Polecane

Tłumienie wolności słowa. Dyskusja w Sejmie o pozywaniu dziennikarzy przez TVN

– Nie spotyka się w cywilizowanym świecie sytuacji, gdzie media walczą z innymi mediami za pośrednictwem sądów, pozwów, w których żąda się wielotysięcznych odszkodowań i które wprowadzają tylnymi schodami cenzurę prewencyjną

– powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, która we wtorek, 7 lutego była gościem sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

Tematem posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu było „Przedstawienie informacji na temat działań niektórych podmiotów medialnych (w tym stacji TVN) mających na celu ograniczenia wolności słowa i zastraszenie dziennikarzy”. Poruszano na nim sprawy pozwów sądowych jakie TVN wystosował m.in. wobec redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, szefa portalu tvp.info Samuela Pereiry i redaktora naczelnego portalu niezależna.pl Grzegorza Wierzchołowskiego. Dotyczą one głównie wyrażania opinii przez tych dziennikarzy odnośnie sposobu przedstawiania przez stację z Wiertniczej sprawy katastrofy smoleńskiej. Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP ostro zaprotestowało przeciwko działaniom TVN-u (pisaliśmy o tym TUTAJ i TUTAJ). W posiedzeniu sejmowej komisji wzięli udział dyrektor CMWP SDP i wiceprezes SDP dr Jolanta Hajdasz oraz doradca prawny SDP Michał Jaszewski. Obecnie byli również pozwani dziennikarze i przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

– Zwróciliśmy się jako posłowie o takie posiedzenie, bo sytuacja jest bardzo poważna, jeśli chodzi o zagrożenie wolności słowa w Polsce. Zastraszanie dziennikarzy, nękanie procesami albo innymi akcjami, które mają zniechęcić ich do głoszenia własnej opinii. Mnożą się pozwy przeciwko dziennikarzom, w tej chwili celuje w tym stacja TVN, która wytacza procesy za wyrażanie opinii, że „TVN kłamie” – tłumaczyła rozpoczynając obrady wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu posłanka PiS Joanna Lichocka.

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP dr Jolanta Hajdasz w swoim wystąpieniu podkreśliła, że sprawa wytaczania procesów dziennikarzom jest bardzo poważna. – Świadczy o tym, że mamy do czynienia z kryzysem wolności słowa o zupełnie innym charakterze niż słyszymy czasem z ust np. posłów opozycji czy na forum Unii Europejskiej – mówiła Jolanta Hajdasz.

Jej zdaniem pozwy TVN-u są kuriozalne. – Nie spotyka się w cywilizowanym świecie sytuacji, gdzie media walczą z innymi mediami za pośrednictwem sądów, pozwów, w których żąda się wielotysięcznych odszkodowań, przeprosin i które, co jest najbardziej bulwersujące, wprowadzają tylnymi schodami cenzurę prewencyjną – zauważyła szefowa CMWP SDP.

Tłumaczyła, że pozwy TVN-u z żądają „zabezpieczenia roszczeń” co jest cenzurą prewencyjną

– Zakazuje się dziennikarzom, którzy są pozwani, używania bardzo konkretnych sformułowań, wręcz o charakterze uniwersalnym – podkreśliła i przypomniała, że cenzura prewencyjna jest w Polsce zakazana konstytucyjnie.

Jolanta Hajdasz zwróciła uwagę, że telewizja TVN mając przecież publicystyczne możliwości polemizowania z każdą tezą wyrażoną w innych mediach, nie korzysta z tego, tylko kieruje sprawę do sądu. – Tego typu zagadnienia nie powinny rozstrzygać się na sali sądowej, od tego jest debata publiczna, od tego dziennikarz jest dziennikarzem, aby czasami przedstawiać kontrowersyjne, być może bulwersujące treści, ale na tym polega demokracja. Dziś żądając dużych sum odszkodowania, po prostu tłumi się wolność słowa – mówiła dr Hajdasz.

Zwróciła też uwagę, że wikłanie dziennikarza w żmudny i uciążliwy proces sądowy ma wywołać „efekt mrożący”, czyli zniechęcić go do podejmowania trudnych tematów.

– To wyjątkowo naganny proceder pozywania dziennikarzy o opinie, a robi to telewizja TVN – zakończyła Hajdasz.

