Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Ukraina. Rosja. My. Lęki i nadzieja.

Zamiast w kółko powielać to samo jeno w innym opakowaniu, po prostu odeślę Cię do podstawowych fragmentów opublikowanego wszak już tekstu, który być może przeoczyłeś. Czy coś się zmieniło?... >>/.../

Wybacz, iż nie będzie to odkrywcze. Tak wiele zostało już powiedziane, napisane i wyemitowane w przestrzeni publicznej przez wybitnych fachowców: analityków, politologów, polityków, publicystów specjalizujących się w tej dziedzinie… I pozwól, że uczynię to „hurtem”, włączając korespondencję z niektórymi naszymi, czy tylko moimi znajomymi.


1. Do ocen postawy i stanowiska zajętego przez księdza Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego nie mam zamiaru wracać. Miał do nich prawo. /.../

2. Co do eksponowanych zagrożeń ze strony postbanderowskiej Ukrainy, mogę tylko powtórzyć:

- Polskie kresy (obecnie Ukrainy) pod wpływem zbolszewionych komisarzy spływały czerwienią polskiej (również i ukraińskiej) krwi upuszczanej przez sąsiadów. Również najbliższych. Także w rodzinach mieszanych. Przeczytaj uważnie, proszę, książkę „Pożoga” Zofii Kossak.
Ta książka - dokument daje uniwersalny obraz jak wrogość może być animowana. Nie tylko wtedy. I nie tylko tam. Wszak Szatan - ojciec kłamstwa i zła - nigdy nie spoczywa.

- Myślę, że rozumiem niepokój o „banderyzację” Ukrainy, wpisujący się w niemałą ilość podobnych lęków związanych z tym co się dzieje u naszych sąsiadów. Tyle, że ocena tego „dziania” się, może być różna – skrępowana li tylko pamięcią przeszłości lub – bez amnezji – dającą nadzieję na inną, dobrą przyszłość. Ukraina dążąca do UE, nawet z aktywem wymachującym tu i ówdzie postbanderowskimi sztandarami, wydaje się, mimo bolesnej pamięci, bezpieczniejszą dla nas, od zwasalizowanej bez reszty przez wielkiego sąsiada. To szansa a nie gwarancja.

- Wiem, iż byłoby naiwnością sądzić, iż Ukraina niezgadzająca się na przemożne uzależnienie polityczne, będzie zostawiona sama sobie. To zbyt duży, zbyt strategicznie położony kraj. Dlatego w końcu jeden nasz sąsiad może zastąpić drugiego. A i historyczna spółka też jest rozwiązaniem…

- Pokazanie Ukraińcom, że mamy ich gdzieś, bo banderowcy, bo ohyda potwornych upowskich zbrodni, bo możliwe niekorzystne konfiguracje, skazywałoby nas na dalszą marginalizacje jako podmiotu działań międzynarodowych. O tym wiedział śp. Lech Kaczyński.

Na Majdan przybywali - zważ –politycy różnych opcji. A teraz starają się mówić podobnym głosem, aczkolwiek u niektórych wygląda to – mimo wszystko – podejrzanie, „taktycznie”.
A może nawet „strategicznie”…Ale to już inna analiza.

Obojętność, niewyciągnięcie polskiej ręki byłoby – myślę - błędem, ponieważ to co się wydarzy w przyszłości na Ukrainie, nie dawałoby Polsce szansy. 

- Jakiej szansy? 
- Polska może być wkodowana w pamięć narodu jako przyjazny, chrześcijański, pomocny sąsiad, nieoceniający rzeczywistości li tylko wielką boleścią sprzed lat.

- Jak szeroko będzie funkcjonowała ta pamięć? I jak długo trwała?
- Nie wiem.

Wiem natomiast, że eksponowanie i rozgrywanie wołyńskiego, wchodniomałopolskiego, poleskiego ( i nie tylko) ludobójstwa, niewątpliwie będzie jednym z mocnych elementów dzielenia. Bez złudzeń. Zło polega na dzieleniu i budowaniu nienawiści.

Polska, aczkolwiek nie posiada zbyt wielu atutów materialnych w porównaniu chociażby z Niemcami, ma z Ukraińcami wspólnotę słowiańskiej krwi i spory fragment historii. Trudna przeszłość i dobra teraźniejszość mogą zaprocentować w przyszłości.

