Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

II Konferencja KSD

Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński

Profesor Piotr Jaroszyński - filozof. Autor wielu książek. Publicysta. Kierownik Katedry Filozofii Kultury na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Uczeń, a następnie współpracownik o. Mieczysława A. Krąpca OP. Należy do towarzystw filozoficznych w Polsce, w USA, we Włoszech i w Szwajcarii. Pełni funkcję prezesa Fundacji „Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej". Wchodzi w skład komitetu naukowego Powszechnej encyklopedii filozofii. Jest redaktorem naczelnym pisma „Człowiek w Kulturze". Aktywnie działa na rzecz rozwoju
kultury polskiej w ojczyźnie i licznych środowiskach polonijnych w świecie (np. USA, Kanada, Norwegia, Niemcy). Od 1998 r. lider katolickiego stowarzyszenia Rodzina Polska.

 

 

 

Obraz człowieka w cywilizacji kłamstwa


O prawdzie i kłamstwie mówimy w rożnych wymiarach, ale jednym z najważniejszych wydaje się być wymiar cywilizacyjny, zwłaszcza dzisiaj, kiedy kłamstwo jest rozpowszechniane w taki sposób i w takim stopniu, że można wręcz mówić o cywilizacji kłamstwa. A ponieważ cywilizacja wpływa na formowanie człowieka, musimy zbadać, do czego ta cywilizacja doprowadzi, kim będzie człowiek w cywilizacji kłamstwa.
Spróbujmy z pewnym dystansem i w pewnym uprosz-czeniu, popatrzeć na to, co wydaje się być czytelnym kryterium pozwalającym na rozpoznanie roli prawdy w życiu społeczeństwa, jest to dziejowe ścieranie się Orientu, czyli Wschodu z Zachodem.
Z jednej strony mamy Zachód, u którego źródeł leży Grecja, kultura grecka. Bo właśnie w tej kulturze odkryto prawdę. Nie prawdę o tym, co nas otacza, bo to każdy człowiek, na ile jest człowiekiem, potrafi, przynajmniej do pewnego stopnia, rozpoznać - czy kroczy po ziemi czy płynie po wodzie, ale Grecy zastanawiali się nad pytaniem zadanym później przez Piłata: „Cóż to jest prawda"? Właśnie Platon a potem Arystoteles podali definicję prawdy „Powiedzieć, że coś jest i to jest - to prawda, ale powiedzieć, że jest coś, czego nie ma - to fałsz"1. Taka prosta rzecz, ale właśnie ona otworzyła oczy na to, co to jest prawda. Które z naszych myśli czy sądów są prawdziwe, to inna sprawa, ale przynajmniej wiemy czego szukać, bo wiemy, że dla tych myśli (sądów) musimy znaleźć odpowiednik w rzeczywistości, jeśli chcemy być w prawdzie.
Zwróćmy uwagę, że ten proces reformy, a ściśle mówiąc deformy edukacyjnej, jaki rozpoczął się już w PRL-u po zakończeniu II wojny światowej (a ta de-forma edukacyjna ciągle trwa) - to jest permanentna rewolucja. I gdyby zapytać przeciętnego ucznia ze szkoły podstawowej, średniej czy studenta, co to jest prawda, wątpię czy któryś z nich odpowiedziałby poprawnie. Najczęściej by mówiono, że prawdy są różne, względne, że są różne zdania, ale samej definicji prawdy w sensie klasycznym raczej byśmy nie usłyszeli. Dlaczego? Bo tego nie było w szkole. A więc szkoła nie uczy rozumienia podstawowych pojęć, które stanowią o tożsamości naszej cywilizacji zachodniej. W programach szkolnych, w podręcznikach nie znajdziemy podstawowych informacji na temat prawdy, jej znaczenia i roli w kulturze.
To Grecy odkrywają prawdę -aletheia. Jest to ich odkrycie, ale w wymiarze uniwersalnym, to znaczy uniwersalny wymiar kultury greckiej polega na tym, że to, co oni odkryli dotyczy wszystkich ludzi czy ludów żyjących na Ziemi, i nie jest tylko przywilejem Greków. Stąd początek Metafizyki Arystotelesa, kiedy mówi, że „Wszyscy ludzie z natury pragną poznawać", oznacza, że wszyscy ludzie po prostu jako ludzie, ze swej ludzkiej natury, chcą poznać rzeczywistość, czyli chcą znać prawdę. By pomóc człowiekowi pragnienie takie zrealizować, Grecy zakładali szkoły. To był motyw przewodni edukacji, a nie przysposobienie do zawodu.
