Zdzisław Szczepaniak - POGRĄŻONEMU W ROZPACZY

Nie wierzysz ludziom, nie wierzysz sobie,
jutra nie widzisz, we śnie krzyczysz…
Wszystko co robisz idzie na marne,
na kres cierpienia  już nie liczysz…

Nadziei na łaskawość losu
także nie szukasz, głowę chylisz,
jakbyś nie wierzył już od dawna,
jakbyś nie widział, że się mylisz.

Bo z beznadziei, mgły oparów,
słońce rozbłyśnie w łuku tęczy ,
a ty nie zdążysz zliczyć darów
które „zły” los ci jednak wręczy.

Gdy pod twój próg je zechce złożyć
pamiętaj – podziel się ofiarą.
Chociażby jedną kromką chleba,
nie zmarnuj szansy i tych darów.

Podnieś się z prochu, powstań z kolan,
rękę wyciągnij tam gdzie leżą,
ci co są tobie tak podobni,
bo tak jak ty już w nic nie wierzą.

Zasiej otuchę dobrym słowem,
tłumacz, że rozpacz duszę zżera,
a kiedy znowu zwątpisz – krzyknij
prosto ku niebu:
- BOŻE, WSPIERAJ!

Mnie już nie wolno czekać dłużej,
ja już nie mogę przegrać życia!
Dziś uwierzyłem sobie – TOBIE!
że mam  tak wiele  do odkrycia!

W duszy i sercu, w myślach trwożnych,
Co w przyszłość bały się wychylić…
Teraz – gdy jestem całkiem inny –
CZY MÓGŁBYŚ NIEBA MI PRZYCHYLIĆ?

Już nie zmarnuję Twojej łaski,
Nie zdepczę głupio żadnej drogi,
Już wiem, że nawet nic nie mając
Jestem bogaty – nie ubogi…

A jeszcze wczoraj nie wiedziałem
Skąd taka siła i otucha?
Starczyło jednak spojrzeć w niebo,
Aby zrozumieć… BÓG MNIE SŁUCHA