Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY: KRAKÓW 2016.GARŚĆ REFLEKSJI



UNIWERSALNOŚĆ KOŚCIOŁA. Obecność ponad dwóch milionów pielgrzymów z blisko dwustu państw świata, niekiedy tak egzotycznych jak drobne archipelagi na Pacyfiku, pozwoliła doświadczyć powszechności Kościoła katolickiego. Ta ludzka rzesza młodych ludzi była obecna we wszystkich zakątkach Polski, nie tylko na krakowskich Błoniach i w podwielickich Brzegach. Rozlała się po całej Polsce na kilka, kilkanaście dni. Swą obecnością świadczyła, iż Kościół nie ma granic geograficznych. Były przecież wspólnoty z krajów muzułmańskich, także z tych cierpiących na skutek wojen wewnętrznych, były nawet z Arabii Saudyjskiej, przybyły z komunistycznych Chin, kiedy pragnącym na wyjazd władze w Pekinie odmawiały wiz wyjazdowych. Wszędzie tam jest Kościół, jakże często umęczony, prześladowany, zabijany. Ale jest. I trwa.

MŁODOŚĆ I NADZIEJA. Chociaż nie brakło i starszych wiekiem pielgrzymów, było to święto młodych i to oni dominowali w 90 procentach. To ci młodzi  stanowią nadzieję Kościoła, ci z Afryki, jakże licznie reprezentowani ze swą wiarą wylewną, entuzjastyczną, niewzruszoną, odważną. Ci z Ameryki Południowej, z Dalekiej Azji, głównie z Korei Południowej, z Indii, z Filipin, nawet z muzułmańskiej Malezji. To, co rzucało się w oczy na ulicach Krakowa i innych miast, to obecność młodych księży i młodych zakonnic o ciemniejszej karnacji skóry, znak, ale i nadzieja, skąd może nadejść ratunek dla neopogańskiej Europy zachodniej – z krajów nie tak dawno jeszcze misyjnych.

WIARA. Nieprawdziwe, obrażające i upokarzające tych młodych z dalekich stron świata byłyby twierdzenia, że sprowadziły ich do Polski bardziej przyziemne motywacje, jak chęć podróżowania, przygody, „załapania się”. To nieprawda. Przybyli, by podzielić się swą wiarą  w Jezusa Chrystusa, by zaczerpnąć tej wiary w kraju, gdzie w świętości dorastał Jan Paweł II, gdzie święta siostra Faustyna otrzymała od Jezusa „Dzienniczek” - obecnie po Biblii najchętniej czytaną książkę na świecie - skąd na świat rozeszła się idea Bożego Miłosierdzia. Trzeba było widzieć tych spontanicznie, bez namowy księży, bez przymuszania z czyjejkolwiek strony rozmodlonych ludzi w otwartych do późnych godzin kościołach całej Polski. Wiara Afryki, Ameryki i Azji charakteryzuje się odważnym manifestowaniem wiary, bez wstydliwego w Europie, ale i w Polsce, ukrywania jej symboli, jak chociażby szkaplerza świętego, ostentacyjnie noszonego przez wielu młodych  na zewnątrz koszuli.

DOŚWIADCZENIE DOBRA. Dobro ze swej natury jest ciche, dyskretne, niejako wyspowe, tu, w Polsce, ujawniło się w tych dniach jako wartość scalona, potężna siła widoczna na każdym kroku, dobro manifestujące się na różne sposoby. Aż chciało się z radości krzyczeć, że nie jest aż tak źle z naszym pogubionym, zmanipulowanym światem pomieszanych pojęć, kiedy potężne ośrodki zewnętrzne próbują młodym narzucić własną wizję świata bez rozróżnienia dobra i zła, prawdy i fałszu, wolności i niewoli. Ta dobra młodzież zadała kłam tendencjom wyjałowienia ludzkiej duszy.

