Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz dla Frondy: ETPC kolejny raz się ośmieszył

„To oczywiście kolejny akt ośmieszający sam Trybunał, a zarazem pokazujący próby totalitaryzacji życia politycznego przez grupy ideologów. Ponieważ takie prawo stanowione jednoznacznie i kategorycznie sprzeciwia się prawu naturalnemu, ma ono taką samą moc zobowiązania, jak ewentualny postulat Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, domagający się, by Europejczycy poruszali się w poniedziałki, środy i piątki krokiem z Monty Pythona” – mówi

portalowi Fronda.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz z UAM w Poznaniu. Teolog odniósł się również do „aktu wypowiedzenia posłuszeństwa nauce Kościoła” dokonanego w niemieckiej diecezji Limburg.

Fronda.pl: Diecezja Limburg, której ordynariuszem jest przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec bp Georg Bätzing, ogłosiła nowe podejście do homoseksualizmu. Wedle nowych wytycznych, we wszystkich instytucjach i parafiach tej diecezji homoseksualizm ma być uznawany za akceptowaną formę życia, o ile pozostające w związku jednopłciowym osoby dochowują wobec siebie wierności i otaczają się troską. Wyrażono też pragnienie błogosławienia takich związków. W diecezji odstąpiono od nauki Kościoła, uznając ją za zbyt opresyjną. To jawna schizma? Diecezja Limburg oficjalnie zerwała łączność z Rzymem?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Wsłuchując się w pytanie Pana Redaktora odnoszę wrażenie, że w pewnym sensie oswajamy się już ze słowem schizma. Chodzi mi o to, że od pewnego już czasu, od wielu miesięcy mówimy o czymś na „kształt schizmy”, o „jakby schizmie” w Niemczech, o „nieformalnej”, ale pojawiającej się faktycznie schizmie, o jej znamionach. Ta wielość wypowiedzi wraz ze stanem zawieszenia, z brakiem postawienia definitywnej kropki nad „i” powoduje, że uznajemy ten stan rzeczy za istniejący, powodujący dyskomfort, ale taki, z którym się godzimy. Sądzę, że w tym kryje się wielkie niebezpieczeństwo. Bo po wielu dwuznacznych wypowiedziach, po słynnej wypowiedzi kardynała Marxa, że Kościół w Niemczech „nie jest filią Rzymu”, po kontestacji noty Kongregacji Nauki Wiary dotyczącej zakazu błogosławienia związków homoseksualnych, po stosunkowo oględnych, ale jednak wyraźnych słowach krytyki drogi synodalnej w Niemczech, dokonanej przez papieża Franciszka, dokonuje się akt, który nie pozostawia złudzeń. To jest akt wypowiedzenia posłuszeństwa nauce Kościoła, zerwania jedności doktrynalnej. To jest akt, który niewątpliwie rodzi ból, ale powinien też rodzić sprzeciw.

Kościół uznaje akty homoseksualne za grzeszne z uwagi na nauczanie św. Pawła. Apostoł jednoznacznie negatywnie ocenia tę kwestię w Pierwszym Liście do Koryntian. Pewien znany publicysta i filozof, goszcząc w popularnym programie zasugerował, że norma ta wynika jednak jedynie z przyjętej przez Kościół interpretacji szóstego rozdziału tej księgi. Wskazując, że w wymienionej przez św. Pawła liście grzechów odnajduje się każdy człowiek, zwrócił uwagę na możliwość mniej jednoznacznej interpretacji, wedle której wymienienie przez św. Pawła całej tej listy służy jedynie ukazaniu, iż człowiek nie jest w stanie zbawić się o własnych siłach. Taka interpretacja jest uzasadniona?

