Polecane

Jerzy „Bayraktar” Lubach-Więcej wiary!

„Tak polityki prowadzić nie można. Jak to, mamy takie nieocenione chwile, taką wspaniałą okazję dokonania na wschodzie wielkich rzeczy, zajęcia miejsca Rosji, tylko z odmiennymi hasłami, i wahamy się? Boimy się dokonać czynów śmiałych, choćby wbrew koalicji, podczas gdy tą drogą możemy sobie dać radę wobec takich wrogów, jakim jest Republika Sowiecka. Potrzeba nam

więcej wiary w nasze siły i więcej odwagi, inaczej zginiemy i nie zdołamy spełnić naszego zadania, i tak odgraniczyć Polski od wrogów, żeby mogła wielkość swą wypisać nie drogą rewolucji i strasznych eksperymentów wschodu, lecz drogą ewolucji”.

Te słowa wypowiedział naczelnik państwa Józef Piłsudski 31 lipca 1919 r., ledwie dziewięć miesięcy po odrodzeniu się Polski, zrujnowanej przez wojnę światową, niemającej trwałych granic, zagrożonej przez imperializm niemiecki rozwścieczony klęską na Zachodzie i przemalowany na czerwono ordyński imperializm Moskwy. A mimo to nie tylko odważył się walczyć o polskie interesy ze wszystkimi naraz i wbrew rzekomym sojusznikom z ententy, lecz także miał gotową koncepcję, jak tę walkę prowadzić skutecznie i z myślą o iście geopolitycznej perspektywie, którą wyznaczała jego idea prometejska sięgająca od Bałtyku, przez Morze Czarne, po Kaukaz.

Oczyścić dusze z piętna niewoli

My zaś dziś kwękamy, że prezydent USA powiedział w Warszawie za mało, nie chcąc zauważyć, iż jego przemówienie wyznacza dla Polski najwspanialsze okno możliwości od 1918 r.! Tymczasem antypolska opozycja totalitarna, udając patriotyczne zatroskanie godne targowicy, jak może, podcina odradzającego się ducha narodu. I tego doświadczył Piłsudski, bo oprócz wrogów zewnętrznych Rzeczpospolitą od środka podgryzał ten sam robak – syndrom mentalności niewolniczej, niezdolności do pracy dla ojczyzny i wiecznego szukania protektorów za granicą, nawet u jej wrogów:

„Piętno niewoli kołacze nam w duszach. Mimo tysiącznych dowodów, jak potężna jest siła kultury polskiej i ile zdziałała ona w ostatnich latach – podczas których Polska jako państwo już nie istniała – boimy się dać jej zadania zbyt wielkie teraz, gdy siła kultury poparta została przez państwowość. I cóż z tego, że nasze pokolenie jest zgniłe, spodlałe w kolebce niewoli, za nim przyjdą nowe pokolenia i upomną się o warunki egzystencji lepsze niźli te, jakie niektórym z naszych obecnych tchórzów zdają się wystarczać”.
Tchórze chwilowo sączą jady półgębkiem, bo już nazbyt jasna stała się ich antypolska pozycja na tle amerykańskiego uznania dla naszego kraju, ale to my musimy w tak sprzyjających okolicznościach wypracować konkretną koncepcję geopolityczną, którą będzie skłonny wesprzeć najpotężniejszy sojusznik – USA. A skłonny jest, czego oczywistym dowodem „mało konkretne” przemówienie Bidena – w istocie oznacza ono, że Ameryka będzie wspierała Ukrainę w wojnie aż do jej zwycięskiego końca, a nowym mechanizmem obronno-stabilizacyjnym dla całej Europy stanie się – już się staje – wschodnia flanka NATO, a dokładniej Bukareszteńska Dziewiątka w ścisłej współpracy z uwolnioną od rosyjskiej okupacji Ukrainą.

Wrogi sojusz

Trzeba jednak sobie zdawać sprawę, że nie pójdzie to gładko, o czym poucza nas historia powołanego przez Polskę i Chorwację Trójmorza, pobłogosławionego i realnie wspartego przez prezydenta Donalda Trumpa podczas jego wizyty w Warszawie w 2016 r., do którego Niemcy najpierw wkręciły swojego konika trojańskiego Austrię, a potem usiłowały się wepchnąć same, by tym skuteczniej paraliżować działania jawnie konkurencyjne wobec wciąż dla Berlina aktualnego planu Mitteleuropy, gdzie te same państwa Europy Środkowo-Wschodniej miały znaleźć się pod wspólnym protektoratem Niemiec i Rosji. Mimo klęski ich obu w I wojnie światowej, co błyskotliwie wykorzystał dla odrodzenia Polski Piłsudski, nie miał on złudzeń, że każdy ich ewentualny sojusz w przyszłości będzie miał w pierwszym rzędzie śmiertelne ostrze antypolskie:

„Sąsiedzi nasi, z którymi pragnęliśmy żyć w pokoju i zgodzie, nie chcą zapomnieć o wiekowej słabości Polski, która tak długo stała otworem dla najazdów i była ofiarą narzucania jej obcej woli przemocą i siłą. […] Ja nikomu prawie nie ufam, a cóż dopiero Niemcom. Marzeniem Niemiec jest doprowadzenie do kooperacji z Rosją. Dojście do takiej kooperacji byłoby naszą zgubą. Do tego dopuścić nie można. Mimo ogromnych różnic w systemach i kulturze Niemiec i Rosji, trzeba stale pilnować tej sprawy. Na świecie powstały już dziwaczniejsze sojusze. Jak przeciwdziałać? Gra będzie trudna przy paraliżu woli i krótkowzroczności Zachodu”.

