Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki - Z listów do przyjaciół. I znajomych. Powikłania z uwikłania.

Cieszę się Koleżanko, że nasza ostatnia korespondencja powiększyła nieco – tak to odebrałem -obszar intelektualnej penetracji rzeczywistości. A właściwie jej interpretacji,  którą chce się nas sprowadzić, czemuś, do przeżuwaczy strawy z koncesjonowanych postępowych jadłodajni. Przy czy słowo „czemuś” jest tu kluczowe. I ta cała bieżączka, nazywana: „pragmatyzmem”, „polityką”, „zdrowym rozsądkiem”, „koniecznością chwili” itp. ma nas odwodzić od „strategicznych” wyborów godnego życia.

Ponieważ jednak jakbyś zostawiała sobie furtkę do odwrotu, pozwól, że mimo wszystko, raz jeszcze zwrócę Twoją uwagę na kilka faktów.

Ale wcześniej, na marginesie: Pod moim listem sprzed dwu tygodni, dostrzeżono charakterystyczny wpis, w którym ktoś rozjuszony ciemnogrodzkim – czyli moim -  widzeniem świata, zapewniał, iż są „biliony dowodów na ewolucję”. Wezwany na tym samym forum do podania chociażby jednego dowodu na  przekształcenia  m i ę d z y g a t u n o we  - czym uzyskałby jak nic Nobla! – zamilkł. Być może ponownie wertuje zapis swego drzewa genologicznego.

Trudno przełamywać utarte schematy, przyzwyczajenia, dogmaty, wychodzić z wymoszczonych nisz, w których usadawiamy się w ciepełku aktualnych standardów.
Nie traćmy jednak nadziei, że wielu z zinfantylizowanych bieżączką kiedyś dostrzeże, że jednak nie od szympansa jego ród. Chociaż to może być bardzo trudne. Tyle nieludzkich nawyków…

A miejsc do penetracji „szkiełkiem i okiem” nie brak.

Od Manopello po Rakowiecką. I Wiejską.

Odnotowałem kiedyś, iż wielkie zainteresowanie wzbudziło spotkanie z kopią „Całunu Turyńskiego” – z jego niezwykłą, do tej pory nieodgadnioną „technologią” zapisu męskiej postaci, na starożytnej tkaninie. Pisałem o naukowej penetracji tajemnicy włókien lnu poddanego nieznanym procesom, o błędach w użyciu metody węgla - C14. A tajemnica turyńskiej materii, nie jest jedyną z jaką przychodzi zmierzyć się współczesnemu, zdyszanemu w pogoni za sukcesem człowiekowi, naukowcowi.
Przebija się do ludzkiej świadomości - wolno, bo wolno, ale jednak - cud niezwykłej tkanki mięśnia sercowego i pięciu grudek krwi - o grupie zgodnej z krwią na Całunie - w jaki miały zmienić się przed 1200 laty chleb i wino eucharystyczne w Lanciano we Włoszech i trwać w niezmienionym stanie fizyko-chemicznym, mimo oddziaływania przez wieki atmosfery, biologii, praw fizycznych.

Znane jest Volto Santo, czyli Święte Oblicze z małego Manopello w Abruzji.                                                                 
Utrwalone oblicze mężczyzny, o cechach w niepojęty sposób porównywalnych ze szczegółami znanymi z Całunu Turyńskiego, różni się w zasadniczy sposób tym, iż oblicze jest wyraźne, a oczy otwarte. Użyte słowa: „utrwalone oblicze” jest wyrazem bezradności nauki, w ustaleniu sposobu, w jaki powstał obraz na specyficznym,
niezmiernie delikatnym – wręcz przezroczystym - materiale, wykonanym z morskiego jedwabiu – bisiorze. Najdroższej tkaninie starożytnego świata, wykonywanej z niteczek (czy to dobre określenie?...) wysnuwanych przez małże a łączących je z „pępowiną”; tkaniną obecnie już unikalną. Otóż na bisiorze nie daje się malować. Ta przędza jest niepalna, opiera się działaniu alkoholu, eteru, słabych roztworów ługów i kwasów. Nie daje się farbować, a jedyną barwę, którą można uzyskać – brązowozłotą - otrzymuje się przez kąpiel w kwasie cytrynowym. Jak zatem, kiedy, w jakich okolicznościach zostało przekazane przez wieki do naszych czasów owe Święte Oblicze – oblicze Zmartwychwstałego – starał się dociec znany niemiecki dziennikarz i pisarz Paul Badde. Publikowane przez niego relacje (np. w die Welt), spotykały się z dużym zainteresowaniem i poważnym potraktowaniem  - o dziwo - nawet w pismach lewicujących. Całość dotychczasowych starań z bardzo interesującą konkluzją Badde zawarł w książce: „Das Muschelseidentuch. Auf der suche nach dem wahren Antlitz Jesu” – Ullstein Buchverlage GmbH Berlin 2005. (Polskie wydanie: „Boskie Oblicze. Całun z Manopello” -  Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Polwen,, Radom 2006)

Tą książkę, oraz „Oblicze Chrystusa. Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manopello” o. Andreasa Rescha CSsR, polecam wszystkim poszukującym a niepoddającym się współczesnemu jazgotowi „materialistycznych, naukowych” dogmatów.

*

A w Ojczyźnie wre nieustająca walka, zwana polityczną. Przyspawani do ław i profitów wadzy dwoją się i troją. W mediach postępu do obrony zawłaszczeń i poddaństw grają.
- Badać i wskazywać gdzie wróg a gdzie przyjaciel trzeba, a nie o jakiś Całunach, Chustach pisać! Pomyłka, oszołomstwo, czy co?...

Myślę jednak, iż nigdy dosyć przypominania, że w jakie szaleństwa nie wciągałby nas tzw. świat realny, oferując amnezję co do istoty i sensu naszego trudu tu i teraz, zawsze patrzy na nas Ten, Który JEST. Od początku po kres. Po kres naszych „pragmatyzmów”, szarpań, kombinacji, fachowych analiz czy całkiem pomrocznych słowotoków. I przed Jego obliczem przyjdzie zdać rachunek. Również z łajdactw, również ze swych naiwnych, lękliwych bądź aroganckich samousprawiedliwień taktycznych niecności.

I jeszcze jedno – w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej, w Sanktuarium u o.o. Jezuitów, po wielu perturbacjach spoczęły relikwie człowieka, któremu świadomość Oblicza Jezusa dała siły w czasach próby. - Św. Andrzej Bobola, męczennik, „uzdrawiacz od stóp do głów”, od a.D. 2002 jest patronem Polski, ( obok św. Wojciecha i św. Stanisława). Niezwykłe wydarzenia wiążą się z Jego życiem i historią pośmiertnych objawień – w tym wizją wskrzeszenia Polski. Ta wizja jest wciąż aktualna.

Niewytłumaczalne zjawiska, słowa, znaki, spełnienia, sanktuaria. W tym to w Warszawie przy Rakowieckiej. Niedaleko z Wiejskiej. Znacznie bliżej niż do Manopello. Problem w tym, że i tam i tu, w prośbie pro publico bono (ale i własnego) trzeba zgiąć kolana. I kark. Jak zwykle.

Wtedy może odejdą powikłania jako skutek uwikłania li tylko w bieżączkę, kiedy zawsze można być za, a nawet przeciw. W zależności od opłacalności. (Tak mi jakoś rymnęło na koniec.)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.