Przede wszystkim wskazałbym, że argumentacja teologii katolickiej dotycząca negatywnej oceny aktów homoseksualnych nie wynika tylko z nauczania świętego Pawła – z Listu do Rzymian czy Pierwszego Listu do Koryntian. Ta kwestia wynika z całej antropologii chrześcijańskiej stanowiącej podstawę etyki seksualnej. W świetle tej antropologii seksualny akt wzajemnego obdarowania się, jaki jest u podstaw małżeństwa, powinien być w pełni osobowy i otwarty na możliwość przekazu życia. Nietrudno zauważyć, oględnie mówiąc, trudność spełnienia tych warunków w aktach homoseksualnych. Oczywiście omówienie argumentacji Kościoła, jak i samej argumentacji świętego Pawła przekracza ramy naszej rozmowy. Nauczanie świętego Pawła na temat homoseksualizmu zostało przedstawione chociażby w znakomitej pracy księdza Marcina Kowalskiego. Jeśli idzie o wypowiedzi publicysty i filozofa, to mówiąc najzwięźlej mogę stanąć tutaj przed dylematem - czy podzielać odkrywcze poglądy wyrażone publicystycznie, czy opowiedzieć się za autorytetem Kościoła? A warto przypomnieć, że na jednoznaczną ocenę świętego Pawła kwalifikującą akty homoseksualne jako efekt odrzucenia praw Bożych, zawartą przede wszystkim w tekście Listu do Rzymian (Rz 1, 24-27), jak i Pierwszego Listu do Koryntian (1 Kor 6, 10) oraz Pierwszego Listu do Tymoteusza (1 Tm 1, 10), powołuje się deklaracja Kongregacji Nauki Wiary „Persona humana” z 1975 roku, dokument Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego, „Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości” z 1983 roku. Kongregacja Nauki Wiary w „Liście do Biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych” z 1986 r. przestrzega przed „nową egzegezą Pisma Świętego”, „według której Biblia nie miałaby nic do powiedzenia na temat homoseksualizmu, albo też dawałaby mu w jakiś sposób cichą aprobatę, albo w  końcu podawałaby nakazy moralne tak uwarunkowane kulturowo i historycznie, że nie mogłyby być już stosowane do życia współczesnego”. Powtarzam, możemy stawać tutaj w obliczu konfrontacji pewnych poglądów, ale dla człowieka krytycznie i racjonalnie myślącego autorytet w tych sporach jest wyraźny. Przypomnę, że za tekstami dokumentów kościelnych stoją naprawdę poważne gremia rzetelnych specjalistów i ich prace są poparte poważną argumentacją a nie domniemaniami.

Powiedzieć, że w Kościele trwa „dyskusja” na temat podejścia do homoseksualizmu, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Kościół jest w tej kwestii radykalnie podzielony. Nie tylko w diecezji Limburg, ale również w wielu innych miejscach na świecie biskupi prezentują stanowiska absolutnie sprzeczne z obecnym nauczaniem Kościoła. W wielu krajach coraz powszechniejsze staje się udzielanie błogosławieństw związkom jednopłciowym. Czy więc stanowisko Kościoła w tej sprawie może ulec zmianie? Uznanie aktu homoseksualnego za akt grzeszny jest niezmienną prawdą wiary, czy kwestią podlegająca reinterpretacji?

Przyjmując nawet, że ilość działań schizmatyckich będzie wzrastać, że protesty sprzeciwiające się dotychczasowym orzeczeniom Stolicy Apostolskiej będą przybierać spektakularne formy tak jak w Niemczech, że będą ogłaszane decyzje biskupów kreślących nowe ryty świętokradczych „błogosławieństw” związków homoseksualnych, to wniosek z tych zjawisk jest jeden – zmienia się nie stanowisko Kościoła, ale uwyraźnione zostaje stanowisko tych, którzy porzucają Kościół, zdradzają nauczanie Chrystusa żyjącego w Kościele. Uznanie aktu homoseksualnego za dopuszczalny oznaczałoby ostatecznie, że Kościół rezygnuje z wartości miłości w życiu osobistym, a nade wszystko w życiu małżeńskim, a kieruje się hedonizmem i freudyzmem. Tylko, że taki „kościół” przestaje być Kościołem, a staje się instytucją czy stowarzyszeniem na wzór wielu podobnych antychrześcijańskich.

