Komentarze i pytania

Smoleńsk. Lasek po rosyjsku i ważne zeznania profesorów

Polskim naukowcom, których przesłuchiwała prokuratura, należy się nasza wdzięczność, że odważnie, bez kompromisów i udawania, starają się zmierzyć z prawdą, szczególnie z tą najtrudniejszą do zaakceptowania, którą jednak należy brać pod uwagę, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłego wypadku lotniczego.
Ważne zeznania profesorów

Artykuł „Trzej zamachowcy” redaktor Agnieszki Kublik z „Gazety Wyborczej” to niebywały skandal, prowokacja, naruszenie podstawowych norm etyki dziennikarskiej i przestępstwo karne. Autorka bez zgody prokuratury i stron postępowania przygotowawczego ujawniła niektóre treści zeznań składanych pod przysięgą w prokuraturze przez ekspertów Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M.

Za sprawą tego artykułu, opublikowanego 17 września, z nową siłą odżyła w mediach propaganda kłamstwa, manipulacji i szyderstw z ekspertów komisji Antoniego Macierewicza. Cytując wyrwane z kontekstu, nieistotne dla śledztwa fragmenty o „sklejaniu modelów samolotów”, obserwowaniu „wybuchów w szopie”, „oglądaniu skrzydeł”, przedstawiono niezależnych naukowców zatroskanych o postęp śledztwa smoleńskiego jako ludzi pozbawionych jakiegokolwiek życiowego i zawodowego doświadczenia. Cel tej publikacji był oczywisty – ośmieszyć, zdeprecjonować rolę świadków, a tym samym po raz kolejny uderzyć w komisję parlamentarną prowadzoną przez Antoniego Macierewicza.

Dlatego podanie przez Naczelną Prokuraturę Wojskową do publicznej wiadomości pełnej treści zeznań świadków należy ocenić pozytywnie. Co ciekawe, prokuratura zrobiła to wyjątkowo szybko, zapewniając przy okazji, że protokołów tych nie udostępniała mediom, a więc nie może być źródłem przecieków do środków masowego przekazu. Miejmy nadzieję, że przerwano tym samym żałosny spektakl „Wyborczej” i tych dziennikarzy głównych mediów, którzy z ironią naigrawali się z profesorów, których personalia, choć ukryte przez prokuraturę, są łatwe do identyfikacji.

Chodzi o zeznania profesorów Wiesława Biniendy, Jacka Rońdy i Jerzego Obrębskiego. Żaden z nich nie uczestniczył dotąd w pracach nad badaniem przyczyn wypadków lotniczych. Nikt z nich nie ukrywał tego faktu, ale to nie znaczy, że ci specjaliści nie mają prawa do twierdzeń, które powinny zostać bezstronnie i szczegółowo zbadane przez uprawnione do tego organy. Czy w poszukiwaniu przyczyn katastrofy balistyk o specjalności budowa amunicji i rakiet nie ma prawa twierdzić, że kierunek badania katastrofy, to znaczy „wybuch i fragmentacja konstrukcji nad ziemią”, jest uprawniony. Ten sam naukowiec przechodził też kurs medycyny sądowej i przyglądając się szczątkom ofiar katastrofy, zwrócił uwagę, że „ciała ofiar były odarte z odzieży”, dlatego uważa, że „fragmentacja ciał była charakterystyczna dla wybuchu”. Czy naukowiec zajmujący się problematyką wytrzymałości materiałów, konstrukcjami mostowymi i lotniczymi, gdy stwierdza, że badany przez niego fragment samolotu „nosi ślady rozciągania”, nie ma prawa dojść do wniosku, że najprawdopodobniej „była to wielopunktowa, dobrze przygotowana eksplozja”. Czy gdy mówi: „bez wątpienia wyrwanie tak silnie zniszczonego fragmentu było dziełem wybuchu wewnątrz sąsiadującej z nim większej części samolotu”, to słowa te są mniej ważne od słów z innej części protokołu, tak prymitywnie nagłaśnianej przez „Wyborczą”, że w młodości „interesował się modelarstwem”. I w końcu, czy przywołanie przez kolejnego profesora przykładu ataku na WTC, gdzie „aluminiowy samolot przecina grupę stalowych kolumn”, nie uprawnia go do podania w wątpliwość, że w przypadku Tu-154 „drzewo 10-krotnie słabsze od aluminium” nie mogło oderwać skrzydła samolotu.