Tak, wiem, to tylko nadzieja, bo Rosja i Niemcy – czołowe państwo UE mogą długofalowo grać o Ukrainę. I o Europę. Nami też.
Postbanderyzm jest tylko elementem tej gry.
I dlatego, myślę, nie możemy być biernymi obserwatorami, bo z posiewu nadziei i czynu wyrasta realne dobro.

4. Oczywiście Zachód i UE nie jest ani rajem ani skałą. Mogą pojawić się głębokie kłopoty gospodarcze i cywilizacyjne chrześcijańskiej Ukrainy w zapominającej o chrześcijaństwie Europie, ale tego chyba nikt nie potrafi ze stuprocentową pewnością już dzisiaj ogarnąć i opisać...

5. Jeden z naszych kolegów co roku odwiedza Katyń i groby tysięcy – w tym swoich bliskich - w podsmoleńskim lesie. W jednym z lasów – cmentarzy.
Wie, co znaczy bezwzględność różnych satrapii.
Niesie również - jak miliony Polaków -  pamięć o bestialskich rzeziach na bezbronnej ludności dokonywanych w ludobójczym szale, przez „czyszczących” przestrzeń pod przyszłą wielka Ukrainę zbrodniarzom spod znaku OUN-UPA.
Teraz przyszedł czas ważenia starych lęków i nowych nadziei.
U niego przeważa lek. Ma do tego prawo.

6. Putin wspomniał o przypadku Kosowa odrywanego od Serbii. To fakt. Ale mam nadzieję, że  pamiętamy kto ostrzegał przed uznawaniem go (Lech Kaczyński - „nie spieszmy się”), a kto przystał (Donald Tusk). No i o tym, że na Kosowie się skończyło. Czy teraz skończy się na Krymie?... Na aneksji części innego państwa, bez żadnego zagrożenia dla rosyjskojęzycznych mieszkańców.

Można obawiać się, że przy takich powiązaniach interesów Zachodu z Rosją i braku stanowczego, wspólnego odporu, Putin pójdzie dalej „oswabadzając” licznych rodaków, „uciskanych przez faszystów” w innych częściach Europy.
Skoro poszło z Abchazją, Osetią, Krymem, dlaczego nie „wyzwolić” rodaków w mołdawskim Nadniestrzu, w całej Ukrainie? Może na Łotwie, Estonii, również na Litwie – chociaż tu trudniej - członkowie NATO.

7. Kierunek scalania imperium, tak nierozważnie rozczłonkowanego w okresie Jelcynowskiej  „smuty”, czyż może nie przypominać innych remilitaryzacji, „wyzwoleń”, „scalań” ?
- Zagłębie Saary, Nadrenia, Austria, Sudety (a następnie całe Czechy i Morawy) - wszystko jednorazowo i z obietnicą „nic więcej”.
Jak widać historia ma różne elementy scenografii, ale schematy granej sztuki podobne.

- Czy mamy powód do lęku?
- Naturalnie.
- Gdzie mamy szukać nadziei?... W NATO? W otrzeźwieniu Rosji? W opatrzności Bożej?
- W czynie i Wierze. To najlepsi towarzysze Nadziei.
I to naprawdę wszystko co mogę odpowiedzieć.



Aneks1

Deklaracja uzasadniająca wkroczenie wojsk rosyjskich w granice Rzeczypospolitej (1764 r.).

Zbliżanie się korpusu wojsk Jej Cesarskiej Mości wszech Rosji nie może i nie powinno wzbudzać żadnego podejrzenia w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej odnośnie wolności i jej bezpieczeństwa wewnętrznego. Liczebność tych oddziałów nie jest dość znaczna, by mogły one cokolwiek przedsięwziąć przeciw prawom i przywilejom narodu tak wolnego i silnego jak naród polski. Stanowi to zarazem dowód aż nadto przekonujący czystości intencji Jej Cesarskiej Mości wszech Rosji, której nie przyświeca żaden inny cel jak tylko zachowanie wolności, do której wszyscy członkowie składający naród mają równe i niezaprzeczalne prawo. Granice, które oddzielają kraje Rosji od krajów Polski rozpościerają się po tamtej stronie na 200 mil drogi. Cóż jest więc bardziej naturalnego i co może być ważniejsze dla Rosji niż zwracać baczną uwagę na wszystko co może zniszczyć wolność i zmącić spokój Rzeczypospolitej? Jej Cesarska Mość życzyłaby sobie oszczędzić tego wystąpienia, lecz trzeba było ustąpić w obliczu okoliczności, gdzie ani prawa, rozum, miłość ojczyzny, ni wzgląd na spokój publiczny, nie miały wpływu na umysły. Wojska Rzeczypospolitej, naturalnie przeznaczone do bronienia granicy królestwa, zostały użyte na sejmikach, by krępować wolne głosy niezależnej szlachty. Sądy kapturowe zostały ustanowione zbrojną ręką. Co stało się w Grudziądzu jest zbyt świeżej daty by zatarło się w pamięci. Rozkazy wydane wojskom Rzeczypospolitej, by zbliżały się do Warszawy, dają podstawy sądzić, że podejmą one działania, jakie widzieliśmy w tamtym mieście.