LOGISTYKA.  Młodzi nie przyjeżdżali do Krakowa na trzy dni. Przyjeżdżali na tydzień, na dwa, nawet na miesiąc, łącząc podróż do Polski z odwiedzaniem Włoch, Ziemi Świętej i innych krajów. Wszak dla wielu z nich w tej podróży życia koszty przelotu stanowiły barierę nie do pokonania bez wsparcia niezliczonych rzesz ludzi dobrej woli z bogatych krajów, chociażby z Ameryki. Dlatego dobrze się stało, że przed krakowską kulminacją mogła  młodzież niejako „dojrzewać” przed nocnym czuwaniem w Brzegach w poszczególnych diecezjach. Tam zaznajamiała się z Polską, z jej mieszkańcami, z ich duchowością, religijnością i wiarą – albo z ich brakiem. Wreszcie doświadczała gościnności polskich rodzin. I z pięknem polskiej ziemi. Przygotowano dla niej z najwyższym profesjonalizmem miejsca nie tylko na modlitwę, katechezy,  koncerty o treściach religijnych, ale i na zabawę. Warto podkreślić, że krakowskie muzea przygotowały ciekawe wystawy, udostępnione do zwiedzania do późnych godzin, jak ta w Muzeum Narodowym: Maria Mater Misericordiae z obrazami wypożyczonymi na tę okazję z wiodących muzeów europejskich.

BEZPIECZEŃSTWO. Zgromadzenie setek ludzi na modlitwę, katechezę i zabawę na placach przed kościołami podkrakowskich miejscowości, gdzie rozlokowywano młodzież na nocleg, ich radosne świętowanie bez obawy o terrorystyczny atak - czego na naszych oczach doświadcza pogrążona w przerażeniu Francja, odwołująca wszelkie imprezy masowe - to zgromadzenie kojarzyło mi się z obrazem beztrosko bawiących się dzieci w piaskownicy, nad bezpieczeństwem których dyskretnie czuwają rodzice. W tym przypadku ich rolę przejęły tysięczne rzesze policji, wojska, straży miejskiej i pożarniczej, służb medycznych. I tym ludziom należy się uznanie, podziękowanie, szacunek i wdzięczność, że z wielkim oddaniem i profesjonalizmem ustrzegli pielgrzymów przed niebezpieczeństwami, a wiadomo, że takie im groziły, głównie w Krakowie i w Brzegach.

PORZĄDEK. To wielkie świętowanie wiary nie mogłoby się powieść bez udziału wolontariuszy. Wspaniałych, młodych ludzi, dziewcząt i chłopców, widziało się na każdym kroku, wszędzie, na ulicach, na placach, przed kościołami - uprzejmych, uśmiechniętych,   rzeczowo przygotowanych, gotowych do udzielania wszelkich informacji, niekiedy w dwóch, a nawet trzech obcych językach. Polskim woluntariuszom towarzyszyli inni ze świata.  Wolontariat to wielka potęga, to nieskończone pokłady dobra, jeśli jest motywowany szlachetną ideą.

GOŚCINNOŚĆ. Tak wielka okazała się gościnność polskich rodzin, iż niejaki zawód przeżyli ci krakowianie, do których z różnych powodów nie przybyli zapowiedziani wcześniej pielgrzymi. A takich rodzin było sporo, bo organizatorzy z obawy o skąpość miejsc w Krakowie, rozlokowali młodzież w podkrakowskich miejscowościach w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. A w mieście do ostatnich chwil były jeszcze wolne miejsca. Tak czy inaczej Polacy prześcigali się w dogadzaniu pielgrzymom, i nie tylko w zapewnieniu im noclegu i śniadania, ale często i kolacji. Jakżeż wzruszających scen można było doświadczyć. Jak to żołnierze na Krakowskim Rynku częstowali chętnych chlebem posmarowanym smalcem z dodatkiem kiszonych ogórków. Jak to jakaś pani wprowadziła do ogrodu kawiarnianego dwie onieśmielone dziewczyny, racząc je ogromnymi pucharami lodów - przecież jesteście pielgrzymami. Jak to grupie amerykańskiej młodzieży oczekującej już o zmroku w Wieliczce na autobus jacyś dobrzy ludzie z pobliskiego bloku wystawili na zewnątrz stół zastawiony ogromnymi półmiskami kanapek, sokiem, gorącą herbatą i kawą w termosach. Jak to … trudno by zliczyć dowody dobroci świadczonej ze strony uczynnych ludzi. Wspaniała okazała się postawa krakowian, którzy na apel prezydenta miasta niejako usunęli się z widoku publicznego, pozostawiając miasto do dyspozycji pielgrzymów na te trzy dni. A ci, korzystając z imiennych identyfikatorów, przygotowanych dla nich i przydzielanych im w miejscach zakwaterowania, mogli korzystać z darmowych przejazdów tramwajami, autobusami i podmiejskimi, specjalnie dla nich wprowadzonymi do ruchu  pociągami.