Znaczenie prawdy w ludzkim życiu zostanie usankcjonowane przez Rzymian, którzy - jak wiemy - główny nacisk kładli na prawo. Prawo do poznania prawdy jest wymienione przez Cyceron jako jedno z podstawowych praw naturalnych2. A to oznacza, że każdy człowiek ma prawo do poznania prawdy. O tym nie decyduje sąd, ani trybunał, ani sejm (na szczęście), tylko Bóg! Bóg decyduje, o tym że człowiek ma taką a nie inną naturę, bo ani sejm, ani trybunał ludzkiej natury nie tworzy. Skoro w ludzkiej naturze leży pragnienie poznawanie prawdy, to mając sankcję natury, pragnienie to przybiera postać powszechnie obowiązującego prawa.
A więc w momencie, kiedy człowiek nie potrafi pozna-wać prawdy - szukanie prawdy jest trudne, wymaga wykształcenia - albo gdy prawo stanowione ogranicza lub zabrania poznawania prawdy lub jej głoszenia, wtedy mamy do czynienia z cywilizacja kłamstwa. Jej efektem będzie niedorozwój lub deformacja człowieka. Ludzie żyjący w takiej cywilizacji to będą kalecy. Kalecy ludzie! Z takimi ludźmi bardzo trudno się współpracuje, ponieważ nie ma wspólnego języka. Wspólny język powstaje w odniesieniu do tego, co razem możemy zobaczyć. A jeżeli nie możemy poznawać rzeczywistości, tylko mamy własne wyobrażenia, przeczucia, uczucia, wtedy dialog staje się praktycznie zwielokrotnionym monologowaniem. I dochodzi do sytuacji, że nie mówimy o stanach rzeczy, lecz o swoich przekonaniach. Słyszymy wypowiedzi w rodzaju: „W moim głębokim przekonaniu", „wydaje mi się, że myślę", „w moim odczuciu", a nawet, jak to jeden z bardzo wysoko po-stawionych urzędników - chyba nawet był to wicepremier - ładnie ujął: „Myślę, że w moim głębokim przekonaniu". Jest to wyraz z jednej strony swoistego agnostycyzmu (rzeczywi-stość jest niepoznawalna, możemy tylko zwierzać się z wła-snych przekonań) albo też swoistej asekuracji (mam prawo do osobistych przekonań, niezależnie od zawartych w nich tre-ści).
A przecież wewnątrz tego słowotoku mamy do czynienia z poważnym naruszaniem ludzkiej natury, która przede wszystkim jest otwarta na prawdę, a nie na swoje przekonania. Bo kultura zachodnia jest odpowiedzią na ludzką naturą. To nie jest jakiś aprioryczny schemat na-rzucony do realizowania przez ludzkość, tylko odkrycie ludzkiej natury, która potrzebuje doskonalenia, która potrzebuje rozwoju; a ten rozwój dokonuje się właśnie poprzez prawdę. Bez prawdy, czyli bez uzgodnienia rozu-mienia z rzeczywistością, człowiek nie może się rozwijać, zaczyna karłowacieć.
I w tym kontekście - Grecji, Rzymu - pojawia się chrze-ścijaństwo, które akceptując dziedzictwo kultury klasycznej, wnosi jeszcze perspektywę nadprzyrodzoną, gdzie w dalszym ciągu prawda pełni naczelna rolę - „Prawda was wyzwoli" (J 8,32 ) - Prawda o czym?... Prawda o kim?... - Prawda o Bogu! Bogu osobowym, który jest Stwórcą i Celem człowieka. To jest ta prawda nadprzyrodzona, która dopełniając odkrycia kultury greckiej i rzymskiej, otwiera przed człowiekiem per-spektywy odnalezienia ostatecznego celu życia. I to jest wła-śnie ten niezwykły fenomen, którym narody- już nie tylko eu-ropejskie, ale narody świata - zaczęły oddychać.
