Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki - Z listów do przyjaciół. I znajomych. Piękna i bestie.

Tak, Przyjacielu, mam takie same odczucie jak Ty, iż ostatnia debata w Sejmie nad projektem nowelizacji ustawy „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, wprowadzającej zakaz aborcji eugenicznej, musiała skojarzyć się z lekturą książek Franka Perettiego – „Synowie buntu” i „Władcy ciemności”, które ongiś mi poleciłeś.

To nadzwyczajne podniecenie, ten wręcz histeryczny ton wypowiedzi lewizny – w tym niestety niewiast stojących po tamtej stronie granicy, ukazało jak daleko poszło, niestety, zniewolenie dusz i umysłów wielu ludzi. A w kontraście opanowanie Pani Kai Godek reprezentującej wnioskodawców. Piękny, dumny spokój, pozwalający na logiczne, merytoryczne parowanie ciosów – chciałoby się rzec: demonicznych uderzeń – również personalnych – w kobietę, która swoim życiem, swoim trudnym doświadczeniem świadczy o zgodność słów i czynów. Pokazuje jak szlachetny może być wymiar człowieczeństwa, kiedy jednoczą się: rozum, wiedza i Wiara.
To właśnie prawdziwa polityka - roztropne dzielenie dla dobra. Wspólnego ale i własnego.


Nie chcę rzucać kamieniem – sam wiem jak często bywa trudna droga do dobrego celu. Ale wiem też, iż każdy dostaje szansę, aby go dojrzeć i podjąć trud zmiany trasy.

Przykład profesora Bernarda Nathansona – owego lekarza abortera, który poświęcił majątek zdobyty wcześniej na przerywaniu życia, dla ukazaniu ogromu zła wynikłego z tej pomyłki, czy świadectwo Normy McCorvey strony w głośnym procesie Roe v. Wade (Roe versus Wade, czyli Roe przeciwko Wade) otwierającego drogę, dla wcześniej zakazanego w Stanach Zjednoczonych, niszczenia poczętego życia, to dwa z wielu przykładów, iż można zrzucić zniewolenie złem.

I dlatego użyty nagłówek tego listu, niech nie będzie prostym odniesieniem do owej szalejącej części sali sejmowej podczas wystąpienia Pani Kai - bestie próbują opanować każdego z nas. Jedni są bardziej inni mniej odporni, jedni wcześniej inni później mogą dostrzec zwodzenie, ale każdy ma szansę. 

Dlatego zgadzam się z Tobą, iż patrząc ze smutkiem, bólem, nawet przerażeniem, na pogubionych, nie traćmy z pamięci, że to, mimo wszystko, nadal nasze siostry i bracia w człowieczeństwie. Niewoleni przez demoniczne wpływy - na dewastacje rozumu i serca.

I zgadzam się, iż jeszcze bardziej straszny los gotują sobie – swoim duszom – ci, którzy będąc na różnych świecznikach nie ostrzegają, nie dają świadectwa czynu, decyzji, adekwatnych do wyznawanej – czy deklarowanej - od czasu do czasu wiary.

Tak, właśnie - wiary a nie Wiary. Kiedy zostawiają ją przed wejściem do swoich wysokich urzędów, z jakimś pysznym przekonaniem, że nie będą policzone „czyny i rozmowy”. Bez złudzeń panie i panowie. Będą. Tego nie da się zakrzyczeć. Tam.