawiedliwiającej sklerozy.

Wtedy możemy spróbować przejrzeć nasze źródła informacji i zastanowić się, dlaczego niejednokrotnie tak emocjonalnie reagujemy przy alternatywnych - dla zalecanych przez „postęp” i towarzystwo wzajemnej adoracji - tytułach i wskazaniach.

Będzie łatwiej (co nie znaczy – powtarzam– łatwo) porównać jakość newsów a i innych propozycji w różnych programach telewizyjnych, rozgłośniach ra-diowych, tygodnikach, dziennikach, Będzie łatwiejsze, a przynajmniej sensow-niejsze, analizowanie tego co się dzieje wokół i co zagraża nam, naszym bliskim, naszemu narodowi, cywilizacji, ludzkości.

Jest o czym rozmawiać - nawet jeśli byłoby to między jednym a drugim piwkiem, wystawnym drinkiem bądź lekiem i ziółkami - zastanawiać się dlaczego tak łatwo nas ogrywać – starych, młodych, kobiety, mężczyzn – kiedy nasz dom jest wystawiany na licytację, kiedy demontowane państwo…

Jeżeli potrafimy dojrzeć prawdę, mimo tego bzdurnego hasełka - fałszującego klasyczną definicję i najzwyklejsze obywatelskie zobowiązanie – tego zaporowego klangoru o nie mieszaniu się do polityki, przyjdzie zastanowienie skąd ono przychodzi i dlaczego ogarnia, kusi, oszałamia, zniewala tak wielu.
I czy to co nazywasz „neutralnością światopoglądową”, ateizmem, w praktyce nie jest starym, najzwyklejszym, coraz bardziej aroganckim, prostackim, coraz mniej maskującym się, antyteizmem?

Ateizm - antyteizm, tylko trzy literki różniące, a jaka przepaść znaczeniowa. Jakie zagubienie sensu.

Czy nie dlatego ucieka się, wręcz umyka– niezależnie od wieku i cenzusu - od tej właśnie podstawowej weryfikacji: Kim jestem? Skąd, dokąd i po co idę?  Czy jestem tylko z tego świata? Co potem?...

Myślisz, że korzystniejsze, bezpieczniejsze jest dreptanie w codzienności? Wokół własnego ego?...
Chłopie, czy warto ryzykować!?
I dlatego zabieraj się za Messoriego!
Może nie będzie za późno na zdanie do kolejnej klasy.

Wtedy będziemy mogli, jeśli zechcesz, wejść w szczegóły związane właśnie z naszym tu i teraz.
Ale nie będzie to już błądzenie przysłowiowych pijanych dzieci we mgle, ponieważ posiądziemy znacznie więcej umiejętności klasyfikowania i deszyfrowania owych milionów impulsów informacyjnych.

Zastanowimy się gdzie zapadają decyzje dające (bądź nie) szanse na rozwój kraju, naszego kraju, naszego domu; dokąd odprowadzane zyski stymulujące po-stęp techniczny, technologiczny, gospodarczy; gdzie dają zatrudnienie i na jakim poziomie materialnym (ale przecie nie tylko materialnym)? Gdzie znajdują prace miliony wyganianych warunkami z Polski? Gdzie rodzą się ich dzieci i czy będą nadal chcieli wracać do domu nad Wisłą?

Obejrzymy huty, kopalnie, energetykę, przemysł maszynowy, stoczniowy, szklarski, rolnictwo, handel, banki, telekomunikacja, transport, media, system szeroko rozumianej edukacji, opieki zdrowotną, sposób zarządzanie gospodarką i tzw. siłą roboczą, funkcjonowanie policji i służb, wojska, administracji.

Spojrzymy na stosunek „wadzy” do religii, do uczuć wyższych ludzi, na kształtowanie nawyków etycznych, solidarności rodzinnej i społecznej, na sposób uprawiania polityki i rozumienia demokracji, na rwanie solo i grupowo, na rozwarstwienie, unędznianie milionów dla prymitywnej radochy tysięcy, zdradliwe wysługiwanie się obcym panom – jak w Rzeczpospolitej przed i rozbiorowej.

Może wyjaśnimy jak buduje się świadomość człowieka – wolnego człowieka – i czy to wszystko nas i naszych dzieci nie dotyczy.

Jeżeli zdążymy…

PS. Pozwól, że dołączę refleksyjkę ze wspólnie przeżywanych niedawno-dawnych czasów. Może nastroi Cię przychylnie do mojej prośby lekturowej w „całokształcie”.
Emocje mogą burzyć ale i być impulsem budowania.

***

...pogoń za słońcem
nadmorska bryza
łąki nad Bugiem
i harfa traw
hultajskie ścieżki
zabawa w wojsko
stąd do wieczności
przygoda
traf
przebyte szlaki
zdobyte nieba
stopa na szczycie
błękitu krąg
noce szalone
wysmukłe ciała
świt rozedrgany
w zaplocie rąk

i znowu dalej
zachłannie w przyszłość
z marzeń w nadzieję
z poranku w zmierzch
dalej i dalej

a czas rozwiewał
przejrzałych pragnień
ziarno i kurz

...daleka droga
Przyjacielu
daleka droga
i coraz mniej już wątpliwości
gdy skóra marszczy się
obwisa
na kruchych żebrach
codzienności