Ale w tejże Ewangelii (J, 8, 44) czytamy również, że Szatan jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A więc w sferze życia społecznego, w sferze cywilizacji pojawia się kłamstwo. I gdybyśmy chcieli szukać źródeł kłamstwa, patrząc bliżej na dzieje kultury zachodniej, a więc również tego ścierania się, próby jakby opanowania Zachodu przez inne cywilizacje, to niewątpliwi takim naczelnym motywem staje się kłamstwo, które nabiera swoistych cech. Ono jest pewnym sposobem, usankcjonowanym nawet religijnie, obliczonym na to, żeby przeniknąć do społeczeństwa zachodniego i chrześcijańskiego, by je rozsadzić od wewnątrz. Niewątpliwie taką - zwłaszcza ostatnio - nośną kategorią stało się pojęcie ketmana. Ketman, który stał się pseudonimem tajnego współpracownika służb specjalnych jednego z dziennikarzy, to nie jest imię własne. To jest nazwa metody. To nie jest postać jednostkowa, wyrosły całe rodziny ketmanów. To słowo, jak wiemy, wylansował - może w chwili jakiegoś przebłysku - Miłosz w „Zniewolonym umyśle". Ale on sam mówi, że tu chodziło o autora francuskiego de Gobineau, autora książki Religie i filozofie w Azji Centralnej (Religions et Philosophies dans l'Asie Centrale, 1865), który jako sekretarz poselstwa francuskiego spędził kilka lat w Persji. On zwrócił uwagę na mentalność ludzi tam mieszkających, bardzo ciekawą, ale dla nas nieprzeniknioną. Bo gdy czytamy w encyklopedii o ketmanie, i będącym jego odpowiednikiem słowie takijja - chociażby w jednej z encyklopedii internetowych - to dowiadujemy się, iż słowo to pochodzi z języka arabskiego i oznacza postawę człowieka, który w obliczu wielkiego zagrożenia może publicznie ukryć swoją wiarę. Zatem było to znaczenie w pierwszym rzędzie re-ligijne, i miało swe oparcie w Koranie (3:28; 16:106), który w wypadku niebezpieczeństwa na to zezwalał. Ale później po-stawa ta przeszła do mentalności społecznej jako w ogóle umiejętność inteligentnego zasłaniania przed innymi swoich myśli, uczuć czy pragnień - czyli wprowadzania innych w błąd. I to jest ten ketman, który dziś zadomowił się w wielu kręgach społeczeństwa zachodniego.
Jak świetnie oddał to Mickiewicz: „Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie" (Dziady, część III, scena II). Na-stępuje takie nawarstwienie fałszu na poziomie relacji myśli do głosu, głosu do języka, języka do pisma, że kłamstwo staje się misterną budowlą, architekturą, dziełem sztuki... A przecież ciągle kłamstwem, które może doprowadzić do rozstroju psychicznego, do schizofrenii, nie tylko tego, kto słucha lub czyta, ale również tego, kto jest autorem, gdyż jeden i drugi w końcu się pogubią, co jest prawdą, a co kłamstwem.
Ale jedno jest charakterystyczne - ten proces konstru-owania wielopoziomowego kłamstwa wymaga inteligencji. Kiedy obserwujemy tych rożnych ketmanów - również w na-szej rzeczywistości - to trzeba powiedzieć, że są to ludzie inteligentni. A więc tym bardziej niebezpieczni. I w zestawieniu z ludźmi leniwymi tzw. homo-ledwo-sapiens mają wielką przewagę. Nie musi ich być wielu. Wystarczy, że dzięki rozwojowi techniki dysponują mediami, które docierają do milionów leniwych ludzi. A kierowane przez nich media potrafią zasłaniać rzeczywistość.
Nam się wydaje, że kiedy zerwiemy jedną zasłonę to zo-baczymy rzeczywistość. Nie, jedna, druga, trzecia...nie wia-domo ile tych zasłon jest. Zmieniamy kanał telewizji, myśli-my, ze będziemy porównywać... Ale tam też są zasłony i w końcu człowiek się zupełnie gubi, szuka prawdy, a goni me-dialne króliczki.
Zatem mamy wprowadzenie ketmana na płaszczyznę medialną. Tu on najlepiej się czuje i tu jest najłatwiej go wy-kreować, bo dzięki rozwojowi techniki, powstaje tak potężna sugestia - zwłaszcza telewizji -że rzeczywistość przy niej schodzi na dalszy plan, dosłownie blaknie. Jeśli wejdziemy do studia, gdzie jest tyle świateł, tyle kolorków, podmalowań, że po wyjściu na ulicę, wszystko, robi się szaro-bure. A tam było tak kolorowo! A dziś, kiedy jest HD, telewizory takie duże, panoramiczne, postacie pojawiają się właściwie w naturalnej wielkości, to takie studio telewizyjne staje się niemal częścią rodziny. Tylko jest jeden szkopuł, my nie wiemy, kto jest kim w tym studiu... Co to są za ludzie? Czemu się tam znaleźli? Jakie mają zadania?...Tego nie wiemy. A tymczasem, jak pisał de Gobineau, umiejętność zmylenia przeciwnika (czyli odbiorcy mediów) przez nałożenie tych wielu zasłon na uczucia, myśli, wiarę jest powodem do chluby. Pojawia się tu odwrotność w stosunku do naszej cywilizacji zachodniej, do chrześcijaństwa, gdzie najdrobniejsze kłamstwo jest wielkim kłamstwem, gdzie najdrobniejsza nieuczciwość jest wielką nieuczciwością. Tutaj odwrotnie: Im większe kłamstwo - tym większy powód do dumy.