Obecne nauczanie na temat homoseksualizmu dla samego Kościoła wiąże się z problemem oskarżeń o homofobię. Rodzi się przekonanie, że skoro wedle Kościoła akt homoseksualny jest grzechem, to Kościół nienawidzi osób homoseksualnych. Być może również przez te konsekwencje część środowisk katolickich na świecie tak silnie naciska na zmianę tego nauczania. Widzi Ksiądz Profesor jakieś inne działania, które Kościół powinien podjąć, aby zachowując dotychczasową doktrynę, zmienić ten obraz? Osoby homoseksualne powinny zostać objęte w Kościele jakąś szczególną troską duszpasterską, Kościół powinien wychodzić do nich z jakimiś szczególnymi programami – jak dzieje się to na przykład w przypadku osób rozwiedzionych?

To bardzo specyficzne przekonanie przypisujące Kościołowi tożsamość oceny grzechu i grzesznika. Gdyby tak faktycznie było, że Kościół odrzucając grzech odrzuca z pogardą, z nienawiścią grzesznika, to Kościół sam siebie by unicestwił! Przecież Kościół jest świętym Kościołem grzesznych ludzi. Misją Kościoła nie jest ani nienawiść i potępienie, ani tolerancja zła. Misją Kościoła jest nawrócenie i zbawienie. Tę misję Kościół realizuje na różne sposoby. W przypadku osób homoseksualnych oczywiście istnieją formy pomocy. Z punktu widzenia czysto religijnego tą formą pomocy jest zachęta, zarówno osób homoseksualnych, jak i heteroseksualnych do życia w czystości. To wezwanie do czystości nikogo nie różnicuje i nikogo nie dyskryminuje. Kościół jednocześnie stara się służyć także pomocą w postaci terapeutycznej. Ale to przecież właśnie terapia tych osób jest dzisiaj w wielu kręgach traktowana jako dyskryminacja, opresja, homofobia. To pokazuje, że przypisując Kościołowi czyny niepopełnione, domaga się od Kościoła tego, czego Kościół nie może spełniać – domaga się po prostu tolerowania zła i grzechu, i obojętności wobec grzesznika!

Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu orzekła, że państwa Rady Europy mają obowiązek „prawnego uznania i ochrony związków jednopłciowych”. Co sądzi Ksiądz Profesor o tym wyroku?

To oczywiście kolejny akt ośmieszający sam Trybunał, a zarazem pokazujący próby totalitaryzacji życia politycznego przez grupy ideologów. Ponieważ takie prawo stanowione jednoznacznie i kategorycznie sprzeciwia się prawu naturalnemu, ma ono taką samą moc zobowiązania, jak ewentualny postulat Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, domagający się, by Europejczycy poruszali się w poniedziałki, środy i piątki krokiem z Monty Pythona.

Wspomniany już bp Bätzing zdradził po zakończeniu wizyty ad limina Apostolorum w Rzymie, że w Stolicy Apostolskiej mówi się o pracach nad nową encykliką, którą papież ma poświęcić ideologii gender. O konieczności napisania takiej encykliki od dawna mówi wielu kościelnych hierarchów. Taki dokument jest dziś Kościołowi potrzebny?

Jest zdecydowanie bardziej potrzebny niż wypowiedzi na temat zmian klimatycznych, ochrony środowiska, niż wypowiedzi na temat braterstwa religii czy wiele innych. Taka encyklika powinna się ukazać już kilka lat temu, choć oczywiście każdy czas jej publikacji będzie dobry. Pewnym sygnałem pozytywnym było opublikowanie dokumentu Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej „Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”. Z myślą o drodze dialogu na temat kwestii gender w edukacji, Watykan 2019. W tym dokumencie zawarto wiele fundamentalnie ważnych uwag dotyczących fundamentów gender, choć zarazem wskazując na możliwości dialogu, nieco zmiękczono wymowę doktrynalnej treści. Chodzi mi o to, że teoria gender odrzuca radykalnie naturę stworzoną przez Boga, odrzuca sam fakt stworzenia i działanie Stwórcy. Jest na wskroś antyteistyczna. „Dialog” z teorią gender jest dialogiem na wzór znanego z minionych lat „dialogu” chrześcijańsko-marksistowskiego. To słowo „dialog” było i pozostaje nadal nadużyciem. Można, jak śmiem twierdzić, mówić o dyskursie czy debacie z teorią gender, ale bez możliwości realnego porozumienia, przy tych założeniach progowych, które gender w sobie zawiera.