Zeznania profesorów są ważne dla śledztwa smoleńskiego także dlatego, że pozostają w opozycji do końcowych wniosków komisji Millera i rosyjskiego MAK. Polskim naukowcom, których przesłuchiwała prokuratura, należy się nasza wdzięczność, że odważnie, bez kompromisów i udawania, starają się zmierzyć z prawdą, szczególnie z tą najtrudniejszą do zaakceptowania, którą jednak należy brać pod uwagę, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłego wypadku lotniczego.


Wojciech Reszczyński

za:www.naszdziennik.pl/wp/54211,wazne-zeznania-profesorow.html

***

Prof. Wiesław Binienda - ekspert z zespołu Macierewicza obawia się o życie

"Chciałbym pójść w Warszawie na Starówkę, napić się herbaty czy piwa (...). Niestety, nie mam takich możliwości, ponieważ w tym kraju moje zdrowie i moje bezpieczeństwo są zagrożone” - wyznaje prof. Wiesław Binienda.

Ekspert współpracujący z Zespołem Parlamentarnym ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M udzielił wywiadu tygodnikowi „W sieci”, w którym odniósł się do ostatnich manipulacji „Gazety Wyborczej” . Artykuł Agnieszki Kublik opisywał m.in. zeznania ekspertów w prokuraturze wojskowej. Zdaniem prof. Biniendy, tekst był elementem strategii, która ma na celu zdyskredytowanie w oczach opinii publicznej ekspertów, którzy podważają oficjalną wersję katastrofy smoleńskiej.

Prof. Binienda wyznaje również, że z racji zajmowania się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy spotyka się z wieloma przykrościami. „Wszyscy my, którzy zajmujemy się przecież sprawą Smoleńska dla dobra publicznego, i nikt nam za to nie płaci, dostajemy pogróżki i listy, które nam ubliżają. Nie wiadomo od kogo” - mówi w rozmowie z tygodnikiem. I zapewnia, że są też miłe listy.

Najbardziej smucą go jednak anonimowe donosy do przełożonych i kolegów. „Najbardziej przykre jest to, że jeżdżę z wykładami na temat katastrofy smoleńskiej po całym świecie i wszędzie jestem przyjmowany z szacunkiem. Wszędzie, tylko nie w Polsce” - mówi.

Prof. Binienda ocenia również atmosferę niechęci, z jaką spotyka się w Polsce wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej. „To naganne i smutne, że ja, Polak, nie mogę spokojnie przyjechać do Polski, aby odwiedzić grób moich rodziców, aby się przy nim pomodlić i zapalić świeczki. Chciałbym pójść w Warszawie na Starówkę, napić się herbaty czy piwa (...). Niestety, nie mam takich możliwości, ponieważ w tym kraju moje zdrowie i moje bezpieczeństwo są zagrożone” - konstatuje.

Całość w najnowszym numerze „W sieci”.


za:www.fronda.pl/a/ekspert-z-zespolu-macierewicza-obawia-sie-o-zycie,30843.html

***
Lasek po rosyjsku


W TVP zaczął się pojawiać Władymir Kirjanow – zapraszany jako publicysta. Faktycznie jest reprezentantem oficjalnej rosyjskiej propagandy (a pewnie niewiele można by się pomylić, gdyby postawić hipotezę, że i rosyjskich służb specjalnych).

Zapraszany regularnie do programów TVP prowadzonych lub nadzorowanych przez ludzi związanych z SLD. Kierują się oni w lansowaniu Rosjanina pewnie innymi przesłankami niż kompromitacja władzy – niemniej to właśnie udaje się im znakomicie. Wystarczy posłuchać Kirjanowa w sprawie Smoleńska. Że wszystko jest wyjaśnione, prawda ustalona, a sprawa wraca przez nieodpowiedzialne wystąpienia Antoniego Macierewicza i jego ekspertów. Że to nic innego jak cyniczna walka o władzę itp., itd. Słowo w słowo to, co słyszymy z ust polityków PO, Macieja Laska i to, co wiemy z „Wyborczej” czy TVN-u. Tyle że to nie Kirjanow powtarza tezy za nimi. Jest na odwrót – całe to towarzystwo mówi to, co głosi propaganda Kremla, a występy Rosjanina świetnie to pokazują. Efekt jest nie mniejszy, niż gdyby Maciej Lasek zaczął gromić zespół Macierewicza po rosyjsku. Nie trzeba więc wysiłku, by dostrzec, że lobby rosyjskie ma do dyspozycji i rząd, i największe media w Polsce.

Joanna Lichocka

za:www.niezalezna.pl/46331-lasek-po-rosyjsku