Tomasz Sakiewicz w swoim wystąpieniu również podkreślił, że procesy wytaczane przez TVN stanową próbę wprowadzenia cenzury prewencyjnej.

– To jest zabawka, którą nie wolno się nikomu bawić. Jeśli raz to się wprowadzi, to już się tego nie wyprowadzi. Robię to też w imieniu TVN-u, którego twórcom i szefom widać zabrakło wyobraźni. Bo dzisiaj to się stosuje wobec nas, a jutro się zastosuje wobec nich i ktoś powie, że TVN-owi nie wolno krytykować Sakiewicza. Chcę, żebyście mnie krytykowali, bardzo proszę, ale uczciwie. A nawet jak nieuczciwie, nigdy nie wystąpię o to, żeby wam tego zakazać – zaznaczył redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.

Szef portalu tvp.info Samuel Pereira zwrócił uwagę na jeszcze inne niebezpieczeństwo jakie niosą za sobą pozwy TVN-u.

– Gdyby sąd przychylił się do wniosku TVN, to wszyscy wydawcy i dziennikarze przed rozpoczęciem programu musieliby zakazać swoim gościom, żeby nie krytykowali TVN-u, bo to by mogło grozić karami finansowymi. W żądaniu wobec mnie, jako szefa portalu TVP Info, który zacytował krytyczną względem TVN wypowiedź, pojawiło się również żądanie finansowe. Gdyby sąd zrealizował wolę stacji TVN, musiałbym zapłacić 50 tys. zł – mówił Pereira.

Podczas burzliwej dyskusji jaka rozgorzała na komisji padła również kwestia zniesienia artykułu 212 kodeksu karnego, z którego najczęściej wytaczane są procesy dziennikarzom. Odniósł się do tego Michał Jaszewski.

–   Jestem doradcą prawnym SDP od 20 lat i od zawsze zwalczaliśmy artykuł  212. Zmieniali się prezesi, zarządy, a my zawsze byliśmy przeciwko art. 212. Uważaliśmy, że skazywanie dziennikarzy za wolne słowo jest szkodliwe. Nie znajdzie się innego naszego stanowiska. SDP zawsze broniło dziennikarzy pod tym względem – podkreślał Jaszewski.

Dodał, że bardzo szkodliwy jest mechanizm pozywania dziennikarz i żądania wysokich odszkodowań. – Jako SDP zawsze mówiliśmy, że jest to złe. Wielkie korporacje są w stanie zniszczyć każdego dziennikarza. To ogromne zagrożenie dla wolności słowa. Zawsze byliśmy i będziemy przeciwko takim zjawiskom – zapewnił Michał Jaszewski.

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski przyznał, że zarówno art. 212 powinien być zniesiony jak też trzeba uregulować sprawę „zabezpieczenia roszczeń”, tak aby ten mechanizm prawny nie był wykorzystywany w celach cenzury prewencyjnej.

– Ze strony posłów powinna być wykonana praca, aby cenzura prewencyjna nie była wprowadzana tylnymi drzwiami – podkreślił szef KRRiT.

za:sdp.pl

***

Dr J. Hajdasz: Ostatnie pozwy sądowe telewizji TVN przeciwko dziennikarzom zagrażają w realny sposób wolności słowa w naszym kraju, bo oznaczają wprowadzanie cenzury

Karanie dziennikarzy grzywnami za opinie w polskim systemie medialnym jest coraz częstszym zjawiskiem. Procesy te, bardzo często na wnioski tych, którzy składają pozwy, są utajnione i nawet nie można ich relacjonować w mediach – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” na antenie Radia Maryja.

Dr Jolanta Hajdasz zwróciła uwagę na cenzurę prewencyjną, którą w niezauważalny sposób próbuje się przywrócić w Polsce.

    – Przy wykorzystaniu sądów próbuje się w Polsce przywrócić w mediach cenzurę prewencyjną, czyli po prostu usankcjonować to, by wolno było zakazać komuś używania określonych zwrotów, bez względu na to, czego i kogo dotyczą. Mechanizm ten usiłuje obecnie wymusić sądownie na mediach telewizja TVN, ponieważ w specyficzny sposób domaga się od dziennikarzy, którzy ją krytykują, nie tylko przeprosin w mediach i odszkodowania finansowego, ale także – i to jest wyjątkowo groźne dla nas wszystkich – zabezpieczenia roszczeń cywilnych w postaci zakazu używania określonych sformułowań w przyszłości. Na przykład zakazane dla mediów, przeciwko którym wystąpiła do sądu telewizja TVN, miałyby być określenia typu: „TVN manipuluje”, „TVN publikuje fake newsy”, czy „TVN kłamie” – powiedziała dr Jolanta Hajdasz.

