Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Polityka w czasach ostatecznych




Kapłani raczej niechętnie podejmują rozmowy o „czasach ostatecznych” – zapowiedzianym w Biblii, końcowym okresie obecnej cywilizacji człowieka na Ziemi (tej Ziemi). Może dlatego, że zaczęły się one ponad 2000 lat temu, czyli w momencie narodzin Chrystusa i że nawet On nie wiedział, jak długo potrwają. Jednak pewne zjawiska – opisane w Biblii i widoczne w świecie – pozwalają wyciągną wniosek, że „coś jest na rzeczy”.  

Majowy, świąteczny weekend – dedykowany Królowej Polski – zwykle spędzam na krótkich rekolekcjach Kościoła Domowego. Istnieje niepisana umowa, że podczas tego rodzaju spotkań nie gada się o polityce. Z jednej strony to dobrze – echa bezbożnych igrzysk, dobiegające z polskiej sceny politycznej, nie sprzyjają formacyjnemu skupieniu. Jednak z drugiej strony – pogląd, że duchowość wspólnoty chrześcijańskiej może być dobrze przeżyta w oderwaniu od obecnych i przyszłych losów ziemskiej Ojczyzny (całkowicie zależnych od polityki) to złudzenie. Trąci ono, zarzuconym ongiś przez Kościół, „kwietyzmem”. W tym roku, w trakcie katechez i świadectw, niejeden raz padło prowokujące pytanie: Czy nadal jesteśmy chrześcijanami? W ślad za nim szły kolejne: Jak przeżywamy naszą wiarę: Czy jest tak samo bezwarunkowa, szczera i zuchwała – jak w czasach Prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II…?  Lecz, jeśli rzeczywiście jest z nią krucho, to z jakiego powodu? Czemu chwieje się pod ciosami (a może od powabów) dzisiejszego Świata i budzi zatroskanie rekolekcjonisty?

Katolickie paradoksy

Wybitny włoski publicysta Vittorio Messori twierdzi, że chrześcijaństwa nie należy postrzegać jako religii rozpiętej między wyborem „albo – albo”, lecz że jest ono syntezą przeciwieństw „i – i”. Człowiek nie jest istotą grzeszną albo świętą, lecz jest, i świętym, i grzesznikiem – w jednej osobie. Z kolei Kościół – w zależności od tego, kto (i w jakim celu) go definiuje – nie jest wyłącznie instytucją ziemską, lub wyłącznie „bytem niewidzialnym”, ale jest i tym, i tym, naraz. Wynika to z faktu, że również Jezusa Chrystusa nie wyznajemy, albo jako Boga, albo jako człowieka, ponieważ jest On jednocześnie (integralnie) jednym i drugim. Chrześcijaństwo jest religią, i łatwą, i trudną zarazem (kolejny paradoks): Człowiek może przegrać tu, na Ziemi, będąc uczestnikiem inicjatywy na wskroś ziemskiej, ale nagrodę niezawodnie otrzyma „za grobem”, w „mieście Bożym”. Sęk w tym, że za przynależność do „zwycięskiego obozu” i perspektywę wiecznej szczęśliwości, trzeba „zapłacić” radykalizmem wiary i moralną bezkompromisowością już tu – w ojczyźnie ziemskiej. Wiemy też, że „postawa wyprostowana” często prowadzi do porażki. Dobrym przykładem jest święty Paweł, który dla Prawdy odrzucił bezpieczny status dostojnika Synagogi, przez co skazał się na poniewierkę i ostatecznie został stracony.

Sumienie kontra „reszta Świata”