PROMOCJA POLSKI. Polska ukazała się jako kraj nowoczesny, przyjazny, bezpieczny i gościnny. A przy tym i zasobny. Przecież duża część  młodzieży spoza Europy po raz pierwszy wychynęła poza granice swoich krajów, po raz pierwszy też podróżowała samolotem w tak daleką i egzotyczną podróż do kraju im nieznanego. Czy przypadkiem nie będą głodni, bo wielu słyszało o Polsce jako o kraju nie tak dawno jeszcze komunistycznym, a więc siermiężnym. Zaskoczeniem młodzieży było odkrywanie bogactwa kulturowego Polski, a to objawiało się w podziwie nad jej dziedzictwem, historią, dawnością, kiedy dla Amerykanów, na przykład, 200 lat to prawie już czasy zamierzchłe. Częstochowa i Kraków wprost powalały z nóg swym pięknem i bogactwem zabytków. W czasie wolnym nieprzebrane rzesze okupowały Galerię  Krakowską (nie sztuki, lecz handlową), tak po prostu, dla przechadzek. Ta młodzież wynosi  obraz Polski optymistyczny, nie taki, jaki lansują jej wewnętrzni wrogowie, a w ślad za nimi zagraniczne media.

*****
Poczytuję sobie za zaszczyt móc przez dwa tygodnie przewodniczyć i opiekować się grupą kilkudziesięciu młodzieży amerykańskiej ze stanów  Massachusetts  i  Arizony na trasie z Warszawy przez Częstochowę, Wadowice, Kraków, Budapeszt i Rzym. Doświadczyłem żywej wiary tych młodych ludzi, którzy bez żadnej z czyjejkolwiek zachęty spontanicznie podejmowali modlitwę przed posiłkami i po ich zakończeniu. Którzy chóralnie odmawiali wspólnie modlitwę do Michała Archanioła. Którzy, niekiedy bardzo zmęczeni dojazdami pociągiem do Krakowa, bo kwaterowali w Kleczy Dolnej pod Wadowicami, wstawali rano, by zdążyć na katechezę przed wadowickim kościołem, prowadzoną przez kardynała z Manili i biskupa z Filadelfii. Którzy w bocznych kaplicach polskich kościołów wypatrywali Najświętszego Sakramentu, by tam paść na kolana. Którzy odmawiali spożycia wina w rzymskich restauracjach, serwowanego im do kolacji, bo nie mają jeszcze 21 lat. Na uwagę, że w Europie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu poniżej 18-roku życia odpowiadali, że przestrzegają praw amerykańskich, a te obowiązuję ich również poza granicami Stanów Zjednoczonych. Którzy nie złorzeczyli na nagłe załamanie się pogody i ulewny deszcz podczas kilkugodzinnego oczekiwania na swą kolej do autobusu w Wieliczce przy ewakuacji z Campus Misericordiae, lecz tańczyli i śpiewali. Którzy żywo wymieniali uwagi między sobą na temat nauczania ojca świętego Franciszka. Jest w Ameryce wiara!

6 sierpnia 2016 roku
Jan Gać

Copyright © 2017. All Rights Reserved.