Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Fałszywy alarm

Newsem, który niczym rój Perseid przemknął niedawno przez nasze media (i tak samo szybko zniknął), była sensacyjna informacja o tym, że Rosja rozpoczęła instalowanie zasieków z drutu kolczastego, na granicy między Polską a Obwodem Kaliningradzkim. Jest wielce prawdopodobne , że plan odgrodzenia  Kaliningradu od Polski mógł mieć związek z niedawną deklaracją Kazimierza Kutza. Przypomnijmy: Kutz w wywiadzie dla „Newsweeka” oświadczył, że „gdyby był młodszy, to dałby z Polski dyla”. Dodał, że nie godzi się z obecną sytuacją w kraju i może „albo się buntować, albo spie....ać”. Nie ma wątpliwości, że gdyby Kutz – pewnego pięknego dnia – postanowił spie....ić przez zieloną granicę, uruchomiłby lawinę. I nietrudno się domyśleć, jaki kraj docelowy lawina ta by wybrała... Ja drugoj takoj strany nie znaju. Najwidoczniej tego właśnie wystraszyli się Rosjanie: fali polskich uchodźców spie......ących masowo do Kaliningradu.

Wyobraźmy sobie ten tłum migrantów (polskich aktorów, piosenkarzy, modelek), wędrujący pod jesiennym słońcem do lepszego życia w Obwodzie Kaliningradzkim – słynącym z kultury, demokracji i rakiet Iskander. Wszyscy ci artyści, maszerujący przez ruskie chaszcze, nie jeden raz skarżyli się zachodnim mediom na mękę bytowania w Polsce pod faszystowskim butem. Czy można się dziwić, że teraz – obawiając się zemsty reżimu – pękli i za przykładem Kutza, podążają na północ, ku jutrzence wolności? Wystarczyłaby im tylko iskra. Jakaś powakacyjna refleksja Jarosława Kaczyńskiego lub wezwanie Tomasza Arabskiego do prokuratury i lawina by ruszyła! Widzimy teraz, jak brzemienne w skutkach mogłoby być wezwanie Kutza do spie.....nia z Polski. Rosjanie w pierwszej chwili pomyśleli więc, że trzeba ratować Obwód przed zalewem uchodźców. Nikt lepiej od nich nie wie, co czuje człowiek prześladowany, któremu wyrywa się paznokcie, lub zaszywa żywego kota w brzuchu.

Oczywiście – w gronie uchodźców nie brakło by polityków. Na przykład Ryszarda Petru. Wszak państwo polskie to – według niego – „tak naprawdę państwo sowieckie”. Zatem wybór między polskim ZSRR a putinowską Rosją byłby prosty: to tak jakby wybierać między dżumą a dysleksją. Czy na los migranta szukającego zaczepienia w Rosji – tej ostoi demokracji i wolnego sądownictwa – zdecydowałby się profesor Adam Rzepliński? Trudne pytanie, niedawno stwierdził on, że jego Trybunał stał się ofiarą „wojny hybrydowej”. Ja na miejscu pana prezesa i posła Petru bym się nie wahał. Argumentów za opuszczeniem Polski jest dużo: „Państwo sowieckie”, „wojna hybrydowa”, „planowane aresztowania”, „tortury”, „ćwiartowanie Michnika i Lisa”... Po wypowiedziach Kutza na temat Polski wyjście jest tylko jedno: Panie i panowie, sp.....amy!

Oczywiście, gdyby wszyscy ci artyści „wymigrowali” na północ, życie polityczne w kraju stałoby się nudne i bezbarwne, a rząd i partia rządząca straciliby potężne narzędzie promocji: Wszak co najmniej od roku wiadomo, że inwektywy opozycji są całkowicie przeciw-skuteczne i przysparzają atakowanej władzy popularności.     

Tu mała dygresja. Dlaczego akurat aktorzy (piosenkarze, modelki) – spośród tylu innych profesji – mają być jakoś szczególnie namaszczeni do ról autorytetów w sprawach polityki, ekonomii, czy Trybunału Konstytucyjnego? Temat wymaga głębszego zastanowienia.