My myślimy, należąc do cywilizacji zachodniej myślimy, że kiedy wyłożymy im kawę na ławę, powiemy prawdę w oczy, to oni ulegną, a oni.... oni się śmieją, że się odsłoniliśmy i naiwnie wierzymy, że ktoś zmieni się, gdy usłyszy prawdę. Nic podobnego. Więc śmieją się. Oni operują zupełnie innymi kategoriami. Ich sumienie zostało złamane już na początku i formowane zupełnie w inną stronę.
Kiedy byłem w Afryce, w Burundi i Ruandzie, misjona-rze mi opowiadali, że mają wielki problem. Tam jest w sumie 60 procent katolików, ale rodzice od początku uczą dzieci kłamać - to jest coś normalnego. Misjonarz nie może wytłu-maczyć, że nie wolno kłamać. Jak to nie wolno kłamać?!? pytają rodzice. Trzeba kłamać! Inaczej człowiek nie da sobie rady w życiu. Więc musimy uświadomić sobie, musimy zrozumieć obcując z ludźmi w rożnych miejscach, jaką cywilizację, ten z kim mamy do czynienia, reprezentuje. Czy to czasami nie jest jakiś ketman?... Może jest?... Musimy to rozpoznać, inaczej to wszystko co w dobrej wierze - ciesząc się i pochlebiając sobie, że jesteśmy tacy szczerzy, tacy ufni - to wszystko będzie wykorzystane przeciw nam. Wszystko! Dokładnie. I jeszcze więcej...
Musimy uświadamiać sobie, że ten duch Azji jest nie-ustannie obecny w dziejach Zachodu. Już wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, ale i również w tzw. czasach chrześcijańskich. Zapomniany, a może nieznany, autor Michał Pawlikowski w książce Dwa światy pisze: „Walka o prawdę toczy się dzisiaj w całej Europie" - to były lata pięćdziesiąte - „na każdym polu: w polityce, w nauce, w sztuce, w życiu codziennym. Z owej miłości prawdy, którą wnieśli do Azji europejscy Ariowie - właśnie ci, z których powstali Grecy - rozbrajać zaczęły Europę wpływy azjatyckie. Od czasu schyłku Hellady i Rzymu rozwinęły się od góry całe szkoły hipokryzji oraz politycznego i dyplomatycznego oszustwa.3" Jako przykład: „Kultura kłamstwa historycznego w Niemczech, począwszy od okłamywania świata i Stolicy Apostolskiej o pogaństwie Polski i Litwy przez Krzyżaków i fałszowania dokumentów, aż do fałszowania naukowego historii i niszczenia źródeł hi-storycznych w naszych czasach, jest znane.4" To jest proces ciągły. Europa nie została - jak pisał Norwid przepalona su-mieniem. Co tam Europa - Glob - Glob nie przepalony jeszcze sumieniem (Czasy). I tak samo Europa nie została jeszcze schrystianizowana. Ten proces się urwał, kiedy wybuchła Re-formacja. A Reformacja otworzyła szeroko wrota do wpły-wów innych cywilizacji - właśnie takich, w których rządzi ketman.
Był taki filozof - pamiętajmy, że nawet filozofia śre-dniowieczna, chrześcijańska trzynastowieczna, znakomita, musiała stawić czoła wielkim myślicielom arabskim. Wiel-kim - bo to oni przejęli spuściznę grecką. Dwóch najwięk-szych to Avicenna i Averroes. I to Averroes głosił właśnie teorię dwóch prawd - jedna prawda wiary, druga prawda filozofii. Czyli ogólnie mówiąc, w życiu można mieć swoją prawdę w religii inną prawdę. I już jest rozdwojenie. Stanowisko Awerroesa nie pozostało tylko własnością Arabów, ono przeniknęło do kultury europejskiej wraz z recepcją kultury greckiej, zapośredniczonej przez tłumaczenia i komentarze arabskie.

