Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki- Z listów do przyjaciół. I znajomych. ZaKODowane obowiązki?



Szanowna Koleżanko, rozumiem, że towarzyskie układy zobowiązują, ale mimo wszystko liczę, że wyjaśnisz mi – wszak masz „pochodzenie prawnicze” – dlaczego wasze postępowe wzburzenia mają za nic owe zdania z art. 197 Konstytucji: „Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa.” ?

Ja - mający jedynie „pochodzenie inżynierskie” – rozumiem to tak: Skoro Parlament, wszak upoważniony do stanowienia prawa i Prezydent władny do jego podpisywania, wprowadzili stosowną ustawę, to należy ją po prostu stosować (nie mówimy o normach niezgodnych z Dekalogiem i dobrze ukształtowanym sumieniem). Czyżby ta zasada nie obowiązywał niektórych?

Wiem, pamiętam – kiedyś obowiązywała reguła równych i równiejszych. Czyżby, po latach przeróżnych „transformacji”, nadal dla „równiejszych” ma to być uzasadnieniem działań, które w którymś z listów skojarzyły mi się z płk Kuklinowskim (tym od Szwedów, z „Potopu” – musisz pamiętać.) ?

Zresztą ciąg dalszy owych wzburzeń i próby destabilizacji – te donosy na zagraniczne dwory, wyciąganie ręki po „braterską pomoc” przez lewych interpretatorów, zapowiadana „totalność” judzenia – jako żywo nie mogą nie odkurzać pamięć i usprawiedliwiać nawet przywoływanie casusu Judasza. A przy okazji moczą Martina Schulza, który musi udawać (?) niedoinformowanego.
I Ty naprawdę, serio, upierasz się przy tym?
„Totalnie” ?...

Podobnie nie chce mi się wierzyć, że owa towarzyska przynależność, zmusza do aż tak dalece posuniętej uległości rozumu wobec faktów i prostej znajomości…już nie fizyki, materiałów - jeno logiki - nawet działkowej (masz przecie tą znajomość) – aby iść w zaparte w ufności, iż potężny dźwigar samolotu może przegrać starcie ze stosunkowo miękkim drzewem.
Zmusza, mimo znanego (jakby specjalnie) zdarzenia, kiedy LOTNIA w Warszawie ścięła słup energetyczny, bez zbytniej szkody dla lotniarza. Pisałem o tym ongiś do innego znajomego. Inżyniera zresztą. Tym bardziej zaskakująco chodzącego w zaparte z wiedzą techniczną i logiką. Zwykłą logiką.
Może to kwestia li tylko wieku…
Może…
A może porzekadło: Kto za młodu nasiąknął lewością, na starość …no, dobrze – w sile wieku – koniukturalizmem trąci, jest regułą?...
- Dlaczego do tego wracam?
- Przecież sama chciałaś! Być może jakiś znak zapytania, gdzieś tam - w postępowych zwojach siedzi. I uwiera...

Ale, aby odrobić zaległości, idźmy dalej. Wciąż używasz, zresztą za powszechnie obowiązującym czemuś, definiowaniem słowo „polityka” jako cwaniactwo „określonych sił”.  Zwane inaczej walką o władzę. Jakąś władzę. A „polityka” wszak – powtarzania nigdy za wiele – to „roztropne działanie dla dobra wspólnego”. Dobra wspólnego ludzi tu osiadłych, stanowiących od wieków naród, spojony językiem, normami z wiary i cywilizacji przez nią kształtowanej wynikającymi. Cywilizacji łacińskiej. Przyjaznej, pomocnej człowiekowi w drodze do Wieczności.

Jakiś cień nadziei na obiektywizację oglądu rzeczywistości, daje Twoja zmiana postępowego, wspólnotowo nakazywanego entuzjazmu, dla przyjmowania imigrantów. Jak leci. W imię lewej spolegliwości. Opłacanej – jak zwykle - nie z własnej kieszeni. Spolegliwości wobec nakazów aktualnej „siły wyższej”, wkodowującej w otwarte ( na przestrzał) głowiny każdy poryw zwodzonego umysłu.
Czy to – aktualnie - tylko impulsami z Berlina i Brukseli?...
Mogę mieć wątpliwości.

I na koniec: Twierdzisz, że jesteś "wierząca". Nie lekceważę tej deklaracji. Mogę jedynie zastanawiać się wciąż,codziennie, czy kiedy już pokonamy wątpliwości co do istnienia Boga, a pozostaje weryfikacja codziennych wyborów i trud czynów z nich wynikających, czy rzeczywiście je podejmujemy, czy je podejmuję? Uczciwie a nawet boleśnie dla ego...