W szafie, pod bielizną, trzymam (prawie mi dziś niepotrzebny) dyplom aktora dramatu. W dawnych, dobrych (dla teatru) czasach – kiedy jeszcze parałem się tym zawodem – powszechnie uważano, że „aktor jest od grania, jak d..a od sr..ia” (excussez le mot, ale sami aktorzy tak wtedy o sobie mówili). Było to słuszne podejście. Odkryty już dawno temu „paradoks aktora” polega – w największym skrócie – na tym, że „aktor jest prawdziwy wtedy, gdy udaje”. W praktyce wygląda to tak, że aktor uwodzi widza autentyzmem i uczciwością dzięki... swej scenicznej „sztuczności” (czyli grze). Osiąga on to utożsamiając się w pełni z cudzym tekstem i z wymyśloną postacią. Ów paradoks świetnie wyraził Zygmunt Krasiński: „Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością...” Lecz prawdą jest też i to, że dopóki aktor panuje – zawodowo – nad rolą i nad swoją psychiką, dopóty nie grozi mu „artystyczne kłamstwo”. Aktor rzemieślnik – profesjonalista w swoim fachu – nigdy nie popadnie w fałsz narcyzmu, bo na scenie jest w pracy. Kończy pracę, wraca do domu, je kolację, idzie spać – jak Gustaw Holoubek, jak Andrzej Szczepkowski.

Sytuacja zmienia się rozpaczliwie w przypadku, kiedy mamy do czynienia z aktorem o osobowości chwiejnej emocjonalnie: egzaltowanym i skłonnym do megalomanii. Długoletnie granie cudzych tekstów (oraz odtwarzanie obcych mu stanów emocjonalnych) może zrodzić w nim potrzebę (kompleks) wypowiedzenia się „po swojemu”. Taki aktor chce (wreszcie!) „stać się sobą”, chce przemówić „własnym tekstem”. I jeśli w tym momencie zdarzy mu się „flirt z polityką” (np. pozwolą mu wejść w rolę komentatora wydarzeń), wówczas zaczyna imitować słowa i namiętności swoich partyjnych mentorów (np. Adama Szeinfelda).

Tu mamy częściową odpowiedź na pytanie, dlaczego takim mirem cieszy się u aktorów (piosenkarzy, modelek) Platforma Obywatelska... Ponieważ potrafi ich przekonać, że są lepsi od tych wszystkich moherów, pisiorów, dewiantów, oszołomów i małomiasteczkowych niedouków. I z tego powodu wolno im powiedzieć więcej niż innym. Zastosowano tu myśl wypowiedzianą ongiś przez komunizującego egzystencjalistę – J.P. Sartre’a. Stwierdził on: „Piekło to inni” i spora liczba artystów o dygotalnej, narcystycznej osobowości, na to się załapała: Kogoś, kogo się nienawidzi, najłatwiej jest opisać jako potwora z piekła rodem, a potem latać po ulicach i krzyczeć: „O, potwór, potwór! Zabije mnie, pożre!” Chyba tacy właśnie ludzie – latając po ulicach i po redakcjach – nagle poczuli, że „są Kimś”, że mają realny, polityczny wpływ na kształt i losy „zapyziałej, katolickiej Polski”!

Lecz cena za rozkoszne uczucie „bycia Kimś” jest zawsze słona. Artysta – który potraktuje siebie i swój zawód jako trampolinę do zdobycia pozycji politycznego celebryty – utrwali w sobie jedynie potrzebę wystawiania główki do głaskania – przez media, decydentów i środowiskowe autorytety. A to nie wystarczy, żeby być.

*            *              *
Rosjanie po dwóch dobach epatowania opinii publicznej zasiekami, odstąpili od zamiaru ich pobudowania na granicy z Polską. Pozostaje nam odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego?

Ano widocznie po namyśle, lub po jakichś konsultacjach, uznali, że zasieki nie będą potrzebne. Ponieważ żadnej fali uchodźców nie będzie. Ponieważ rzesza potencjalnych uchodźców zdecyduje się pozostać w Polsce. Ponieważ w Polsce jest bardziej potrzebna.