Dzisiejszy europejski chrześcijanin wie, że jeśli chce należeć do „obozu zwycięskiego” oraz już tu, na Ziemi, korzystać z jego przeobfitych owoców, musi pójść na układy ze Światem. Na przykład – przymknąć oko na grzechy zwycięzców, takie jak: korupcja, nepotyzm, dyktatura, sprzeczna z nauczaniem Kościoła propaganda gender, konwencja antyprzemocowa... Grzechów jest sporo, ale udawać, że ich nie ma, trzeba.  
„Zło – pisze Biblia – bierze się z pożądliwości pieniądza.” Lecz skąd bierze się pożądliwość pieniądza? Otóż z przekonania, że całe życie zaczyna się i kończy tu, na Ziemi. Że poza nim nie ma nic. A więc musimy (musimy!) być szczęśliwi już tu, i już teraz. Szczęście kupuje się za pieniądze, zatem – czy chrześcijanin, Europejczyk może sobie pozwolić na radykalizm wiary? Na lojalność wobec niebiańskiej Ojczyzny i jednocześnie na odwagę w Ojczyźnie ziemskiej? Może to być trudne, jeśli w swej Ojczyźnie ziemskiej ma na głowie: kredyt w banku, w pracy – szefa, fanatycznego antyklerykała, a w perspektywie – szansę na kandydowanie do parlamentu z listy partii liberalnej, jedynie słusznej. Czy wystarczy mu sił na obronę wyznawanych wartości – w otoczeniu, które wydaje się być coraz mniej demokratyczne i coraz bardziej despotyczne? A może naturalny lęk o stan konta i status społeczny weźmie górę nad myślą, że ostatecznie to Bóg opiekuje się przeznaczeniem i pomyślnością człowieka? Mam tu na myśli „ducha nieprawości”, który (niczym „szatański swąd”) przenika do serc i sumień ludzi na całym świecie i w jakimś stopniu je „antropologicznie odmienia” (z tej oceny musimy – co oczywiste – wyłączyć wyznawców Chrystusa w Syrii i innych krajach arabskich).
W Polsce – na wspomnienie tego, co mogliśmy przeżywać pod wpływem pielgrzymek i nauk Jana Pawła II – obecny w mediach duch przewrotności i korupcji moralnej wydaje się być szczególnie odpychający i destrukcyjny. Stale podsuwa nam myśl: „Lękajcie się!”

Jak dojechać do Katynia?

Nie tak dawno wybuchły kontrowersje wokół niedoszłego (na szczęście!) rajdu „Nocnych Wilków” przez terytorium Polski. Ich „polscy koledzy” z „Rajdu Katyńskiego” obawiali się, że – jeśli nasi pogranicznicy „Wilków” do Polski nie wpuszczą – to – na skutek rosyjskich retorsji, oni z kolei już więcej nie pojadą do Katynia.
Po pierwsze – nie mieści mi się w głowie, jak można rozważać jakąkolwiek formę kolaboracji z ludźmi Putina. W stanie wojennym aktorzy podjęli bojkot telewizji, bo była tubą Jaruzelskiego. Ale Jaruzelski – cokolwiek złego o nim powiedzieć – nie wysadzał bloków i nie zestrzeliwał samolotów. Jak można przejść nad tym do porządku dziennego? Niektórzy aktywiści polityczni w dzisiejszej Polsce otwarcie Putina chwalą, uczęszczają na konwentykle jego stronników, radzą nam, żebyśmy go „wypożyczyli” na prezydenta, lub jakoś „implementowali”… Czy to tylko beznadziejna fascynacja „nagą siłą” i hasłem „cel uświęca środki”, czy już zdrada stanu? Ci ludzie (podobno) „chodzą do kościoła”!
Polscy motocykliści sądzili, że „opłaca się” pomóc Rosjanom, za cenę wjazdu do Rosji kolejnych Rajdów Katyńskich. Ale gdyby ich nie wpuszczono, to co? Przecież do Katynia można pojechać pociągiem. A Harleyami na Monte Cassino. Czy knajpy ruskich rajdowców naprawdę są takie niesamowite, że – aby tam wrócić – warto stracić dobrą opinię u Polaków?

Sumienie jako przejaw atawizmu

W czasach komuny znajomy czeski katolik, stary i bardzo schorowany, powiedział mi: „Ciągnęli mnie, żebym się zapisał do Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Odmówiłem. Niedługo dostaniemy z żoną nowe mieszkanie i nowe ciało od Pana. Poczekamy!” Życie nie znosi moralnej próżni. Kiedy człowiek słucha bezmyślnych i infantylnych tłumaczeń członków „Rajdu Katyńskiego” („To są tylko motocykliści, im i nam nie chodzi o politykę.”) wyobraża sobie, że nadchodzą czasy ostateczne. Człowiek jest istotą duchową. Nie może nie wierzyć w nic. Od czasu do czasu sumienie go ugryzie i wtedy tęskni. Za odwagą, za bezinteresowną ofiarą, w takich chwilach wspomina Żołnierzy Niezłomnych i żołnierzy Powstania Warszawskiego. Być może trochę im „zazdrości” życia w prostszych, uczciwszych realiach. Że byli posłuszni swoim przekonaniom „aż do śmierci”, i to śmierci męczeńskiej.
Dziś nikt od Polaków nie wymaga, żeby rzucali się z pięściami na tanki albo na banki. Więc przynajmniej niech nie oddają pola ślepocie i hipokryzji.

(Pierwodruk: „Gazeta Polska Codziennie” – 07.05.2015.)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.