Polecane

Sanitaryzm, szpryca, eksperyment, „ja ruski agent?!”, czyli neosowiecka nowomowa

„Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właściwie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami” – pisał Józef Mackiewicz w powieści „Droga donikąd”.
Takiego dokładnie eksperymentu na ludziach dokonują antyszczepionkowi propagandyści.

Zamiast nauka mówią „sanitaryzm” (to tak jakby operację serca nazwać „operacjonizm”).
Zamiast szczepień ratujących życie milionom jest „eksperyment”.
Zamiast szczepionki „szpryca”, co budzi skojarzenia narkotykowe.
Kto próbował dyskutować z antyszczepionkowcami wie, że są oni impregnowani na argumenty, nie potrafią wycofać się ani z małego ułamka swoich stwierdzeń, reagują jak osoba zahipnotyzowana.
Im mocniejsze będą twoje argumenty, tym bardziej przekonani są, że ktoś – Bill Gates albo chociaż Jarosław Kaczyński – płaci ci za tak perfidnie dopracowaną propagandę.
Co z nimi zrobiono?
Józef Mackiewicz świetnie opisuje, jak działa nieprawdopodobna siła „skoncentrowanego kłamstwa” – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.

Dla antyszczepionkowych propagandystów naukowa wiedza, pozwalająca zwalczać pandemię, to „sanitaryzm”, co sugeruje, że mamy do czynienia z jakąś ideologią.
Gdy na początku szczepień mówili oni o „eksperymencie”, niektórzy zastanawiali się, czy nie mają w jakiejś części racji.
Ale dziś to określenie bodaj najbardziej absurdalne, bo żadna szczepionka w historii świata nie została „przetestowana”, ze zbawiennym skutkiem dla milionów skutkiem, na tak licznej populacji.
Jest jeszcze budząca narkotykowe skojarzenia „szpryca”. Zalecam wizytę na oddziale covidowym, gdzie umierają ludzie, bo nie chcieli się „szprycować”.
Niedopuszczanie osób niezaszczepionych w miejsca, gdzie ich obecność może potęgować zarazę, to „segregacja”, tak samo jakby byli „dyskryminowani” ze względu na kolor skóry, a nie własną decyzję. Ot, jak nie przymierzając za czasów tego, z którym segregacja się kojarzy, czyli Hitlera.

Dlaczego pozornie niewinne zabawy słowem są śmiertelnie niebezpieczne?
W „Drodze donikąd” jeden z bohaterów powieści, Tadeusz, mówi: „Bolszewicy dokonali naprawdę epokowego wynalazku… Natura ludzka, wskutek swej niedoskonałości, nie jest w stanie posiąść prawdy absolutnej. W tych warunkach kłamstwo w dziedzinie psychicznej jest zjawiskiem równie naturalnym, jak, powiedzmy, w dziedzinie fizycznej jest nim żywioł powietrza, wody i tak dalej”.

Oczywistość?
Tak, ale sowieccy komuniści wyciągnęli z tej oczywistości wnioski, jakich nie wyciągnął nikt dotąd w historii. Tadeusz objaśnia: „ongiś znalazł się wielki wynalazca, który pod żywioł wody podstawił koło… Identycznie zrobili bolszewicy: pod naturalny potencjał ludzkiego kłamstwa podstawili młyńskie koło… żeby przepytlować ludzką psychikę”.

Jak mówi jeden z bohaterów „Drogi donikąd” „skoncentrowane kłamstwo ludzkie posiada siłę, której granic na razie nie znamy, że można dokonać przewrotu gruntownego w takich dziedzinach, jak mowa ludzka, znaczenie słów itd.”.

Tadeusz objaśnia Pawłowi. „Bolszewicy… wskazują sufit i mówią od razu: >>Widzicie ten sufit... On jest czarny jak smoła<<…Ty myślisz, że to jest ważne dla ludzi, że prawda jest odwrotna?.... A oni się przekonali na podstawie praktyki, że to wcale nieważne”.
Niemożliwe?
Tadeusz zwraca uwagę, że niemożliwe może być coś jedynie dopóty, dopóki istnieje możliwość wytknięcia kłamstwa palcem. Z chwilą „gdy palec zostanie sparaliżowany, wszystko staje się do pomyślenia”.
Różnica pomiędzy propagandami bolszewików
i antyszczepionkowców polega na tym, że ci pierwsi mieli zdecydowanie większe możliwości paraliżowania owego palca. Mogli stosować przymus, podczas gdy antyszczepionkowcy tylko socjotechniki i żerowanie na tym, że lata szwindli PRL i III RP nauczyły nas nieufności.
Dlatego nie mamy do czynienia z ideologią o wielkim zasięgu, ale mechanizmy manipulowania ludzi w ramach owej niewielkiej grupy ludzi opanowanej przez antyszczepionkową psychozę są bardzo podobne.

Podmiana słów powoduje, że ludzie posługujący się prawdziwym ich znaczeniem wydają się antyszczepionkowcom potworami w ludzkiej skórze i miotanie oszczerstw pod adresem osób, które wcześnie się znało czy ufało im, wydaje się ofiarom antyszczepionkowej kampanii czymś naturalnym.

Uważasz, że szczepionki ratują ludzi przed śmiercią i powodują, że nie trzeba zamykać gospodarki? Jak można głosić takie kuriozalne teorie?! Nikt tego za darmo nie robi, nie jest możliwe, żeby ktoś tak po prostu uważał. Tylko opłacany rządowy propagandysta, funkcjonariusz, może w  ten sposób zachwalać linię PiS, czyli truć ludzi za pieniądze.

I jeszcze jedno.
Antyszczepionkowy propagandysta, gdy pokaże się mu, że realizuje z jakichś powodów – te powody mogą być bardzo różne – scenariusz rosyjski, prawie zawsze zaczyna rechotać: „Tak, tak, ha, ha, ha, ja jestem ruski agent”.
Ta postawa, obecna już wcześniej wśród zwolenników Konfederacji, bliźniaczo przypomina zachowanie Adama Michnika z lat 90., gdy wyśmiewał on w ten sposób „tropienie agentów”. W 2010 r. okazało się, że rosyjska agentura w Polsce jest silniejsza od polskiego państwa.
Dlatego każdy, kto rechocze w podobny sposób, mocno się kompromituje i działa – świadomie lub nie – na rzecz Rosji.
Bo za chwilę podobnym rechotem zareaguje prawdziwy rosyjski agent wpływu.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl