Katyń 1940-2010

Wrak Tu-154M wkrótce wróci do Polski? Mamy DOKUMENTY ponaglające Rosję i Radę Europy

„Codzienna” dotarła do listów, które autor rezolucji przyjętej przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE) ws. zwrotu przez Rosję wraku Tu-154M, holenderski polityk Pieter Omtzigt skierował do polskich i rosyjskich dyplomatów oraz 47 szefów MSZ z Komitetu Ministrów RE.

– Mam szczerą nadzieję, że to rozpocznie proces powrotu wraku do Polski – mówi nam Holender.

Pieter Omtzigt jest konserwatywnym politykiem, przedstawicielem holenderskiej partii Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) oraz członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Prace nad rezolucją trwały od kilku lat. W piątek za przyjęciem dokumentu głosowało 41 członków ZPRE, wstrzymało się sześciu, nikt nie był przeciw. W głosowaniu nie wzięli udziału delegaci PO, Nowoczesnej i Kukiza15. Wśród nich – Wojciech Bakun, Andrzej Halicki, Bogdan Klich, Agnieszka Pomaska, Krzysztof Truskolaski, Tomasz Cimoszewicz, Aleksander Pociej, Cezary Tomczyk.

Jak zauważa w rozmowie z „Codzienną” Omtzigt, wśród najważniejszych punktów dokumentu znalazło się żądanie dotyczące przekazania wraku polskiego samolotu Tu-154M, na podstawie załącznika 13 konwencji chicagowskiej, kompetentnym polskim władzom „bez dalszej zwłoki, w ścisłej współpracy z polskimi ekspertami, w sposób pozwalający uniknąć dalszego pogorszenia stanu potencjalnych dowodów”.

    „Do tego czasu należy odpowiednio zabezpieczyć wrak w sposób uzgodniony z polskimi ekspertami i powstrzymać się od prowadzenia dalszych działań w miejscu katastrofy, które można by uznać za zbezczeszczenie tej lokalizacji, co ma ogromne znaczenie emocjonalne dla wielu Polaków”

– czytamy w dokumencie.

Wprowadzono również poprawkę wzywającą stronę polską i rosyjską do zaangażowania do tej sprawy mediatora i do złożenia Zgromadzeniu Parlamentarnemu RE sprawozdania z postępu prac w ciągu 12 miesięcy od momentu przyjęcia tej rezolucji.

    Aby upewnić się, że mediator zostanie wyznaczony bezzwłocznie, wysłałem list do sekretarza generalnego Zgromadzenia Parlamentarnego Thorbjørna Jaglanda i ambasadorów w RE: Polski – Janusza Stańczyka – i Federacji Rosyjskiej – Iwana Soltanowskiego – mówi nam Omtzigt. -
    Jednocześnie złożyłem pisemne pytania do 47 szefów dyplomacji z Komitetu Ministrów RE [jedyny organ decyzyjny Rady Europy, skupia ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich]

– dodaje.

    „Jakie kroki podjęto w celu wyznaczenia mediatora, kto został na niego wyznaczony i jaki jest jego mandat? Kiedy zostanie zwrócony wrak? Czy Polska i Federacja Rosyjska współpracowały w procesie mianowania mediatora i zwrotu wraku?”

– czytamy w liście holenderskiego polityka, do którego dotarła „Codzienna”.

za:niezalezna.pl
                                                                           ***

                                              Skandaliczna odpowiedź Rosji na rezolucję Rady Europy


"Pryncypialne stanowisko Federacji Rosyjskiej polega na tym, że nie uważamy się za zobowiązanych decyzjami Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy podjętymi w okresie wymuszonego nieuczestniczenia delegacji rosyjskiej w pracy Zgromadzenia"-komunikat takiej treści rosyjskie MSZ przesłało Polskiej Agencji Prasowej.

Chodzi oczywiście o zwrot wraku samolotu Tu-154, którym prezydent Polski, Lech Kaczyński wraz z małżonką i delegacją leciał do Katynia w kwietniu 2010 r., aby uczcić pamięć pomordowanych polskich oficerów. Doszło do katastrofy, której nie przeżyła żadna z 96 osób będących na pokładzie samolotu.  

Federacja Rosyjska konsekwentnie odmawia zwrotu wraku, który jest kluczowym dowodem w śledztwie smoleńskim. W miniony piątek sprawa wraku trafiła na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przyjęta rezolucja zwiastowała przełom, dziś jednak Rosjanie odpowiedzieli w typowym dla siebie stylu.