Jakże inaczej wygląda autentyczny nurt zachodniego chrześcijaństwa, w którym na plan pierwszy wysuwa się re-spekt dla prawdy, czego ostatnio bardzo wymownym znakiem jest encyklika Fides et Ratio Jana Pawła II, gdzie główny mo-tyw to pokazanie komplementarności tego, co przyrodzone z tym, co nadprzyrodzone a więc rozumu z wiarą, filozofii z Objawieniem. Komplementarność ta jest tak dziś ważna, że następca Jana Pawła II, papież Benedykt XVI wręcz powie-dział, iż kryzys Europy to jest kryzys rozumu i żeby obronić rozum trzeba wrócić do wiary (Wykład na uniwersytecie w Ratyzbonie, 2006). Paradoks! Nie! Dlatego, że właśnie w chrześcijaństwie uświadomiono sobie, że rozum jest dziec-kiem Boga, więc jak mógł Bóg stworzyć coś złego? W takim razie nie może być konfliktu między wiarą i rozumem, nie może być też dwóch prawd, co praktycznie oznaczałoby, że co dla wiary jest kłamstwem, dla rozumu jest prawdą i vice versa.
Chodzi o to, żeby umieć używać rozumu a nie przekre-ślać go. I w związku z tym teraz, kiedy nastąpił taki kryzys racjonalności, trzeba poprzez Wiarę ratować Rozum. Rozum trzeba uratować! Z jednej strony, aby umieć rozpoznawać rzeczywistość, z drugiej, aby rozpoznawać tych, którzy chcą nas wprowadzić w błąd. I to jest zadanie rozumu. I wtedy człowiek wie, że jest podmiotem, bo nie pozwala na to, by ktoś nim manipulował, by go oktemaniał.
No, ale gdzie się ma uczyć poznawania prawdy? Na uni-wersytetach? Na których uniwersytetach? Otóż uniwersytet to jest profesor i student. To średniowieczna definicja uniwersy-tetu. Nie budynek, nie administracja, nie urzędnik z ministerstwa, tylko profesor i student. Ale gdy patrzymy na naszą rze-czywistość naukowo-edukacyjną, biorąc pod uwagę choćby niektóre publikacje IPN-u na ten temat, uświadamiamy sobie, jak bardzo to środowiska było penetrowane przez służby spe-cjalne. I to dotyczy zarowno tzw. agentów, jak i absolwentów. Agenci donosili, łącznie z profesorami, a absolwenci wstępo-wali w szeregi SB. I o ile w początkowych latach istnienia PRL-u pracownicy tych różnych - milicji, służb ubeckich itd. byli analfabetami lub półanalfabetami, to w latach siedem-dziesiątych większość z nich miała studia wyższe. To byli już ludzie wykształceni. I w powiązaniu z całym inteligentnie zorganizowanym systemem zła i środkami jakimi dysponowali, mogli kontrolować i wpływać na rozwój życia akademickiego i życia naukowego w Polsce. Ale przecież nie tylko to...
Czy słyszeliście Państwo, żeby humaniści w Polsce, filo-zofowie, przeprosili za marksizm? Za to największe zło, bo największe kłamstwo, które zniszczyło Polską humanistykę. Czy oni kiedykolwiek przeprosili? Nigdy. Tak jakby nic się nie stało. A przecież to największe kłamstwo było wsączane w umysły wszystkich, bo cala szkoła poddana była ideologii. I nic. Jak gdyby nic się nie stało; wszystko w porządku. Więc jaką mają odwagę cywilną? Żadnej! A to również dziennikarze są ich uczniami, od nich uczyli się, jak kłamać.
Musimy w związku z tym odbudować całe kadry naukowe, zwłaszcza w humanistyce, bo one w dalszym ciągu są po-zostałością - wprost, lub pośrednio - czterdziestu lat marksi-zmu w Polsce. Nie tylko marksizmu zwanego filozofią, chociaż to była ideologia, ale marksizmu, który dawał narzędzia, aparaturę pojęciową, właśnie w naukach humanistycznych - historia, polonistyka, socjologia czy prawo. Słuchając jednego z prezentowanych tu wykładów uświadomiłem sobie, ile ciągle sformułowań jest marksistowskich. Ten, kto nie stu-diował filozofii, nie zdaje sobie sprawy, i przy najlepszej woli, w dalszym ciągu promuje marksizm.
Student, aby zdać egzamin, musi nauczyć się na pamięć tych sformułowań, a to są sformułowania marksistowskie. I one nadal tkwią w świadomości różnych grup zawodowych. Marksizm nie zniknął, on jest nadal. I przy pomocy takiej ter-minologii bardzo trudno jest bronić realnego dobra czy realnej prawdy. Nie ma dystansu. Czy jest filozofia na prawie? Jaka? Czy jest retoryka? Nie ma. Na polonistykę przyjmuje się nawet dyslektyków. Ponieważ przyjmując przez Internet, nie wiedzą kogo przyjmują... Marksizm się nie skończył, jest, tyle że teraz zasilany jest sokami lewicy zachodniej, czyli Szkoły Frankfurckiej.
Narzucany jest nam program boloński. Kiedy byłem we Włoszech, powiedziano mi, że od trzystu lat jest to najgorszy uniwersytet w Italii I on ma być wzorcem dla uniwersytetów europejskich. Chyba tylko po to, by całkowicie obniżyć po-ziom i zniszczyć autonomię uniwersytetów.
Są trzy zasady Wielkiej Karty Uniwersytetów z 1988 ro-ku. Nie ma tam słowa o prawdzie! Nie ma. Uniwersytet może robić wszystko. Poza szukaniem prawdy. Więc czemu się dziwić?... Niczemu nie możemy się dziwić, bo uniwersytet nie szuka prawdy. Uniwersytet albo dopasowuje się do nowych wytycznych administracyjnych, albo przyjmuje zamówienia doraźne, żeby jakoś utrzymać się przy życiu. I to wszystko. To są instytucje usługowe. Te instytucje nie szukają prawdy, prawo tego od nich nie wymaga, a realia życia są tak okrutne wobec środowiska naukowego, że aby przeżyć, będą wyko-nywać przeróżne zlecenia - psychologowie, socjologowie, ekonomiści. Proszę bardzo, dlaczego nie...
