Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - RADOŚĆ, NADZIEJA, OBAWY I NIEBEZPIECZEŃSTWA



24 dzień miesiąca maja 2015 roku, niedziela. Z niecierpliwością oczekiwałem godziny 21:00 na ogłoszenie wstępnych wyników wyboru prezydenta  w Polsce, ale i z rosnącym niepokojem o ich uczciwość, kiedy przedłużono ich publikację o półtorej godziny na skutek smutnego incydentu w drobnej miejscowości na Śląsku. W końcu doczekałem się.

Radość ogromna! Został pokonany człowiek kompromitujący się skalą gaf, lapsusów, nawet błędów ortograficznych, prezydent obozu władzy. Człowiek, który w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej odkrył całą mizerię, czemu sekundowali reżimowi propagandyści, bo przecież nie dziennikarze. Odchodzi człowiek, którego historia oceni bardzo surowo.

Wolno pokładać nadzieję w prezydencie-elekcie, Andrzeju Dudzie. W wyborze tego człowieka jakby powiał nawy wiatr nad zmurszałą, zasklepioną, zabetonowaną polską rzeczywistością, którą w stylu beznadziei formują przez osiem lat rządy koalicji PO-PSL. Nie było w Polsce po roku 1989 bardziej aroganckiego rządu, który swymi poczynaniami i bezkarnością wprost kpi ze społeczeństwa. Pewna część społeczeństwa trwa w uśpieniu, w letargu, w samozadowoleniu.  Może nowy prezydent wyrwie ze stanu błogości przynajmniej niektórych?

Czy prezydent Andrzej Duda podoła wyzwaniu naprawy kraju? Czy potrafi zbudować wspólnotę Polaków? Czy uda mu się scalić rozdarte z rozmysłem społeczeństwo? Obserwowałem w tę pamiętną niedzielę do późnych godzin nocnych komentarze polityków różnych opcji na temat zwycięstwa Andrzeja Dudy. Wcześniej obserwowałem ostatnie akordy kampanii wyborczej. W kontekście tych wydarzeń radość moja ze zwycięstwa ustępowała obawom. Tego inteligentnego, wielkiej klasy i kultury osobistej człowieka jego przeciwnicy polityczni będą chcieli rozjechać, zmiażdżyć, ośmieszyć, wyszydzić, będą mu podkładali przysłowiowe kłody pod nogi we wszystkich jego zamierzeniach i poczynaniach. Już w pierwszych minutach po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich było widać, że na to się zanosi. Jaka zajadłość, złośliwość, zła wola ze strony establishmentu reżimowego i jego reprezentantów medialnych. Tendencja ta będzie się przecież wzmagać, gdy prezydent obejmie swój urząd 6 sierpnia.

Istnieje w Polsce znaczna rzesza ludzi, dla których Polska nie jest dobrem. Nie identyfikują się z pomyślnością kraju, traktują go jako obiekt wyzysku, w niektórych przypadkach na gigantyczną skalę. Tym ludziom najwidoczniej Polska podzielona, skonfliktowana, słaba odpowiada. Ich bezkarność gwarantowana jest także stanowiskiem niektórych państw ościennych. Z ich strony zauważa się przyzwolenie na procesy osłabiające Polskę, więcej – widoczne są działania zmierzające ku temu, by Polska była słaba ekonomicznie, podzielona politycznie, skonfliktowana wewnętrznie, stanowiąca rynek zbytu dla towarów i dóbr zachodniej produkcji, dostarczająca taniej siły roboczej dla zamożniejszych społeczeństw zachodnich, wymierających na własne życzenie.

Czyż tak trudno zrozumieć postawy tych państw? Jeżeli rząd w Polsce nie jest krytykowany przez Zachód, znaczy to, że spolegliwie pełni prozachodnią politykę, stanowi element zachodnich interesów, w jakimś stopniu gwarantuje kolonialny układ w Polsce. I na odwrót: jeśli rząd i władza w Polsce są krytykowane przez Zachód, znaczy to, że rządzący próbują prowadzić propolską politykę w miarę niezależną, usiłują wyprowadzić kraj z marazmu, dać mu impet rozwojowy, dokładają starań, by wyrwać kraj z podległości na rzecz przynajmniej ograniczonego samostanowienia. I w tym punkcie prezydent Andrzej Duda staje wobec gigantycznego niebezpieczeństwa. Zachód –ale przecież nie tylko -  będzie próbował wszelkimi dostępnymi mu środkami, jakże często nawet bez wkładania białych rękawiczek, dyskontować tę prezydenturę, drwić z niej, osłabiać. Niestety, ku radości krajowych funkcjonariuszy systemu podległości. A stoi za nimi rozbudowana machina propagandowa proreżimowych

Na nowego prezydenta, a może i na przyszły rząd ludzi prawych, pozakładane są już niezliczone pułapki, jak chociażby ta o gigantycznym długu zagranicznym, celowo i z rozmysłem zaciąganym przez aktualnie rządzącą koalicję. Te pieniądze trzeba będzie spłacić. Nie macie z czego?  Spokojnie, bez paniki, pójdziemy wam na rękę…     

W Polsce tendencja podległości posiada zdumiewająco szerokie grono zwolenników, ludzi zmanipulowanych i jakby nieświadomych zagrożeń.

Zaiste, wielkie niebezpieczeństwa wyłaniają się przed nowym prezydentem, których nie mógł doświadczyć prezydent Komorowski, bo przecież nie miał ambicji zdecydowanego walczenia na arenie międzynarodowej o interes Polski.
A oto zadanie do wykonania przynajmniej dla tych obywateli, którzy poparli wybór Andrzeja Dudę na prezydenta: nie wolno go zostawić samego. Należy przystąpić do współpracy, każdy na swoim stanowisku, według swoich możliwości, zdolności i uświadomienia. A zatem do roboty! O wielką stawkę tu idzie.

26 maja 2015 roku