Ks. prof. Andrzej Kobyliński zauważył w wywiadzie dla Tygodnika Solidarność, że Kościołowi obecnie grozi nie tylko schizma, ale również anglikanizacja. Chodzi o przejęcie modelu obowiązującego we wspólnotach episkopalnych, czyli „zachowanie różnorodności doktrynalnej w ramach jednego Kościoła jako instytucji”. W Kościele trwa spór dotyczący wielu kwestii związanych z moralnością seksualną, nie tylko homoseksualizmem. Red. Paweł Chmielewski, zastanawiając się na łamach portalu PCh24.pl nad ewentualną encykliką o gender zauważył, że może ona posłużyć do zastosowania tej samej metody, którą papież Franciszek wykorzystał już w kwestii małżonków pozostających w ponownych związkach. Papież zachowałby więc wierność nauczaniu swoich poprzedników na przykład na temat antykoncepcji, ale jednocześnie wprowadziłby możliwość rozeznania jej moralnej dopuszczalności w indywidualnych przypadkach, gdzie decyzja należałaby do konkretnego człowieka rozeznającego tę kwestię ze swoim spowiednikiem. To realny scenariusz?

Nie wiem, czy to jest anglikanizacja czy protestantyzacja, czy opatrznie pojęta synodalizacja. Faktem jest, że niepokojące sygnały w tym zakresie zostały wysłane już w dobie przygotowań do Synodu o rodzinie, który mocno podkreślił rolę ankiet podejmujących także ustosunkowanie się do kwestii doktrynalnych. Groziło to już w tym momencie problemem socjologizacji normy, a więc poddania normy i doktryny opinii społecznej. Tak jakby można było głosować nad prawami moralnymi w takim zakresie, jak czynimy to na przykład nad ustawami budżetowymi. Jakby zapominając, że wartości są nierozporządzalne. Dokument papieski wyrastający z tamtego Synodu miał w sobie na tyle sporo niejednoznaczności, że pozwolił na rozstrzyganie kwestii doktrynalnych wedle uznania poszczególnych episkopatów. Teraz sytuacja jest w jakimś sensie stymulowana poprzez obecny synod o synodalności. Przy wszystkich jego pozytywach, nie sposób nie zauważyć wielkiego niepokoju związanego właśnie ze źle rozumianą decentralizacją i demokratyzacją Kościoła. Przed takimi procesami przestrzegał już w latach 70. XX wieku choćby kardynał Ratzinger. W związku z tym nie można dziwić się tym obawom wyrażonym przez redaktora Pawła Chmielewskiego, a które przecież są związane z lekturą wspomnianej adhortacja Amoris laetiae, sugestiami zawartymi w nowym dokumencie Papieskiej Akademii Życia dotyczącym kwestii antykoncepcji czy podejmowaną praktyką świętokradczego „błogosławienia” związków homoseksualnych przez niektórych księży i biskupów, nie spotykających się – o ile mi wiadomo –z wyrazistymi reakcjami ze strony Watykanu. Dlatego te obawy mogą się pojawiać, a nam pozostaje modlitwa, by te obawy okazały się płonne. Oczywiście, pozostaje nam także umacnianie naszej świadomości wiary, gruntowanie wiedzy teologicznej, a przede wszystkim świadectwo życia. Świadectwo życia zarówno osób dotkniętych problemem homoseksualizmu, jak i świadectwo życia wszystkich pozostałych osób. Wszyscy jesteśmy wezwani bowiem przez Chrystusa do życia w czystej miłości. Im bardziej to kosztuje, tym bardziej pokazuje wartość miłości w świecie zbrukanym użyciem i popędem seksualnym.

za:www.fronda.pl