Drogi Kolego, znowu muszę stanąć w postawie obronnej, skoro atakujesz mnie zarzutem, iż należę do tego strasznego grona, które żyje z chorobliwą fobią, zwaną przez Ciebie -antyrosyjskością.
Zacznijmy od tego, czy kiedy bierzemy leki- np.przeciw grypie czy innej chorobie - to nazwiemy to fobią?
A szczepienia?
Też?...
Antyrosyjskość - czy inne "anty" - nie jest objawem jakiegoś zaszczepionej niechęci, a jeno oceną aktualnych działań wobec pokojowo żyjących sąsiadów.
My - Polacy - zbyt dobrze pamiętamy (a przynajmniej powinniśmy pamiętać) ile zła weszło w nasze granice, do naszych domów, rodzin poprzez właśnie owe różne wielkomocarstwowe kompleksy.
Chyba już pisałem Ci, iż mało jest polskich rodzin, które nie mają w sercu i w pamięci najbliższych, który musieli oddać życie w obronie najechanej Ojczyzny, w obronie godności, w obronie własnej i rodzin...
Dlatego wyczulenie na każdy fetor dyktatorstwa i wojennych woni-niezależnie od tego z której strony świata dolatuje - nie jest fobią - jest normalnym objawem żyjącego, nie uśpionego czy nie zahipnotyzownego, różnymi sposobami, umysłu.
I nie zniewolonej duszy...
I dotyczy każdej agresji.
Za:www.krzysztofnagrodzki.pl