Autorka felietonu zaznaczyła, że cenzura prewencyjna, jest zakazana w polskiej konstytucji. Dodała, że nie da się pogodzić działań stacji telewizyjnej TVN z poszanowaniem wolności słowa i wolności mediów demokratycznego państwa.

    – Szczególnie bulwersująca jest przy tym hipokryzja telewizji TVN, z jaką mamy do czynienia w przypadku tych pozwów, ponieważ stacja ta kreuje się na głównego obrońcę „wolnych i niezależnych mediów”, podczas gdy w rzeczywistości działa w sposób będący zaprzeczeniem takich właśnie ideałów – podkreśliła felietonistka.

Dr Jolanta Hajdasz wskazała, że stacje telewizyjne mają „szereg innych możliwości polemizowania z tezami, z którymi się nie zgadzają, mają dostęp do setek tysięcy odbiorców w mediach tradycyjnych i internecie i jednym materiałem mogą odpowiedzieć w sposób nienaruszający zasad niezależnego funkcjonowania tych mediów”.

    – Zdumiewające jest, że zamiast odpowiedzieć na krytykę w sposób publicystyczny, stacja telewizyjna próbuje wykorzystać sąd do niezgodnego z polskim prawem działania blokującego krytykę. Przecież tego typu spory, o to, kto ma rację, nie muszą rozstrzygać się na sali sądowej. Od tego jest debata publiczna, od tego dziennikarz jest dziennikarzem, aby czasami przedstawiać kontrowersyjne, być może bulwersujące treści, ale na tym polega demokracja. Tymczasem dzisiaj wielki koncern medialny, jakim jest Discovery, czyli właściciel telewizji TVN, poprzez żądania zakazu krytyki i poprzez żądania ogromnych sum odszkodowania po prostu działa przeciwko wolności słowa, swobodzie wypowiedzi i niezależności dziennikarskiej – powiedziała dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Dodała, że coraz częściej „za użycie określonych słów w komentarzu dziennikarskim i możne narazić się na pozew z żądaniem 50 i 100 tysięcy odszkodowania”.

    – Karanie dziennikarzy grzywnami za opinie w polskim systemie medialnym jest coraz częstszym zjawiskiem. Procesy te bardzo często na wnioski tych, którzy składają pozwy, są utajnione i nawet nie można ich relacjonować w mediach. Tak na przykład procesuje się z dziennikarzami marszałek Senatu, Tomasz Grodzki, który sam nie chce stanąć przed sądem, by zmierzyć się z zarzutami o korupcję, bo chroni go immunitet, a który z drugiej strony pozwał dziennikarzy, którzy rzetelnie opisali ten proceder. Na jego wniosek te procesy toczą się za zamkniętymi drzwiami i nie wolno niczego napisać na temat ich przebiegu. Jak w takiej sytuacji oskarżony dziennikarz ma bronić swoich racji, gdy staje sam naprzeciw sądu, który w przeszłości nierzadko okazywał się sądem stronniczym i upolitycznionym. Dziennikarz ma na swoją obronę tylko słowa, podczas gdy grozi mu po prostu zwyczajne bankructwo – podkreśliła dr Jolanta Hajdasz.

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zaznaczyła, że nie trzeba być ostrożnym przed takimi działaniami mediów.

    – Nie dajmy się jednak zmanipulować takim medialnym przedstawieniom. Sprawa jest poważna, bo ostatnie pozwy sądowe telewizji TVN przeciwko dziennikarzom zagrażają w realny sposób wolności słowa w naszym kraju, bo oznaczają wprowadzanie cenzury. Mam jednak nadzieję, że ujawnienie tego mechanizmu zablokuje jego wprowadzenie w życie przez sąd, do którego trafiły te pozwy – podsumowała felietonistka.

za:www.radiomaryja.pl
***

 A jeśli TVN nie tylko kłamie?

Pytanie jak najbardziej zasadne w kraju, w którym opozycja protestuje przeciwko sytuacji, kiedy przegrywając wybory nie może rządzić. W Polsce samorządy PO administrują podsycając nienawiść do legalnych władz krajowych a eurodeputowani opozycji uprzejmie donoszą na swój kraj do wszystkich instytucji Unii Europejskiej szkodząc wszystkim Polakom, nawet wyborcom PO, PSL i postkomunistów. Dopełnieniem jest telewizja TVN, która chce, w ramach „zabezpieczeń” procesowych, zabronić cytowania polityków mówiących, że TVN kłamie. Zabronić na rok. Oznacza to cenzurę prewencyjną. To nic, że to wbrew Konstytucji RP opozycja i jej media rozstrzygają, co jest a co nie jest zgodne z polską ustawą zasadniczą. Sytuacja przypomina zmagania łyżwiarza figurowego (media publiczne i konserwatywne), który w Igrzyskach Olimpijskich został zgłoszony jako hokeista (TVN, GW, Onet oraz inne media wspierające opozycję w walce z rządem).

Podczas posiedzenia sejmowej komisji kultury i środków przekazu z udziałem przedstawicieli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz dziennikarzy doszło do czołowego zderzenia medialnej ciężarówki TVN i innych mediów komercyjnych zwalczających rząd z przestrzegającymi przepisów kierowcami mediów publicznych a także konserwatywnych.

Nic to…

To nic, że m.in. dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich dr Jolanta Hajdasz, redaktor naczelny Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz, szef portalu TVP Info Samuel Pereira i wreszcie sam przewodniczący KRRiT Macieja Świrski tłumaczyli cierpliwie, że TVN chce po prostu kneblować usta mediom, które krytykują tę manipulującą prawdą stację wymachując amerykańskim paszportem właścicieli. To nic, że TVN ma zamiar „zabezpieczać” swoje procesowe dobra na rok usiłując uzyskać sądowy zakaz cytatów krytykujących stację. To nic, że cenzura prewencyjna jest w Polsce zakazana…

Groch z kapustą i wybory

To  nic, że włączając kolejny manipulacyjny bęben i mieszając sprawę ukarania TVN za reportaż „Siła kłamstwa” maszyneria opozycyjnych mediów próbowała zakrzyczeć opinie o promoskiewskiej wymowie filmu. To nic…

Ważny w tym wszystkim jest kontekst. Zbliżające się wybory znowu skutecznie wyeliminowały otwartą dyskusję o kodeksie prasowym, o dziennikarstwie, o skandalicznym artykule prawa, przy pomocy którego można wyeliminować każdego dziennikarza. Do całego arsenału środków wyłączających możliwość krytykowania polityków opozycji, jej czołowy propagandowy organ, czyli TVN, stara się włączyć cwany sposób na „zabezpieczenie dóbr”, który jest skuteczniejszy niż zabicie dziennikarza i wysadzenie w powietrze nieprzyjaznej redakcji – przypomnieć należy, że takich właśnie sposobów imały się – całkiem niedawno – na przykład niemieckie lub pochodzące z Bliskiego Wschodu komunistyczne, lewackie i anarchistyczne organizacje terrorystyczne. Skuteczności prawa nad przemocą chyba nie trzeba udowadniać.

Prawda i g…. prawda

Jeśli ktoś nie sięgnie do wiarygodnych źródeł a postawi na komiksowy przekaz mediów antyrządowych może dowiedzieć się, tak jak z Gazety Wyborczej, że: „Sakiewicz długo opowiadał o sobie, mówił, że ‘niejeden dureń się do naszego zawodu dostał’, że ‘ma prawo powiedzieć, że manipulacja jest manipulacją’, oraz że stacja TVN ‘nosi piętno komunizmu, kremlowskie’” – do tej pory w relacji GW wszystko się zgadza.

A dalej ci, którym nie jest wszystko jedno piszą: „Krzysztof Mieszkowski (KO) skomentował słowa Sakiewicza jako ‘wylewanie krokodylich łez przez reżimowego dziennikarza’. Gdy Mieszkowski poradził jemu i jego kolegom, by mieli odwagę zmierzyć się z rzeczywistością, by nie beczeli jak takie beksy, cholera jasna bądźcie damami, Sakiewicz wykrzyknął: ‘Czy ten cham może przestać nas obrażać?!’ – I nawet zaproponował mu bójkę przed Sejmem. – Jak chce się sprawdzić, kto jest mężczyzną, to proszę przed Sejm – krzyczał” –  napisano w GW.

Nie warto…

No cóż, taka interpretacja, bo przecież nie informacja, nie jest w mediach antyrządowych związanych z opozycją – m.in. w GW i TVN – niczym nowym. Na dowód wystarczy przytoczyć tytuł artykułu w GW: „Dziennikarz prorządowych mediów nazwał posła KO ‘chamem’. I chciał się bić z nim przed Sejmem”. Równie dobrze moglibyśmy w portalu sdp.pl dać taki tytuł: „Poseł Mieszkowski (KO) obraził szefa Gazety Polskiej i uciekł”. Bo przecież pan Mieszkowski nie uciekł?

Rozumiem Tomasza Sakiewicza. Honor jest sprawą najważniejszą i należy się o to nawet bić, ale w przypadku niektórych posłów… nie warto.

W tym przypadku opisu obrad komisji sejmowej prawda w antyrządowych, opozycyjnych mediach ma tyle wspólnego z prawdą, co dziennik o tej samej nazwie redagowany niegdyś na Kremlu.

Pozostaje tylko początkowe pytanie: A jeśli TVN nie tylko kłamie?

Hubert Bekrycht

za:sdp.pl

***

Tomasz Sakiewicz o posłach opozycji podczas obrad komisji: Zachowywali się jak zwykli lobbyści

"Oni po prostu bronili interesów prywatnego koncernu. Nie byli reprezentantami RP, tylko przedstawicielami handlowymi czy PR-owymi prywatnego koncernu, który źle robi, bo narusza poważnie wolność słowa" - mówił o posłach opozycji po zakończeniu posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu zebrała się w sprawie działań niektórych podmiotów medialnych (w tym stacji TVN) mających na celu ograniczenie wolności słowa i zastraszenie dziennikarzy. Sprawa dotyczy pozwów, jakie TVN wystosował m.in. do mediów Strefy Wolnego Słowa. Po zakończonym posiedzeniu poprosiliśmy o komentarz jednego z najaktywniejszych uczestników debaty.

- Dziś odbyła się bardzo ważna debata o tym, czym jest wolność słowa i czy tylko dlatego, że ktoś ma dużo pieniędzy albo wymachuje flagą amerykańską, a tak naprawdę ma przecież pochodzenie związane z komunistycznymi służbami, można zakazać ludziom wolności słowa, można wprowadzić cenzurę prewencyjną, zastraszać dziennikarzy - powiedział portalowi Niezalezna.pl redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.

    Ta debata o zakresie tej wolności, o tym, czy można używać sądów, wymiaru sprawiedliwości jako instytucji cenzury, być może była kubłem zimnej wody dla wielu. Niestety też zauważyłem, że wielu posłów opozycji zachowało się, jak zwykli lobbyści. Oni nie zachowali się, jak posłowie, które mają inne zdanie, czy kogoś nie lubią. Oni po prostu bronili interesów prywatnego koncernu. Nie byli reprezentantami RP, tylko przedstawicielami handlowymi czy PR-owymi prywatnego koncernu, który źle robi, bo narusza poważnie wolność słowa.

"Dziś oni nam zakażą, jutro ktoś im zakaże. Nigdy nie wiadomo, czy nie przyjdzie bardziej groźny dziadunio z Moskwy czy Berlina, który będzie miał takie wpływy, że coś załatwi w sądzie i też im zakaże. To proces jednostronny, jak go uruchomimy, to już go nigdy nie zatrzymamy" - wskazał Sakiewicz.

Niektórzy posłowie w trakcie debaty postanowili ją opuścić. Co o tym sądzi Tomasz Sakiewicz?

- To, że oni nagle usłyszeli, że muszą dyskutować na normalnych prawach, bo dziennikarze nie pozwolą się obrażać, stawiać do pionu, to jeszcze mógłbym zrozumieć. Ale oni poczuli, że przegrywają misję, z którą tu przyszli, byli lobbystami prywatnego przedsiębiorstwa. Niestety, nie wyszło - no to wyszli. Bo lepiej nie uczestniczyć w klęsce - odpowiedział szef "Gazety Polskiej".

Momentami dyskusja była dość emocjonalna, padały mocne słowa.

- To, że w opozycji znajdują się ludzie niekoniecznie pełni rozumu i kultury, to wiemy z relacji sejmowych. Ale niezależnie od tego, jak oni się zachowują, nie możemy przyjąć ich reguł. Musimy rządzić się własnymi regułami, bo jesteśmy reprezentantami opinii publicznej, nie możemy dać sobie wejść na głowę, trzeba na to reagować stanowczo - powiedział Sakiewicz.

Pytany o to, czy wycofuje się ze słów odnośnie posła Krzysztofa Mieszkowskiego, którego nazwał "chamem", Sakiewicz odpowiedział: "Jeśli jakiś cham czuje się obrażony, to tak".

za:niezalezna.pl

***

Jaszewski (SDP) o postawie posłów opozycji: Dawno nie widziałem tak imponującej obrony wielkiej korporacji

- Tu wiele osób podpisałoby się [pod pozwem TVN], tak imponującej obrony wielkiej korporacji dawno nie widziałem (...) To jest straszne, nie oczekiwałem tego, że posłowie lewicy będą sympatyzowali z TVP, ale można było oczekiwać zrozumienia, bo wielkie korporacje będą mogły zniszczyć każdego dziennikarza - mówił podczas debaty w trakcie posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Michał Jaszewski ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

- Uważnie słuchałem to, co robiła tutaj lewica, używając kulturowych podziałów - mówił Michał Jaszewski ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Dodał, że "szczególnie przykro słuchało się, żebyśmy zrobili coś z artykułem 212".

- Jestem doradcą prawnym SDP od 20 lat i od zawsze zwalczaliśmy 212. Zmieniali się prezesi, zarządy, koalicje rządowe, a my zawsze byliśmy przeciwko art. 212. Uważaliśmy, że skazywanie dziennikarzy za wolne słowo jest szkodliwe. Nie znajdzie się innego naszego stanowiska. SDP zawsze broniło dziennikarzy pod tym względem - wskazał Jaszewski.

Przedstawiciel SDP wskazał, że "nastąpiła ze strony niektórych posłów manipulacja".

- To nie tak, że dziennikarz nie może pozwać dziennikarza, a firma nie może pozwać firmy. Jest rzeczą absolutnie niebezpieczną dla porządku publicznego i wolności słowa, w której wielka korporacja pozywa dziennikarza i żąda zabezpieczenia i ogromnych pieniędzy. Nie mówię, że nie można żądać czegoś. Kodeks cywilny przewiduje roszczenia, ale jeśli wielka firma żąda kwoty 100, 200, 400 tys. złotych, to co taki zwykły człowiek może zrobić? Jest wkręcony w sądowo-adwokacką maszynkę do mięsa. Ciekawe, jakby się zachował poseł Mieszkowski, jakim byłby "beksą". Nie ma twardych, przychodzi komornik

- mówił Michał Jaszewski.

- Zwracamy uwagę, że u źródeł buntu lewicy był bunt przeciw korporacjom i co się stało? Stało się to, o czym pisał Rafał Ziemkiewicz, że wielkie korporacje kupiły i skolonizowały lewicę. (...) Tu wiele osób podpisałoby się [pod pozwem TVN], tak imponującej obrony wielkiej korporacji dawno nie widziałem. Jeden z panów wysyczał, że to "amerykańska korporacja' - to PRL-izacja III RP. (...) To jest straszne, nie oczekiwałem tego, że posłowie lewicy będą sympatyzowali z TVP, ale można było oczekiwać zrozumienia, bo wielkie korporacje będą mogły zniszczyć każdego dziennikarza. (...) w USA też się to zaczyna kończyć. Zniszczono jednego z dziennikarzy New York Timesa, bo nie zgadzał się z narracją. To pokazuje mechanizm, że rząd odchodzą w przeszłość, a na wierzch wychodzą wielkie korporacje. (...) To ogromne zagrożenie dla wolności słowa - dodał Jaszewski.

za:niezalezna.pl/474288-jaszewski-sdp-o-postawie-poslow-opozycji-dawno-nie-widzialem-tak-imponujacej-obrony-wielkiej-korporacji