"Pryncypialne stanowisko Federacji Rosyjskiej polega na tym, że nie uważamy się za zobowiązanych decyzjami Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy podjętymi w okresie wymuszonego nieuczestniczenia delegacji rosyjskiej w pracy Zgromadzenia"- podkreśla rosyjskie MSZ w oświadczeniu przesłanym PAP. Resort ponownie wskazuje, że wrak rządowego Tupolewa jest dowodem rzeczowym w śledztwie prowadzonym przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, natomiast elementy maszyny, „zgodnie z normami krajowego ustawodawstwa powinny pozostawać w Rosji aż do zakończenia wszystkich niezbędnych procedur”. Jak dodaje ministerstwo, stanowisko Rosji "było wyjaśniane wielokrotnie".  

za:www.fronda.pl
                                                                                ***

                                  Teza z brzozą Bodina nie przekonuje? Dowodów jest więcej! Oto kolejny z nich

 Gościem programu "10/04/2010 Fakty" był Tomasz Ziemski, członek podkomisji MON ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.

–  Po zrekonstruowaniu odłamków drugiej sekcji slotów okazało się, że poszycie wierzchnie jest wyrwane od środka konstrukcji na zewnątrz i brakuje w środku żebra usztywniającego ten element. W tym miejscu nastąpił wzrost ciśnienia i rozerwanie elementu od środka. Nie był miażdzony. Mamy na to dowód w postaci zachowanych szczątków – zapewniał Ziemski.

– Gdyby skrzydło uderzyło w jakąkolwiek przeszkodę, z poszycia, noska zostałaby jedna wielka miazga. Mamy zupełnie inny efekt. Cienkie poszycie noska jest wyrwane z konstrukcji, są otwory po wyrwanych nitach. To samo dotyczy slotów – są rozerwane od wewnątrz –  kontynuował członek podkomisji smoleńskiej.

– Z tego odłamka znaleziono fragment, jako oddzielny. To brakujący element z żebra numer 27. Jeżeli odłamek poszycia wierzchniego był elementem większej konstrukcji to poświadcza on mniej więcej o miejscu rozerwania. Odnaleziono go przed szosą Kutuzowa, ponad 200 metrów za nieszczęśliwym drzewem zwanym brzozą Bodina – odniósł się do elementu, który prezentował podczas tłumaczenia.

List do prof. Biniendy

– Został skierowany list do Wiesława Biniendy, w którym zarzuca się panu profesorowi, że modele rekonstrukcyjne skrzydła użyte do doświadczeń uderzenia w brzozę są niewłaściwe, nieprofesjonalne – mówił nam Tomasz Ziemski.

– Ten pan raczył napisać w swoim liście, że model, który wykonał porf. Binienda wynikał z nieprofesjonalnej konstrukcji skrzydła, ponieważ według autora listu cienkie, aluminiowe poszycie skrzydła jest przymocowane do usztywnień. Pojęcie cienkiego poszycia jest bardzo względne – to trzeba zdefiniować. Autor użył również pojęcia, że to poszycie jest aluminiowe – niestety jako inżynier powinien wiedzieć, że konstrukcje skrzydeł wykonywane są nie z aluminium, tylko z duraluminium, które jest materiałem o wiele bardziej wytrzymalszym. Sugerowanie, że poszycie jest cienkie jest bezzasadne i nieadekwatne do zadania, jakie postawił sobie prof. Binienda. W pierwszej fazie pracy nad tym modelem - pan profesor zwrócił się do odpowiednich organów o to, żeby udostępnili mu dokumentacje Tupolewa, aby mógł przyjąć odpowiednie wartości. Niestety takiej dokumentacji nie dostał – podkreślił.
 – Pierwotnie faktycznie prof. przyjął dane, które przysłali mu inżynierowie z pracowni konstrukcyjnej. (…) Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego był tak duży opór, aby udostępnić panu profesorowi pełną dokumentację tego skrzydła. Wszystko dlatego, że poszycie samolotu nie jest jednorodne – dodał.

– Po dokładnym zbadaniu analogicznego skrzydła w samolocie TU154M okazało się, że grubość tego poszycia nie jest jednakowa na całej długości. (…) Diabeł tkwi w szczegółach! I takim szczegółem najważniejszym – przesądzającym o konstrukcji budowy skrzydła i poszycia jest miejsce, w którym drzewo miało mieć kontakt ze skrzydłem! Nas interesuje konkretnie to miejsce. Okazuje się, że dokładnie w tym miejscu poszycie tego skrzydła jest bardzo wzmocnione – mówił nam członek podkomisji MON ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.

za:telewizjarepublika.pl