Jesteśmy w sytuacji małych dzieci, które muszą odnaleźć pozytywne wzory. I my je mamy. Wystarczy tylko zajrzeć do Sienkiewicza - np. do „W pustyni i puszczy". Przecież tam jest scena rozmowy Stasia z Grekiem, który mówi, żeby Staś wyparł się wiary; wyparł tylko na niby. Ja wiem, mój chłopcze, że to jest rzecz przykra, ale nie ma innej rady. Ci, którzy ocaleli po rzezi w Chartumie prawie wszyscy przyjęli naukę Mahdiego. Nie zgodziło się tylko kilku misjonarzy i kilka zakonnic. Dla pozoru tylko powiedz kilka słów - co ci szkodzi. Zginiesz i Nel zginie. A potem Mahdi mówi: Jesteście u źródła prawdy, czy chcesz napić się z tego źródła? Czy chcesz przyjąć moja naukę? Staś na to odpowiada: Proroku twojej nauki nie znam, wiec gdybym ją przyjął zachowałbym się jak tchórz lub człowiek podły, a czy ci zależy na tym, aby wiarę twoja wyznawali tchórze i ludzie podli? I patrzył w oczy, w oczy Mahdiego dzielny chłopak, nieodrodny potomek obrońców chrześcijaństwa, prawa krew zwycięzców spod Chocimia i Wiednia. Stał z podniesiona głową oczekując wyroku. Tej sceny w filmie nie ma. A to jest kluczowa scena. Tu jest ten ketman właśnie. I wzór jak my - potomkowie Sobieskiego - mamy postępować. To jest ten wzór do ocalenia naszej godności. Bo tylko wtedy życie jest cos warte. Wszystko inne - jak pisał Arystoteles - to brednie i błazenada.
I kończąc - jeżeli mówimy o obrazie człowieka w cywi-lizacji kłamstwa, to mamy dwa odniesienia: Pierwsze - perso-nalistyczne. Słowo persona pochodzi z łaciny, ale jest odpowiednikiem greckiego prosopon - to jest właśnie obraz. My jesteśmy osobami, bytami stworzonymi na obraz Boga. Stąd właśnie personalizm, bo persona po łacinie to obraz. Jesteśmy stworzeni na obraz Boga. W cywilizacji kłamstwa człowiek staje się obrazą bożą. Nie obraz Boga a obraza bożą. A sięga-jąc do etymologii słowiańskiej słowa kłamstwo możemy do-dać, że taki człowiek to jest pośmiewisko5. Ten człowiek, niezależnie od tego czy stoi po stronie poddanych, obywateli, czy po stronie władzy, staje się pośmiewiskiem. I tak kończą w większości ci idole - bo nie powiem autorytety (idol po grecku - to bałwan). Lansują tych bałwanów, pompują ich mediami a potem robią z nich pośmiewisko - zaczynając od prezydenta w dół. Dlaczego? Bo to wszystko jest w kłamstwie. I dopóki będzie w kłamstwie, nie będzie ani godności, ani szacunku, ani kultury, nic nie będzie. Będzie pośmiewisko ludzkie. I przed tym nas Panie Boże chroń!


1 Platon, Państwo, 413 A; Arystoteles, Metafizyka, 1017 a31-34

2 „Atoli szczególnie właściwe jest człowiekowi szukanie i dociekanie prawdy. [...] Stąd wyraźnie okazuje się, że naturze ludzkiej najlepiej odpowiada to, co jest prawdziwe, rzetelne i czyste.”, Cyceron, O powinnościach, w: Pisma filozoficzne, tłum. W. Kornatowski, Warszawa 1960, t. 2, s. 332.

3 M. Pawlikowski, Dwa światy, Londyn 1952, s. 229.

4 Ibid.

5 A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1985, s. 236.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.