Kto panuje nad Europą Wschodnią…

Pakt Hitler–Stalin potwierdził trafność tej ponurej diagnozy, ale i tu mamy dziś sytuację sto razy lepszą niż II RP – zbójecka morda zbrodniczej Rosji coraz bardziej przestaje się podobać nawet lewackim przygłupom na Zachodzie, przejawiany zaś przez Niemcy cyniczny oportunizm demoluje budowany przez dekady kompletnie fałszywy wizerunek „mocarstwa moralnego”, w istocie – jak coraz więcej Europejczyków zaczyna dostrzegać – pełnego buty pretendenta do rządzenia nimi wszystkimi wyłącznie w interesie własnym.

O wiele ważniejsze jest, że lewicowa z założenia administracja amerykańskiego prezydenta wywodzącego się z Partii Demokratycznej, który wszak na początku kadencji oddawał Europę w pacht przyszłej IV Rzeszy i aprobował uzależnienie od Rosji przez Nord Stream 1 i 2, w zderzeniu z realną polityką, którego kulminacją była niesławna rejterada z Afganistanu, przez nadmierną bezczelność widzącego tę słabość Putina została zmuszona do zmiany założeń o 180 stopni. A ponieważ spotkało się to z nader słabo i nieudolnie maskowanym sprzeciwem Niemiec, a i Francji, trzeba było powrócić do starej koncepcji Międzymorza. Starał się ją realizować na podstawie swojego konceptu „prometejskiego” sformułowanego już w 1904 r. Piłsudski, a w formie rozwiniętej do pojęcia przez Zachód zaprezentował dokładnie w tym samym duchu w 1919 r. brytyjski geograf Halford John Mackinder, który jako jeden z pierwszych używał pojęcia geopolityka. Mackinder twierdził:

„Kto panuje nad Europą Wschodnią, panuje nad obszarem centralnym; kto panuje nad obszarem centralnym, panuje nad światową wyspą; kto panuje nad światową wyspą, panuje nad światem”.

Myśl o tym, co po wojnie

Zgodnie z koncepcją Mackindera, który jako praktyk sprawdzał swoją teorię w rozmowach zarówno z Piłsudskim, jak i z Dmowskim, Rosja dominuje dziś nad tzw. Heartlandem, czyli najważniejszym obszarem strategicznym w Eurazji. Jako spadkobierca ekspansjonistycznej Złotej Ordy, imperium carów i Związku Sowieckiego, Rosja robi wszystko, by przywrócić utraconą kontrolę nad Europą Środkową i Wschodnią. Kluczem do dominacji w tym regionie jest przede wszystkim Ukraina. Nieważne, kto wytłumaczył to administracji Joego Bidena, ważne, że decydujące kręgi Białego Domu przyjęły to (musiały przyjąć pod naciskiem zdesperowanego Pentagonu) za swoją główną linię.

A zatem nie musimy się już dziś zajmować kwestią, jak Ukraina ma wygrać z Rosją, ale jak urządzić nasz region, a w konsekwencji cały świat p o t e m. Tylko że to trzeba robić już teraz! Pocieszające jest, że zaczyna się słuchać takich rzekomych oszołomów jak ja, ale i ludzi o większym autorytecie. Np. prof. Grzegorz Górski od lat postulował poważne zajęcie się kwestią statusu tzw. okręgu kaliningradzkiego w tym samym duchu co ja, a jakoś nie słychać o planach NATO w tym względzie, choć jest to bardzo wrażliwe podbrzusze ruskiego imperium. Czy doprawdy potrzeba wyobraźni Napoleona, by gordyjski węzeł tzw. Naddniestrza rozciąć jednym ciosem? Przecież wystarczy, by Mołdawia – kolebka państwowości rumuńskiej – uznała uchwałę parlamentu Rumunii o integralnej przynależności do państwa rumuńskiego, by wszystkie jej problemy zniknęły od ręki – stałaby się automatycznie członkiem UE i NATO, a Naddniestrze terenem NATO okupowanym przez Rosję…

I tak dalej. Wszystko to nie są mrzonki, tylko realistyczne polityczne warianty, tyle że do ich realizacji trzeba mieć na tym etapie, jeśli już nie wielką geopolityczną wizję, a nawet sumiaste wąsy, to chociaż trochę rozumu i odwagi, bo jak powiadał ten wąsaty Marszałek:
„Kto się boi Maciejowic, nie będzie miał Racławic”.

Jerzy „Bayraktar” Lubach

za:niezalezna.pl