Jej Cesarska Mość, nasza łaskawa władczyni, życzy sobie tylko zachowania spokoju publicznego i nigdy nie pozwoli by jedna partia prześladowała drugą z przyczyny przewagi sił, przede wszystkim, gdy sprawiedliwość nie określi jak poskromić gwałty i nie wyznaczy dróg postępowania.

Dlatego my, niżej podpisani, ambasador nadzwyczajny i minister pełnomocny Rosji, wyraźnie oświadczamy w imieniu Jej Cesarskiej Mości, naszej łaskawej władczyni, w sposób jak najbardziej uroczysty, prymasowi i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, że oddziały rosyjskie nie spowodują żadnej przeszkody w obradach, że nie będą mieszały się do żadnej sprawy, dotyczącej sejmu walnego i w żaden sposób nie wystąpią, gdy członkom Rzeczypospolitej spodoba się powstrzymać gwałty, których celem będzie zmącenie spokoju publicznego lub bezpieczeństwa jednostek.

(-)  hrabia Keyserling

(-)  książę Repnin

Za: http://wpolityce.pl/artykuly/76486-ku-przestrodze-deklaracja-uzasadniajaca-wkroczenie-wojsk-rosyjskich-do-polski-1764-r-nasza-laskawa-wladczyni-zyczy-sobie-tylko-zachowania-spokoju

Aneks 2

17 września o świcie dopełnił się los Rzeczypospolitej. Kraj został zaatakowany również przez ZSRR. Do dziś nie wiemy wszystkiego o tym, co działo się na Kresach po wkroczeniu Sowietów.

Pomiędzy godz. 2 a 3 w nocy polski ambasador w Moskwie, Wacław Grzybowski, został pilnie wezwany do Komisariatu Spraw Zagranicznych, gdzie przedłożono mu notę podpisaną ludowego komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa.

W dokumencie tym stwierdzano, że: "Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje regiony przemysłowe i ośrodki kulturalne.

Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte między ZSRR a Polską utraciły swą moc. Pozostawiona sobie samej i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań i prób zaskoczenia, mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd sowiecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.

Rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi (…)".

Ambasador Grzybowski noty nie przyjął

Więcej na ten temat można przeczytać choćby u Jerzego Łojka w „Agresja 17 września”

Aneks 3
MSZ FR: Rosja ma prawo do obrony rodaków na Ukrainie

14.03. Moskwa (PAP) - "Rosja poczuwa się do odpowiedzialności za życie rodaków i współobywateli na Ukrainie; zastrzega też sobie prawo do wzięcia ludzi w obronę" - oświadczyło w piątek MSZ Federacji Rosyjskiej, komentując czwartkowe wydarzenia w Doniecku.


"13 marca 2014 roku w Doniecku doszło do tragicznych wydarzeń, polała się krew. Na pokojowo nastawionych demonstrantów, którzy wyszli na ulice miasta, by wyrazić swój stosunek do destrukcyjnego stanowiska ludzi podających się za ukraińską władzę, napadły radykalnie prawicowe ugrupowania, uzbrojone w broń na plastikową amunicję i kije" - oznajmił resort spraw zagranicznych Rosji.

Ministerstwo zauważyło, że ludzie ci od środy zjeżdżali się do Doniecka z innych regionów Ukrainy. "W wyniku starć jest wielu rannych; jedna osoba zginęła" - podkreśliło.

Rosyjskie MSZ przypomniało, że Moskwa niejednokrotnie oświadczała, iż "ci, którzy objęli władzę w Kijowie, powinni rozbroić bojówkarzy, zapewnić bezpieczeństwo ludności i zagwarantować słuszne prawo ludzi do organizowania wieców".


"Niestety, wydarzenia na Ukrainie pokazują, że tak się nie dzieje; że władze w Kijowie nie kontrolują sytuacji w kraju" - skonstatowało MSZ Rosji.

Za:http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=swiat&idNewsComp=&filename=&idnews=152784&data=&status=biezace&_CheckSum=-651459693 <<