Zdzisław Szczepaniak - Gdybym cię kiedyś porzucił…

Co  mam zrobić z nadzieją
która wciąż mnie tropi
nie poddaje się kpinie
ufa – wbrew rozsądkowi wierzy – bezgranicznie
niepoprawna
bo własnych błędów nie traktuje serio
klęskom się nie poddaje
gorycz miłością słodzi
strachem… wróble karmi

wstydzę się jej czasami
popatruję srogo
nazywam matką głupich
(a potem przepraszam
gdy mi przyjdzie z wzruszenia
otrzeć łzy ukradkiem)
dokąd mnie zaprowadzi
na jakie bezdroża
może tam gdzie naiwność
wciąż z prochu powstaje
gdzie ból leczy rany
a ciemność rozjaśnia
gdzie nie „mam” się liczy
(choć „być” też nie łatwo)



ponoć niewiele warta
chociaż nie ma miary
choć wszystko z jej wyjątkiem
tak łatwo się traci
i w jednej w złej godzinie
może nie być nasze
to cośmy zgromadzili
w wieloletnim trudzie
gdy „Bóg dał i Bóg wziął”
albo zabrał człowiek



lecz
tylko ją – nadzieję –
odtrącamy sami
choć to dopiero bez niej
życie nie ma sensu